środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 16

Dzisiejsza próba odbywała się w większej sali niż zazwyczaj. Tym razem nie chodziło o sam ich głos, jak o całokształt. Gdy byli na miejscu zespół rozkładał instrumenty. Był Paul, Patrick stojący przy wejściu i pilnujący by nikt nie proszony nie wtargnął i oczywiście Adrien z jakimś chłopcem na posyłki, który aktualnie służył jako chwytak na kawę.
-Jesteście nareszcie!-Przywitał Paul z szerokim uśmiechem, a chłopaki podchodzili do niego przytulając go jak tatę.
-A gdzie piąty?- Spytał gorzko Adrien.
-Spóźni się.
-Super, może wszyscy gdzieś się porozchodźcie i wródźcie za godzinę, dwie? Z reszta...- Powiedział wyraźnie sfrustrowany luzując krawat. Chłopcy rzucili na bok plecaki i przygotowali się do tego, co wydawało się dla nich rutyną. Na sali momentalnie zrobił się hałas. Amelia chcąc widzieć jak pracują chłopcy, usiadła na przy ścianie.
-Jak mamy ćwiczyć rucha na scenie bez Stylesa?!- Spytał poważnie Adrien patrząc z pretensją na Lou, który wzdrygnął tylko ramionami nie przejmując się niem. Amelia widząc że Adrien nie da za wygraną i robi się coraz to bardziej czerwony ze złości, postanowiła się odezwać.
-Ja mogę go zastąpić, a w domu pokaże mu co i jak na naszej salce- stwierdziła. On zaśmiał się kpiąco patrząc jak ona wstaje z ziemi- jestem gotowa, to nie może być takie trudne- śmiała się udając że się rozciąga.
-Chyba sobie żartujesz dziewczynko?- Spytał  z litością się do niej uśmiechając.
-Nie- odparła pewnie.
-Przecież to dobry pomysł- odezwał się Paul, a reszta chłopców przyznała mu z entuzjazmem racje.
-Dodajmy do tego że układ praktycznie nie istnieje, bo chłopaki tańczą jak by mieli w gaciach lód- zaśmiał się Josh zza perkusji. Adrien machnął ręką co było równo znaczne ze zgodą. Summers uśmiechnęła się szeroko, podbiegając do chłopaków.

*w tym samym czasie*

Fotograf bardzo chciał zrobić parę wspólnych zdjęć dziewczyn do artykułu. Joy nie bała się, że napiszą coś niezbyt pochlebnego na ich temat, gdyż był przyjacielem rodziny i dbał o jej wizerunek. Olivia patrząc na już gotowe zdjęcia była pod wrażeniem, widać było profesjonalizm i doświadczenie fotografa. Stwierdziła, że na tych zdjęciach wygląda nawet atrakcyjnie, a żeby to osiągnąć trzeba się przynajmniej w jej przypadku wiele napracować.
Sesja zajęła im około godziny, po czym stwierdzili, że trzeba się zbierać na próbę. Juergen próbował jeszcze ich zatrzymać, ale Hazz wiedział, że nie warto igrać z ogniem i już się wystarczająco naraził Adrienowi. Przy wychodzeniu dziewczyna z recepcji zatrzymała jeszcze Oliv i powiedziała, że w przyszłym tygodniu we wtorek ma się zgłosić do pewnej agencji modelek, której adres miała zapisany na wizytówce. Nie miała nawet czasu się sprzeciwić, więc rzuciła tylko krótkie dzięki po czym została praktycznie wciągnięta do windy przez Harrego. Gdy znaleźli się już na dole czekała ich niespodzianka, gdyż po paparazzi nie było śladów. Ich ochroniarze naprawdę świetnie się spisali. Chłopak wyjął kluczyki z auta i otworzył drzwi dziewczynom, jak na dżentelmena przystało. Sam usiadł za kierownicą i popatrzył na zegarek. Było już dość późno, a on wiedział, że próba pewnie już się skończyła lub za chwilę skończy. Jednakże i tak coś trzeba było uzgodnić, postanowił jak najszybciej znaleźć się pod studiem, by przypadkiem nie zastać go pustego.
Weszli do sali. Chłopcy jeszcze ćwiczyli, ale reszta zespołu już się zbierała. Nie wróżyło to nic dobrego. Dziewczyny poszły się przywitać z resztą, a Harry od razu skierował się do odosobnionego pokoju, by tam porozmawiać z Paulem i Adrienem. Nic nie wskazywało, by miała ta rozmowa przebiec w miłej atmosferze.
