sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 25

Została wypchnięta naprzód nadal trzymana za ramię. Olivia chciała krzyczeć, lecz nie wiedziała co. Kręciła przecząco głową nie wierząc w to co się dzieje. Wydawało się to być jedynie koszmarem powtarzającym się od kilku dni. Powtarzała sobie, że takie rzeczy dzieją się tylko w kiepskich książkach i filmach. Teraz czuła jednak wiatr na plecach, silnie zaciśniętą rękę na ramieniu, a jej uszy drażnione były przez wrzask Steve'a pośpieszającego Joy. Nie wiedziała jak ma postąpić. Nie mogła pozwolić Life tak po prostu oddać się w ich ręce. Brała jednak pod uwagę to, że policja miała jakiś plan. Każdy kolejny krok przyjaciółki sprawiał, że Olivia zadawał sobie kolejne pytania. Co policja chciała zrobić? Jeżeli Joy dostanie się w ręce tej zgrai, będzie po wszystkim. Pozostało jej mniej niż pół drogi, gdy po prosu się zatrzymała. Olivia osłupiała wpatrując się w nią z przerażeniem i dezorientacją. Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać, a Olivia będąca w tym momencie środkiem przetargu ucierpiała otarciami na kolanach po kolejnym upadku.


Ich plan był nierealny. Była tego całkowicie świadoma. Wiedziała, że jest to droga bez powrotu. Młoda policjantka, miała zginąć. Poświęcić się, by Olivia i Joy mogły żyć. Nie przypuszczała, że policja jest w takich sprawach aż tak bezradna. Miała dwa wyjścia. Oddać się w ich ręce ratując Olivię, lub zrobić krok w tyłu i uciec co oczywiście nie wchodziło w grę.
-Rusz się! No rusz się!- Krzyczeli miotając Olivią.
-Najpierw ją puśćcie. Czekam na nią, jeżeli dojdzie do połowy i będę wiedzieć, że jest bezpieczna, nie będę sprawiać problemów - Zaproponowała Joy. Za plecami słyszała policjantów karcących ją za jej postępowanie.
-Niech będzie.- Po usłyszeniu tych słów odetchnęła. Olivia wypchnięta ruszyła szybko w stronę przyjaciółki.
-Przepraszam.- Powiedziała Olivia. Gdy do Joy dotarły jej słowa poczuła wściekłość. Niewinna niczemu Olivia, przez ponad tydzień siedziała w zamknięciu z mężczyznami, którzy w stu procentach nie traktowali jej należnie. Skrzywdzili ją, a wszystko przez to, że pomylili ją z Life.
-Dlaczego mnie przepraszasz, głupia?- Spytała powstrzymując płacz.- Ja powinnam przeprosić.
-Co teraz?- Spytała szeptem będąc krok przed nią.
-Harry bardzo cię kocha. Pilnuj go, bo może zrobić głupotę.- Rzuciła w tym momencie zamieniając się stronami o krok.
-Joy, co powiedziałaś?!- Krzyknęła Oliv, gdy doszło do niej, że było to pożegnanie. W tym momencie podbiegło do niej kilku policjantów zatrzymując ją i przenosząc w bezpieczne miejsce. Jej paniczny krzyk ranił uszy funkcjonariuszy. Joy odwróciła się sprawdzając czy jej przyjaciółka jest bezpieczna. Uśmiechnęła się do siebie opuszczając ręce i odwracając się z powrotem do porywaczy.
-Ręce do góry!- Krzyknął jeden z nich mierząc w nią bronią.- Idź po nią!- Dodał uderzając w plecy jednego ze swoich.
Cała ta akcja mogła wyglądać na całkowicie nieprofesjonalną. Wszystko wyglądało jak gdyby zmierzało w najgorszym kierunku. Joy w jednej chwili została przeciągnięta na stronę porywaczy.
-To nie koniec.- Powiedziała roztrzęsionym głosem. Jeden z nich zaśmiał się chcąc wepchnąć ją do samochodu, gdy nagle rozległ się odgłos głuchego strzału. Ciało Joy w ułamku sekundy zostało pokryte krwią mężczyzny postrzelonego w głowę. Sekundę później na ziemię upadł kolejny mężczyzna. Był to pokaz zdolności snajperów ukrytych w daleko oddalonych budynkach. Joy tak jak było w planach, chciała ukryć się za autem porywaczy, lecz nie było to tak proste jak było w planie. W mgnieniu oka stała się żywą tarczą ostatniego z porywaczy.
-Dajcie mi odejść, albo rozpierdolę jej łeb!- Krzyknął przystawiając jej pistolet do skroni. Policjanci opuścili bronie, a jeden z nich dał znać snajperom, że akcja jest przerwana. Oprawca oddalał się powoli w stronę auta, by móc do niego wsiąść. Otworzył drzwi i wypuścił dziewczynę z rąk. Szybko odpalił samochód i odjechał z piskiem opon. Na jego nieszczęście trafił na kolczatki i nie mógł jechać dalej. Policja zgarnęła go do samochodu z zamiarem zatrzymania go do rozprawy. Joy pojechała ambulansem na pogotowie tak jak Oliv. Na miejscu opatrzyli jej rany po zadrapaniach spowodowanych przez porywaczy. Po chwili zauważyła, że na sąsiednim łóżku leży Olivia. Była nieprzytomna, pewnie przez całą tą akcję i ostatnie dni spędzone  w jakimś odrażającym miejscu. Joy zobaczyła, że na jej twarzy jest trochę siniaków. Po chwili jednak zjawiła się  pielęgniarka, która położyła Oliv na brzuchu. Joy zobaczyła, że na plecach dziewczyny jest wiele opatrunków. Nie udało jej się więcej zobaczyć, gdyż pielęgniarka zasłoniła jej widok wielką kotarą między łóżkami. Joy była przerażona tym wszystkim, co się stało, co tak naprawdę powinno przytrafić się jej.



Oliv obudziła się bardzo zmęczona. Obok łóżka zobaczyła Harrego, Zyna, Amelię, Louisa, Joy, Nialla i Liama. Nie pamiętała jak się tu znalazła. Ostatnimi momentami jakie pamiętała był odgłos strzału tuż obok jej ucha. Później straciła przytomność. Prawdopodobnie wiązało się to z odwodnieniem organizmu, przemęczeniem i stresem związanym z ostatnimi wydarzeniami. Wszyscy wokół niej spali, więc przypuszczała, że jest noc. Mimo tego wszystkiego czuła się szczęśliwa. Wiedziała, że już nic nikomu nie grozi, a jutro zaczną wszystko od nowa.



W przeciągu kilku następnych dni zbliżyli się do siebie i zaczęli doceniać to co mają. Jednak ten nastrój utrzymywał się tylko do dwóch lat, czyli do czasu aż Joy doprowadziła swoją wytwórnię na sam szczyt. Stała się bardzo szybko popularną producentką, zespoły z całego świata starały się o nagrania z jej udziałem. Wszyscy się jednak tego spodziewali, gdyż dziewczyna Louisa Tomlinsona po prostu musiała być popularna. Jednak wszystko mogłoby być sielanką, gdyby nie pewien incydent, którego świadkiem był Harry. Przyłapał Joy całującą się z członkiem jednego z zespołów, które promowała. W sumie Harry zdał sobie sprawę, że spędzali z tym zespołem wiele czasu, nawet po godzinach. Gdy połączył fakty zrozumiał, że nie do końca mylił się co do Joy. Postanowił powiedzieć o wszystkim Louisowi. Na jego nieszczęście ten mu nie uwierzył, a gdy doszło do awantury i wszyscy się zbiegli, został oskarżony o wypominanie przeszłości. Ku zdziwieniu wszystkich zebranych Life broniła Harrego i powiedziała wszystkim o romansie, który trwał od kilku miesięcy. Powiedziała, że związek z Lou był fikcją od samego początku i wszystko co robiła miało jej polepszyć sprzedaż i promocję swoich dzieł. Wytłumaczyła im, że cokolwiek co ona względem całej ich paczki robiła było kłamstwem. Miała zamiar im już dawno to powiedzieć jednak nie było okazji, a skoro właśnie się nadarzyła t z niej skorzystała. Louis zdenerwował się i powiedział, że nie musi bronić jego przyjaźni z Harrym, która już i tak dawno nie istnieje. Jednak Joy nadal była śmiertelnie poważna, po prostu wyszła z mieszkania. Na drugi dzień jej rzeczy odebrał szofer. W taki właśnie sposób ulotniła się z ich życia, bez jakiegokolwiek pożegnania. Nikt do końca nie mógł powiedzieć, co było prawdą, a co kłamstwem w jej ustach.






KONIEC?








niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 24

Dzięki temu telefonowi wszyscy odzyskali nadzieję na lepsze zakończenie niż to, które przewidywała policja. Lepsze, w tym przypadku niestety nie zapewnia szczęśliwego zakończenia.
-Nie oddamy cię! Zwariowałaś?- Krzyknęła Amelia uciszając koleżankę.
-Ależ oddamy...- Wtrącił Harold.
-Och, zamknij się.- Uciszył go Louis.
-Dokonamy wymiany, ale będzie wyglądała nieco inaczej, niż tego oczekują.- Rozmowy przez skypa może nie były najbardziej profesjonalnym rozwiązaniem, ale odległość między Nowym Jorkiem a Los Angeles nie pozostawiała innych rozwiązań. Policjanci którzy pozostali w LA prowadzili dociekliwe dochodzenie. Niestety kryjówka porywaczy pozostała niezweryfikowana, a sami porywacze chcieli dostać w ręce Joy.
Udało się jednak ustalić jedną rzecz. Sprawcami był gang, do którego należał zabójca Willeya Life`a.
-Inaczej?- Zdublował Niall.
-Inaczej. Jedna z naszych agentek przebierze się za Joy. Kupi nam w ten sposób czas. Podczas wymiany przechwycimy Olivię.- Tłumaczył.
-To niebezpieczne...-Szepnęła Joy rozmasowując czoło.
-Wpisane w nasz zawód.
-Wymienię się. Nie chce żeby komuś coś się stało z mojego powodu.- Stwierdziła stanowczo.
-Chyba sobie żartujesz!- Oburzył się Louis.- Nigdzie nie jedziesz!
-Gdybyś to zrobiła nie było by problemu.- Burknął Harry, na co Niall uderzył go w tył głowy.
-Zamknij się Styles!- Nakazał blondyn.
-Spierdalaj...- Warknął, odchodząc bardziej na bok z założonymi rękoma.
-Ogółem mówiąc, teraz wszystko zależy od szczęścia. Jesteśmy dobrze przygotowani.


-Jesteśmy dobrze przygotowani. Nie ma szans, żeby coś poszło nie tak.- Powiedział rosły czarnowłosy mężczyzna.
-Od kiedy usłyszała, że szykujemy przechwyt stała się jakaś pyskata.- Stwierdził drugi. Nogi miał na biurku odpychając się nimi lekko i bujając na tylnych nogach od krzesła. Olivia siedziała na krześle w koncie pokoju. Nie wiedziała czy to strych, piętro, czy może w piwnicy. Dedukując i biorąc pod uwagę pleśń na ścianach i wilgoć w powietrzu stawiała na piwnicę. Nie wiedziała, która godzina. Nie miała pojęcia, czy jest noc, czy może już dzień. Posiłek dostawała o określonej porze dnia, co dawało jej, jak myślała, nie jakie pojęcie o porze dnia. Był to obiad. A może kolacja lub śniadanie? Nie wiedziała ile dni spędziła w tej zatęchłej norze.
-Mam nadziej, że nie będzie robiła problemów.- Powiedział czarnowłosy, który jak usłyszała nazywał się Steve. Ten drugi, który wyglądał na szefa, nazywał się Chris. Był też trzeci, nie obecny w tym czasie, o imieniu Michael. Ten ostatni był dla niej najbardziej wyrozumiały, to on przynosił jej jedzenie, a gdy czegoś potrzebowała, przynosił jej to. Gdy zostawała sama z pozostałą dwójką czuła lęk. W pierwsze dni zdarzyło jej się dostać w twarz kilka razy od Steve, a Chris przeciągnął ją przez całą długość pokoju za włosy. Wiedziała, że teraz najlepszym wyjściem będzie siedzenie cicho. Całymi dniami siedziała na krześle lub na sofie. Związane miała jedynie ręce. Nie licząc tego była swobodna.
-Pewnie będą chcieli wcisnąć nam kogoś za Joy. Pamiętaj najpierw powiedzieć, żeby pokazali jej twarz. Nie spierdol tego tak jak za pierwszym razem.- Nakazał Chris.- Jeżeli będzie to ktoś inny otwieramy ognień i się wycofujemy. Olivia będzie miała wtedy przesrane.- Dodał złośliwie się do niej uśmiechając.
-Módl się, żeby nie próbowali na nas żadnych sztuczek.- Powiedział Mello. Nie patrzyła na nich. Myślała o nich z odrazą.
-Wygląda na przestraszoną...- Stwierdził Chris ironicznym tonem.
-Może opowiemy jej co zrobimy z jej koleżanką, gdy wymiana się dokona?- Powiedział Mello podchodząc do Oliv i podnosząc jej podbródek.- Chcesz wiedzieć?- Nie odpowiedziała. Nie patrzyła na niego. Zacisnęła mocno szczękę, a wzrok oddaliła tak by nie napotkać na jego oczy.
-Odpowiesz mi?- Spytał z uśmiechem. Gdy nie otrzymał odpowiedzi chwycił mocno za jej szczękę sprawiając ból.-Wystarczyło powiedzieć nie, ale skoro tak bardzo chcesz udowodnić, że jesteś silna opowiemy ci ze szczegółami.
-Wal się...- Parsknęła odpychając jego ręce od swojej twarzy.- Mów co chcesz. Wiem, że do tego nie dojdzie.
-Tak bardzo wierzysz w policję?- Spytał Mello ze śmiechem.
-Jeżeli twoje odpowiedź brzmi "tak" to pozwól, że Cię naprostujemy. Nic nie zdziałają. Nie wiem jaki idiota ich zatrudnia, ale są po prostu beznadziejni.
-Nawet banda idiotów wystarczyłaby do tego, żeby was złapać...- Szepnęła. Mello parsknął siadając na kanapie.
-Jutro się okaże czy masz rację.- Chrypnął Chris.
Okres czekania na wyjście z nory nie dłużył się zbytnio. Olivia przeważnie spała, lub siedziała słuchając rozmów porywaczy. Z tego co udało jej się zrozumieć, jej przyjaciele znajdowali się właśnie w Nowym Yorku. Zabolało ją to. Wiedziała, że nie będą mogli odwołać trasy, ale czuła się jakby ją zostawili na pastwę losów. Chris uważał, że będą chcieli dokonać fałszywej wymiany. Oliv zastanawiała się czy naprawdę aż tak nie doceniają policjantów, czy wręcz przeciwnie są aż tak przewidywalni. Jedyne co jej pozostawało to czekać. Czekać i mieć nadzieję, że w czasie wymiany nie dojdzie do strzelaniny, na którą tak cieszył się Steve. Wiedziała, że jej przyjaciele nie pozwolą narazić na niebezpieczeństwo Joy. Bała się jednak, że podczas wymiany ktoś ucierpi.

