wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 6

-Nie wiem jakim!- krzyknęła zdenerwowana Oliv broniąc się przed krytyką koleżanki.
-Jeżeli nie wiesz jakim autem to może wiesz chociaż gdzie dokładnie zaparkuje? Przecież ten parking jest ogromny!- Amel zmierzyła ponownie wzrokiem koleżankę zza okularów. Stały przed szklanym budynkiem co chwile pozując do zdjęć z fanami. Stały z pięć minut starając się unikać bezpośrednich odpowiedzi co do ich życia towarzyskiego. Uśmiechały się, żartował i szeptały do siebie z prośbą o szybkie zakończenie tego cyrku. Czuły się jak w komedii, bardzo głupiej, denerwującej komedii. Na szczęście przerwał ją Harry podjeżdżający pod samo wejście czerwonym sportowym autem. Dziewczyny pożegnały się i wpadły do auta szybko zamykając za sobą drzwi. Siatki z zakupami ledwo mieściły na kolanach.
-Dlaczego tak długo?! Chcieli nas pożreć!- powiedziała Amelia poprawiając roztrzepane włosy.
-Nie wiedziałem które auto wybrać. Było ich z pięć w garażu. A co do sławy to możecie zacząć się przyzwyczajać- powiedział przeplatając ręce na kierownicy- Chociaż ta garstka ludzi nie wygląda na zbyt niebezpiecznych.
-Och przestań. My nie wiedziałyśmy, że ludzie o nas w ogóle wiedzą cokolwiek. Dobrze, że byłyśmy w kiosku z gazetami- powiedziała Oliv ze zdenerwowaniem patrząc na Hazzę- zresztą wy jak zaczynaliście to byliście w jakimś sensie na to przygotowani.
-Wybacz księżno, nie wiedziałem, że tak to przeżywasz-Powiedział wrednie akcentując.
-Nie wiedziałam, że jesteś taki żałosny- powiedziała Amelia, bo Oliv po prostu zamarła. Nigdy nie spodziewałaby się takich słów po Harrym. Niestety on nawet nie próbował tego wyjaśnić, więc resztę drogi do willi przebyli w ciszy. Gdy w końcu przyjechali na miejsce, Oliv wysiadła trzaskając drzwiami. Amelia pobiegła za przyjaciółką, a chłopak odczekał chwilę po czym również wyszedł z auta. Dziewczyny nie miały zbyt dobrych humorów, a Oliv była bliska łez. Amelia zdążyła ją dogonić dopiero w pokoju. Widok płaczącej dziewczyny jej nie zdziwił. Dopiero później zauważyła, że ona płacze ze szczęścia, co stawało się coraz dziwniejsze. Ujrzała na jej rękach małe zawiniątko i od razu wiedziała o co chodziło chłopakowi. Chciał zrobić im żart i wiedział, że jak dziewczyna zobaczy przesłodkiego kotka wszystko mu wybaczy. To był szary malutki kłębuszek z pięknymi czarnymi oczkami. Wokół jego karku owinięta była czerwona kokardka z liścikiem.
-Przeczytałaś już?- Amelia zwróciła się do Oliv.
-O, nie zauważyłam go- dziewczyna już ze spokojem wyjęła karteczkę z pętelki.
-Przeczytaj głośno, proszę!
-Dobrze, ale nikomu nie mów co tutaj jest napisane
-Wiem przecież, nie musisz mi takich rzeczy mówić- odparła lekko oburzona.
-Droczę się tylko z tobą- zaśmiała się po czym zaczęła czytać treść- 

Nigdy nie byłem dobry w tych całych romantycznych zagrywkach, ale to może dlatego, że nie miałem nigdy kogoś takiego jak ty? Gdy się poznaliśmy, a było to zaledwie kilka dni temu, powiedziałaś, że marzysz o studiach w Londynie. Od tego czasu i moim marzeniem jest żebyś tam studiowała. Proszę, poleć ze mną i resztą chłopaków do Londynu.

-I co mam o tym myśleć, przecież to prawie niemożliwe, a poza tym nie pojadę tam bez ciebie Amel- powiedziała Oliv łamiącym głosem.
-Och przestań, coś wymyślimy przecież nie jest powiedziane, że masz tam sama lecieć. Wiadomo, gdzie ty tam ja i na odwrót. O rodziców też nie musisz się martwić, wiesz, że oni chcą dla Ciebie jak najlepiej. Gorzej z Joy. Szczerze mówiąc martwię się o nią, często ma wahania nastrojów i jakaś taka dziwna jest. Co będzie po tym jak dowie się o karcie. Boje się nawet myśleć.
-Co do karty, to to był twój pomysł! Co do Joy... Porozmawiajmy z nią po obiedzie.
-Dobry pomysł, ale mam jeszcze jedno pytanie jak nazwiesz  swojego kotka?
-Może to dziwnie zabrzmi, ale od razu jak go zobaczyłam wiedziałam, że będzie się nazywał Sky.
-Bardzo ładnie myślę, że Haroldowi też się spodoba.
-Oby, chyba Abby nas woła na obiad, zbierajmy się.