-Nie mam zamiaru się nad tobą denerwować, więc nawet nie próbuj się tłumaczyć dlaczego nie zjawiłeś się wcześniej- od razu było widać, że Adrien nie żartuje. W sumie, czy on kiedykolwiek żartował? W każdym razie kontynuował- Zacznę od początku, po pierwsze czemu pokazujesz się z tą swoją "dziewczyną", jak jej tam było- na chwilę się zamyślił- Nieważne- machnął ręką- Po drugie wiesz jak nie lubię jak ktoś spóźnia się na próby, więc z łaski swojej mógłbyś to uszanować- chrząknął, lecz nadal starał się być spokojny- A po trzecie, jeśli się do tego nie dostosujesz wiesz co czeka zespół- Dokończył nabierając głęboki wdech. Chłopak wzdrygnął tylko ramionami z lekkim uśmiechem- Czego się tak cieszysz młody?!
-Zabawny jesteś- powiedział nieśmiało, po czym patrzył jak Adrien robi się czerwony ze złości.
-Wiesz.. Myślałem że pozwolę ci się jednak spotykać z tą laską z Australii, bo jest strasznie nie wiadomo czemu lubiana przez ludzi, ale mi przeszło. Jeżeli nie wyleci sama w najbliższym czasie, sami wrzucimy ją do samolotu- Stwierdził surowo się uśmiechając i dając znak ręką że może wyjść. Harry nie miał jednak zamiaru się ruszyć poza ten pokój, dopóki czegoś mu nie pokaże. Wstał po czym jednym szybkim ruchem ściągnął koszulkę.
-Jak ci się podoba?- Zapytał żartobliwie napinając mięśnie. Okręcił się kilka razy tak, by Adrien zauważył wszystkie jego rysunki, które przybywały i przybywały bez jego wiedzy.
-Chyba cię synku popieściło! Co to ma do cholery być!- wrzasnął wściekły.
-Nudziło mi się- Zaśmiał się- ale myślę, że mógł bym przestać...
-To przestań!- Wtrącił.
-Ale... Jest jednak warunek. Chyba domyślasz się jaki- Powiedział już z całkiem poważną miną patrząc mu odważnie prosto w oczy. On spojrzał na niego, a następnie na młodego stojącego obok krzesła na którym siedział. Wyciągnął komórkę z kieszeni spodni po czym wybrał jakiś numer. Harry włożył na powrót koszulkę, po czym oparł się o ścianę obitą drewnem. Odpychał się delikatnie, po czym uderzał o nią plecami. Domyślał się że Adrien rozmawia z jakąś szychą Modestu, ponieważ przedstawił mu całą sytuację, a później tylko słuchał potulny jak baranek tego, co ma zrobić. Harry patrzył przez uchylone drzwi na resztę, która. Widział śmiejącą się Oliv, co wprowadziło na jego usta również lekki uśmiech.
-Styles- Zaczął Adrien wyprowadzając Harrego z zamyślenia. Chłopak zaniepokoił się śmiechem na twarzy mężczyzny- Zrób mi przyjemność i strzel sobie tatuaż na twarzy.
-Co?- Przeciągnął z zaniepokojeniem chłopak.
-Zrób sobie na twarzy nawet imię twojej dziewczyny! Rób co chcesz. Twoja popularność rośnie razem z ilością tatuaży- Harry zbladł. Plan nie wypalił.
-To znaczy że...- Zaczął nie pewnie drżącym głosem.
-Nie,nie! Spokojnie! Możesz umawiać się z Australijką- powiedział gorzko się śmiejąc, przez co Harry kompletnie nie wiedział co myśleć- Tyle że tym razem ja postawię warunek- powiedział wstając z krzesła. Podszedł do chłopaka uchylając drzwi przy których stał tak, by widać było całą grupę nastolatków- No spójrz jacy oni są szczęśliwi- powiedział. Stał za plecami Stylesa okręcając jego głowę w stronę sali. Chłopak czuł jego oddech na karku- Ale do tego obrazka coś nie pasuje. Nie uważasz? Spójrz tam..- nakazał chwytając za jego szczękę i obracając jego głowę w innym kierunku- Myślisz że ona jest tu dlatego że kocha Tomlinsona?- Harry patrzył na Joy cykającą z charakterystycznym dla niej cwanym uśmiechem na komórce. Reszta stała jakiś kawałek od niej wydurniając się- Coś tu jest nie tak. Nie uważasz? Myślisz że gdyby miała wyjście to by tu przyleciała?