-Powinniśmy tam być.- Powiedział Harry opierający rozprostowane nogi o stolik do kawy. Wszyscy znajdowali się w salonie apartamentu w jednym z hoteli.
-Nadal uważam, że ten pomysł z fałszywą wymianą jest zbyt prost... Może nie powiedzieli nam o wszystkim?-Spytał Liam.
-Przecież wiadomo, że będą chcieli zobaczyć jej twarz.- Stwierdził Zayn.
-Nie widzę w tym planie sensu...- Westchnął Louis.
-Dlaczego nie wezmą prawdziwej Joy? Przecież i tak by jej nie oddali. Niestety...- Powiedział Harry, to ostatnie już szepcząc.
-Zamknij się Styles, to jest już nudne.- Warknęła Amelia.
-Ale po części to prawda. Gdyby w wymianie uczestniczyła prawdziwa Joy, prawdopodobieństwo potyczki było by dużo mniejsze.- Stwierdził Liam.
-Liam, czy gdyby Joy tu była, byłbyś to w stanie powtórzyć jej prosto w oczy?- Spytał Louis.- Przecież to niebezpieczne do cholery!
-Gdzie ona właściwie jest?- Spytał Niall.
-Powiedziała, że w nocy będzie pracować z dochodzeniówką. Chce wiedzieć jak będzie wyglądała wymiana i czy na pewno nikomu nic się nie stanie.- Odparła Amelia.
-Tchórz z niej... Gdyby miała jaja sama by w tej wymianie uczestniczyła.- Powiedział Harry, po czym chwycił się z głowę z wrzaskiem, ponieważ Niall uderzył go z całej siły w jej tylną część.
-Ogarnij się!- Krzykną blondyn. Harry wiedział, że to co mówi jest skrajnie nie na miejscu, ale z jego strony było to też jak najbardziej szczere. Gdy odwrócił wzrok od blondyna rzucił wzrokiem na Louisa. Przez ostatni tydzień nie odważył się tego zrobić, ale teraz dokładnie mu się przyjrzał. Uczucie, które go przeszyło, sprawiło że ścisnęło go w gardle. Oczy Tomlinsona były podkrążone, włosy roztrzepane i ogólne wyglądał na zmęczonego. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie jego żal w oczach, gdy patrzył na lokatego. Po zderzeniu ich wzroków od razu zwrócił twarz w inną stronę, nie chcąc na niego patrzeć.
-Dlaczego tak jej nienawidzisz?- Spytała Amelia.
-Mówi...- Nie dokończył zaskoczony ściskiem w gardle. Nabrał nierówny oddech.- Mówiłem już.
-Mówisz o niej tyle złych rzeczy. Czy dochodzi do Ciebie to, że gdyby nie Joy... Nigdy nie poznałbyś Olivii? - Harry spojrzał na Amelię zaszklonymi oczyma.
-Pamiętasz? Jej ojciec zaprosił was, ponieważ chciał żebyście pracowali razem z nią. Pomimo nie miłych początków, zrobiła to. Dlaczego rozpamiętujesz tylko te złe chwile?- Spytała lekko się unosząc.- Nic nie daje ci prawa, żeby jej tak nienawidzić!
-Gdyby nie ona...
-Nie znał byś, ani mnie, ani Olivii. Nie oczekuję, że nagle ją polubisz. Chcę tylko żebyś ją tolerował, choćby za to, że istnieje. Tyle wystarczyło, żebyś poznał Olivię. Jak na razie jesteś tą osobą, która wszystkich rani. Nie ona. Ty.- Dokończyła. Harry siedział w ciszy. Spojrzał na Louisa, który patrzył w stronę okna.
-Powiedzieli, że odbiorą mi Olivię...- Wychrypiał Styles. Wszyscy spojrzeli na niego z brakiem zrozumienia.
-Nie rozumiem...- Stwierdził Zayn.
-Adrien.... I reszta....
-O co chodzi?
-Kazali mi się pozbyć Joy, dla rozgłosu o jej zostawieniu One Direction na lodzie.- Harry się złamał. Nie potrafił dłużej w sobie tego trzymać.- Powtarzali mi kilkanaście razy w jaki sposób nas wykorzystuje. Uwierzyłem w to i nadal wierzę. Jeżeli nie pozbędę się Joy, zabronią spotykać mi się z Olivią. Kocham ją nad życie! Jak mam się teraz czuć? Porwali ją, zamiast Life, której szczerze za to teraz nienawidzę! Przepraszam, że mówię takie rzeczy. Ale nie potrafię myśleć teraz inaczej. Nie chcę was ranić, chciałem was chronić...- Amelia usiadła obok niego i objęła ramieniem. Harry zaczął szlochać zasłaniając twarz.
-Jesteś beznadziejny.- Szepnął Louis. Na co Styles podniósł wzrok zawieszając go na nim.- Myślisz, że bym nie zauważył gdyby coś kombinowała?- Harry nie wiedział jak się zachować. Myślał, że Louis go nienawidzi, a tymczasem uśmiechnął się do niego delikatnie jak na znak zawieszenia broni. Harry pokiwał przecząco głową uśmiechając się. Tomlinson podszedł do niego, a Harry wstał po czym przytulił go mocno, tak jakby ta siła miała pokazać jak bardzo żałuje tego co mówił.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj mnie tylko Joy.
-Ale ja nadal myślę...- Zaczął, ale ugryzł się w język.
-Możesz jej nie ufać, ale ufasz mi prawda?- Spytał Lou.
-Przeproszę.- Poinformował odsuwając się od przyjaciela. Wyciągnął z kieszeni spodni telefon.- Zadzwonię i spytam kiedy wraca.- Powiedział wychodząc z pokoju.
-Mówił to szczerze?- Spytał Zayn.
-Myślę, że chce mieć z nami dobre stosunki, co do tego że zaakceptuje Joy, pewny nie jestem.- Stwierdził Louis.
-Nie przeszkadza ci to?- Spytała Amelia.
-Dopóki nic jej nie jest, i jest ze mną, zniosę wszystko.
Joy nie odbierała, więc Harry postanowił zadzwonić na dochodzeniówkę. To co usłyszał sprawiło, że wszystko czym żył przez ostatnie dwa tygodnie legło w gruzach, wszystko o czym myślał od pierwszych rozmów z menagmentem stało się bujdą na resorach. Po usłyszeniu tego co chciał rozłączył się i pobiegł do reszty.
-Nie ma jej!- Krzyknął.- Joy poleciała do LA, żeby uczestniczyć w wymianie!
-Żartujesz sobie tak?!- Sfrustrowała się Amelia.
-Wyglądam jakbym żartował?- Zapytał wymachując rękoma i wskazując na swoją twarz.
-Dlaczego?- Spytał Niall siedząc z podkulonymi nogami.
-Nie wiem!- Odpowiedział lokaty. Louis wyciągnął szybko telefon z kieszeni i wystukał coś na nim trzęsącymi się rękoma. Po chwili pobiegł do swojego pokoju.
-Gdzie ty się wybierasz?- Spytała Amelia.
-Lece do Los Angeles. Czy to nie oczywiste?- Krzyknął nie zatrzymując się. Wszyscy zamarli. Harry chwycił się za tył głowy, zdając sobie sprawę z tego jak idiotycznie się zachowywał. Jak zareagowałby, gdyby to Joy została porwana? Czy byłby szczęśliwy widząc rozpacz Tomlinsona. Odpowiedź była oczywista. Od samego początku ingerował w miłość przyjaciela, nie mając do tego prawa. Przeklął na całe gardło, na co reszta wzdrygnęła.
-Macie zamiar tak stać? Musimy ją zatrzymać. Liam załatw taksówkę, spakuje cię.- Nakazał, a reszta zaniemówiła. Louis słyszący to z pokoju obok, podziękował mu w sercu za pomoc.


-Tak, chcę to zrobić. Ile razy mam powtarzać?- Spytała Joy. Siedziała w samolocie obok Gregor'ego próbując pozbyć się nerwów czytając książkę. Nie myślała już czy to co robi jest słuszne. Była tego pewna. Nie chciała narażać innych ludzi na niebezpieczeństwo, więc postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
-Po przyjeździe będziesz miała  jeszcze godzinę na zastanowienie, później nie będzie odwrotu.
-Wiem. Ufam wam. Wiem, że nic mi nie będzie.
-Nigdy nie jesteśmy tego pewni w stu procentach.
-W takim razie liczę, że chociaż tym razem mi się poszczęści. Jeżeli nie mi to Olivii, ona przeważnie je ma.
-Miejmy nadzieję, że obie będziecie je miały.

Bicie serca nie było przyśpieszone. Wręcz przeciwnie, wydawało się, że w jej piersi serca nie ma. Kompletnie zamarło. Nawet nie próbowała ściągnąć opaski z oczu. Wiedziała, że mogłaby zostać ukarana. Oblizała spierzchnięte usta wsłuchując się w silnik vana. Po pewnym czasie chustka z jej oczu została ściągnięta, ponieważ byli pewni, że ich kryjówka nie zostanie wydana. Olivia zaszlochała patrząc na mężczyzn z bronią w ręku i kominiarkami na twarzach. Momentalnie została ukarana targnięciem za włosy. Jej ręce były związane na tyle, że mogła się wydostać. Wiedziała jednak, że nie miałoby to w tym momencie sensu. Ciszę przerwała wiadomość z krótkofalówki.
-Są na miejscu. Czekają w czarnym vanie. Nie widzę nieproszonych gości.
-Minuta i zaczynamy.

-Będzie dobrze.- Uspokoiła jedna z policjantek. Chwyciła za roztrzęsioną rękę Joy. Patrzyły przez przyciemnione szyby vana. Dostrzegły nadjeżdżające auto pasujące do opisu.
-Mam do ciebie prośbę. Jeżeli coś poszłoby nie tak, daj to Louisowi.- Powiedziała przez zaciśnięte gardło. Z ręki zdjęła bransoletkę, która była jej bardzo cenna. Była na niej przywieszka od Amelii  i Olivii, od mamy i taty, starych przyjaciół, z którymi musiała się rozstać.
-Rany, rany. Naprawdę mnie nie słuchasz. Będzie dobrze, tak?-  Policjantka położyła jedną rękę na jej głowie i spojrzała w jej oczy ze spokojem.
-Twoje słowa nie zapewnią bezpieczeństwa ani mnie, ani Olivii. Proszę, zrób to o co cię proszę.- Odparła stanowczo. Policjantka w ciszy wzięła bransoletkę i skryła w kieszeni przy piersi. Obie spojrzały na policjantów wychodzących przed samochód.
-Gdy damy ci znać, wyjdź. Pamiętaj, nie daj się wyprowadzić z równowagi, nie ważne co będą mówić.- Powiedział po czym wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi.
-Nadal możesz wysłać mnie, nie musisz tak ryzykować.- Ciągnęła temat policjantka. Była młoda i piękna.
-Dlaczego miałabyś ryzykować życiem za mnie? Może i tego wymaga twoja praca, ale nikt chyba nie jest na tyle głupi, żeby nie skorzystać z takiej okazji jaką ci dałam. To wszystko dzieje się z mojego powodu, jeżeli chcę iść, daj mi to zrobić.- Wytłumaczyła sparaliżowana strachem.
-Nie wiem czy dogadałybyśmy się prywatnie. Wydajesz się być strasznie oschła i niemiła, ale jestem pewna, że dla osób bliskich twojemu sercu jesteś w stanie poświęcić nawet swoje życie. Bardzo możliwe, że właśnie to robisz. Wiesz o tym.- Stwierdziła widząc jej  przyśpieszony oddech.
-Jeżeli nie będę miała okazji, powiedz Olivii, że ją przepraszam. Przepraszam z całego serca. Amelii, podziękuj, że broniła mnie i była ze mną szczera nawet w najtrudniejszych momentach ...
-Sama im to powiesz...
-Liama i Zayna przeproś i powiedz, że nie mam do nich żalu. Rozumiem dlaczego mi nie ufali.
-Sama i to powiesz głupia!- Uniosła się kobieta spoglądając na drzwi czarnego vana stojącego ze sto metrów od vana, w którym siedziały. Wyszło z niego trzech mężczyzn w kominiarkach z bronią w ręku. Joy zapłakała widząc ten obraz. Policjanci o czymś z nimi konwersowali, ona wolała tego jednak nie słyszeć czekała na znak, że ma wyjść.
-Horanowi podziękuj za to, że udawał że rozumie moje żarty i stał się dla mnie przyjacielem.- Rzuciła widząc jak jeden z policjantów podchodzi do drzwi odsuwając je i wyciągając do nich rękę.- Lou powiedz, że...- Zaczęła, po czym zamilknęła. Nie wiedziała za co miała by mu dziękować. Było tego po prostu za dużo.- Podziękuj mu za to, że zawsze był.- Dodała stwierdzając, że czasami proste słowa mają największy wydźwięk. Wyszła z auta nieco przytłoczona przestrzenią, która ją otaczała. W aucie nie odczuwała tego przytłoczenia. Był to stary, opuszczony pas lotniskowy.


Została wypchnięta, straciła równowagę i upadła na asfalt. Związane ręce nie amortyzowały uderzenia, przez co upadła na policzek zadrapując się.
-Oliv!- Krzyknęła Joy widząc wyczerpaną przyjaciółkę zbierającą się z ziemi.
-Niezdarny babsztyl...- Warknął Chris wypychając ją lekko na przód.
-Tak jak się umawialiśmy! Najpierw Joy, później oddamy blondynkę.- Krzyknął Steve, chwytając za związane ręce Olivii.
Joy wystąpiła na przód wiedząc, że nie ma już odwrotu. Łzy w jej oczach i policzkach wysuszał natarczywy wiatr wiejący wprost na jej oblicze tak, jakby ją popychał ku złu, a Olivię popychał ku wolności.
-Ręce do góry!- Krzyknął Steve chcąc mieć pewność, że Joy niczego nie kombinuje. Zrobiła jak chciał. Przeszła niecałą połowę drogi nie śpiesząc się. Patrzyła na przerażoną Olivię targaną za włosy. Przypominała sobie żal Harrego, który wylał prosto na nią. Poczucie winy było zbyt ciężkie, nie mogłaby żyć spokojnie ze świadomością, że to przecież miała być ona.