Rozmowę Louisa i Joy przerwała Abby.
-Kochane dzieci! Co wy robicie na tej ziemi?!-Louis wystrzelił w górę z przerażeniem.
-Joy? Co by powiedział na to twój ojciec? Wstawaj z tego dywanu! Tak zachowuje się panienka?- Kobieta reagowała tak jakby doszło do nie wiadomo czego.
-Przecież tylko leżymy i rozmawiamy, Abby uspokój się... -powiedziała zaczerwieniona Joy, która tak jak Louis wstała z podłogi. Oboje wyminęli ją w drzwiach śmiejąc się pod nosem i spoglądając na siebie.
-Obiad na stole...- dodała kiwając głową- nareszcie się przebudziła- Abby szepnęła z uśmiechem zamykając drzwi studia.
Po zejściu na dół wszyscy siedzieli przy stole śmiejąc się głośno i rozmawiając. Pierwsze co zauważyła Joy to wielkie reklamówki wypchane ubraniami leżące obok krzeseł dziewczyn. Gdy dwójka podeszła do stołu rozmowy ucichły.
-Stało się coś? - spytała Joy na której spoczęły oczy reszty gości. Wyglądali na zakłopotanych ich obecnością, co zakłopotało i Life- wiem, że to pewnie nie zabrzmi zbyt wiarygodnie, ale chcę was przeprosić. Znowu.
-Ja również- Dodał Louis siadając na swoim miejscu.
-Nic się nie stało. Po prostu tępo w jakim się porozumiewacie jest dla nas za szybkie- zaśmiał się Liam.
-Teraz jesteście na etapie?- Spytał blondyn z zaciekawieniem patrząc na dziewczynę siadającą przy stole.
-Jest okej...-powiedziała nie będąc świadomą tego, że na jej policzkach pokazały się dołeczki i lekkie rumieńce. Oliv i Amelia otworzyły szeroko usta. Wiedziały że coś się kroi- nawet bardzo...-dodała, a reszta uśmiechnęła się widząc, że wszystko wraca do normy. Wszyscy wzięli się do jedzenia z wilczym apetytem.
Nawet Joy, której trudno dogodzić zmiotła wszystko z talerza.
-Może wieczorem popracujemy nareszcie nad kawałkiem?- zaproponowała z szerokim uśmiechem.
-Przydało by się! Twój tata nie będzie zadowolony gdy przyjedzie a my będziemy z pustymi rękoma- odparł Liam.
-Wraca dziś około północy. Więc mamy dużo czasu.
Kiedy wszyscy już zjedli rozeszli się do swoich pokoi, nie licząc Ameli i Oliv, które poszły za Joy. Trochę im to zajęło gdyż musiały zabrać ze sobą torby z zakupami. Zapukały do drzwi po czym lekko je pchnęły
- Możemy chwilę Ci poprzeszkadzać? - zapytały nieśmiało wchodząc z paczkami zakupów.
- Pewnie, chodźcie - odparła Joy przeczesując rozpuszczone włosy. Siedziała przed toaletką patrząc na dziewczyny w odbiciu lustra. Widać że miała dobry humor ponieważ uśmiech nie schodził z jej twarzy.
- Mamy pewną sprawę - rozpoczęła Oliv siadając na łóżko dziewczyny.
- Proszę tylko nie denerwuj się! Chodzi o to, że- Amelia głęboko westchnęła zamykając oczy ze strachu przed reakcją przyjaciółki- wzięłyśmy twoją złotą kartę i wydałyśmy ponad 6000$
- I to jest waszym problemem?- zaśmiała się obracając na krzesełku w stronę dziewczyn.
- No w sumie tak - powiedziała z lekkim zakłopotaniem Amelia.
- To jest przecież złota karta! Nic nie wydałyście! A po drugie to co jest moje jest również wasze, nie przejmujcie się- dziewczyny odetchnęły z ulgą.
-Zmieniłaś się, co się stało?- spytała Oliv z uśmiechem ściskając Joy, która wstała i przewróciła ją na ziemię. Amelia położyła się na dziewczyny wywołując falę jęków i jej złowieszczy śmiech. Po chwili leżały już koło siebie opierając głowy o reklamówki z zakupami.
-Co jest między tobą a Louisem?- spytała Amelia zakładając nogę na nogę.
-To trudno zrozumieć... W każdym razie nie dziwię się wam, że tego nie ogarniacie.
-Może daj nam szanse?- spytała Oliv.
-Powiem to tylko raz. Pff... Więc, po przyjeździe chłopaków do willi nienawidziłam ich. Ale to nie przez ich wygląd czy muzykę. Bałam się zakochać. Wy byłyście szczęśliwe, podniecone, pozytywnie naładowane, gotowe na summer love i tak dalej. Ja nie chciałam tego przeżywać. Dwa lata temu, chodziłam z Trentem, huczało o tym w gazetach. Kochałam go, mogłam zrobić dla niego wszystko. Traktował mnie jak księżniczkę. Ale tylko do pewnego momentu. Gdy moja matka zaczęła robić awantury w domu często płakałam, byłam przez nią szarpana, ośmieszana i szukałam pomocy w chłopaku. Nie mogłam wtedy mu niczego dać poza miłością, ponieważ resztę zabrała moja matka. Wiem, pewnie myślicie że głupoty gadam, przecież jestem milionerką.. Ale tak było. Przyszłam raz do domu Trenta. Niezapowiedzianie. Wpuściła mnie jego matka, weszłam do jego pokoju gdzie siedział całując się z dziewczyną, która siedziała na jego kolanach. Oczywiście wybuchłam płaczem, chciałam wytłumaczeń i na swoje nieszczęście dostałam. Poczułam się jakbym dostała wiadrem zimnej wody. Dowiedziałam się że przez cały ten czas chodził z tą dziewczyną za moje pieniądze. Ona o tym wiedziała i śmiała mi się prosto w twarz. Nigdy nie byłam tak ośmieszona. Powiedział mi, że czego mogłam się spodziewać... że to showbiznes- Joy zrobiła kilku sekundową przerwę zbierając myśli- zrozumiałam wtedy, że nie ma miłości w świecie sław. Nie ma i już. Wszystko kręci się wokół pieniędzy, a przyjaciele pojawiają się tylko wtedy, gdy jest ich dużo. Miałam takich przyjaciół sporo w swoim życiu. Przez kolejne miesiące było coraz gorzej. Matka wyniszczała się coraz bardziej. Ojciec chciał rozwodu, ale nic nie dochodziło do skutku. Cholerne papierkowe roboty. Po kilku miesiącach odeszła. Przećpała. Chociaż była to dla mnie i ojca ulga, płakałam jeszcze bardziej niż po szarpaninach z nią wtedy, gdy jej nienawidziłam. Zawsze będę pamiętać ją, taką uśmiechniętą, promienną i życzliwą. W kolejnych miesiącach w naszym domu nie było życia. Ducha rodzinnego. Praca ojca nie pozwalała mu na poświęcenie mi czasu. Rozumiałam to. Zaproponował mi wyjazd do Australii na wymianę. Nie było z tym problemu, ponieważ na mojej uczelni nie należę do najgłupszych, a ojciec zapłacił za przejazd. Mówił, że może tam odsapnę od naszego tępa życia. Miał racje. Poznałam was. Najlepsza rzecz jaka przydarzyła mi się od od wielu lat. Zachowywałam się przy was jak normalna nastolatka mając nadzieję, że nie rozpoznacie we mnie divy Joy Life. I udało się. Pokazałyście mi, że przyjaźń istnieje. Co do miłości nadal byłam pewna, że to największa pomyłka świata. Poznałam Louisa. Znienawidzoną płeć przeciwną, którą mogłabym tępić bez ustanku. Kłótnie kłótniami, ale z czasem zaczął mnie łamać. Rozgryzał mnie. Brakowało mi takiej wrażliwości. Gdy pocałowaliśmy się nad morzem poczułam jak moje serce topnieje i otwiera się znowu na płeć męską. Jakkolwiek to brzmi. Po kilku sekundach powiedział, że chodzi z Eleanor, o czym nie wiedziałam. Przed oczyma postawiła mi się postać dziewczyny Trenta i moja. Czułam się okropnie. Byłam wściekła na to, że znów dałam się nabrać. Nienawidzę go za to. Ale jego wrażliwość, charakter, mimika. Cały on coś we mnie rozpalił. Nie mogłam nawet myśleć o jego dziewczynie. Po prostu chciałam mu wybaczyć. I tak zrobiłam. Boli mnie serce z powodu Eleanor, ale to co czuje do Tomlinsona jest mocniejsze. Cały czas upewnia mnie w tym ze czuje to samo.Chociaż cały czas boje się tego, że to kolejny żart, chcę łudzić się, że to jednak prawda...
-To jest prawda! Widać, że jesteś dla niego ważna...Opowiadałaś mu o tym?
-Tak, dziś przez trzy godziny siedzieliśmy w studiu- Joy uśmiechnęła się na samo wspomnienie.
-Teraz będzie już tylko lepiej...- westchnęła Oliv z przeciągając się- Harry chce żebym jechała z nim do Londynu- dodała śmiejąc się pod nosem.
-To świetnie!
-Ale nie pojadę tam bez was- westchnęła. Zabrzmiało to tak jakby podjęła już decyzję.
-Jak to?! Przecież mówiłyśmy już o tym... Jedziesz bez gadania!
-Jeżeli pojedziecie ze mną- upierała się.
-Ja nie mogę z wami jechać. Nie zostawię ojca samego- powiedziała Joy smutniejąc. Do jej świadomości dotarło, że po napisaniu piosenki cały czar pryśnie. Będzie musiała pożegnać się z Amelią, Olivią, a po promocji singla z  Louisem i resztą chłopaków..
Amelia układając sobie wszystkie elementy w całość.
-Nie mówmy o tym. Piosenki jeszcze nie ma. Nigdzie nikt się nie wybiera!- powiedziała wstając. Nie chciała aby ostatnie dni spędzone razem wyglądały na spędzone w żałobie.
-Mój tata wraca dziś w nocy, piosenkę musimy dokończyć dzisiaj- westchnęła Joy wstając i pedancko poprawiając swoją kurtkę.
-Powtórzę. Nie myślmy o tym. Cieszmy się że jeszcze siebie mamy- powiedziała w tym samym czasie podając rękę Oliv, by wstała.
-Idę zobaczyć co robią chłopaki...-powiedziała Life wychodząc z pokoju z wymuszonym uśmiechem zostawiając dziewczyny same. Po pewnym czasie Amel i Oliv wyszły z pokoju przyjaciółki zmierzając do swojego, by po przymierzać ubrania.Gdy przechodziły przez korytarz wpadły na Malika.
-No! Szukałem was. Chodźcie na dół. Gramy w prawdę czy wyzwanie- powiedział łapiąc za rękę Amelię która odwzajemniła uścisk.
-Idźcie, ja po przymierzam jeszcze ciuchy- powiedziała z uśmiechem patrząc na Amelię, która przytaknęła i przekazała koleżance swoje zakupy, by je odstawiła do pokoju.
Oliv weszła do pokoju kładąc siatki na łóżkach. Z papierowych torb wyciągnęła kilka rzeczy. Pięć koszul, siedem par spodni, dwie marynarki, dziesięć koszulek i całą stertę biżuterii. Postanowiła zacząć od przymierzania spodni. Wzięła jeansowe rurki z lekkimi przetarciami. To był jej rozmiar, ale dosyć ciasny, więc musiała się trochę wysilić, by je założyć. Nagle drzwi pokoju się otworzyły i ujrzała w nich Hazzę. Trochę ją to speszyło, gdyż nie zdążyła do końca ubrać spodni. Chłopak wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi w jednej ręce trzymając komórkę, ona w tym czasie ubrała do końca spodnie próbując zrobić to jak najszybciej, co nie było takie łatwe. Harry widział że dziewczyna jest zakłopotana. Podeszła do lustra i zaczęła patrzeć na swoje odbicie. Chociaż spodnie leżały dobrze, dziewczyna patrzyła na swoje nogi z niezadowoleniem. Harry podszedł do niej i od tyłu ją objął. Od razu zrobiło jej się cieplej. Chłopak nagrywał swoim telefonem tą sytuację.