-Mogła zostać- stwierdził szybko, nie wiedząc do czego dąży Adrien.
-Myślisz że zostając sama w Los Angeles by się wybiła? Zastanów się dobrze. Jesteś mądrym chłopczykiem- drwił. Harry spuścił wzrok w dół zbierając myśli.
-O co chodzi Adrien?- Spytał nie chcąc słuchać dalej rzeczy które wygadywał.
-Jak myślisz. Dlaczego po przyjeździe tutaj, nagle przypomniało jej się że chce wydać płytę? Jej popularność diametralnie wzrosła, gdy świat dowiedział się, że przyjaźni się z One Direction, a jej chłopakiem jest Louis Tomlinson. W Los Angeles by tego nie osiągnęła. Przejrzyj na oczy. Chcę do was jak najlepiej. Wiem że o tym wiesz- Harry uchylił lekko usta. Poczuł się jak po porządnym uderzeniu z ziemią. Otrząsnął się zasłaniając twarz jedną dłonią. Adrien zatrzasnął drzwi po czym poklepał po ramieniu siadającego na krześle Harrego. Sam usiadł na tym, które przedtem zajmował- Nie wydaje ci się trochę dziwne to jej okazywanie uczuć? Gruboskórność? Myślisz że normalna dziewczyna by się tak zachowywała? Ona gra Harry. Była podczas waszej znajomości miła do któregokolwiek z was oprócz Tomlinsona? Nie. Bo nie musiała. Wystarczył jej tylko on- Adrien manipulował swoim głosem raz mówiąc ciszej, raz prawie krzycząc- W tym wszystkim najbardziej jest mi jednak szkoda Tomlinsona. Zakochał się w niej biedak. Nie wie w jakie gówno wszedł.
-Ona taka nie jest- Powiedział Harry sam trochę nie wierząc w to co mówi. Pierwszy raz miał niemiłą ochotę przyznać Adrienowi rację.
-Nie wypieraj się tego. Za niedługo ruszacie w trasę. Dlaczego nie chce jechać z wami? Kariera ważniejsza. Tak? I znów pytanie. Co z tym nieszczęsnym Tomlinsonem? Zgodził się na to. Przez co? Przez jej psychiczne gierki. Owinęła go sobie wokół palca. Nie zauważyłeś tego?- Pytał niemal szepcząc- Jaki z ciebie przyjaciel?- Harry podtrzymywał głowę na złożonym jak do modlitwy dłoniach. Patrzył ślepo w głąb pokoju. Oblizał nerwowo usta kiwając z niedowierzaniem głową- Sam widzisz. Cała prawda o niej. Teraz chcąc nie chcąc wrócę do warunku. Joy musi zniknąć. Dla dobra Tomlinsona i zespołu. Jeżeli ja ją wyrzucę, nie posłucha mnie, dlatego ona sama musi poczuć że jest tu nie mile widziana. Sama musi stwierdzić że nic tu po niej- tłumaczył jak dziecku- Zrób wszystko by tak się poczuła. trzeba pokazać jej że rodzina Directioners jej nie przyjęła. Mam nadzieję że się rozumiemy- zapytał wstając z krzesła. Oszołomiony Styles wstał przecierając twarz dłońmi. Złapał się za tył głowy nadal nie trawiąc tego co usłyszał. Adrien wyciągnął w jego stronę rękę- Dogadaliśmy się?- Spytał. Chłopak westchnął głośno zamykając na kilka sekund oczy, po czym podał mu rękę.
-Tak- powiedział ospale. Odwrócił się do drzwi chcąc już wyjść.
-Harry! Nie mów o tym nikomu. Nie chcę żeby Tomlinson dowiedział się o tym od kogoś, kim nie jest sama Joy. Dowie się jaka jest, gdy wyjedzie, tak jak jej przyjaciółki. Jasne?- Spytał już nieco ostrzej. Styles przytaknął- A! I życzę szczęścia z dziewczyną- Powiedział. Był miły co do niego nie pasowało.