W końcu opublikowany post! Wiemy doskonale, że trzeba było na niego czekać wiele czasu, ale zależało nam na tym by był on dopracowany. I wierzcie nam lub nie, ale nas nawet bardziej denerwuje to, że są takie luki między dodawanymi  postami. Nie chcemy tego robić, lecz ostatnio pisanie zabiera nam coraz więcej czasu. Mamy nadzieję, że nie jesteście bardzo na nas złe :)
P.S Pisanie do nas o tym jak długo już nie było posta nam nie pomaga.

niedziela, 29 września 2013

Rozdział 23

-Spałeś?- Spytała z troską Amelia. Chłopak w lokach pokiwał przecząco głową obracając w rękach kubek z kawą. Wszyscy siedzieli w salonie, dochodząc do tego gdzie mogła się znajdować Olivia. Wszyscy byli bezsilni wobec tego co się dzieje.
-Trzeba zawiadomić policję o zaginięciu.- Stwierdził Travis.- My nic nie możemy zrobić.
-Minęło z osiem godzin.- Rzucił Horan.
-Zadzwonię... -Zaproponowała Joy wychodząc na taras, by mieć spokój podczas rozmowy.
-Kiedy straciłyście ją z oczu?- Spytał Louis.
-Weszłam z Joy do sklepu sportowego, a Oliv chciała skorzystać z toalety. Była blisko, więc ochroniarz puścił ją samą. Długo nie wracała, więc poszłyśmy po nią, ale gdy weszłyśmy do toalety, już jej tam nie było.- Serce Amelii pracowało dwa razy szybciej niż zazwyczaj. Nienawidziła być rozdzielana z Oliv, a tym bardziej nie wiedzieć co się z nią dzieje. To co się stało było do niej niepodobne, więc jej zdenerwowanie było bardzo widoczne.
-Jaki idiota puścił ją sama do toalety?!- Oburzył się Harry.
-Weź, przestań. Jak to brzmi? Skąd mogłyśmy wiedzieć co się wydarzy? W okolicy było pusto, więc po prostu poszła.- Tłumaczyła podłamana i przestraszona wypowiedzią kolegi.- To moja wina?
-Nie! Nawet tak nie mów. Tak jak powiedziałaś, skąd mogłyście wiedzieć co się wydarzy?- Uspokoił ją Zayn chwytając za rękę. Joy weszła do pomieszczenia trzymając w ręce komórkę.
-Przyślą tu kilku śledczych, żebyśmy nie musieli jechać tam całą grupą. - Powiedziała, po czym spojrzała przestraszona na resztę nastolatków.- To dziwne, ale policjant zachowywał się tak, jakby już o tym wiedział.
Harry spuścił głowę w dół, po sekundzie energicznie wstając i rzucając poduszką w ścianę.
-Hazz..- Zaczęła Amelia.
-Stary spokojnie...- Starał się go uspokoić Liam. Styles zaczął chodzić w kółko, po chwili siadając na podłodze i opierając się o tył kanapy.
Czekanie. Pół godziny dłużyło się niemiłosiernie. Bezsilność działania i główkowania była przytłaczająca. Pojawiło się jedynie kilka pozytywnych komentarzy, z przypuszczeniami, że zaraz wejdzie do domu, jak gdyby nigdy nic. Dzieci pojechały do miasta z Effy, a Travis trzymając nerwy na wodzy, udawał, że wszystko jest w porządku. Gdy po willi rozległ się dźwięk szpad, nietypowego dzwonka do drzwi, wszyscy się poruszyli. Joy, czująca się właścicielem domu wybiegła by otworzyć drzwi. Po otworzeniu drzwi, do budynku weszła piątka mężczyzn pod krawatem. Przywitali się po kolei przedstawiając.
-My się już chyba znamy.- Stwierdził Louis, podając rękę z młodym mężczyzną.
-Miło mi, że pamiętasz. Gregory Tacker, pracowałem nad sprawą zabójstwa Willeya Lifa.- Wszyscy zbladli po twarzach. Mężczyzna nie zmienił się od ostatniego razu. Dlaczego więc go nie poznali? Być może próbując zapomnieć o przeżyciach z tego wieczora, wymazali z pamięci niektóre szczegóły. Policjanci dochodzeniowi rozgościli się na kanapie. Jeden z nich wyciągnął z kieszeni magnetofon i inny nieokreślony sprzęt.
-Chcemy usłyszeć wersję wydarzeń Amelii i Joy. Resztę prosimy o ciszę.
-A co z ochroniarzem?- Spytał Harry.
-Jego zeznania nie będą zbyt przydatne.- Każde kolejne zdanie wypowiedziane przez Gregorego coraz bardziej upewniało wszystkich, że stało się coś złego. Podczas zeznawań dziewczyn wypytywał o najmniejsze szczegóły, nie chcąc pozostawić sobie najmniejszych wątpliwości. Wszyscy zanjdowali się w kuchni wsłuchując się w ich słowa. Niall przycupnął, gdy usłyszał, że głos Amelii zaczyna się łamać. Do wszystkich zaczęło powoli docierać, że sytuacja jest naprawdę poważna. Harry siedział na blacie kuchni patrząc przed siebie i naprawdę nie chcąc słuchać tego o czym mówią.
-Czy stało się coś, co sprawiło że można było pomylić cię z Olivią i na odwrót?- Spytał zwracając się do Joy. Zapadła cisza. Amelia i Joy spojrzały na siebie ze strachem w oczach.
-Oliv było zimno. Zrzuciłam bluzę i jej ją dałam.- Odpowiedziała krótko, a grupa policjantów przytaknęła, tak jakby usłyszała rozwiązanie zagadki.
-Wy wiecie co się stało prawda?- Wtrącił się Harry. Zeskoczył z lady podchodząc razem z resztą z powrotem do salonu. Usiedli tam gdzie było miejsce. Reszta stała, a w tym Harry. Strach w jego oczach można było porównać do tego z dnia zabójstwa Willeya.
-Dziś o godzinie 10.23 na posterunku rozpoczęła się krótka rozmowa telefoniczna, o charakterze monologu. Puścimy wam ją, a wy potwierdzicie, że głos który usłyszycie należy do Olivi Donnelly.
Jeden z policjantów przycisnął guzik dyktafonu z którego wydobyło się skrzeczenie, po czasie zamieniające się z wyraźny męski głos.

" -Powiemy krótko. Popełniliśmy pomyłkę. Jeżeli chcecie żeby blondynka trafiła w wasze ręce cała i zdrowa, dokonamy wymiany. Oddajcie nam Joy Life. Miejsce i czas poznacie w najbliższym czasie. Mamy nadzieje że obejdzie się bez komplikacji, ponieważ przy głowie dziewczyny cały czas znajduje się załadowana broń."

W pokoju zapanowała cisza, którą przerwał paniczny szloch Amelii. Oddech Joy stał się ociężały, a jej wzrok wędrował po twarzach przyjaciół. Niall uśmiechnął się, po czym zaczął klaska. Wzrok wszystkich spoczął na blondynie który zaczął się śmiać.
-To jest jakiś żart. Tak? Jest tu gdzieś ukryta kamera! Nie dam się nabrać.- Patrzył po kątach pokoju szukając kamer.
-Panie Horan...- Zaczął jeden z mężczyzn.
-Niall, przestań.- Powiedziała błagalnym tonem Am.
-Niby dlaczego?! To żart!- Złapał się za tył głowy, patrząc na resztę. Zaczął kręcić głową z niedowierzaniem, gdy zauważył, że nikomu nie jest do śmiechu. Chyba nikt nie wierzył temu co się dzieje. Do nikogo to nie dochodziło.
-Kojarzycie głos który usłyszeliście?- Spytał jeden z nich, na co nastolatkowie zaprzeczyli ruchem głowy.
-Kto jest właścicielem domu?
-Dom jest mój...- Powiedziała nieśmiało Joy, mając świadomość, że Travis z rodziną są w sąsiednim mieście.
-Musimy mieć z wami stały kontakt. Czy jest tu miejsce w którym moglibyśmy rozłożyć nasz sprzęt?
-Tak.. proszę za mną.- Dodała po czym powoli ruszyła na pierwsze piętro. Policjanci zabrali swoje rzeczy i równo ruszyli za dziewczyną. Harry nie wiedząc co ze sobą zrobić przykucnął trzymając się za tył głowy. Zayn tulił Amelię, która wbijała palce w materiał jego koszuli wycierając do niej łzy.
-Dlaczego pozwoliłyście jej odejść!?- Krzyknął nagle Harry. Z jego oczy kipiała złość i ból.
-Harry, to nie ich wina.- Uspokoił go Liam, a Harry zawiesił na nim swój wzrok. Po chwili uśmiechnął się przez łzy.
-Masz rację. To nie jest ICH wina.- Zaznaczył.- To wina Joy!- Krzyknął patrząc w ziemię. Jego ciało zaczęło się trząść.
-Harry, znajdziemy ją...- Zaczęła Amelia stabilizując na moment rozedrgany głos. Nie zwracając uwagi na słowa Stylesa chciała go przytulić. Ten jednak odrzucił jej rękę odchodząc od niej na kilka kroków.
-Nie słuchacie mnie!- Po całym domu rozniósł się jego zachrypnięty głos. Jego sylwetka napięła się.- To twoja wina!- Zwrócił się ku Joy, która schodziła z powrotem ze schodów.- Wszystko przez ciebie! Zamydliłaś wszystkim oczy! Gdyby nie twoje gierki nic nikomu by się nie stało!- Wykrzyczał. Dziewczyna patrzyła na swojego dawnego przyjaciela przez załzawione oczy. Nie rozumiała o co mu chodzi, a jedyne co chodziło jej po głowie to poczucie winy.
-Masz rację. Może i nie powinnam spuszczać jej z oka, ale nie rozumiem o jakie gierki ci chodzi?- Spytała spokojnie drżącym głosem, co Harrego rozwścieczyło jeszcze bardziej. Zrobił krok w jej stronę, na co ona zrobiła to samo lecz w drugą.
-Nie udawaj głupiej! Chociaż taka musisz być, sądząc że wszystko ujdzie ci na sucho! Mam zacząć wymieniać?! Jest ich w chuj dużo!- Louis widząc że Harry nie żartuje, wstał z fotela.
-Nie przesadzasz może? Jak ty się do niej zwracasz?- Spytał stając pomiędzy nimi.
-Tak jak należy! Naprawdę niczego nie widzisz?! Wysługuje się tobą jak pionkiem, a ty do cholery nic z tym nie robisz! Co widzisz takiego w tej suce, że tak cię zaślepia?!- Wysyczał.
-Dobra dosyć tego.- Louis podszedł do Stylesa i chwycił za materiał jego koszulki. Ten jednak nie chcąc być przywartym do ściany wyrwał się w tym czasie dostając z pięści w szczękę. Wszyscy w pomieszczeniu zamarli, kiedy Harry opierając się rękoma o kolana wypluł na ziemię krew. Uniósł głowę, a po jego brodzie spłynęła stróżka krwi. U jego boku znalazła się Amelia i Zayn podtrzymując go. Joy stała za plecami Lou zasłaniając usta i patrząc przez łzy na twarz Harrego.
-Przesadziłeś. Przesadziłeś...- Powiedział Tomlinson, do końca nie wierząc do czego się posunął.- Gówno wiesz, a gadasz takie głupoty.- Dokończył, po czym odwrócił się i przytulił rozedrganą dziewczynę całując ją w czoło.
-Joy...-Zaczął znów Styles- Może opowiesz wszystkim dlaczego tak bardzo nie chciałaś jechać z nami w trasę? Dlaczego zmieniłaś diametralnie podejście gdy okazało się że możesz być naszym supportem? Ile razy nami gardziłaś i traktowałaś jak pionki?
-Harry, proszę przestań.- Szepnęła Amelia mocniej ściskając jego ramię.
-Nie! Chcę żebyście w końcu spojrzeli na to z innej strony! Olivi nie ma i to z jej winy! Mieli porwać ją! Ona jedynie biedna się przez przypadek napatoczyła...-Załkał.- Niall, dziwi mnie to że nic nie zauważyłeś. Prawda jest taka że nas wykorzystała. Gdyby nie to że się z nami zadaje, nie osiągnęła by nic. Gdy trasa dobiegnie końca, Life po prostu odejdzie. Jest miła jedynie dla Louisa, który zapewne będzie jej teraz bronił. Po co by miała się wysilać i udawać miłą dla wszystkich, mając takiego sojusznika?- Uśmiechnął się przez łzy podnosząc głowę. Jedyne co zdążył zrobić to jęknąć, ponieważ Louis znów zaatakował uderzając go znów w szczękę. Amelia odskoczyła z piskiem patrząc jak zaczęli szarpać się na ziemi. Zayn zaczął odciągać Harrego, a Liam Louisa, który miał rozciętą wargę.
-Robię to dla twojego dobra, a ty co odpierdalasz!?- Krzyknął Harry nie chcąc się już bić. Stał patrząc na rozwścieczonego Louisa, którego z wysiłkiem przytrzymywał Liam.
-Możesz mówić o mnie co chcesz! Ale jeżeli masz zamiar wplątywać w takie rzeczy Joy, to uwierz mi że tego pożałujesz.- Wysyczał. W jego słowach było wiele bólu i nienawiści. Jego Joy i dziewczyna którą opisywał Harry różniły się diametralnie. Nie chciał, aby musiała słuchać tych podłych rzeczy rzucanych w jej stronę. Uważał że przeszła zbyt wiele, aby musieć tego słuchać.
-To powinna być ona. To miała być kurwa ona....- Harry słysząc groźbę ze słów przyjaciela zajął się bezsilnym płaczem. Amelia i Zayn przytulili go głaszcząc po plecach sami będąc przerażeni i zszokowani.
-Louis nie chcąc walczyć wyrwał rękę z uścisku Liama i spojrzał na Joy. Nie wiedział jak zinterpretować to co zobaczył.
-Nie przejmuj się nim.- Powiedział wycierając krew z brody. Niall siedział na tapczanie nie odzywając się. Patrzył na całą sytuację przerażony jak nigdy. Nie umiał radzić sobie z takimi emocjami, więc wolał się nie wtrącać. Inaczej mówiąc udawać że niczego nie słyszy.