-Witaj -szepnęła mu na ucho- Chciałam Ci podziękować.
-Przykro mi, ale musisz się bardzo postarać- powiedział z zawadiackim uśmiechem, po czym musnął jej policzek swoimi wargami. To było tak delikatne, że prawie nieodczuwalne, jednak całe jej ciało nagle przeszyły dreszcze. Odwróciła się do niego, a on popatrzył jej głęboko w oczy i zaczął namiętnie całować. Czuła się jakby była we śnie. Zabrakło jej oddechu i odsunęła się na chwilę od chłopaka. Zaczerpnęła powietrze i patrzyła na jego twarz. Nie była w stanie ogarnąć tego wszystkiego rozumem. Miała cholerne szczęście, że znalazła się w tym domu, że poznała tak wielu wspaniałych ludzi. Harold podtrzymaj jej twarz jedną ręką, jakby czytał jej w myślach. Jakby wiedział dokładnie co ona myśli, że nie potrafi uwierzyć we wszystko co się wokół niej dzieje. On też nie rozumiał tego jak to możliwe, że ją poznał i że to właśnie ona jest jego drugą połówką. Postanowił wreszcie jej powiedzieć coś na co bardzo długo się przygotowywał.
-Chciałem Ci coś bardzo ważnego powiedzieć... W sumie nikomu nie mówiłem tego z taką świadomością i chcę, żebyś uwierzyła w moją szczerość. To są tylko dwa słowa, jednak dla mnie bardzo ważne Kocham Cię. Proszę poleć ze mną do Londynu!- chłopak zagryzł dolną wargę w oczekiwaniu na odpowiedz. Cały czas nagrywając dziewczynę swoim telefonem. Nie czekając zbyt długo pokiwała potwierdzająco głową rzucając się mu na kark.
-Przekonałeś mnie!- skoczyłaby na niego, gdyby nie za ciasne spodnie które krępowały jej ruchy. Zgięła kolana kilka razy chcąc rozciągnąć materiał, ale ten pozostał nienaruszony. Harry zaśmiał się biorąc ją na ręce.
-Nie martw się, to rozmiarówka pewnie jest zaniżona.
-Pocieszaj mnie dalej..- powiedziała Oliv chowając nogi we framudze drzwi, by o nie nią nie zahaczyć- Po co to nagrywałeś?
-Na pamiątkę. Kiedyś obejrzymy ten filmik i powiemy "tak to się właśnie zaczęło"- Oliv łzy napłynęły do oczu. Nie zdawała sobie sprawy jakim jest romantykiem.
-Nienawidzę swojego głosu na nagraniach. Można go obejrzeć bez dźwięku?- spytała z głupim uśmiechem
-Twój głos jest w tym filmiku najlepszy...
Zszedł na dół nadal trzymając na rękach Oliv, gdzie wszyscy siedzieli na ziemi w kółku. Dosiedli się do nich. Niall kręcił butelką która stanęła wskazując na Amelię.
-No więc prawda czy wyzwanie?- powiedział zacierając ręce.
-Wyzwanie!- Amelia zrobiła cwaną minę, a chłopak zaśmiał się złowieszczo.
-Odważnie! Rozczochraj włosy Zayna!
-Nie! Nie! Nie ma mowy! Nie ide na to! - chłopak zaczął krzyczeć, a Amelia wstała zmierzając w jego stronę ze złowieszczą miną. Zayn wstał i zaczął uciekać przed dziewczyną która zaczęła go gonić.Reszta śmiała się podkładając nogi Malikowi gdy obok nich przebiegał chcąc pomóc Amel. Po pewnym czasie zniknęli gdzieś na górze i słychać było tylko wrzaski. Jako pierwsza zeszła zadowolona Amelia, a zaraz za nią Zayn z rozczochranymi włosami.
-To nie było zabawne! - powiedział obrażony- odwdzięczę się Niall!
-Biorę na siebie całą winę- powiedziała Amelia śmiejąc się. Zayn odwdzięczył się tym samym. Dziewczyna zakręciła butelką. Wypadło na Louisa który zrobił zabawną przerażoną minę.
-Niech cierpi!- krzyknęła Joy.
-Prawda czy wyzwanie?- spytała złowieszczo patrząc na chłopaka.
-Ymmm.. Zaryzykuję wyzwanie- powiedział chowając się za plecami Stylesa.
-Pocałuj Harrego- parskła, a reszt wybuchła śmiechem.
-Oliv?!- powiedział z nadzieją Harry- powiesz coś?
-Chcesz pomadkę?- Harry spojrzał z uwodzicielskim uśmiechem na Louisa, który rzucił wzrokiem na Joy która już prawie leżała ze śmiechu.
-Przez co najmniej trzy sekundy!- Amel nie mogła przestać się śmiać tak jak i reszta. Louis i Harry zbliżyli się do siebie z uśmiechem na ustach. Zamknęli oczy. Nie czuli oporu, po prostu to zrobili. Reszta śmiała się nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Widać że nie sprawiało im to przyjemności a po trzech sekundach szybko oddalili się od siebie wycierając usta.
-Harry ty kocie!- zaśmiał się Louis.
-Mój tygrys!- tak mniej więcej wyglądały kolejne dwie godziny grania w prawda czy wyzwanie do czasu kolacji. Pierwszy raz panowała tak dobra atmosfera. Wszyscy zżyli się przez te kilka dni, dogadując się bardzo dobrze. Po kolacji niestety nadszedł czas na pracę.
-Dziewczyny, możecie zająć się sobą? Chłopaki zapraszam was do studia- Powiedziała z poważną miną.
-Jasne! Jak skończycie to nas zawołajcie- powiedział Oliv wstając od stołu. Zaraz po niej wstała cała reszta.
Dziewczyny zostawiły chłopaków wchodząc do swojego pokoju. Wszyscy szli za Joy i Louisem trzymającymi się za ręce. Joy otworzyła drzwi studia wpuszczając najpierw chłopców po czym weszła ona i zamknęła drzwi na klucz. Włożyła kluczyk do stanika.
-Nie wyjdziemy stąd do czasu, kiedy skończymy ten kawałek!- oznajmiła. Liam usiadł na jednej z puf biorąc do ręki zeszyt. Zayn usiadł dosłownie na nim przytulając się do niego, Harry przylepił twarz do szklanej ściany, Niall skrzywił się patrząc na Joy, a Louis usiadł przy pianinie podpierając głowę rękoma opartymi na kolanach, patrząc z uwielbieniem na Joy.
-Muszę do łazienki...- Powiedział Niall.
-Masz peszka...- odparła ze złowieszczym uśmiechem siadając obok Louisa który ją objął.
-Louis muszę do łazienki!- powiedział blondyn nerwowo zaciskając nogi.
-Dlaczego mi to mówisz? - zaśmiał się- sikaj do doniczki!
-Nie będę sikał do kwiatków Willeya Life... To twoja dziewczyna! Wyciągnij ten klucz!-krzyknął zdenerwowany. Joy spojrzała na Louisa po czym szybko wstała, odwróciła się i wyciągnęła klucz.
-Masz minutę!- powiedział zaczerwieniona. Blondyn szybko podszedł do drzwi, przekręcił klucz i wybiegł jak oparzony. Joy odwróciła się do rozbawionego Tomlinsona, który już chciał komentować propozycję Nialla.
-Ksz!
-TO..
-Kszy!
-Ale..
-Nie radze idioto!- Louis śmiejąc się przytulił Joy która usiadła z powrotem obok niego mierząc resztę chłopaków wzrokiem. Zayn i Payne przepychali się na pufach, a Harry nadal był przylepiony do okna robiąc głupie miny.
-Boże daj mi sił...-westchnęła. Wrócił Niall zamykając drzwi na klucz. Joy schowała klucz tym razem do ramoneski. Blondyn od razu podbiegł do instrumentów biorąc do ręki gitarę. Zaczął grać jakąś piosenkę, która w tym przypadku sprawiała, że w pomieszczeniu zapanował jeszcze większy chaos.
-Zamknąć się!- Krzyknęła Joy swoim amerykańskim akcentem. Chłopcy zapanowali w bez ruchu.
-Wiem że, jest to dla was trudne, dla mnie też. Uwierzcie mi!- wstała i podeszła do szyby spuszczając z góry roletę która uniemożliwiła Harremu wygłupy, stanął przed nią słuchając Joy- wiem że po napisaniu piosenki będziemy musieli się rozstać i bardzo bym chciała, żeby w ogóle nie powstała- podeszła do Nialla wyrywając mu gitarę, siedział spokojnie- ale nie mamy wyjścia, kontrakt został podpisany, termin wyznaczony- podeszła do Zayna i Liama, którzy sami się uspokoili- piosenka musi powstać. Mam na nazwisko Life. To do czegoś zobowiązuje. Więc proszę, dajcie z siebie wszystko!- wszyscy wyglądali na skupionych.
-Damy radę, mam rację chłopaki?- spytał Liam patrząc na resztę, która przytaknęła. Nagle wszystko zaczęło inaczej funkcjonować. Louis i Joy siedzieli przy pianinie, Niall rzucił pufę obok niego trzymając w ręce gitarę, którą oddała mu Joy, Liam i Zayn dorzucili swoje pufy i w ten sposób powstał okrąg obok pianina. 
-Napisałam to jakiś czas temu. Posłuchajcie, może będzie się po części nadawać...- Joy postawiła klapę która leżała na klawiszach. Zakłopotała się odrobinę, przypominając sobie jak dawno nie grała na tym pięknym instrumencie- dawno nie grałam, bądźcie wyrozumiali- powiedziała układając przed sobą nuty.
Powoli zaczęła muskać opuszkami palców po klawiszach. Na początku patrzyła na nuty, lecz po pewnym momencie zamknęła oczy. Znała ją na pamięć. Dawała ponosić się dźwiękom pianina. Louis siedział wpatrując się w jej skupioną twarz. Uśmiechała się grając i widać było, że sprawia jej to wielką przyjemność. Gdy skończyła zagryzła dolną wargę i spojrzała niepewnie na chłopaków.
-Może być?- spytała marszcząc nosek.
-Może. I to bardzo!
Pozostawała kwestia tekstu. Ten niestety nie chciał przyjść tak łatwo. Liam co chwilę zapisywał kilka linijek, ale po chwili wyrywał kartkę gniotąc ją i pisząc na nowo. Zawsze w czymś się nie zgadzali. Nie mogli znaleźć konsensusu. Czas mijał a piosenki nie było. Dochodziła godzina 22:00.
-Może niech będzie o tym co przeżyliśmy będąc tutaj? Nie musi to być kolejny kawałek typu Up All Night...-zaproponował Niall. Reszta spojrzała na niego z zamyśleniem. Nagle Zayn wyrwał Liamowi zeszyt zapisując coś pod impulsem. Następnie oddał zeszyt Liamowi, który uśmiechną się do siebie dopisując z coś do tekstu Malika.
-Pokażcie mi!- powiedziała Joy wyciągając rękę do Liama.
-Wybacz, ale myślę, że powinnaś usłyszeć całość-Odparł Liam.
-Mam bezczynnie siedzieć?
-Dzięki tobie mamy podkład!- przypomniał Louis markowo się do niej uśmiechając.
-Zaufaj nam! Idź do pokoju i wróć za 20 minut - Powiedział Payne klepiąc Joy po kolanie. Spojrzała na nich niepewnie.
-Spokojnie- dodał Louis całując ją w policzek.
-Trzymam was za słowo- odparła. Wstała wyciągając klucz z ramoneski- dwadzieścia minut...-wyszła.