-Dziękuje- powiedział, po czym wyszedł. Zamknął za sobą drzwi i nie wiedział, w którą stronę postawić następny krok.
-Hazz!- Krzyknęła Oliv, wyprowadzając Harrego z zastania. Wolnym krokiem zmierzał w stronę drzwi gdzie reszta na niego czekała.
-Co tak długo? Jak poszło?- Pytał zaciekawiony Zayn. Harry wzdrygnął ramionami, lecz po chwili przypomniał sobie o tym, jaki był cel rozmowy z Adrienem.
-Zgodził się! Oczywiście że tak!- Krzyknął, po czym przytulił do siebie mocno Olivię, która na niego skoczyła.
-Kocham Cię! Kocham Cię! Kocham Cię!- Powtarzała kopiąc w powietrzu nogami. Gdy Harry zobaczył jak bardzo ją to ucieszyło, zaczął się zastanawiać, czy gdyby wiedziała czym to jest okupione, czy gdyby poznała plan Adriena, chciałaby się z nim zadawać? Po chwili wszyscy dołączyli się do nich. Paul patrzył na to wszystko i nie mógł uwierzyć, jak wielka przyjaźń ich łączyła. Nie czuł się dobrze z tym, że zgodził się na warunki managementu, ale co mógł zrobić nawet jeśli wiedział jak może się to skończyć.
- Wan już na was czeka! - krzyknął wychylając zza drzwi.
- Ok!- odpowiedzieli zgodnie. Zaczęli się zbierać, by jak najszybciej się stąd wyrwać. Gdy dotarli do auta zaczęli się zastanawiać, co teraz robić, gdzie pojechać. W końcu stwierdzili, że mogą zjeść razem kolację, więc umówili się na szóstą w domu dziewczyn. Miało to wyglądać w ten sposób, że każdy przyniesie coś od siebie, ale dziewczyny i tak miały zamiar coś przygotować. Wysiadły przy sklepie niedaleko ich domu. Reszta miała swoje domy dalej. Chodziły dość długo po M&S aż w końcu zdecydowały się przygotować chińszczyznę, kupiły tradycyjnie ryż, paprykę, przyprawy, pieczarki i wiele innych rzeczy, ale szczerze to nie sądzę, by was to interesowało. Przeszły jeszcze na dział z rzeczami do kuchni i znalazły tam pałeczki do jedzenia chińszczyzny, kolorowe serwetki, ciasteczka z wróżbami i to co je najbardziej uwiodło to papierowe lampiony. Bez zastanowienia chwyciły z 10 lampionów i podeszły do wolnej kasy. Szybko zapakowały zakupy i zanim się obejrzały dotarły do domu. Amelia i Olivia zabrały się za przygotowanie posiłku, a Joy za oprawę wizualną. Za oknem się ściemniało, a pokoje oświetlały ciepłe światła lamp. Joy zaczęła rozwieszać chińskie ozdoby i lampki. Amelia i Olivia z przepasanymi na biodrach fartuchami podzieliły się zadaniami. Olivia robiła danie główne, a Amelia przystawkę. Z wszystkim uwinęły się w miarę szybko. Stanęły koło siebie patrząc na efekty swojej racy. Były naradę zadowolone. Całość wyglądała magicznie. Joy zgasiła główne światła, po czym zapaliła te, które przed chwilą montowała. Małe żaróweczki zwisające w oknie i na jednej ze ścian nadały pokojowi zupełnie innej, ciepłej i tajemniczej głębi.
-Spisałyśmy się. No nie powiem że nie- podsumowała. Amelia.
-Teraz toaleta, ciuchy i mogą przychodzić- dodała Olivia nadal z zachwytem patrząc na pokój i zastawiony stół. Wieczór miał być w eleganckim stylu, dla odmiany po ostatniej nocy i imprezie.
-Idźcie się przygotować. Ja swoje rzeczy mam u Lou więc lipa- Joy zmarszczyła nos- zadzwonię do niego. Przyniesie moje walizki kiedy przyjdzie, i tu już zostaną- stwierdziła. Olivia przytaknęła i razem z Amelią czmychnęły na piętro do swoich pokoi. Amelia jednak stanęła na schodach i obróciła się z powrotem do Joy.
-Pokłóciłaś się z Tommo?
-Nie no co ty?!- Zaśmiała się Joy, a Amelia spojrzała na nią mrużąc oczy z brakiem zrozumienia.