-Harry jest impulsywny. Nie przejmuj się tym co mówił.- Powiedział Louis. Dziewczyna siedziała przy toaletce, a on kucał obok niej. Za ścianą było słychać  przygłuszone rozmowy policjantów i stukanie ich butów.
-Nawet jeśli uważasz że to wszystko kłamstwo, to jednej rzeczy nie możesz podważyć.- Stwierdziła spoglądając na niego, a następnie w swoje odbicie.- To powinnam być ja, nie Olivia.- W tym momencie ktoś zapukał do drzwi, Lou wstał, po czym otworzył drzwi przekręcając zamek.
-Mogę posiedzieć z wami?- Spytał niepewnie. Louis spoglądnął na Joy, która przytaknęła. Blondyn wszedł w głąb pokoju.
-Co dzieje się na dole?- Spytał Tomlinson. Irlandczyk usiadł na łóżku podpierając głowę rękoma.
-Kłócą się...
-A więc to tak...
-Liam i Zayn. Oni wierzą Harremu.- Zaśmiał się nerwowo.- Tommo, to już koniec. Nie będzie tak jak dawniej, chyba że wydarzy się cud.- Joy odwróciła się na krzesełku wycierając kolejne łzy, które pociekły po tym co usłyszała.
-Przepraszam Niall. To wszystko przeze mnie.- Wyszlochała. Chłopak wstał i uścisnął dziewczynę, po czym sam zaczął szlochać. Louis założył ręce za głowę odchylając ją do tyłu. Westchnął głęboko, starając się opanować emocje.


Trasa koncertowa nie została wstrzymana. Nikt nie wiedział o porwaniu dziewczyny Harrego Stylesa, która nie dawała znaku życia od pięciu dni. Życie towarzyskie nastolatków ustało. Nikt nie odzywał się do siebie, chyba, że sytuacja naprawdę tego wymagała. Jedyne słyszalne głosy zawsze należały do policjantów lub ekipy chłopaków. Czekanie zabijało ich od środka. W każdym wzrastało odmienne uczucie. Smutek, strach, złość, nienawiść, poczucie winy, pustka, chęć działania. Amelia czuła, że straciła siostrę. Jednak wierzyła, że sobie poradzi. Nikomu nie pozostawało nic poza wiarą. Harry i Louis nie wymienili nawet jednego spojrzenia. Liam i Zayn wierzyli Harremu, nie mając powodów by ufać Joy. Coraz więcej rzeczy zaczęło wychodzić na wierzch. Słowa kiedyś nie wypowiedziane zostały dosadnie wyszeptane, stawiając kolejne mury. Komórkę każdy trzymał kurczowo w ręce czekając na jeden telefon. Mijały kolejne dni. Tydzień i dwa dni. Tyle czasu porywacze potrzebowali na wyprowadzenie z już i tak zachwianej równowagi siódemki nastolatków, przebywającej w Nowym Jorku.
-Słucham!- Powiedziała Amelia drżącym głosem. To był telefon, na który czekali przez tak długi czas. Policjanci dochodzeniowi z włączonym podsłuchem nagrywali każde słowo.
-To już czas.- Wychrypiał męski głos po drugiej stronie połączenia.



Sto lat dla nas! Sto lat dla was! Wczoraj blog obchodził rok od założenia. 
Dziękujemy wszystkim czytelnikom, którzy nas wspierali. Gdyby nie wy, ten projekt zostałby raczej szybko przerwany. 
Bardzo prosimy was o komentarze! Chcemy wiedzieć co wam się podoba, a co nie do końca. 
Mniej więcej po 20 komentarzach dodamy nexta :)
JESZCZE RAZ BARDZO DZIĘKUJEMY! KOCHAMY WAS <3

piątek, 6 września 2013

Rozdział 22

-Trzy lata brzmią chyba rozsądnie.- Powiedział mężczyzna siedzący naprzeciwko Joy. Dzielił ich stolik na którym znajdowały się filiżanki z kawą, oraz plik papierów przygotowanych do podpisania. Reszta nastolatków siedziała, czekając na to by zacząć obmawiać szczegóły dotyczące jutrzejszego koncertu otwierającego trasę.
-Tak.- Powiedziała czytając jedną z kartek.
-Przeczytaj uważnie warunki. Mam nadzieję, że nie będziesz sprawiała problemów tak jak Cher Lloyd, albo pyskować tak jak ci tutaj.- Zaśmiał się. Wydawał się być sympatycznym mężczyzną. Całkowicie różnił się od Adriena, który siedział obok niego opierając się wygodnie i wsłuchując w słowa przełożonego.
-Nie będę sprawiać problemów do czasu, aż to wy ich nie zaczniecie stwarzać.- Odpowiedziała oschle Joy, na co mężczyzna uśmiechnął się szeroko zacierając ręce.
-Cieszę się że będziemy pracować z osobą, która wie czego chce. Jeżeli jesteś już gotowa by złożyć podpis, podsumuję szybko warunki. Informujesz nas o swoich wyjazdach, związkach, przed kamerami mówisz to, co ustalamy razem. I na koniec, jeżeli zerwiesz kontrakt stracisz sporo kasy, a przed prasą i mediami nie możesz wypowiadać się na temat modest. Chcę, abyś była tego świadoma.- Dokończył. Joy przytaknęła, po czym złożyła podpis i odłożyła długopis.
-Mam nadzieję na owocną współpracę.- Powiedział składając ich dłonie w uścisku i energicznie potrząsając.
-Ja również.- Odparła.


*w tym samym czasie*

Oliv siedziała na plaży opierając się na rękach. Uważnie przyglądała się falom rozbijającym się o skalisty brzeg. Obok niej na piasku leżała pusta już butelka po piwie. Z przemyśleń wyrwał ją nagły krzyk przyjaciółki, która nawoływała ją po imieniu nie umiejąc znaleźć przez panującą ciemność. Dziewczyna pomachała do Amelii, która po chwili ją dostrzegła.
-Cześć - przywitała się ciepło Oliv, a Amel przytuliła ją. Nie zdążyły jeszcze porozmawiać ze sobą od czasu przyjazdu. 
-Pieprzyłam się z Harrym - powiedziała prosto z mostu. Alkohol pozwolił jej się otworzyć, ale nie w sposób jaki chciała i zaczęła żałować słów wypowiedzianych przed chwilą. Amelia zaczęła się z niej śmiać i popatrzyła na Oliv z nieskrywaną ciekawością całej opowieści oraz zdziwiona doborem słów. 
-Przepraszam, źle to ujęłam -powiedziała zawstydzona swoim zachowaniem- Czy na prawdę to powiedziałam?
-Tak, ale moim zdaniem nie powiedziałaś nic złego, a poza tym znam Cię nie od dziś -chwilę zastanowiła się i dodała- ale może powinnyśmy dać sobie z tym spokój przecież nasze rozmowy, przynajmniej te na osobności nigdy nie były wyważone, co nie?
-To prawda -przyznała. 
-Ale ty lepiej opowiedz mi o tym co zdażyło się w Paryżu- zażądała. 
-Chyba stałam się najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi.- powiedziała kładąc się na piasku. Gwiazdy aż prosiły, by zawiesić na nich wzrok.- Mam zajebistych przyjaciół, chłopaka którego kocham nad życie, podpisałam kontrakt z marką Oscara, mam już nawet swojego wroga- zaśmiała się- i co najważniejsze wszyscy są przy tym cali i zdrowi.
-To wszystko jest zbyt idealne. Dodajmy do tego fakt, że nie napracowałyśmy się przy tym zbyt wiele. Pamiętasz jak rok temu planowałyśmy jak porwać One Direction gdy przylecieli do Australii? To co się stało, ani troszkę nie przypomina tych planów.- Uśmiechnęła się przeciągając na piasku.- Założę się że coś się za niedługo spieprzy.- Dodała.
-Miejmy nadzieję że nie.



-To by było na tyle. Widzimy się jutro na próbie dźwiękowej.- Powiedział Adrien. Wstając od stołu. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Niall próbował jak najlepiej upamiętnić pijanego Liama, więc zaczął nagrywać go swoim telefonem, Louis poszedł za Joy, która kierowała się na plażę, na skalne półki.
-Harry. Zaczekaj chłopcze, chcemy z tobą porozmawiać.- Powiedział Adrien. Styles niezadowolony spojrzał na mężczyzn, którzy wstali od stolika i prowadzili go za sobą do jednego z ich pokoi.
-Rozgość się.- Nakazał nowo poznany mężczyzna wskazując na łóżko. Chłopak usiadł posłusznie przełykając ciężko ślinę.
-Wiesz że w tym momencie bardzo na ciebie liczymy?- Spytał Adrien, na co Harry zmarszczył brwi.
-Nie rozumiem.- Powiedział skołowany.
-Joy musi zniknąć. Zapomniałeś o nasze rozmowie?- Harry patrzył na dwóch mężczyzn stojących przed nim. Nie wiedział jak ubrać w zdania pytania kłębiące się w jego głowie.
-Wygląda na zbitego z tropu, pozwól że wytłumaczę mu wszystko jeszcze raz.
-Rób jak chcesz Jake. Może ty coś wkujesz do jego łba! Mnie w ogóle nie słuchają.- Uniósł się Adrien.
-Harry słońce ty moje. Od początku wszyscy oczekują od ciebie najwięcej. Twój uroczy wygląd pozwala ci na naprawdę dużo. Mieliśmy do wyboru ciebie, albo Niall, ale ten wszystko by pewnie wygadał...
-Też mogę to zrobić...- Rzucił, po czym ugryzł się w język. Przecież nie mógł.-...gdyby nie Olivia. Tak?
-Dokładnie. Jeżeli nie chcesz jej stracić pozbądź się Joy. Teraz gdy podpisała z nami kontrakt, efekt będzie jeszcze lepszy.- Jake uśmiechnął się, po czym gardłowo zaśmiał się na widok Stylesa. Chłopak zrozumiał dlaczego odprawiają całą tą szopkę.
-Chodzi wam o wzrost popularności zespołu i o t,o żeby zakneblować jej usta po zerwaniu kontraktu.- Wydedukował.
-Dokładnie tak! Twoim zadaniem jest tylko, albo aż, sprawić żeby nigdy więcej nie chciała widzieć was na oczy.- Powiedział tak, jakby wykonanie tego było najłatwiejszą rzeczą na świecie.
-Po co wam to? Czemu nie może zostać?
-Po śmierci jej ojca wasza popularność gwałtownie skoczyła w górę. Chcemy z waszej znajomości z nią wyciągnąć jak najwięcej. Niestety fani przyzwyczaili się do jej obecności i wszystko wróciło do normy. Gdy dowiedzą się, że zrezygnowała z pracy z wami znów zrobi się głośno, sprzedaż skoczy w górę, co za tym idzie więcej zarobisz.- Dokończył Jake, mówiąc jak do małego dziecka.
-Ale to nie wszystko.- Dodał Adrien widząc niepewny i przestraszony wzrok chłopaka.- Nie chcemy, aby zraniła naszego Lou.- Powiedział siadając obok Harrego kładąc na jego ramieniu dłoń. Stylesowi przyśpieszyło serce- I Olivii- ciągnął dalej- Twoich przyjaciół.- Cały czas uderzał w jego czuły punkt. Harry nie wytrzymał przygryzł mocno dolną wargę, a oczy mocno zacisnął.
-Chyba nie chcesz, żeby po tych trzech latach odeszła, nawet się nie żegnając. Podpisała kontrakt, ponieważ było jej to na rękę finansowo. Zaczęła pojawiać się na okładkach gazet. Wszystko przez znajomość z wami.- Powiedział cicho Jake- gdy osiągnie swój cel, po prostu was zostawi. Naprawdę tego nie widzisz?
-Ostatnio zachowywała się normalnie..- Warknął tak, jakby chciał im coś wmówić. Niestety nie miał więcej argumentów.
-Bo osiągnęła to co chciała. Wszystko jak na razie idzie po jej myśli Harry. Wiem, że to rozumiesz, jesteś inteligentny i silny. Dasz sobie radę. Wiem, że jesteś w tym wszystkim niepewny, ale zrób to dla dobra swoich przyjaciół i się jej pozbądź. Pamiętaj, że ich wykorzystuje. W szczególności Tomlinsona.- Na ostatnie słowa Harry energicznie wstał przecierając dłońmi twarz i oczy, wycierając kilka łez, po czym wyszedł z pokoju.
-Mam nadzieję, że się rozumiemy- Rzucił Jake, zatrzymując Adriena ruszającego by zatrzymać chłopaka. Usłyszeli jedynie trzask drzwi łazienki.
-Cholera...- Szepnął obmywając twarz zimną wodą. Spojrzał w lustro nabierając głęboki wdech- Uda ci się. Musisz tylko znaleźć sposób- Mówił do swojego odbicia, jakby chciał je uspokoić i przekonać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.- Przecież praktycznie rzecz ujmując, jej nie lubisz. Wiec w czym problem?- Spytał uśmiechając się. Woda skapywała z jego podbródka uderzając o kafelki podłogi. Chłopak pierwszy raz w życiu, był tak boleśnie przyparty do muru. W swoich oczach widział strach. Czuł że powoli odchodzi od zmysłów, a cała sytuacja wymyka się spod kontroli.- Kontroli?- Szepnął- Nie mieliśmy nic pod kontrolą.- Ogarnęła go wściekłość. Nie rozumiał jak mógł tego nie zauważyć sam. Joy  robiła wszystko dla własnego interesu, wszystko co robiła dotychczas, było fałszywe.- Patrzyła na nas z góry, kierując jak pionkami.- Powiedział wycierając twarz ręcznikiem. Ostatnia nadzieja została w nim przełamana. Właśnie dziś, poczuł że ostatnie pozytywne uczucia co do Joy prysły, pozostawiając po sobie niechęć i obrzydzenie jej zachowaniem. Wyszedł z pokoju w zamiarze znalezienia Louisa. Miał nadzieję, że po szczerej rozmowie, chociaż trochę otworzy jego oczy na tą sprawę. W pokoju nikogo nie było, więc zszedł na dół gdzie znalazł tylko dzieciaki biegające po salonie.
-Nie widziałeś Lou?- Spytał, zauważając blondyna rozłożonego przed telewizorem.
-Widziałem jak wychodził na taras razem z Joy.- Powiedział wsypując do ust kilka cukierków. Styles zwrócił się w stronę szklanych drzwi wychodzących na taras. Poczuł że przez kilka sekund traci kontakt z rzeczywistością. Te same szklane drzwi, które wtedy były zamknięte.
-Harry, stało się coś?- Spytał Horan okręcając się na plecy i patrząc w jego stronę z zaniepokojeniem. Ten uśmiechnął się otrząsając.
-Jest ok.- Zapewnił, po czym wyszedł na taras zasuwając za  sobą felerne drzwi. Morskie powietrze oplotło jego twarz rozwiewając loki. Widział wyraźne sylwetki Olivi i Ameli siedzących na plaży, lecz po Lou nie było śladu. Rozejrzał się jeszcze raz, po czym stwierdził że najlepszym wyjściem będzie po prostu zaczekać na niego w środku.