*Oliv & Amelia*

-Jeżeli wydadzą ten singiel to będą musieli go promować- powiedziała Amelia rozciągnięta na łóżku.
-Więc?- spytała Oliv siedząca na ziemi wczytana w pisemko. Na jej kolanach leżała Sky pomrukująca cicho.
-Będą razem jeździć na festiwale i tym podobne.
-A my z nimi! Więc nie będziemy się tak szybko żegnać z Joy- wypaliła Oliv.
-Odkryłaś Amerykę!- Amelia leżała na plecach głowę mając spuszczoną w dół na skraju łóżka. Tak jak jej przyjaciółka czytała pisemka które przywiozły z miasta- wiedziałaś, że jesteś w ciąży?- spytała głupawo się uśmiechając. Oliv spojrzała na dziewczynę z przerażeniem.
-Jestem ciekawa czy te plotki dotarły do ludzi ze szkoły.
-Jeżeli nasi rodzice dzwonili już z prośbami o wytłumaczenia, to w szkole na pewno też o tym wiedzą- sprostowała Amel- swoją drogą, chciała bym widzieć ich miny.
-Moja mama powiedziała, że zaczepiają ją czasami na ulicach i pytają czy to ja nie całowałam się z jakimś facetem na okładce... Całe szczęście nasi rodzice nas wspierają...
-Mój tata spytał czy zaklepałam już sobie drużbę u ciebie na ślubie- powiedziała wybijając stopami rytm piosenki lecącej w radiu. Oliv przemilczała to pytanie- a mogę zaklepać? - pisnęła Amel obracając się na brzuch. Oliv zaśmiała się dźwięcznie strasząc w ten sposób Sky, która zjeżyła sierść.
-Wiesz że znam się z nim dopiero kilka dni prawda?
-To nie znaczy że ni...- odpowiedz Amelii przerwał głośny dźwięk dzwonka do drzwi. Dziewczyny wzdrygnęły do góry ze strachu- Jak się przestraszyłam!- powiedziała łapiąc się za klatkę piersiową. Dźwięk nie był zbyt pospolity. Przypominał odgłos uderzających się szpad.
-Teraz wiemy dlaczego ta willa nazywa się Fight...- powiedziała Oliv również starając się uspokoić oddech. Podeszła do drzwi chcąc sprawdzić co się dzieje. Gdy je otworzyła zobaczyła Joy zmierzającą do schodów.
-Joy! Macie już coś?- Spytała na co brunetka odwróciła się w jej stronę. Szła tyłem w kierunku schodów.
-Mają napływ weny.. Nie chcą pokazać mi co napisali- odparła robiąc zabawną zmieszaną minę- nie przejmujcie się. Za 20 minut was zawołam i pokażemy wam nasze dzieło- dodała będąc już na dolnym piętrze.

Joy podeszła do drzwi z zamyśleniem. Otworzyła je, a jej oczom ukazał się jej tata. Dziewczyna zdziwiona jego widokiem z szerokim uśmiechem skoczyła na niego.
-Tato! Już jesteś? Nie za wcześnie?- wypytywała szczęśliwa.
-Cześć księżniczko..- jęknął podduszony- Wróciłem wcześniej, bo dawno nie mieliśmy wieczorka rodzinnego! Dzisiejszy wieczór spędzamy razem. Ostatnio mamy mało okazji na spędzanie razem czasu, a w najbliższym czasie nie będzie mnie za często w domu- powiedział robiąc minę zbitego pieska.
-Dlaczego?- spytała Joy z lekkim wyrzutem, wypuszczając ojca z uchwytu, dając wejść mu do domu.
-Sezon festiwali się rozpoczyna, to dopiero początek wakacji- powiedział wchodząc do salonu. Na sofę położył siatki, których Joy wcześniej nie zauważyła. Zesmutniała. Brakowało jej czasu wspólnie spędzonego z ojcem. Paradoksalnie wtedy, gdy w ich rodzinie było najwięcej problemów, spędzali razem najwięcej czasu. Ojciec widząc, że jego córka stoi jak ta sierota na środku salonu wpatrzona w przestrzeń ze smutną miną, podszedł do niej i objął.
-Kocham cię- powiedziała wtulając się w jego ramie. Najbezpieczniejsze miejsce na świecie znajdowało się właśnie w tym miejscu gdzie stał jej ojciec.
-Ja ciebie też- Odparł ze spokojem.
-Co jest w reklamówkach?- Spytała by nie zaprzątać sobie głowy zmartwieniami. Nawet jeśli by chciała, miała za dobry humor, by o nich myśleć.
-Przywiozłem ci kilka bluzek z autografami- powiedział opierając się o blat stołu w kuchni. Joy wytrzeszczyła oczy i szybko podbiegła do pakunków.