-To dlaczego nie chcesz z nim mieszkać?- spytała całkiem poważnie, przez co i Joy spoważniała.
-Po prostu nie chce was tu samych zostawić. Tak? Mogła bym spytać praktycznie o to samo. Dlaczego nie mieszkasz z Zaynem?- Spytała unosząc ramiona.
-To znaczy że wszystko ok?- Odpowiedziała pytaniem Amel.
-Tak- powiedziała ciepło się uśmiechając. Amelia zamyśliła się chwilę po czym odwdzięczyła uśmiech i weszła do pokoju, widząc jeszcze jak Joy wybiera numer do Louisa. Otworzyła swoją walizkę, której nawet nie zdążyła rozpakować. Działo się po prostu za dużo, by znaleźć czas na taką drobnostkę. Wyrzuciła wszystkie rzeczy na ziemię dokopując się do swojej ulubionej czarnej sukienki i butów. Wciągnęła ją na siebie przeglądając się w lustrze umieszczonym na szafie. Włosy rozpuściła, przeczesała i ułożyła używając prostownicy. Na jej oko wyglądało wszystko ok. Oko przeleciała tuszem do rzęs, a usta czerwoną szminką. Wyszła z pokoju  z zamyśleniem otwierając drzwi pokoju Oliv. rozejrzała się po pomieszczeniu, pierwszy raz widząc je na oczy.
-Gotowa?- Spytała widząc Olivię prostującą włosy.
-Zawsze wszędzie majorze!- Krzyknęła odłączając prostownice i wychodząc z pokoju. Zeszły na dół gdzie zastały Joy leżącą na kanapie, rzucającą nad sobą komórką. Usiadły na parę minut, by w końcu usłyszeć dzwonek do drzwi. Olivia wyskoczyła szybko otwierając drzwi.
-Kotek!- Krzyknęła, a dziewczyny nie patrząc nawet w stronę drzwi wiedziały że był to Harry- Jaki duży!
-Dbałem o niego.
-To normalne żeby tak szybko urósł?
-Tak.
-Masz do tego rękę!
-Jak się masz łobuzie? W rękach Harrego tak szybko urosłeś?- Joy i Amelia patrzyły na siebie z przerażeniem i uśmiechem nie wiedząc kompletnie o czym mówi Oliv z Harrym. Tak czy siak, brzmiało to dwu znacznie. Weszli do środka, a oczom dziewczyn ukazała się Sky w rękach ucieszonej Oliv.
-Wyglądasz ślicznie- dodał Harry, gdy Oliv położyła kotka na ziemię. Przytulił ją do siebie dając całusa w usta.
-Dziękuję, ty również- Odparła oddając pocałunek, ale z większym zaangażowaniem. Joy chrząknęła chcąc zwrócić uwagę na to że ona i Amelia również znajdują się w pomieszczeniu. Harry zmieszał się odchodząc krok od Oliv, nadal trzymając ją za rękę.
-Ślicznie wyglądasz Amelio!- skomlpementował Podchodząc do kanap na których siedziały dziewczyny.
-Dziękuję Haroldzie!- Joy spojrzała na niego czekając na pytanie dlaczego się nie przebrała. Zderzyła się z nim jednak jedynie wzrokiem, co było niezręczne ponieważ od razu go odwrócił. Do drzwi znów zadzwonił dzwonek, a Olivia znów podbiegła do drzwi.
-Hej Liam! Hej Danielle! Hej Zayn!- mówiła po kolei przytulając każdego. Amelia wstała odbierając od Danielle pojemnik z surówkami które przygotowała. Wyszły do kuchni gdzie razem zaczęły powoli przygotowywać posiłki.
-Gdzie on jest?- Spytała samą siebie Joy z lekką pretensją.
-Kto?- Spytał Harry.
-Jak to kto? Louis? Tylko go nie ma, a ma przynieść moją walizkę z rzeczami.
-Zajebistego masz tragarza- stwierdził z wymuszoną ironią w głosie, a Joy trochę zamurowało. Zadzwonił dzwonek i wstała by otworzyć drzwi nadal patrząc krzywo na Stylesa, który po kilka kroć gryzł się w język.
-Cześć Lou!- Przywitała go szczęśliwa.