-Dlaczego milczysz?- Spytał Lou, wkładając za jej ucho włosy rozwiane przez wiatr. Skały ziębiły ich ciała, lecz mimo to żadne z nich nie miało zamiaru opuścić tego miejsca. Dla Tomlinsona to, co go otaczało było jednym z najpiękniejszych widoków jakie widział przez całe swoje życie. Majestatyczne skały które ich osłaniały i pięły się, aż do klifu osłaniającego tajemną plażę, niewzruszone morze w którym odbijały się miliardy gwiazd. Jest tu też ona. Dlaczego w tak pięknym miejscu toczy się taka smutna historia?
-Nie mów nikomu o liście, ani o tym co usłyszałeś. Mam dość robienia z siebie ofiary.- Powiedziała twardo.
-Ok.- Przytaknął zagryzając wargę. Chciał coś powiedzieć lub zrobić, ale sam we wszystkim kompletnie się pogubił. Sytuacja beznadziejna powtarza się ponownie. Żałował, że nie potrafił sprowadzić na jej usta uśmiechu wystarczająco często. Bolał go jej smutek. Gdzie znajdywały się wszystkie kryte przez nią uczucia? Wyglądała jakby to wszystko jej nie obchodziło, ale Lou wiedział że tak nie jest. Kryła to w sobie, nie chcąc znów sprawiać kłopotów, nie mając sił o tym mówić, czy po prostu nie ufając mu wystarczająco?- - Jak się trzymasz?- Wystrzelił karcąc się w myślach. Joy opierała brodę o zwinięte kolana. Spojrzała na niego z bólem w oczach.
-Ni jak Lou. Ni jak..- Szepnęła rozedrganym głosem. Lou szybko przybliżył się do niej, po czym mocno objął. Jego tors zaczął tłumić jej szloch. Louis głaskał ją po głowie i całował mocno zaciskając powieki.
-Jestem przy tobie i zawsze będę. Pamiętaj o tym. Jeżeli chcesz płakać to płacz na moim ramieniu, jeżeli jesteś na mnie wściekła powiedz mi o tym lub mnie uderz, jeżeli ktoś coś ci zrobił powiedz mi, a ja go zabiję. Zrobię dla ciebie wszystko. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Będę zawsze obok ciebie, bez względu na to jakie decyzje podejmiesz. Zrobię wszystko, tylko proszę, nie płacz już więcej bo łamiesz mi serce.- Powiedział ujmując jej podbródek w dłoniach i patrząc w zapłakane oczy, które uciekały od jego wstydząc się łez.
-Dziękuję- szepnęła.
-Nie masz za co.
-Choćby za to, że jesteś.- Louis uśmiechnął się widząc w niej odrobinę optymizmu.
-Jestem tu bo Cię kocham.
-Ja Ciebie też Lou. Bardzo mocno.- Powiedziała to ostatnie szepcząc i mocno go przytulając.- Może to zabrzmi tandetnie, ale jesteś moim życiem. Bez ciebie to wszystko nie miało by sensu.- Louis oparł podbródek o czubek jej skulonej ku jego klatce głowy.
-Nie mów tak.
-Powtarzam się. No nie?- Uśmiechnęła się stykając ich nosy.
-Po prostu gadasz bzdury.- Odparł patrząc z niepokojem w jej oczy.
-W tej bzdurze jest dużo prawdy.- Dodała po czym lekko pocałowała go w policzek. Louis uśmiechnął się widząc, że smutek zszedł z jej twarzy.
-Zawrzyjmy pakt. Co ty na to?- Spytał podnosząc do góry jeden z kącików ust.
-Mów dalej...
-Nie ważne co się wydarzy, zawsze będziesz obok mnie, a ja obok ciebie...- Chwycił za jej zimne dłonie, ogrzewając je swymi- Będziemy mówić sobie o wszystkim i o niczym- Dokończył całując jej czoło, na co się uśmiechnęła.
-Zawsze to bardzo poważne słowo.- Stwierdziła.
-Użyłem go świadomie mała.- Zapewnił, po czym oboje odwrócili się z powrotem w stronę morza. Joy  położyła się, kładąc głowę na jego nodze, a on rzucał wzrokiem po gwiazdach "unoszących" się na morzu.
-To brzmiało trochę jak przysięga małżeńska...- szepnęła do siebie uśmiechając się.
-Co?- Spytał nie dosłyszawszy do końca.
-Nic nic.- Uspokoiła błądząc palcami po jego nodze.
-Wiesz... może to nie jest najodpowiedniejsze miejsce i czas, ale... Może uznamy to za coś w stylu nieoficjalnych zaręczyn.- Zaśmiał się sprowadzając wzrok w dół na jaj twarz. Nie zdążył odezwać się znowu, ponieważ Joy rzuciła się na jego szyję i pocałowała.
-Po trasie pomyślimy o czymś poważniejszym...- Dodał gdy ich usta się od siebie oddaliły.

Mieszkańcy willi pogrążyli się we śnie. Jedynie Harry przewracał się z boku na bok bijąc się z myślami. Odliczał godziny do porannej próby, błagając samego siebie, by zasnął choćby na cztery godziny. Realia i wyobraźnia całkowicie się zmieszały tworząc w jego głowie całkowicie odbiegający od zdania reszty członków obraz Joy. Nad ranem przyłapał się na wpatrywaniu w Louisa. Współczuł swojemu przyjacielowi zagubienia się w oczach tak fałszywej dziewczyny. W końcu udało mu się usnąć na trzy godziny.
-Hazz, wstawaj!- Ocucił go Lou, na co Harry przeciągnął się z grymasem na twarzy przeklinając w myślach z powodu nieprzespanej nocy.

Amelia i Olivia siedziały przy ladzie kuchni zajadając się tostami. Niall z godnością przyjął miano niańki, i siedział z dzieciakami w salonie wygłupiając się z nimi. Reszta zespołu leniwie zeszła po schodach przeciągając się i ziewając.
-Gdzie Adrien i...- Zaczął Liam.
-Pojechali wcześniej z Joy na próbę dźwięku.- Odparła Amelia.
-Pracowity dzień przed wami, więc siadajcie i jedźcie ile chcecie. Jeżeli chodzi o dokładki to nie ma problemu.- Oznajmiła Effy, a reszta zajęła się jedzeniem i żartowaniem. Harry rozglądał się po przyjaciołach. Znajdywali się tu wszyscy oprócz Joy. Wyglądali beztrosko. Uśmiech wkradł się na jego usta, ponieważ zauważył, że wyglądają jak rodzina. Wszyscy niesamowicie się ze sobą zżyli. Dlaczego więc nie zauważyli, że coś nie pasuje w jednej z osób należącej do tej familii?
-Harry, cały stół się trzęsie. Uspokój hormony.- Zaśmiał się Louis przytrzymując jego nerwowo podrygującą nogę.
-Sory! Dziś pierwszy koncert i rozpiera mnie energia!- Skłamał z uśmiechem. Może i media postrzegały go jako marnego aktorzynę, ale umiał zagrać kiedy trzeba.


-Było zajebiście!- wrzasnął Niall wbiegający po schodach tour busu.
-Ale nie potrzebnie zaczęliśmy oblewać się wodą. Mój odsłuch zaczął skrzeczeć.- Poskarżył się Liam.
-Przestań zrzędzić. Daliśmy czadu!- Skarcił go Louis uderzając w ramię. Koncert dobiegł końca około godziny 22.
-Czy wam też się wydaje że fani byli jacyś bardziej podekscytowani niż zazwyczaj?- Spytał Zayn rozprostowując nogi na stoliku.
-To w ogóle możliwe?- Zapytała Olivia również siedząca na kanapie.
-Zasługa Joy! Świetnie rozkręciła imprezę.- Powiedział Jake klepiąc ją po ramieniu.
-Tak! Wszyscy dobrze się bawili.- Stwierdziła Olivia nie odrywając wzroku z telewizora. Harry przytaknął zajmując się swoim padem. Po momencie krzyknął podnosząc ręce do góry.
-Wygrałam?- Spytała Olivia.- Niech mi ktoś powie...- Grając przyciskała przypadkowe przyciski, co okazało sie zwycięską strategią.
-Tak. Wygrałaś...- Odparł zmarnowany.
-Jutro do południa macie wolne, a w poniedziałek koncert w San Diego.- Powiedział Paul przejeżdżając palcem po tablecie.
-Liv, Joy co powiecie na zakupy? Dziś w galerii jest noc wyprzedaży. - Spytała Amelia wyraźnie podekscytowana.- Skoro jutro rano mam wolne to się wyśpimy.
-Pytasz! Oczywiście że idziemy. Tylko tym razem weźmy ze sobą ochronę.
-Paul, czy było by to kłopotem?- Spytała Joy.
-Nie, myślę że kogoś bym mógł z wami puścić.- Odparł z uśmiechem, a dziewczyny zaczęły cieszyć się jak dzieci.
-My przejdziemy się jutro do studia tatuażu.- Poinformował Liam.
-My, to znaczy?- Spytał Adrien, przechylając się pod wpływem zakręcającego busa.
-Ja, Harry, Zayn, Liam..- Zaczął wymieniać Louis.
Po powrocie do Willi Fight wszyscy spędzili spokojny wieczór w salonie oglądając filmy i rozmawiając, A dziewczyny poszły na nocne zakupy. Stylesowi po kąpieli i przemyśleniach, udało się w sobie zebrać by wytłumaczyć Niallowi jego nastawienie do Joy. Z czasem jego przemyśleń, stawały się coraz bardziej oczywiste.
-Według ciebie wszystko gra?- Spytał siadając na ławce na tarasie.
-Tak. Dałeś niezły pokaz...-Zaczął siadając na przeciwnym drewnianym krześle.
-Nie chodzi mi o to. Czy nie wydaje ci się, że coś psuje nasze relacje?- Spytał po czym oblizał usta składając ręce. Blondyn spojrzał na niego z zaniepokojeniem.
-Harry, ostatnio dziwnie się zachowujesz. Coś nie tak stary?
-To ja o to pytam.
-Nie. Wszystko w porządku, a u ciebie?- Spytał z ironią.
-Czy Joy jest względem ciebie ok?
-Tak... To znaczy na swój sposób.
-Nie oszukuj się. Cały czas cię obraża. Nie przeszkadza ci to?
-Na początku trochę mnie to przytłaczało, ale z czasem stało się to tak naturalne, że bez tego czuł bym sie dziwnie...
-Przestań! Niall, wiem że możesz mi nie wierzyć, ale wysłuchaj. Nie widzisz, że ona może mieć w tym swój cel?
-Proszę cię...
-To ja cię proszę. Zauważyłeś jaka była wściekła, gdy przegrała z tobą zakład? Może to cherlawy dowód, ale spójrz prawdzie w oczy. Jest ich więcej. Wykorzystuje nas do zdobycia rozgłosu, a gdy osiągnie to co chciała, po prostu nas zostawi...- Tłumaczył. Niall spojrzał na niego nieco przestraszony,
-Harry, nie sądzę żeby to była prawda. Myślę nawet, że się zaprzyjaźniliśmy, spędzam z nią i Lou dużo czasu..
-No właśnie, a co będzie z Louisem?
-Przestań!- Oburzył się blondyn.
-Nie przestanę. Zastanów się! Myślisz, że dlaczego jest miła tylko dla Louisa?
-Jest miła dla wszystkich Harry...
-Otwórz oczy. Jej zachowanie nie jest normalne, wykorzystuje nas...- Tłumaczył dalej, nie zwracając uwagi na to, że Horan nie chce tego słuchać. Blondyn patrzył na niego spode łba, zastanawiając się, co musiało się wydarzyć, że zaczął myśleć w ten sposób. Tłumaczenia Harrego przerwał jednak telefon Stylesa.
-...Słucham?... Nie, nie śpimy... Nie, nie dzwoniła...- Jego wyraz twarzy spoważniał jeszcze bardziej. Zatkał wolne ucho by słyszeć wyraźniej osobę po drugiej stronie połączenia.- Może ją zamknęli?... Ok, wracajcie szybko.- Odsunął słuchawkę od ucha.
-Kto to?- Spytał blondyn.
-Amelia.- Odpowiedział wybierając kolejny z numerów w telefonie.- Odbierze do cholery!- Powiedział po kilku sekundach braku odpowiedzi.
-Co się stało?- Spytał blondyn z brakiem zrozumienia w oczach.
-Noc zakupów skończyła się o drugiej w nocy. Amelia i Joy szukają od pół godziny Olivii. Nie odbiera telefonu- Powiedział nerwowo.
-Może ją zamknęli w którymś ze sklepów?- Zaśmiał się.
-Horan idioto! To nie jest śmieszne. Ochrona przeszukała sklepy. Galeria jest pusta.



Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać! Jednakowoż pojawił się nowy post, więc zachęcamy do komentowania :) Myślimy, że następne posty przysporzą wam nieco więcej emocji niż zazwyczaj, więc jeżeli chcecie je szybko zobaczyć to dużo komentujcie <3 liczymy na was i dziękujemy!