-Myślę że jest gotowe..- powiedział Niall dopisując coś w notesie.
-Willey chyba nie tego się spodziewa- dodał niepewnie Zayn.
-Spodziewa się czegoś dobrego, a to jest naprawdę, naprawdę dobre- Liam potarł ręce o siebie, pewnie patrząc na resztę chłopaków- aż dziwię się że sami to napisaliśmy.
-Zawołam dziewczyny- zaproponował blondyn odkładając gitarę na bok. Wyszedł z pokoju nucąc coś pod nosem.
-Dziewczyny!- wrzasnął, ponieważ lenistwo nie pozwoliło mu oddalać się dalej od studia - Laski! Skończyliśmy!- krzyczał przesuwając się powoli w stronę pokoju dziewczyn, które wyszły z niego, gdy ten do nich doszedł.
-Jest Joy?
-Nie, jest na dole z tatą- odparła Amel na co Horanowi w sekundę opadły kąciki ust.
-Pan Willey już jest? Drę się jak debil, a on jest już w domu?!
-Niall spokojnie! Nie panikuj, może nie słyszał. Zajdę po nich- zaproponowała Oliv już chcąc iść w kierunku schodów, lecz pojawiła się na nich Joy, za której plecami szedł jej ojciec.
-Może nie jestem laską, ale też chcę usłyszeć co zmajstrowaliście - powiedział Willey śmiejąc się. Niall zaczerwienił się, a Life przechodząc koło niego poczochrał jego czuprynę. Wszyscy weszli do studia, gdzie reszta chłopaków siedziała zdenerwowana wystukując nogami. Louis i Liam siedzieli na podłużnym krześle pianina, a za nimi Zayn i Harry siedzieli na hokerach wyciągniętych zza szyby studia nagrań. Jeden z nich był wolny, zajęty dla Nialla, który od razu na niego wskoczył.
-Joy- powiedział Liam przesuwając się na krześle robiąc miejsce pomiędzy nim, a Louisem- chyba nie myślałaś że się wywiniesz- dziewczyna uśmiechnęła się zajmując miejsce za klawiszami instrumentu.
Oliv, Amelia i Willey stanęli na przeciwko nich opierając się o szklaną ścianę studia.
-Ufam wam- szepnęła brunetka do chłopaków. Nie wiedziała na co być przygotowana.
-Nie martw się. Wyszło świetnie...- odszeptał Liam, a Louis pogłaskał ją potajemnie po nodze.
-Raz kozie śmierć- powiedziała układając palce na klawiszach.



Z uśmiechem zaczęła muskać palcami o klawisze, tak jak za pierwszym razem. W pomieszczeniu unosił się magiczny dźwięk młoteczków uderzających o struny. Willey należał do osób nie okazujących uczuć, lecz widok córki grającej na pianinie z taką pasją rozklejał jego serce. Chrząknął kilka razy chcąc rozluźnić spięte gardło. Na jego obtatułowanych rękach pojawiła się gęsia skórka. Amelia uśmiechała się pojąc widokiem chłopców w swoim żywiole. Można powiedzieć że dawali im teraz prywatny koncert. Jako pierwszy zaczął Zayn, na którego patrzyła z uśmiechem. Ten patrzył na nią, lecz ze skupieniem.

Twoja dłoń pasuje do mojej, jakby została stworzona tylko dla mnie
ale zapamiętaj to, to było nam przeznaczone
I łączę kropki z piegami na twoich policzkach
I to wszystko ma dla mnie sens

Z każdym jego słowem Amelia bardziej wpadała w jego oczy. Jego jedwabny głos wciągał jej umysł w niepojęty stan. Przez głowę przeleciały jej dni spędzone w tym domu. Poznanie każdego z nich, a w szczególności tajemniczego Zayna. Przypomniała sobie noc spędzoną pod gwiazdami i ciepłą rękę Zayna trzymającą jej dłoń. Jego promienny uśmiech. Jego wzrok wpatrujący się w nią z zaciekłością. To jak szybko pogodził się z odejściem Perrie. Ostatnie słowa jego kwestii obijały się w głowie nastolatki wpatrzonej w chłopaka, który nie wiedząc kiedy zrzucił skupioną maskę przybierając szczęśliwy wyraz.

Wiem, że nigdy nie lubiłaś tych zmarszczek obok oczu, gdy się uśmiechasz
Nigdy nie lubiłaś swojego brzucha ani swoich ud
Dołeczki na twoich plecach na dole twojego kręgosłupa
Ale ja będę kochał je bez końca

Liam śpiewając był wpatrzony w jeden punkt przed sobą. Uśmiechał się wypowiadając każde ze słów. Widać było że to co śpiewa to nie były puste słowa, a wyznanie miłosne. Wszyscy wiedzieli o kogo chodzi.

Nie pozwolę, by te małe rzeczy opuściły moje usta
Ale jeśli to zrobię,
To do ciebie, Och, to do ciebie się odnoszą
Jestem w tobie zakochany i w tych małych rzeczach


Amelia nie wiedziała jak reagować. Zayn śpiewając to patrzył cały czas w jej oczy z zafascynowaniem. Dziewczyna uśmiechała się tylko nie wiedząc jak inaczej okazać to co w niej siedzi.

Nie możesz pójść do łóżka bez filiżanki herbaty
I może to dlatego mówisz przez sen
I te wszystkie rozmowy są sekretami, które skrywam
Jednak to nie ma dla mnie sensu

Joy spojrzała na Tomlinsona siedzącego obok niej. Już pierwsze słowa zdziwiły dziewczynę. Proste, takie zwyczajne, ale opisujące ją samą. Wróciła wspomnieniami kilka godzin wstecz gdy leżała z chłopakiem na ziemi zdradzając mu swoje sekrety. Te duże i te małe. Louis śpiewając to patrzył na ręce Joy przyciskającą klawisze pianina

Wiem, że nigdy nie lubiłaś swojego głosu na kasecie
Nigdy nie chciałaś wiedzieć, ile ważysz
Nadal musisz wciskać się w swoje dżinsy
Ale dla mnie jesteś idealna

Oliv napłynęły łzy do oczu, a Harry uśmiechał się do niej tak jakby chciał powiedzieć "Nie płacz głupia, przecież Cie kocham".  Dziewczyna zasłoniła usta rękoma nie wierząc w swoje szczęście. Amelia otuliła ją ramieniem.

Nie pozwolę, by te małe rzeczy opuściły moje usta
Ale jeśli to prawda.
To do ciebie, och, to do ciebie się odnoszą
Jestem w tobie zakochany i w tych małych rzeczach


Małych rzeczach. Bo tylko tyle brakuje żeby się w kimś zakochać. Nie potrzebne są wielkie gesty. Wystarczą te małe. Nie trzeba być nie wiadomo kim by być po prostu kochanym przez drugą osobę. Bo kocha się za małe rzeczy.

Nigdy nie będziesz kochać siebie w połowie tak mocno jak ja kocham ciebie
Nigdy nie będziesz traktować siebie odpowiednio, kochanie
Ale chcę, by tak było
Jeśli pokażę ci, że jestem przy tobie
Może będziesz kochać siebie tak jak ja kocham ciebie
  

Niall śpiewał ze skupieniem patrząc na resztę chłopaków. Każdy z nich śpiewał inaczej, miał inne przyzwyczajenia, maniery. Każdego z nich jednak coś łączyło. Podążali w jednym kierunku jak bracia.
 Niall szukał miłości która uparta nie chciał do niego przyjść. Chciał jej, ale z osobą odpowiednią. Tą prawdziwą kobietą z którą mógł by zostać do końca życia.

Właśnie pozwoliłem, by te małe rzeczy opuściły moje usta
Ponieważ to do ciebie, to do ciebie, och, do ciebie się odnoszą
Jestem w tobie zakochany i w tych małych rzeczach

Nie pozwolę, by te małe rzeczy opuściły moje usta
Ale jeśli to prawda
To do ciebie, och, to do ciebie się odnoszą
Jestem w tobie zakochany i we wszystkich twoich małych rzeczach