-Witam Panienkę. Proszę oto walizka! W nagrodę oczekuję coś w zamian- powiedział szeroko się uśmiechając. Joy objęła jego twarz w dłonie i pocałowała- nie... To nie wystarczy. Ale kiedyś się odwdzięczysz- dodał, a Joy walnęła go w ramię. Wszedł do środka, po czym złapał dużą walizkę do rąk wnosząc na piętro. W domu zrobiło się gwarno. Wszyscy śmiali się i żartowali. Jedynie Harry był nieco nie w sosie. Czego mu się dziwić?
-Tą czy tą?- Spytała Joy pokazując Lou dwie sukienki na wieszakach. Ten usiadł na jej łóżku umieszczonym na podeście.
-Czarna- powiedział.
-Wiedziałam! Nie patrz- Nakazał pokazując by zamknął oczy. Zasłonił je dłońmi, a Joy zsunęła spodnie i zrzuciła bluzkę.
-W sumie. Dlaczego mam je zasłaniać?- Spytał, a Joy zastygła nie wiedząc co powiedzieć.
-Bo się przebieram?
-Nie, nie o to chodzi. Boisz się mnie? Nie wiem o co chodzi... Od kilku dni, wypytuję się ciebie dlaczego nie chcesz ze mną mieszkać. Cały czas uciekasz ode mnie, kiedy jesteśmy blisko- Odsłonił oczy- o co chodzi?- Nie odpowiadała lekko przestraszona. Zasłaniała się sukienką patrząc w jego oczy- Przestraszyłem cię? Zrobiłem coś nie tak? Powiedz mi proszę. Dlaczego uciekasz?- Pytał dalej. W jego oczach było coś ciekawego dla Joy. Wstał z łóżka i podszedł do niej łapiąc za jej ramiona patrząc w prosto w jej oczy.
-Nie uciekam od ciebie. Nie boję się ciebie. Może teraz, troszkę...- powiedziała napinając mięśnie ramion by jego nerwowy uścisk tak nie bolał.
-Przepraszam- rzucił puszczając ją.
-Chce mieszkać z dziewczynami, przynajmniej przez jakiś czas, aż wszystko się uspokoi. Przepraszam, ale dla mnie było by to za dużo. Sam wiesz jak na mnie działasz- zaśmiała się czerwieniąc- a wolała bym na razie nieco zwolnić tępa- Tłumaczyła powoli. Tomlinson patrzył na nią tak, jakby przegrał walkę- nie bądź smutny, jestem tu tylko dla ciebie. Pamiętaj o tym- Dodała robiąc krok w jego kierunku i przytulając go. Upuściła sukienkę całkiem zapominając o tym że jest w samej bieliźnie. Nie dbała jednak o to.
-Nie mów nikomu. Ale Cie kocham- powiedziała cicho, a Lou uśmiechnął się szeroko przytulając ją jeszcze mocniej.
-Postaram się nie wypaplać- odparł całując ją w czoło.
-Zejdź na dół i daj mi się w końcu ubrać!- zaśmiała się.
-Zejdź tak jak jesteś! Wszyscy będą zachwyceni!- zaproponował śmiejąc się będąc już za drzwiami.
-Kochany pacan- szepnęła do siebie z uśmiechem.
-Jeżeli dziś ktoś rzuci chodź jednym okruszkiem, to przyrzekam że nie będę tego sprzątał!- oznajmił ze śmiechem Liam.
-Wszyscy wiemy że zaczął byś sprzątać jako pierwszy- stwierdziła Danielle wskazując na niego pałeczkami do jedzenia.
-No nie mogę!- Krzyknął Horan kładąc pałeczki na stół i sushi biorąc do rąk- kto wymyślił to szatańskie narzędzie opóźniające spożywanie posiłku?!- powiedział dramatycznie unosząc jedną rękę.
- Może ktoś wychowany nie to co ty Horan - powiedziała zdenerwowana Joy, gdyż od najmłodszych lat była uczona dobrego zachowania w obecności poważanych osób, a nawet swoich kolegów. Weszło jej to w krew i teraz widok, że ktoś nie może się do takich zasad przystosować wprawiał ją w niezwykłe zdenerwowanie. Jednak już po chwili miała pożałować swojego zachowania. Oliv siedząca obok niej, rzuciła się na jej szyję, a wcześniej wprowadzona w temat Amelia uśmiechała się do niej, ponieważ siedziała po drugiej stronie stołu.