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 21

Willa Fight pomimo innego właściciela nie zmieniła się znacząco. Travis razem z rodziną, czyli małą czteroletnią Rose, dziesięcioletnim Frankiem oraz żoną Effy czekali na ósemkę nastolatków która miała przybyć lada chwila. Jako pierwsi dotarli Oliv z Harrym, którzy lecieli bezpośrednim lotem z Paryża. Po poznaniu całej rodziny poszli do przygotowanych pokoi, gdzie mogli odpocząć w oczekiwaniu na resztę.
-Nic tu się nie zmieniło.- Stwierdził Harry leżący na łóżku.
-To dobrze czy źle?- Spytała nie mając siły by bardziej rozwinąć myśli.
-Bo ja wiem? Nie mam sił myśleć.- Odparł przyciągając ją do siebie i obejmując.
-Nie obraź się, ale chyba przydałby ci się prysznic.- Zaśmiała się, a Harry podparł się na łokciu patrząc na nią z wyrzutem.
-Ty też nie pachniesz lepiej!- Odgryzł się.- To może wspólna kąpiel?- Zaśmiał się próbując wykorzystać tą sytuację.
-Nie mam sił. Wolę już leżeć tutaj z tobą i śmierdzieć.- Chłopak chciał już coś odpowiedzieć, ale zagłuszyły go krzyki dzieci. Stwierdzili, że reszta musiała już przylecieć, więc zeszli na dół by się upewnić. Frankie witał się z Liamem który przerzucił go sobie przez ramię, co zaowocowało krzykami radości. Rose nieśmiało patrzyła na wszystkich trzymana przez Travisa na rękach.
-Jesteście nareszcie! Dawać moje walizki.- Krzyknął Harry.
-Nie przywitałeś się, a już chcesz walizki? Nie ładnie Harry.- Skarciła Effy, przez co chłopak się speszył.
-Przepraszam.- Powiedział ze skruchą, a Niall zaczął się z niego śmiać.
-Dobrze, już dobrze. Idźcie spokojnie do pokoi, a za jakieś pięć minut zejdźcie na obiad.- Zaproponowała Effy. Wszyscy ruszyli w stronę dobrze im już znanych pokoi ciągnąc za sobą walizki. Każdy starał się odeprzeć wspomnienia i dzięki swojemu towarzystwu, nie było to takie trudne.
-Pamiętny za wysoki próg.- Zaśmiał się Louis przechodząc obok Joy wchodzącej do swojego pokoju.
-Myślę, że do niego dorosłeś.- Uśmiechnęła się do niego puszczając oczko i zamykając drzwi. Tomlinson poszedł dalej za Harrym. Ustawili walizki obok łóżek, po czym przebrali się w wygodniejsze rzeczy. Zmęczeni zeszli na dół, gdzie Effy i Frankie układali talerze na stole.
-Jesteście już! Proszę, siadajcie.- Powiedziała kobieta.
-Pomóc może w czymś?- Spytał Louis.
-Nie trzeba, bardzo dziękuję.- Odparła, a chłopcy usiedli na miejscach, które zajmowali zazwyczaj przed wyjazdem. Harry przeszył kolegę wzrokiem.
-O jakich dobrych wieściach wspominałeś w sms`ie?- Spytał chłopak w lokach.
-Ymm? Ach, tak! Joy będzie naszym supportem na trasie- Powiedział wyszczerzając się szczęśliwy, a Harry zbladł.
-To jest już pewne?- Spytał starając się być naturalnym.
-Tak. Adrien przyleci tu z Nowego Jorku dziś wieczorem i podpiszą kontrakt.- Harry nie potrafiąc dłużej udawać spokoju, odkasłał.
-A reszta ciekawych wiadomości, o których wspominałeś?- zapytał, ale nie doczekał się odpowiedzi, ponieważ reszta ekipy pojawiła się przy stole. Każdy zajął miejsce, przy którym siedzieli zazwyczaj przed wyjazdem. Rodzina Travisa natomiast siedziała przy ladzie kuchennej, przyglądając się zamieszaniu przy stole.
-Wiem, że przy jedzeniu się nie gada, ale może powiecie mi co ciekawego u was się dzieje?- Zaproponował Travis siadając na jednym z hokerów.
-Nic ciekawego.- Stwierdziła Amelia.
-Nie wiem co ukrywacie, ale zaraz wszystko mi wyśpiewacie. Rose zrób wyliczankę.- Powiedział Travis zwracają się do córki. Ta nieśmiało wciągnęła palec w przód i zaczęła wyliczać wskazując na zajadających się nastolatków- Niall?- Spytał gdy dziewczynka zatrzymała na nim paluszek. Ta zawstydziła się i przytaknęła.- Przywitasz się z nim?- Spytał podpuszczając córkę. Ta nie wstydząc się zeskoczyła z kolan ojca i podeszła do blondyna. Zaskoczony szybko przełknął to co miał w buzi i uśmiechnął się do niej słodko. Rose wyciągnęła przed siebie rączkę, jednak chłopak jej nie chwycił tylko przytulił ją i posadził sobie na kolanach.
-Byłbyś dobrym ojcem!- wtrąciła Olivia, a Niall uśmiechnął się do dziewczynki.
-No więc tak. Okazało się że kontuzja kolana nie jest tak poważna. Rehabilitacje przyniosły efekt i podczas trasy nie powinienem mieć problemów.- Powiedział, a Travis przytaknął i wskazał na następną osobę, którą był Louis.
-Zerwałem z Eleanor, menagment pozwolił pokazywać nam się publicznie z dziewczynami, ostatnio nie odżywiamy się według reguł i Adrien ma o to pretensje. Ale pieprzyć to, lubimy jedzenie na wynos.- Zaśmiał się.
-Zrobiłem sobie samotną wycieczkę do Australii, dzięki czemu Amelia z nami tu jest.- Powiedział dumny Zayn.
-Uciekłam z domu, pierwszy raz w życiu obudziłam się na stole, uczyłam Harrego tańczyć- Rzuciła Amel sięgając po sałatkę.
-Na początku nie było kolorowo, ale po interwencji Harrego z Adrienem wszystko wyszło na prostą. Zostałam modelką, byłam z Harrym w Paryżu.- Stwierdziła Oliv.
-Skończyłam płytę, wylądowałam w mrożonkach, zostanę supportem One Direction.- Powiedziała krótko Joy.
-Mam nowy tatuaż, dzięki Am nauczyłem się układu, który nie jest mi kompletnie potrzebny.- Wymamrotał Harry, przypominając sobie o swoich staraniach w usunięciu Joy z ich życia. Zastanawiał się czy, jeżeli Adrien sam zaprosił Joy jako support, to jego problem jest również zażegnany.
-Ja i Dan znów jesteśmy razem, poza tym adoptowaliśmy pieska. Nazywa się Loki.- Powiedział zadowolony Liam, zajmując się swoim mięsem na talerzu. Oliv podskoczyło serce do gardła.
-Co ze Sky!?- Krzyknęła przerażona.
-Spokojnie, jest u mojej mamy- Uspokoił ją Niall.
-Co to Sky?- Spytała dziewczynka na jego kolanach.
-Raczej kto to..- sprostował-... to kotek od Olivii i Harrego.
-Ja mam króliczka!- Wykrzyknęła, po czym zeskoczyła z jego kolan i zaczęła ciągnąć za jego rękę.
-Rose daj mu spokojnie zjeść.- Upomniała Effy.
-Spokojnie, już skończyłem.- Zaśmiał się wstając od stołu.- Dziękuję, było bardzo dobre!
-Widzę, że Rose znalazła już swojego ulubieńca.- Zauważył Travis.
-Nawet skończył dla niej szybciej jeść.- Zauważył Liam.- Bardzo dziękuję za posiłek, mogę w czymś pomóc?- Zapytał uprzejmie.
-Nie trzeba, poradzę sobie, a poza tym jesteście gośćmi- powiedziała Effy uśmiechając się. Wszyscy powoli odchodzili od stołu, a kobieta zbierała naczynia.
-Joy, zaczekaj.- Wyrwał Travis. Dziewczyna zatrzymała się i odwróciła do niego.- Chodź chciał bym z tobą porozmawiać.- Dodał wskazując na dawne biuro jej ojca. Joy przytaknęła i poszła za mężczyzną. Przechodzili przez salon. Dziewczyna za wszelką cenę próbowała omijać wzrokiem "to" miejsce. Miejsce w którym ostatni raz widziała swojego ojca w tym domu.
-Jak sobie radzisz?- Spytał, choć słychać było, że to nie jest cel tej rozmowy.
-Dobrze. Na nic nie narzekam.- Odparła stając na przeciw jego.
-Mam coś dla ciebie- powiedział lekko się uśmiechając. Wiedział że Joy przypuszcza co ma zamiar jej dać.
-Więc jednak chcesz mi to dać. Myślałam, że nie dożyję tego dnia.- Powiedziała z powagą. Travis podszedł do gabloty przy jednej ze ścian, i przykucnął wysuwając z niej turkusową skrzyneczkę.
-Myślę, że było by bezsensu, żeby tu leżała. Ojciec chciał ci ją pokazać po wydaniu twojej pierwszej płyty. To już za kilka dni, więc myślę, że nie będziemy zwlekać.- Odparł kładąc na biurku. skrzynkę.
-Zanim ją otworzę, powiedz mi proszę dlaczego nie mogłam jej otwierać?- Spytała niepewnie przesuwając ją w swoją stronę.
-Powiedzmy że wolał, by pewne sprawy się uciszyły.
-Otworzę ją w swoim pokoju.- Stwierdziła.
-Dobrze, mam jeszcze jedną sprawę.- Powiedział poważnie.
-Słucham uważnie.
-Cieszę się że jesteś szczęśliwa.- Zaśmiał się diametralnie zmieniając swój wyraz twarzy. Joy wstała z krzesła i okrążyła biurko, by móc go przytulić.
-Dziękuję za wszystko.- Powiedziała nie przerywając uścisku. Myśli które kłębiły się w jej głowie dawno nie były tak pozytywne.
-To ja ci dziękuję, a teraz idź bo się rozkleję.- Joy uśmiechnęła się szeroko, po czym wyszła z biura ze skrzynką w  ręce.

-Ostatnim razem w tym miejscu byłam napadnięta przez psychofankę.- Powiedziała Am wskazując na miejsce obok którego przechodzili.
-Nie ty, tylko Niall.- Sprostował Zayn.
-Daj jej się poczuć ważną.- Zaśmiał się Liam, widząc zmarnowaną twarz Amelii.
-Nie musi być sławna, żeby być dla mnie ważna.- Stwierdził dumnie na nią patrząc, po czym pocałował ją w usta.
-Wzięliście mnie po to, żebym patrzył jak się całujecie?
-Och, Lili chcesz też? - spytała Amelia patrząc na niego oczkami małego kotka.
-No pewnie, ale nie wiem co na to Zayn- powiedział Liam ze śmiechem.
-Zrobię mu na złość.- Zaśmiała się, po czym pocałowała Liama w policzek.
-No wiesz...- Burknął Zayn.
-Teraz jest sprawiedliwie.- Stwierdziła Am. Aleja palm powoli się kończyła, a wokół nich zaczęło pojawiać się coraz więcej ludzi.
-Gdzie tak w ogóle mnie zabieracie?- Spytał Liam poprawiając swój fullcap.
-W Londynie cały czas byłeś nieobecny. Teraz zabierzemy cię do pubu żebyś opowiedział nam co się u ciebie nowego dokładnie wydarzyło.- Wytłumaczył Zayn obejmując kumpla ramieniem.
-Czyli w skrócie, chcecie się nawalić?- Spytał rozbawiony Payne.
-Tak! Świętujemy rozpoczęcie trasy. - Rzuciła Am, wieszając się na jego wolnym ramieniu. Ludzie powoli zaczęli się orientować o ich obecności, lecz ich to nie obchodziło. Amelia czuła się fantastycznie idąc z nimi i wyłapując kątem oka zazdrosne spojrzenia. Może było to nieco niemiłe, ale pomyślała, że powinna korzystać ze swoich przywilejów.
-Dlaczego nie świętujemy z resztą?- Spytał Liam wchodząc za resztą do jednego z barów nad plażą.- I dlaczego akurat tutaj?
-Joy powiedziała że mamy ją zostawić samą, więc Louis został z nią. Po pięciu minutach gdy pytaliśmy o co chodzi jakimś cudem znalazł się tam też Niall i krzyczeli z jej pokoju, że mamy tam nie wchodzić. Harry i Olivia za to chcieli przejść się na plaże. Powiedzieliśmy im żeby zadzwonili jak zmienią zdanie.- Wytłumaczyła Amelia wchodząc na teren pubu.
-I tylko ja byłem na tyle głupi żeby się zgodzić?
-Tak, dokładnie.- Przyznał Zayn śmiejąc się mu infantylnie w twarz.