Pianino ucichło, a po studiu roznosiły się jego ostatnie brzmienia. Oliv szybko podbiegła do Harrego by go uścisnąć, na co on wyszczerzył się zadowolony z siebie. Amelia stała zmieszana nie do końca wiedząc jak zareagować. Joy uśmiechnęła się szczerze do Louisa, a on pocałował ją namiętnie przybliżając jej policzek dłonią.
-Co tu się działo gdy mnie nie było?- spytał zszokowany Willey trzymając się za tył głowy i nadymając policzki.
-Sporo- odparła Joy uśmiechając się do Louisa. Willey był całkowicie zmieszany chodź nie dawał po sobie tego poznać.
-Nie wiem jak to zrobiliście. Joy, mówiłem że cie czegoś nauczą. Wystarczyło tylko pianino i...- nie umiał się wysłowić- no chodź tu! Jestem z ciebie dumny. Teraz zaczniesz pracować na własną rękę.Wiem że jesteś na to gotowa- Joy wstała i uściskała ojca.
-Spisaliście się chłopaki. Co prawda niektórych rzeczy nie przewidziałem- spojrzał dosadnie na Tomlinsona- ale jestem zadowolony z tej współpracy- podszedł do każdego podając rękę. Niall jako największy fan po tym jak puścili swoje ręce uniósł ją z niedowierzającą miną.
Reszta wieczoru spędzona została na ustaleniach co do singla, rozmowach telefonicznych z menago chłopaków. Miało być wesoło, zabawowo i rodzinnie, ale przyzwyczajenia ojca wzięły górę. Joy nieco zdołowana kolejnym nie wypalonym wieczorem z ojcem poszła spać. Oliv i Amelia również udały się do swoich łóżek, tylko nieco później ponieważ wieczorne plotki nie mogły być odłożone na inny termin. Chłopcy powoli padali jak muchy ze zmęczenia więc Willey nie męczył ich długo i porozchodzili się do swoich pokoi.
Harry przewracał się z boku na bok. Chodź był zmęczony sen na złość nie chciał przyjść. Do pokoju przez uchylone drzwi wpadały promienie światła z korytarza. Zobaczył przez nie Pana Willeya idącego w stronę schodów.
-Louis śpisz?-spytał z nadzieją że nie tylko on cierpi z powodu bezsenności.
-Nie- odmruczał współlokator obracając się na plecy- za duży mętlik w głowie- Harry zamyślił się spuszczając jedną rękę na ziemię.
-Co powiesz Eleanor?- wyszeptał kreśląc wzory palcem na ziemi.
-Dzwoniła do mnie kilkanaście razy i ani jednego telefonu nie odebrałem bo nie wiem co jej powiedzieć. Jestem pieprzonym tchórzem.
Nagle z dolnego piętra doszły ich krzyki mężczyzn.Nie czekając zbyt długo zerwali się z łóżek w samych spodniach od dresu.
Zeszli na dół z przerażeniem stawiając kolejne kroki. Wrzaski nie ustawały. Nasilały się z sekundy na sekundę bardziej raniąc uszy. Nadal nie widząc osób odpowiedzialnych za hałas weszli w głąb pokoju z zaciśniętymi pięściami. Wrzaski ustały. Było słychać jedynie ciężki oddech mężczyzny. Tomlinson wychylił się zza ściany, a przerażony Harry chwycił go za nogawkę kucając za nim.
Ojciec Joy leżał skulony na ziemi. Nad jego ciałem stał rosły ciemnoskóry mężczyzna z czarną chustą przewieszoną na nosie. W ciemności w oczy rzucały się jedynie jego białka oczu oraz zakrwawione ostrze noża trzymane w jego ręce. Jego klatka piersiowa podnosiła się gwałtownie starając się zaczerpnąć oddechu. Patrzył na Willey'a wijącego się na ziemi w własnej krwi. Czarnoskóremu mężczyźnie podobał się ten widok. Pokazał linię swoich białych zębów.
-Trzeba było nie wchodzić w drogę- wychrypiał spluwając na swoją ofiarę. Mężczyzna odwrócił się w stronę salonu po drodze podnosząc worek.
-Złodziej-szepną Louis.
-Co ty kuźwa nie powiesz- warkną Harry trzymając się kurczowo przyjaciela, który nie zareagował na złośliwość. Niebieskooki chłopak chciał działać. Już chciał startować do ataku mając na oku nóż leżący na blacie stołu lecz ojciec Joy podniósł się gwałtownie rzucając się na czarnoskórego mężczyznę z kuchennym nożem którym już zadawał mu ciosy ponieważ jego ostrze było zakrwawione.
W pół ciemności było widać tylko ciemnie plamy krwi na ubraniach mężczyzn, którzy zadawali sobie ciosy nożami. Napastnik był dużo bardziej postawny od Willeya który chodź szybki ulegał sile przeciwnika.
Mężczyzna z chustą na nosie powalił producenta na łopatki bezlitośnie bijąc go w twarz pięścią kilka kroć. Willey jednak przed upadkiem zdążył wbić nóż w policzek mężczyzny przedłużając jego usta z prawej strony. Po mieszkaniu rozległ się przeraźliwy krzyk czarnoskórego mężczyzny przez który rana poszerzała się jeszcze bardziej. Przyciśnięty do ziemi Willey obkładany po twarzy tracił przytomność, a jego twarz zalewała się krwią.


No. Więc tak to wygląda. 
Jak zwykle mamy nadzieje że nie nabawiłyście się senności itp. ;) 
Dziękujemy że jesteście z nami pomimo naszych problemów. Cieszymy się każdym waszym wejściem na bloga, a o komentarzach tych krótszych i dłuższych nawet nie mówimy. 
Kochamy was za to że jesteście !


niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 5

Ciche stukanie kropli deszczu o dach zbudziło ze snu Amelię. Zeszła z łóżka i zorientowała się, że musi być dość późno, ponieważ za oknem księżyc odbijał się od nieruchomej tafli morza. Postanowiła zejść do kuchni , ponieważ jej brzuch dawał do zrozumienia że musi coś zjeść. Wczorajsza kolacja skończyła się szybko, przez agresywną kłótnię Joy i Louisa. Nikt nie chciał ich słuchać, więc powoli odchodzili od stołu ze zwieszonymi głowami resztę wieczoru spędzając we własnym towarzystwie. Amelia wyszła cicho z pokoju starając się nie obudzić Oliv, która spała. Kiedy przechodziła obok jej łóżka spojrzała na nią z czułością. Wyglądała słodko jak aniołek.
Dziewczyna cicho uchyliła drzwi, przeszła na korytarz i zwinnie zbiegła ze schodów. Na dole przy ogromnych oknach wychodzących na taras zobaczyła zarys jakiejś postaci. Trochę się przeraziła, stojąc przy ladzie kuchennej nie spuszczając wzroku z tajemniczej osoby. Po chwili zorientowała się kim jest Pan X. Dotknęła jego ramienia i zapytała:
-Czemu jeszcze nie śpisz?-Chłopak przestraszony drgnął łapiąc się za klatkę piersiową.
-Jeśli chciałaś mnie przestraszyć to Ci się udało- odparł Zayn z obrażoną miną.
-Nie, nie, nie, przepraszam, nie chciałam!
-Nic nie szkodzi, żartowałem głuptasie- zaśmiał się widząc że dziewczyna jest bardziej przestraszona od niego.Zaczął ją łaskotać w bok.
-Jezu, nienawidzę tego!- dziewczyna nie mogła przestać się śmiać-Przestań już, bo wszystkich obudzimy!-Krzyczała starając ratować się przed atakiem chłopaka.
-No dobra przekonałaś mnie. Lepiej ty mi powiedz, czemu nie śpisz?
-W sumie to nie wiem. Po prostu się obudziłam
-To dobrze że się obudziłaś, bo chciałem z tobą porozmawiać- powiedział z tajemniczym uśmiechem.
-Mam się bać?- Amelia spoglądała na chłopaka wpatrzonego w morze. W jego oczach odbijały się światełka gwiazd.Co chwilę ich włosy przeczesywał ciepły wiatr.
-Nie sądzę. Nie wiem tylko jak ubrać to w słowa- powiedział śmiejąc się pod nosem. Amelia była naprawdę zdziwiona jego zachowaniem.
-Ja ci w tym nie pomogę...- powiedziała dziewczyna lekko poirytowana. Przez dzień strach było się do niego odezwać, a w nocy wyglądał na tętniącego życiem. Co prawda jego twarz wyglądała na zmęczoną, a oczy cały czas były zaszklone, ale jego uśmiech emitował energią.
-Nie lubisz mnie prawda?- spytał widząc jej reakcję.
-Nie! Skąd ci to przyszło do głowy?
-Unikasz mnie. 
-To nie tak...Po prostu myślałam że potrzebujesz być teraz sam- powiedziała speszona.
-Więc mnie lubisz?
-Nie musisz nawet pytać.
-Więc mogę ci zaufać?- spytał uśmiechając się.  Amelia przytaknęła mu.
-Perrie zadzwoniła do mnie wczoraj wieczorem z płaczem. Przepraszała mnie. Chce do mnie wrócić....- powiedział to tak, jakby sam nie mógł w to uwierzyć.
-To dobrze! Cieszę się-westchnęła ze sztucznym uśmiechem. Lubiła Perrie, naprawdę nic do niej nie miała, ale po tym co zrobiła Zaynowi nie myślała o niej zbyt miło.
-Ale jest problem- dziewczyna spojrzała na niego z frustracją- ja nie wiem czy chcę do niej wrócić. 
-Dlatego siedzisz tu sam?- chłopak przytakną. Zapadła cisza. Słychać było jedynie stukanie kropel wody o altanę pod którą siedzieli- dlaczego nie chcesz już z nią być?
-Gdy spytał czy spróbujemy jeszcze raz, rozłączyłem się. Zachowałem się jak ostatni palant, ale nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. Tak kotku, nic się nie stało? Będzie dobrze? Prędzej czy później i tak by się to stało- powiedział ze spokojem w głosie. Wyglądał na pogodzonego z tą sytuacją.
-Czyli nie chcesz do niej wrócić?- spytała całkowicie zbita z tropu Amelia ziewając ze zmęczenia.
-Nie- odparł opierając głowę o leżak na którym siedział- definitywnie. Musimy ułożyć sobie życie osobno. Normalne życie, z normalną osobą- po tych słowach obrócił głowę w stronę Amel która siedziała na leżaku z podwiniętymi nogami. Podpierała głowę o kolana wpatrując się w krople rozbijające się o morze. Zayn zastanawiał się czy nie przeszkadzają jej w tym włosy które wiatr zwiewał na jej twarz. Ta jednak siedziała nie poruszona złośliwością żywiołów. Chłopak uśmiechną się sam do siebie. Brakowało mu normalności. Przez kilka dni pobytu w Willi  Faith czuł się spokojny. Tak po prostu. Odpoczynek od sławy, wrzasku fanek. Czas na przemyślenia dobrze mu zrobił, zresztą nie tylko mu ponieważ reszta chłopców na pewno też dostała szansę na przemyślenie kilku spraw.
-Jest ci zimno?- zapytał z troską- przyniosę ci koc- nie czekając na odpowiedz wszedł do budynku wychodząc z dwiema poduszkami i kocami ledwo mieszcząc je w rękach. Amelia uśmiechnęła się do niego odbierając swój koc i poduszkę.
-Nigdy nie spałam pod gołym niebem- powiedziała układają się wygodnie. Chłopak przesuną swój leżak bliżej koleżanki i zrobił to samo.