- Nie rozumiem co Cię tak cieszy? - zapytała zdezorientowana Joy. Wszyscy zaczęli śmiać się i przekrzykiwać, jednak to śmiech Nialla był najgłośniejszy.
- Jak to nie rozumiesz? Jedziesz w trasę koncertową z chłopakami! - krzyknęła. Dopiero wtedy do dziewczyny dotarło, że przecież założyła się z Niallem. Wszystko co wydawało się być w jej życiu poukładane nagle się posypało. A najgorsze było chyba to, że tylko i wyłącznie z jej winy, nie da się wygrać ze swoim charakterem. Przeklęła pod nosem.
-Nie będę miał tatuażu na tyłku! Dzięki ci Bożę!- Krzyczał Horan.
-Nie ciesz się tak! Teraz znowu mogę być dla Ciebie nie miła-  Zaczęli się przekomarzać jak to na nich przystało. Co na to Harry? Siedział cicho, lekko odsunięty od reszty. Nie wiedział co robić. Nie myślał już o tym, czy prawdą jest to co mówił Adrien, po prostu wiedział że musi to zrobić. Innego wyjścia nie było. Rzucał wzrokiem po przyjaciołach. Olivia skacząca ze szczęścia wiedząca już, że nie rozstanie się ze swoją przyjaciółką na czas trasy, sprawiała że darło mu się serce sprawiając potworny ból w mostku i napływ łez do oczu. Otarł je jednak od razu, czując coś na wzór nienawiści do dziewczyny siedzącej obrażonej na cały świat z powodu przegranego zakładu.
-Niewdzięczna jędza- szepnął do siebie. Wiedział że nie zasługiwała na takie przyjaciółki jak Olivia i Amelia. W miarę jak patrzył na szczęście Olivii, rosła jego nienawiść do Joy. Wszyscy stali wokół Joy śmiejąc się i żartując, na co on nie miał najmniejszej ochoty.Pokiwał przecząco głową zastanawiając się co w jego wstąpiło. Czy to możliwe żeby mieć do kogoś aż tak mieszane uczucia?
-Harry, wszystko w porządku?- Spytała Amelia rzucając pytające spojrzenie. Chłopak uśmiechnął się szeroko udając zadowolenie.
-Spadaj!- Krzyknęła zdenerwowana Joy odpychając silnie od siebie Nialla, który dla żartu dzióbał ją po brzuchu. Upadł na kanapę za sobą, będąc w lekkim szoku. Wszyscy umilkli przeszywając wzrokiem Amerykankę. Napięte ze złości ramiona momentalnie opadły- walić to- szepnęła machnąwszy ręką, po czym kierując się do swojego pokoju. Harry widząc to wszystko stwierdził że to doskonały moment na to żeby działać.
-Porozmawiam z nią- poinformował Louis, jednak Styles złapał go w ostatniej chwili za nadgarstek zatrzymując.
-Może najwyższa pora na to żeby sama się ogarnęła?- Spytał bijąc się z myślami które bez litośnie pobudzały jego sumienie.
-Będę robił co chcę... Co z tobą?- Zapytał Tomlinson wpatrując się w oczy tego młodszego.
-Nie powinniśmy jej zmuszać. Niech robi co chce- rzucił próbując brzmieć naturalnie- jeżeli chce jechać w trasę, niech jedzie. W czym problem? Zakład? Dziecinada- grał ze zdenerwowanym uśmiechem- Niall pewnie i tak nie dał by się tknąć igłą.
-Dał bym!- Zaprzeczył blondyn z pretensją w głosie.
-Przestań. Boisz się nawet gdy krawcowa majstruje przy twoich ciuchach igłą krawiecką... Nie ważne- wziął głęboki wdech. Wszyscy usiedli na swoich miejscach chwytając z powrotem za pałeczki. Siedzieli w ciszy, potwornej dla uszu Harrego. Widział poddenerwowanie Louisa wystukującego nogą i spoglądającego co jakiś czas w stronę schodów, co od razu dodało kolejny gwóźdź do trumny jego nadziei na pełen szczęścia happy end. Skrzywdzi Amelię, Olivię dla której to robi, co jest już kompletnym paradoksem oraz Tomlinsona. Swojego przyjaciela, który jest w tej felernej dziewczynie zakochany po uszy.
-" Człowiek całe życie prześpi, jeśli wierzy w swoje sny"- przerwała ciszę Amelia. Uśmiechnęła się do siebie, a później wzrok przerzuciła na Zayna- w takim razie nie chcę się budzić- dodała ciszej.