* Jakiś czas temu *

Joy położyła na łóżku niebieska skrzynkę z zamiarem zbadania jej zawartości. Ułożyła się wygodnie gdy wyciągnęła przed siebie ręce z zamiarem zbadania faktury skrzynki, drzwi od łazienki uchyliły się a zza nich nieśmiało wychylił się Niall mający na sobie jedynie przepasany na biodrach ręcznik. 
- Przepraszam chciałem to zrobić przed twoim powrotem ale nie spodziewałem się, że tak szybko wrócisz. - wytłumaczył wchodząc do pokoju. 
- Nic się nie stało, tylko wyjdź zanim ktoś cie zobaczy bo wygląda to dość dwuznaczne. - powiedziała zasłaniając rozeznanie usta i płonącego policzki. 
-Mała, mogę wziąć u ciebie prysznic, bo Harry zajmuje kibel od pól godziny....- zaczął Louis wchodząc do pokoju tak jak Niall jedynie z ręcznikiem na biodrach. 
-...co ty tu robisz?!- Krzyknął mocno zdenerwowany chłopak na widok blondyna.
- Spokojnie brałem tylko prysznic, to nie tak jak myślisz!-Tłumaczył skołowany, a Lou przeszył go oskarżycielskim wzrokiem.
-Joy, idziemy do pubu. Idziesz z nami?- spytała Amelia naciskając na klamkę drzwi, które powoli  się uchyliły. Louis i Niall szybko przywarli do drzwi nie pozwalając Am wejść do środka.
-Nie wchodź!- wyrwała się Joy z przerażeniem. 
Amelia usłyszała krzyk Joy i śmiech Nialla. 
-Niall durniu załóż ten ręcznik z powrotem.- Powiedział Lou
-Co wy tam robicie?- Spytała zmieszana i rozbawiona zarazem Am.
-Nic! Po prostu nie wchodź.- Poprosił Louis.
-Ty też tam jesteś? Boże, co tam się dzieje...- Spytała samą siebie, po czym oddaliła się od drzwi ze śmiechem. W pokoju zapadła cisza. Louis i Niall mierzyli się wzrokiem. W pokoju unosił się zapach męskich kosmetyków z zaparowanej łazienki. Z włosów blondyna kapały pojedyncze krople wody.
-Louis na serio myślisz, o tym o czym ja myślę, że ty myślisz... i że niby z nim?- zapytała kpiącym tonem Joy.
-Ej, czego mi brakuje?- spytał naburmuszony Niall.
-Czyli jednak chciałbyś to zrobić?- Lou stawał się coraz bardziej zazdrosny.
-Louis przesadzasz - powiedziała Joy - Niall myślałam, że już skończyłeś?- zapytała go.
-Dobrze już dobrze idę - wytłumaczył - A ty Lou powinieneś wyluzować!- krzyknął, a już po chwili uciekał po schodach bojąc się reakcji przyjaciela.
-To mogę skorzystać z tej łazienki?- Spytał Tommo, na co Joy zaśmiała się kręcąc głową.
-Idź, idź. Tylko mi nie przeszkadzaj.- Powiedziała zwracając swoją uwagę na skrzynkę.
-Postaram się, a co masz w tym pudełku?- Spytał wskazując na nie.
-Och! Mówiłam żebyś nie przeszkadzał.- Powiedziała z pretensją.- Idź już pod ten prysznic.- Tomlinson ciężko westchnął i wszedł do łazienki. Gdy usłyszała, że zamknął za sobą drzwi, wzięła do rąk skrzynkę. Otworzyła ją powoli badając to co się w niej ukazywało.
-Listy?- Spytała sama siebie, z lekkim rozczarowaniem.- Tyle zachodu, z powodu kretyńskich listów...- Wzięła kilka z nich do ręki przeglądając je. Jako pierwszy wybrała ten, który znajdował się w kremowej kopercie. Otworzyła go delikatnie, by go nie zniszczyć. W środku znalazła zdjęcie pary, obejmującej się na tle morza. Po chwili zauważyła, że to jej rodzice. Uśmiechnęła się do siebie widząc ich młode twarze. Zauważyła, że jej matka, kiedyś bardzo ją przypominała. Przeczytała dwa pierwsze zdania listu. Parsknęła śmiechem, gdy zorientowała się, że są to listy miłosne. Grzebała dalej, znajdując płyty dvd i cd. Zastanawiała się co na nich jest, więc podeszła do telewizora i włożyła pierwszą z płyt do odtwarzacza. Na ekranie pojawiła się jej mama, a chwilę później Joy zauważyła małe zawiniątko na jej rękach. Kobieta opowiadała, o tym jak bardzo piękna jest jej malutka córeczka. Dziewczynie zaszkliły się oczy i szybko wyjęła płytę, żeby całkowicie się nie rozkleić. Ciekawość wzięła jednak nad nią górę i włączyła kolejną płytę. Zobaczyła siebie w wieku około trzech lat, gdy próbuje coś zagrać na fortepianie. Bawiła się naciskając na dowolne klawisze, by sprawdzić jaki dźwięk wydobędzie. Po chwili odwróciła głowę, żeby spojrzeć na mamę.
-Mamo, cy ty mnie nakamelowywujesz?- zapytała nieumiejętnie.
-Jak słodko!- Powiedział męski głos zza jej pleców.
-Spadaj Lou! Byłam przesłodka.- Stwierdziła śmiejąc się. Chłopak usiadł obok niej zerkając na skrzynkę.
-Nadal jesteś przesłodka!- Powiedział marszcząc nos i starając się uszczypnąć ją w policzek. Ta jednak przygotowana na jego docinki sama sięgnęła do jego policzków co skończyło się przepychanką. Gdy nagrania się skończyły, oni również odpuścili sobie drażnienie się nawzajem. 
-Twoja mama była wspaniałą kobietą- powiedział spokojnie Louis, widząc jak dziewczyna przegląda zdjęcia znalezione w skrzynce. 
-Właśnie taką jak na tych nagraniach chciałabym ją zapamiętać.- szepnęła. Tomlinson usiadł za nią obejmując ją i kładąc brodę na jej ramieniu. Przyglądał się wszystkiemu co znalazła. Na samym dnie znajdowała się koperta idealnie dopasowana do denka skrzynki. Tak, jakby ktoś chciał by list był przeczytany na samym końcu. Joy wyciągnęła kopertę, która o dziwo była zapieczętowana. Palcami można było wyczuć fakturę płyty i złożonej kilkakrotnie kartki. Dziewczyna odwróciła się przodem do Lou, sama nie mając pewności co znajdzie w kopercie i czy będzie chciała by to widział. Chłopak zaakceptował jej ruch i dalej obserwował jej poczynania.  Rozdarła kopertę po czym wysunęła z niej zawartość. Były to list i płyta. Na początku znajdował się dopisek nakazujący jako pierwsze obejrzeć film. 
-Lou, mógłbyś wyjść?- spytała całkowicie skoncentrowana na płycie. 
-Nie wyjdę.- zaprotestował, a ta westchnęła mierząc go wzrokiem. 
-Dobra. Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz co zobaczysz.- powiedziała wyraźnie przejmując się tym co może być na nagraniu. 
-Przecież wiem mała -powiedział i ją przytulił. Oboje usiedli przed telewizorem i puścili nagranie. Przed ich oczami wyświetliła się sala sądowa, po jednej stronie była jej mama, a po drugiej ojciec. Wszystko zaczynało się coraz bardziej komplikować. Po kolei były pokazywane najważniejsze części rozprawy. Dowiedziała się, że chodzi o prawa rodzicielskie. Ojciec chciał zabrać je jej matce dlatego, że rzekomo jest "niestabilna psychicznie", na co ona zaprzeczała i prawie krzycząc twierdziła, że lepiej mieć taką matkę jaką ona jest niż ojca, który ma kochankę. W końcu sąd wydał wyrok, który zawierał dwa wyjścia dla jej matki: albo będzie mieszkać z Willeyem i Joy, albo może pożegnać się z prawami względem córki. Przychyliła się do wyroku, gdyż kochała Joy ponad wszystko, nawet siebie. Dziewczyna wyłączyła DVD i przez chwilę siedziała w ciszy patrząc w już wyłączony ekran. Wszystko wskazywało na to, że jej mama nie potrafiła wytrzymać pod jednym dachem z mężczyzną, który ją zdradzał. Robiła to wszystko przez wzgląd na nią, a ona nawet tego nie doceniała myśląc, że matka ma problem z samą sobą. Dopiero teraz doszło to do niej jak bardzo została skrzywdzona przez Willeya. Joy zaczęła się winić za to, że tego nie widziała i nie zawsze potrafiła z nią normalnie porozmawiać, a przede wszystkim, że nawet nie starała się tego robić. Zaczęła zastanawiać się dlaczego nigdy jej o tym nie powiedzieli, czy sąd też jej tego zabronił? Te i inne pytanie zaczęły kłębić się w jej głowie. Po chwili przypomniała sobie o liście, wstała, podeszła do biurka i podniosła go. Postanowiła go przeczytać na głos skoro Lou i tak już widział film. 

Droga Joy 

Na początku chciałam Cię przeprosić za te wszystkie lata, w których się tak zachowywałam. Nie chcę wywołać w Tobie współczucia lub żalu, chcę jedynie byś poznała prawdę. Wiem, że powinnam Ci o tym opowiedzieć, a nie przekazywać w liście. Wybacz mi to, ale wolałam tworzyć chociaż na pozór normalną rodzinę i jak widać się to nie udało. Jeśli teraz to czytasz to pewnie mnie już z Tobą nie ma. Pewnie zadajesz sobie teraz pytania na temat tego filmu, który przed chwilą zobaczyłaś, postaram się przekazać wszystko w jak najbardziej wyczerpujący sposób. Po poznaniu z twoim ojcem chodziliśmy ze sobą trzy miesiące, po czym wzięliśmy ślub. Była to największa głupota jaką mogliśmy zrobić po tak krótkim czasie. Byliśmy sobą święcie zauroczeni, nic więcej. Po kilku latach zauroczenie wygasło, ale w między czasie przyszłaś na świat ty. Byłaś jedynym powodem dla którego ten związek musiał dalej istnieć. Pojawiły się jednak komplikacje, o których już wiesz z nagrania. Nie mogąc patrzeć w oczy twojego ojca, chciałam zacząć życie od nowa, biorąc Cię razem ze sobą. Nie udało się. Nie radziłam sobie z tym, że człowiek, który był mi kiedyś tak bliski, potraktował mnie jak śmieć, który można w każdej chwili wyrzucić. Mam nadzieję, że moja wersja wydarzeń nie zostanie przez Ciebie potraktowana jak bełkot chorej psychicznie osoby. Kocham Cię i wszystko co robiłam było z miłości do Ciebie. Niestety jestem tylko człowiekiem i popełniałam błędy. Niech ta historia będzie dla Ciebie przestrogą na przyszłość. Może mogłam zrobić coś więcej? Bardziej się starać? Jeżeli to czytasz, oznacza to, że w jakiś sposób zniknęłam z Twojego życia. Mam nadzieję, że ojciec zajmie się Tobą lepiej niż robiłam to ja przez te ostatnie lata. 
                 Kocham, mama.

Gdy przestała czytać znów zapadła cisza.
-Chodźmy na dół. Adrien pewnie zaraz przyjedzie.- Powiedziała półgłosem. Lou chwycił za jej ramiona i spojrzał w jej oczy.
-Nie musimy załatwiać tego dzisiaj. Jutro też jest dzień. Kontrakt może poczekać.- Powiedział szukając w jej oczach jakichkolwiek uczuć. Dziewczyna patrzyła na niego pustym wzrokiem.
-Nie trzeba poradzę sobie, jestem dużą dziewczynką- odpowiedziała, po czym wyszła z pokoju zostawiając go samego. Chłopak odwrócił się odprowadzając ją wzrokiem. Założył ręce za głowę ciężko wzdychając i przeklinając pod nosem, po czym ruszył za nią. 


* W pubie *

-Poproszę dziesięć shotów!- krzyknęła Am do barmanki, gdyż muzyka była okropnie głośno. Na szczęście usłyszała ją i już po chwili niosła tacę teqilli do chłopaków, którzy zajęli w tym czasie stolik. Nie minęła godzina zanim stwierdzili, że tyle ile wypili już w zupełności wystarczy. Liam rozmawiał z dziewczyną, która chwilę wcześniej podeszła do ich stolika. Zayn patrzył wciąż na Amel, która piła ostatniego shot'a. Po wypiciu spojrzała na niego pytającym wzrokiem, a on przyciągnął ją do siebie i pocałował namiętnie nie zważając na to gdzie jest i na ludzi, którzy się im przyglądali. Dziewczyna była zaskoczona tą nagłą wylewnością uczuć, lecz po słowach, które wypowiedział jej chwilę później Zayn zrozumiała wszystko. 
-Chcę, żeby ci wszyscy ludzie wiedzieli, że jesteśmy razem i nie zamierzamy się z tym kryć, ale jeśli będą chcieli wiedzieć więcej niż my będziemy chcieli powiedzieć lub pokazać to nie dostaną tego bo dla mnie prywatność jest prawie że rzeczą świętą. 
-Zayn jak ty pierdolisz jak jesteś najebany- stwierdziła Am. 
-A ty strasznie przeklinasz- odciął się. 
-Wiem kurwa.- odparła na co on zaśmiał się głośno.
-Am, mam pytanko które gryzie mnie od pewnego czasu.- zaczął patrząc nietęgim wzrokiem- wiesz kiedy się kochaliśmy, to znaczy, kiedy byliśmy pod prysznicem, nie byłaś już... Cholera chodzi mi o to, że nie byłaś już... Robiłaś to już wcześniej prawda?- spytał nieumiejętnie. 
-Nie jesteś pierwszym.- Odpowiedziała po krótkim namyśle. Zayn odsunął od niej wzrok. Wyraźnie to co usłyszał go zabolało.- Ale jesteś ostatnim. Mam nadzieję, że o tym wiesz.- Dodała widząc jego reakcję.- Dlaczego faceci zawsze czepiają się o to dziewczyn? Czy ja jestem Twoją pierwszą? Nie wydaje mi się.- Zayn zaśmiał się słysząc jej oskarżenia. Nagle do rozmowy przyłączył się Liam siadając obok chłopaka.  jego oczach było widać iskry przerażenia połączonego z szaleństwem.
-Chyba musimy się zbierać- powiedział.
-Dlaczego?- zapytała zdziwiona Amelia.
-Moja nowa koleżanka zadzwoniła po znajomych i jeżeli się nie wyniesiemy to możemy mieć kłopoty.- poinformował, po czym zgodnie wstali i skierowali się do kasy, by uregulować rachunek, a później wyszli z pubu. Amelia szła pomiędzy Liamem, a Zaynem, z którym trzymała się za rękę. Zdecydowanie droga powrotna była jedną z zabawniejszych sytuacji tego dnia. Co chwilę ktoś ich zaczepiał, a oni gdy zaczynali się nudzić bez żadnego ostrzeżenia uciekali. W ten sposób dotarli w końcu do willi. Gdy weszli do środka czekała ich niezbyt miła niespodzianka. W salonie na fotelach siedział management oraz wszyscy zamieszkujący willę, oczywiście oprócz dzieciaków, Effy i Oliv.
-Olivia czeka na Cienie na plaży- oznajmił Harry Amel.
-Dobra ja już sobie pójdę- powiedziała dziewczyna próbując utrzymać równowagę. Szła w stronę drzwi tarasu zahaczając po drodze o krzesło, jednak po chwili odzyskała panowanie nad ciałem i uniosła ręce nad głowę pokazując, że wszystko jest okej. Wszyscy parsknęli śmiechem obserwując jej poczynania. Jednak już po chwili zostali sprowadzeni na ziemię przez Adriena, który nalegał by dokończyli omawiać szczegóły trasy koncertowej.