*Rano*


Joy obudził śmiech chłopaków. Przeciągnęła się mrucząc pod nosem. Wstała z łóżka, wykonała poranną toaletę i ubrała czerwony top, czarne spodnie z wysokim stanem nad pępek, ramoneskę z ćwiekami a na nogi wciągnęła ukochane lity. Nie była typem słodkiej delikatnej dziewczyny. W każdym razie na taką nie wyglądała. Zeszła na dół spinając włosy w luźnego koka i szybko dowiedziała się co było przyczyną głośnego śmiechu. Chłopcy dobrali się do albumów jej ojca, które były ustawione na ściennej półce pod schodami. Ojciec wkładał do tych albumów zdjęcia z gwiazdami z którymi pracował, wycinki z gazet i tym podobne. W gruncie rzeczy robiła to tak naprawdę Abby. Kobieta zamieszkała w Willi Fight po narodzeniu Joy. Nie miała pieniędzy, a Pan Willey wyciągną do niej rękę z pomocą, zdaniem Abby nie wycenioną. Wszystko co robiła było pełne wdzięczności.
 Gdy usłyszeli stukanie butów Joy speszyli się.
-Pozwolił wam ktoś ich dotykać?- spytała patrząc na Louisa tak, jakby miała pretensje tylko i wyłącznie do niego. Obok niego stał Harry i Oliv.
-Wybacz to moja wina- powiedziała- możemy do oglądać? Kto to?- spytała dalej przewracając strony albumu.Wskazała palcem na wycinki gazet. Na każdym widniała sylwetka młodej kobiety. Louis speszył się ponieważ zauważył nagłówki z wytłuszczonymi napisami "Nie poważne zachowanie Courtney ", "Courtney ćpa będąc w ciąży"," Life w szpitalu", "Willey domaga się praw rodzicielskich" i w końcu "Courtney Life przedawkowała, zginęła w wieku 39 lat". Chłopak wiedział że jest to matka Joy, jej głos jednak się nie załamał.
-Nie wiem, nie zdążyłam jej poznać- odparła wyrywając album z rąk dziewczyny chcąc odłożyć go na miejsce,ona dalej ciągła temat.
-Piosenkarka? Aktorka?- pytała z ciekawością- może modelka? Bardzo ładna!- w tym momencie Joy przystanęła. Zagryzła wargę. Te wspomnienia były za świeże. Wszystko wróciło. Kłótnie, krzyki, szarpaniny. Joy zamknęła oczy i oparła się bezwładnie o ścianę, obarczona ciężarem tych wspomnień. Schowała twarz w dłoniach. Zaczęła szlochać. Nie mając sił myśleć, a co dopiero mówić o swojej matce spuściła się na podłogę kryjąc twarz w skrzyżowanych ramionach opartych o kolana. To co działo się w tym domu wie tylko ona i jej ojciec. Nie przespane noce, bolesne pytania reporterów i kłamliwe artykuły, ból fizyczny i psychiczny.
Ktoś ją objął. Nie wiedziała kto, ponieważ zacisnęła oczy jeszcze mocniej starając się zatrzymać łzy które  płynęły coraz mocniej. Po sekundzie wiedziała czyi to uścisk. Tylko jego perfum umiała rozpoznać.
-Joy o co chodzi?- spytała Oliv stając za plecami Louisa starającego się uspokoić Joy. Harry również przykucną kładąc rękę na plecach dziewczyny. Oliv patrzyła na przyjaciółkę z przerażeniem. Nie wiedziała o co chodzi. Speszona spojrzała na album szukając czegoś co mogło by ją naprowadzić. Serce zabiło jej mocniej i szybciej gdy zaczęła czytać jeden z artykułów "Courtney Life umarła na skutek przedawkowania, jej mąż Willey Life, sławny producent muzyczny odmawia udzielania wywiadów. Co stanie się z ich siedemnastoletnią córką? Czy ten incydent odbije się na karierze Willeya?" .
-Joy, ja, ja przepraszam. Nie wiedziałam- szepnęła podchodząc do przyjaciółki która starała się uspokoić. Pokiwała przecząco głową patrząc na guziki koszuli Louisa klęczącego przed nią. Wyglądała jakby przed jej oczyma przewijał się film.
-To już za tobą. Nie wracaj do tego- szepną Louis pocierając jej ręce.
-Przepraszam- powiedziała nadal patrząc przed siebie. Zamknęła oczy. Czuła zapach perfum pomieszanych z alkoholem. Szarpanie za włosy. Spuchnięte oczy od płaczu. Wrzaski reporterów będących światkami przepychanek z ojcem. Poczuła rękę matki na policzku. Widziała obcych mężczyzn w jej domu. Narkotyki zniszczyły ją doszczętnie. Nie rozróżniała rzeczywistości od swojej chorej wyobraźni- To już rok- powiedziała wzdychając głęboko. Łzy przestały płynąć, a te z policzków wytarł Louis swoimi palcami. Harry spojrzał na niego z zamyśleniem. Nie nadążał za ich humorkami.
-Aż rok. Nie myśl o tym- powiedział Louis uśmiechając się do niej. Nie zareagowała. Jej głowa była spuszczona w dół. Tomlinson chwycił za jej podbródek podnosząc jej wzrok do góry. Wysłał jej ten sam uśmiech. Ciepły. Joy odwdzięczyła go.
-I tak cię nienawidzę- odparła uśmiechając się do niego. Nie wiedziała czemu, ale nie była już na niego zła.
-Miałem nadzieję, że to powiesz- powiedział z radością w głosie całując jej rękę.
-Teraz to ja już kompletnie nic nie rozumiem!- powiedział Hazza bezradnie rozkładając ręce.
-Nie tylko ty- dodała Oliv patrząc na tą sytuacje z boku. Wymieniła z Harrym spojrzenia i udali się na taras zostawiając ich samych na podłodze.