-"Mieć oczy dookoła głowy potrafią mieć tylko ludzie winni, uważaj na siebie"- powiedziała Olivia krzywiąc się.
-"Życie nie jest czymś co znajduje, ale czymś co tworzy"- Przeczytał Liam. Wszyscy zaczęli wymieniać się swoimi przepowiedniami i snuć z kosmosu wzięte hipotezy dotyczące nich. Harrego oblał zimny pot. Zdecydowanie to wszystko go przerastało.
-"Błąd chwili, staje się troską całego życia"- powiedziała rozchybotanym głosem, po czym odchrząknął. Olivia siedząca obok niego wtuliła się mocno w jego tors. Siedzieli i rozmawiali, przez resztę wieczoru. Harry starał się nie myśleć o tej chorej sytuacji, jednak całkiem nie obecny duchem Louis nie dawał mu o niej zapomnieć. "Od jutra" powtarzał w myślach starając się uspokoić.
-Lampiony! Chodźcie!- Krzyknęła podekscytowana Olivia, gdy wszyscy skończyli swój posiłek. Wstali ruszając do ogrodu. Amelia chwyciła stos poskładanych papierów i ruszyła za resztą. Było ich pięć, więc podzielili się parami, oprócz Louisa i Nialla. Danielle chwyciła do ręki flamaster pisząc swoje życzenie, podała go następnie Liamowi, który zrobił to samo z uśmiechem na twarzy.
-Zawsze- szepnęła mu do ucha dziewczyna w lokach.
-Nigdy więcej nie pozwolę ci uciec- powiedział rozkładając lampę. Mazak podał Niallowi.
-Żeby kolano przestało boleć...- Powiedział głośno smutnym głosem, Amelia będąca obok niego objęła go ramieniem, po czym dała całusa w policzek. Wzięła flamaster.
-Więcej czasu.. na...spędzanie go.. z ...Zaynem- pisała głośno mówiąć.
-Mniej pracy, więcej...wolnego..czasu....- uśmiechnął się, a Amelia nachyliła się nad lampionem dzielących ich i pocałowała go namiętnie.
-Jeżeli moje życzenie się spełni, to twoje również- Stwierdziła.
-Ze wzajemnością- dodał powtarzając pocałunek. Olivia sięgnęła po leżący pomiędzy całującą się parą flamaster.
-Mniej zmartwień, więcej uśmiechu- powiedziała pisząc. Harry uśmiechnął się do niej, przygryzając wnętrze policzka.
-Odejścia, wszystkich problemów...- powiedział. Napisał i przytulił do siebie Oliv z uśmiechem, która rzuciła przed tym mazakiem w Louisa. Ten złapał go, po czym napisał coś w milczeniu. Do tej pory wspierał Joy. Teraz gdy była zmuszona jechać w trasę z chłopakami, a nie w własną, czuł się źle. Wiedział że tego nie chce, a nic nie boli bardziej niż smutek tak bliskiej osoby. Gdy wszystkie lampiony świeciły się
podtrzymywane jeszcze na ziemi, w rękach młodych dorosłych zaczęli odliczać, by wszystkie uniosły się w tym samym momencie. Na słowo ""trzy" na tle gwiazd ukazały się światła podążające w górę i w górę. Każdy miał nadzieję, że życzenia wysłane w niebo, nie pozostaną bez odpowiedzi. Napawali się widokiem wznoszących się świateł. Joy siedząca na parapecie okna obserwowała przyjaciół. Nie zeszła na dół. Dlaczego? Zatrzymywała ją nie tyle duma, jak wstyd. Czuła się głupio wiedząc jak się zachowuje. Nie panowała nad niektórymi odruchami i słowami. Taka już była. Po ostatnich wydarzeniach, emocje często brały górę. Najbardziej bolał ją w tym momencie fakt, że ją olali. Dlaczego Lou do niej nie przyszedł?
-Nie zasługujesz na nich...- szepnęła ciężko wzdychając i obserwując wznoszące się na jej wysokości lampiony.


Przepraszamy że musieliście tak długo czekać! Niestety nie miałyśmy zbyt dużo czasu :( 
Dziękujemy za wszystkie wejścia i komentarze! Jesteście kochani! Liczymy że będzie ich więcej i więcej haha