Tak jak obiecałyśmy po 15 komentarzach pojawił się rozdział.  Myślimy, że zachowamy ten standard, czyli 15 komentarzy = next. Dziękujemy za 50 000 wejść!!! Jesteście naprawdę niesamowici! Uskrzydlacie nas! :D <3

poniedziałek, 22 lipca 2013

Awaria

Cały szablon jednym słowem szlag nam trafił. Przepraszamy za oprawę wizualną, ale nic nie możemy poradzić :( Jeżeli ktoś z was robi szablony i chciał by nam pomóc, prosimy o kontakt na tt: @amelia_oliv_joy , @sokin4 lub @dadamazi


Mamy jednak nadzieję, że zwrócicie uwagę na treść i się nie zniechęcicie :)
Pozdrawiamy i przepraszamy x

HACKED BY KUBSAID 
Jeśli autorzy tej strony nie zezwolą na  rozpowszechnianie ich treści, osoba łamiąca ową groźbę zostanie odłączona od internetu
Zaprzyjaźniony hacker "Jakub Mazur"

Rozdział 20

To był ciepły jak na Londyn wieczór, idealny na spacer. Miasto było już oświetlone latarniami. Ulice opustoszały, niektórzy szykowali się na wieczorne wyjścia, inni odpoczywali po powrocie z pracy. Tak więc była to dobra pora na wyjście, bez tłumów ludzi wokół siebie. Ciepły wiatr lekko owiewał ich twarze. Szli wzdłuż Tamizy, ręka Zayna spoczywała na ramieniu Amel, a dziewczyna była wtulona w jego tors. Ten wieczór chcieli spędzić sami. Olivia z Harrym wyjechali do Paryża, a reszta zajmowała się sobą. Wokół chodnika były ustawione różne budki z jedzeniem. Zatrzymali się przy jednej z nich, żeby kupić coś do jedzenia.
- Na co masz ochotę?- spytał Zay nie kryjąc zaciekawienia nad jej wyborem.
- Szczerze mówiąc mam ochotę na fast-food'a, ale to chyba nie jest zbyt romantyczne, co nie?
- Mi nie jest potrzebny romantyczny klimat, wystarczysz mi tylko ty.
- Skoro tak to poproszę hot-doga - zaśmiała się wtulając w jego ramię. Podeszli do budki z czerwonym daszkiem i poprosili o dwa klasyczne hod-dogi. Wieczór zapowiadał się spokojnie. Mieli zamiar posiedzieć na ławce w parku i po prostu rozmawiać. Spokój który wokół nich panował, był aż zbyt piękny. Siedzieli jedząc i w ciszy patrzyli na gwiazdy odbijające się w Tamizie. Gdy skończyli, nadal nie chcieli przerywać tej ciszy, Amelia wtuliła się w niego i zamknęła oczy delektując się tą chwilą. Słyszała bicie swojego serca. Gdy błogostan wydawał się być nie do przerwania, wydarł ich z niego dźwięk telefonu Amelii. Wyciągnęła go szybko, chcąc wyłączyć denerwujący dzwonek.
-Nie odbierzesz?- Spytał Zayn, a Amelia przygryzła dolną wargę uśmiechając się dla nie poznaki, że coś jest nie tak- Kto to był?
-William.
-Rozmawiałaś z nim od czasu przyjazdu tutaj?- Spytał zaniepokojony.
-Nie..
-Dlaczego? Przecież się o ciebie martwią!- Zayn patrzył na nią z poirytowaniem. Nie przypuszczał, że mogła by się tak dziecinnie zachować.
-Nie potrzebnie, jak widzisz nic mi nie jest.
-Jak widzisz, ich tu nie ma i tego nie wiedzą.- Stwierdził stanowczo- oddzwoń.
-Nie...
-Bo?
-Bo będą mi kazali wrócić do Sydney!
-Och, daj mi tą komórkę. Zachowujesz się jak dziecko...
-Co takiego?!
-Jak możesz być taka samolubna? Martwią się o ciebie, mała. Porozmawiaj z nimi.- Amelia spojrzała na niego naburmuszona i odsunęła się od niego podciągając do siebie nogi.
-Nie.- Odpowiedziała krótko, na co Zayn usiadł przez moment prosto patrząc przed siebie. Nabrał głęboki wdech, przez co Amelia przestraszyła się, że źle się czuje.
-Dasz mi ten telefon, czy mam użyć specjalnych środków?- Spytał spokojnie.
-Nie dam ci...- odpowiedziała nie pewnie. Chłopak strzelił palcami u rąk, po czym powoli odwrócił się w jej stronę. Trzymała w dłoniach telefon i patrzyła na niego zdezorientowana. Chłopak wyrwał się nagle z rękoma przed sobą. Zaczął ją gilgotać przygryzać i robić inne tego typu czynności, dzięki czemu zdobycie komórki stało się niezwykle proste. Uniósł ją nad siebie wstając tak, by Amelia do niej niedosięgła. Wybrał numer i nie musiał długo czekać, by ktoś z drugiej strony połączenia się odezwał.
-Am? Am!- William był wyraźnie zdenerwowany.
-Zayn!- Krzyknęła obrażona Amelia, a chłopak podał jej komórkę.-Uhg.. Tak?
-Am, nawet nie wiesz jak wszyscy się o ciebie martwią! Dlaczego się nie odzywasz?- Amelię coś poruszyło. Myślała, że rozmowa z rodziną będzie irytująca, chociaż pytania które usłyszała, były tymi które przewidywała, nie były irytujące. William mówił z pełnią troski w głosie, nie natarczywie jak to mieli w zwyczaju rodzice.
-Wszystko jest ok..
-Bogu dzięki!- Westchnął. W jego głosie było dużo opiekuńczości- To dosyć dziwne dowiadywać się o tobie z twoich wpisów na twitterze.
-Skąd masz moją nazwę!?- Oburzyła się.
-Jesteś dziewczyną Zayna Malika, to nie było zbyt trudne kiedy spamuje do ciebie pół świata.- Zaśmiał się, a Amelia poczerwieniała, gdy zorientowała się jak głupie pytanie zadała. Zayn również nie ukrywał rozbawienia.
-No, nie ważne...Jak tam rodzice?
-Jakoś się trzymają. Jeżeli chcesz to mogę ich obudzić.
-Ach, tak u was jest ranek. Nie, nie trzeba.
-Am...- Westchnął, robiąc znaczący odstęp między słowami- Wiesz, że zawsze wspierałem cię w twoich decyzjach. Nie jesteś już głupią małolatą..
-Nigdy nie byłam.
-Byłaś.
-Ej!..
-...I ufam, że wszystko dokładnie przemyślałaś. Chcę tylko żebyś wiedziała, że oni zachowali się tak bo się o ciebie boją. Sam bardzo się o ciebie martwię, więc proszę!- Amelia przypuszczała, że będzie chciał namówić ją do powrotu i odsunęła słuchawkę od ucha chcąc się rozłączyć.- Nie urywaj kontaktu z nami.- Usłyszała niewyraźnie. Zdziwiona potrząsnęła głową.
-Co?
-Odzywaj się do nas częściej młoda. Wiem, że jesteś buntowniczką, ucieczki z domu i takie tam, ale od czasu do czasu zadzwoń do brata i nagadaj jakim to nie jest palantem, bo mi tego brakuje.- Skończył. Amelia uśmiechnęła się szczęśliwa.
-Jasne! Nawet nie wiesz jak się ciesze, że to słyszę.
-Kończę, zaraz muszę wychodzić na zajęcia. Trzymaj się i odbieraj telefon gdy do Ciebie dzwonie.
-Tak, tak, tak! Kocham Cię palancie.- Dodała po czym połączenie zostało przerwane. Schowała telefon do kieszeni spodni. Zayn cały czas mierzył ją wzrokiem, jakby czekał na pochwałę lub przyznanie się do błędu.
-Chcesz mi coś powiedzieć?- Spytał uśmiechając się głupkowato. A Amelia przekręciła oczyma.
-Masz coś na ustach.- Rzuciła krótko, a Zayn zaczął się nerwowo wycierać.
-Teraz?
-Nadal...- Zaśmiała się patrząc jak obróciła tą sytuację na swoją stronę.- ... czekaj pomogę ci.- Poinformowała go, po czym namiętnie go pocałowała. Chłopak pomimo zaskoczenia odwdzięczył się tym samym. Amelia czuła ciepło bijące z jego ust, a chwilę później zachęceni zgraniem swoich ruchów dołączyli języki do pocałunków.
-Nie byłem brudny, prawda?- zapytał Zay.
-Nie...- odpowiedziała zmieszana, po czym przygryzła wargę.



-To jeden z twoich lepszych pomysłów Horan.- Stwierdziła Joy. Razem ze wspomnianym Niallem i Lou, znajdywała się przed domem. Louis trzymał w ręce deskę skateboard`ową, Niall siedzial na bmxie, a Joy starała się zawiązać jak najmocniej sznurówki białych wrotek z zielonymi kółkami, które miała wsunięte na nogi. Niall uśmiechnął się nie zwracając uwagi na nieco obraźliwy wyraz słów Joy.
-No szybko, szybko! Mam straszną ochotę na serowe chrupki.- Poganiał blondyn.
-Już!- Poinformowała zadowolona z siebie. Wstała podjeżdżając bez problemu do Louisa, którego przerastała o głowę. Ten spojrzał na nią z dołu z przerażeniem, po czym stanął na swojej desce dorównując jej.
-No, tak lepiej- powiedział po czym pocałował ją szybko w usta.
-Tak, tak, jesteście słodcy. Teraz chodźcie!- Niall opierał się o ramę roweru bacznie ich obserwując. Joy wyszczerzyła się zadowolona po czym ruszyła w stronę sklepu. Jechali obok siebie śmiejąc się i żartując. Joy i Louis wykorzystali Nialla chwytając się tylnej części jego roweru. Droga była pusta, oświetlona przez latarnie i światła domów. Wiatr który opływał ich twarze był wyjątkowo ciepły, przez co Joy miała wrażenie że znów znajduje się w Los Angeles.
-W Ameryce też wybierzemy się pojeździć?- Spytała.
-Jasne! Mam zamiar nauczyć cię jeździć na desce.- Odpowiedział Louis. Ostatnio widział ją tak podekscytowaną po premierze Little Things w radiu, gdy wszyscy zebrali się w domu dziewczyn. Było wtedy dużo wrzasku i skakania z radości, że ostatecznie udało się nagrać coś tak dobrego. Dzisiejsza atmosfera pomiędzy nimi była bardzo podobna, tyle, że wyraźnej przyczyny nikt nie znał. Wszyscy byli najwyraźniej szczęśliwi z powodu tego, że problemy zostały zażegnane.
-Nie spoufalaj się tak ze swoim supportem, nie jestem z twojej półki.- Zażartowała Joy. Właśnie w ten sposób pozbyła się wszystkich problemów. Menagment sam zaproponował to, by wokół chłopaków zrobił się głośno, a że był by to wspaniały sposób na zareklamowanie swojej płyty i pozostanie z przyjaciółmi zgodziła się. Gdy dojechali do sklepu Niall przypiął rower do stojaka, a Louis włożył deskę za paski plecaka. Joy nie mając wyjścia, jechała za nimi powoli by na nic nie wpaść. W markecie nie było wielu ludzi, może kilku.
-Chodź już, weź jakiekolwiek.- Powiedział zniecierpliwiony Louis.
-Wybór natchosów to bardzo ważna sprawa! Muszą być ostre, żeby smak sosu ich nie zepsuł.- Powiedział blondyn nachylając się nad półką. Louis rozglądał się dookoła badając czy ktoś ich nie obserwuje, a Joy zadowolona kręciła się w kółko nie wracając na nich uwagi. Lou uśmiechnął się widząc że nareszcie jest szczęśliwa. Zapatrzył się na nią co zauważyła i zachichotała podjeżdżając do niego i opierając rękę o jego ramię
-Jeszcze tylko sos i możemy jechać.- Poinformował Niall decydując się na dwie paczki. Stał zadowolony pokazując swoje białe zęby.
-Ja zajadę!- Powiedziała Joy po czym szybko wystrzeliła w stronę stoisk na drugiej stronie hali. Jechała zerkając w alejki, mijając pojedynczych zdziwionych ludzi. Poprawiła czapkę znajdując nareszcie właściwą z nich. Podjechała do jakiejś dziewczyny która stała przy jej docelowym produkcie. Gdy wyciągnęła rękę w stronę ostatniego sosu, ta zrobiła to samo.
-Ymm.. Przepraszam, chyba byłam pierwsza.- Powiedziała miło Joy.
-Ślepa jesteś? Stałam tu pierwsza.- Odparła oschło krągła dziewczyna w krótkich, obciętych na chłopaka włosach. Joy zmarszczyła brwi i uśmiechnęła się cwaniacko.
-Jednak go nie wzięłaś.
-Ale biorę teraz.- Powiedziała ciągnąc sos w swoją stronę.
-Nie wydaje mi się.- Odparła Joy przyciągając go do siebie.
-To że jesteś popularna nie oznacza że należy ci się więcej rozpieszczona suko- Joy zachichotała patrząc litościwie na dziewczynę.
-Nie znaczy to też, że mam ustępować reszcie ludzi na świecie. Z resztą, co to ma do rzeczy? To tylko sos, a dla ciebie i twojego tyłka będzie lepiej jeżeli go nie zjesz, więc podziękuj mi, kiedy z nim odejdę.- Powiedziała wyrywając sos.
-Coś ty powiedziała idiotko!?
-Streszczając, że sos jest mój. Słuchaj uważniej.- Powiedziała z lekkością przemieszczając się dalej. Słyszała że dziewczyna idzie za nią, ale nie przejęła się tym zbytnio.
-Oddaj mi to.- Powiedziała natarczywym tonem.
-Nie.- Zaśmiała się. Już miała mocniej odepchnąć się jedną z nóg, gdy poczuła jak dziewczyna popycha ją na lewą stronę gdzie znajdowały się lodówki z mrożonkami. Joy straciła równowagę i chcąc uniknąć zderzenia z kantem lodówki co skończyło by się złamaniem całą sobą wpadła do lodówki.
-Ja pierdole. Jak zimno!- Krzyknęła śmiejąc się i leżąc jak długa. Ludzie widzący całe zajście patrzyli na nią pytając czy pomóc, ta jednak odmawiała i sama wydostała się z lodówki trzęsąc się z zimna. Zaśmiała się patrząc na swoją napastniczkę.
-Masz, jesteś tym co jesz.- Powiedziała dając jej do ręki paczkę mrożonych klusek. Szybko podjechała do kas gdzie czekali na nią chłopcy.
-Czemu tak długo?- Spytał Niall.
-Dlaczego jesteś mokra?- Spytał Louis. Lód w którym wylądowała musiał zostawić szron na jej skórze.
-Horan, masz u mnie dług.- Powiedziała rzucając mu sos. Kasjerka szybko uporała się ze skasowaniem produktów. Louis zorientował się że Joy jest zimno i dał jej swoją bluzę. Stała cicho obserwując jak Niall pakuje zakupy do siatek.
-Mam nadzieję, że kąpiel w lodówce była miła...- Powiedziała krągła dziewczyna, przechodząc obok niej-...zawsze można ją powtórzyć.- Wyszła wyraźnie zdenerwowana.
-Kąpiel w lodówce?- Zaśmiał się Niall, gdy już wyszli ze sklepu.
-Widzisz jak się dla ciebie poświęcam?
-Przyznaj się, po prostu się z nią pokłóciłaś, powiedziałaś coś i...- Dedukował Louis stając na desce.
-...I popchnęła mnie do mrożonek.- Dokończyła Joy ze śmiechem.


Dziękujemy, że tak długo czekaliście! Miałyśmy lekki kryzys i na dodatek nie miałyśmy dostępu do internetu. Jak zawsze mamy nadzieję, że dodacie komentarze. Kochamy was i obiecujemy, że następny rozdział pojawi się szybciej :))