* Zayn & Amelia*

Chłopak obudził się i spostrzegł, że słońce już wschodzi. Leżał spoglądając na Amelię śpiącą zaraz obok niego.Nie chciał wstawać. Napawał się widokiem morza, zapachem powietrza po deszczu i miłą dziewczyną śpiącą na leżaku obok. Przez pół nocy rozmawiał z nią praktycznie o wszystkim. Mogła iść spać do swojego łóżka, ale została z nim. Trzymała go za rękę. Do końca nie pamiętał czemu, ich rozmowa była naprawdę poplątana. Zayn uśmiechnął się sam do siebie. Cieszył się że istnieją jeszcze dziewczyny, z którymi można tak porozmawiać. Wiedział, że to rzadkość. Żadnych pisków i szlochów. Tylko jej jedwabny głos i szum rozbijających się kropli deszczu. Dochodziła godzina dziewiąta. Chcąc obudzić dziewczynę delikatnie odgarną jej włosy z twarzy, którą przykrył wiatr.
-Dzień dobry!- powiedział wesoło na co Amel zareagowała szerokim uśmiechem. Nadal nie mogła pojąć jakim cudem leży właśnie na zwykłym leżaku z niezwykłym chłopakiem w miejscu, do którego chciała zawsze pojechać. Na początku jak tu przyjechała bała się. Bała się, że za chwilę obudzi się z tego snu, że to wszystko pęknie jak bańka mydlana. Teraz jednak przestała się tym przejmować. Nie myślała o tym, tylko napawała się każdą chwilą spędzoną w tym miejscu. Tutaj każdego dnia budziła się z dobrym humorem i zasypiała z pewnością, że jutro będzie jeszcze lepsze.
-Dzień dobry- odpowiedziała mu dziewczyna- Chyba już pora wstawać, tak?- zapytała.
-Niestety- powiedział, jednak Amel nie była zasmucona tą wiadomością, wręcz cieszyła się nią. Kiedyś lubiła spać, ponieważ to przybliżało ją do marzeń. Teraz jednak tego nie potrzebowała.

Louis & Joy

-Czuję się jak idiota- powiedział. Siedzieli obok siebie na ziemi. Joy trzymała w objęciu swoje kolana, a chłopak swoje nogi miał wyprostowane i założone jedną na drugą. Potrząsał jedną z nich nerwowo.
-Bo nim jesteś...- westchnęła Joy bez większego wysiłku z obojętnością w głosie.
-Przepraszam.
-Za co mnie przepraszasz? Za ten pocałunek, kłótnie? Za to że ze mną rozmawiasz?- chłopak spojrzał na nią z niepokojem.
-Nigdy nie będę przepraszał za to że z tobą rozmawiam. Choćbyś tego nie chciała ja i tak będę to robił.
-Nie pogrywaj ze mną. Nie mam sił na takie rzeczy...- Louis nie przyjmował do siebie nawet takiej myśli.
-Joy, ja nie pogrywam. Na pewno nie z tobą. To co się stało. Jaaa...- Joy zmierzyła go wzrokiem.
-Myślę że coś do ciebie czuje Joy. Przepraszam- powiedział, to ostatnie dodając z ciepłym i nieco przestraszonym uśmiechem.
-Masz do cholery dziewczynę! Ogarnij się...- powiedziała zdenerwowana. Wstała i szybkim krokiem udała się w kierunku schodów. Louis poszedł za nią. Prosił aby stanęła, ale ta nie chciała. Weszli na górę. Chłopak nie był jeszcze w tej części budynku.
-Dlaczego nie chcesz mnie wysłuchać!- krzyczał. Nie odpowiadała. Szedł za nią tak długo, aż zatrzasnęła się w jednym z pokoi. Wielkie drzwi zatrzasnęła zaraz przed jego nosem. Walił w nie bez powodzenia ręką. Nic to nie dawało- Jak do ściany!
-Odejdź stąd!- warknęła.
 Czas mijał szybko a żaden z nich nie chciał ustąpić. Na początku mówił tylko chłopak, produkował się, a dziewczyna gasiła go jednym słowem co powodowało ciszę.
-Joy, wiem że postąpiłem głupio. Zresztą nie tylko ja! To przez ciebie...-powiedział siedząc pod drzwiami, lekko bijąc w nie swoją głową.
-Moja wina?!- Joy siedziała tak jak on tyle że po drugiej stronie.
-Mogłaś mnie odepchnąć... Nie wiem, cokolwiek...-powiedział podłamany. Joy zastanawiała się dlaczego tego nie zrobiła. Po chwili ciszy odpowiedziała.
-Musiałeś tu przyjeżdżać? Louis nie odepchnęłam cię bo ty nie odepchnąłeś mnie. Wiem dziwnie to brzmi.
-Nie odepchnąłem cię bo lubię cię bardziej niż powinienem. Wiem że ci się to nie podoba. Uwierz że gdybym mógł to w ogóle bym z tobą nie rozmawiał, ale nie mogę... Coś do ciebie czuje- rozmowa przeszła z krzyków i kłótni do normalnej rozmowy. Joy nie chciał się zakochać. Po prostu się tego bała. W przeszłości miała chłopaka, a przynajmniej tak myślała. Był przy niej ze względu na pieniądze nie czując do niej nic wykorzystywał jej sławę, a ona nie wiedziała tego będą pod jego urokiem.
-Przepraszam- szepnęła na tyle głośno by mógł usłyszeć, a na tyle cicho by dźwięczało delikatnością. Wstała i przekręciła klucz w drzwiach. Nie otworzyła ich. Przeszła kilka kroków dalej i siadła na czerwonej pufie. Chłopak po usłyszeniu zamka w drzwiach wstał, nabrał głęboki oddech z myślą by nie zepsuć swojej szansy. Wszedł i pierwsze co rzuciło mu się w oczy to duże okno za którym widniała długa ulica prowadząca do miasta. Pomieszczenie do którego wszedł było studiem. Po prawej stronie pokoik oddzielony szybą przed którym stał sprzęt, kilka krzeseł. Po lewej stronie masa instrumentów oraz pufy. Na jednej z nich, tej przy ścianie siedziała Joy. Louis chwycił jedną z lekkich puf i rzucił ją zaraz obok dziewczyny. Nie usiadł, najpierw rozłożył swoje ramiona i zbliżył się do Life, która podniosła się szybko i przyległa swoim ciałem do jego.
-Przepraszam idioto...ok?- powtórzyła. Chłopak wbił swoje palce w jej włosy przyciągając ją bliżej. Zapach jej włosów połaskotał jego nos. Chłopak oddalił twarz od jej ramiona spojrzał na nią z miną wskazującą na to że nie podoba mu się miano jakie nadała mu dziewczyna. Joy spojrzała na niego z niezrozumieniem.
-Słyszałaś o tym że idioci lubią gryźć?- spytał z powagą w głosie.
-Doprawdy? Myślałam że jesteś czysto krwistym idiotą... Chyba się pomyliłam- Nagle chłopak przechylił ją do tyłu i obaj wylądowali na pufach.
-Przecież ty się nigdy nie mylisz- szepną podgryzając materiał jej bluzki obok karku. 

Oliv & Amelia

Całe do południe spędziły na wygłupianiu się z chłopakami. Niall grał na gitarze reszta śpiewała i wydurniała się tańcząc. Po obiedzie dziewczyny postanowiły przejść się na miasto. Same, bez chłopaków. Ubrały się na wyjście i weszły do pokoju Joy z zamiarem poinformowania o wyjściu.
-Gdzie ona jest? Myślałam że siedzi tu z Louisem- powiedziała Amelia wchodząc w głąb jej pokoju.
-Boje się pomyśleć co robią. Albo urywają sobie łby albo wręcz przeciwnie...- dodała Oliv po czym stanęła jak wryta ponieważ jej przyjaciółka zaczęła piszczeć wskazując na złoty prostokącik leżący na toaletce.
-Złota karta! Złota karta! Proszę powiedz że ty też ją widzisz!- powiedziała podekscytowana biorąc ją ro ręki.
-No kurde widzę!
-Idziemy na zakupy moja droga! LA nas jeszcze nie widziało!- powiedziała pewnie ruszając w stronę drzwi z kartą w ręku.
-Amel! Zwariowałaś? To nie nasze- powiedziała Oliv łapiąc ją gwałtownie za luźną białą koszulkę, tak że okulary przeciw słoneczne spadły z jej głowy.
-Spokojnie! To złota karta, nawet nie zauważy...- powiedziała podnosząc  nieszczęsne okulary.
-Nie podoba mi się to.
-Nie panikuj. Nie wyczerpane środki!
-Nie masz kodu! - powiedziała zwycięsko Oliv robiąc cwaną minę. Na co Amel podniosła mały notesik z toaletki który był otwarty akurat na nim.
-Ta da! Nawet się nie zmęczyłam szukaniem. Idziemy bez gadania- jak powiedziała tak zrobiły. Olivia z niezadowoloną miną szła przez aleję palm. Na nosach miały przeciw słoneczne okulary. Słońce grzało, a powietrze stało w miejscu. Po pewnym czasie dziewczyny szły już pomiędzy plażą, tłumem ludzi i budynkami z kolorowymi szyldami.
-To ludzie dziwnie się patrzą czy mam schizy przez tą kartę?- spytała Oliv zauważając że ludzie przystają na ich widok.
-Wydaje ci się...- powiedziała Amelii idąc pewnie przed siebie w kierunku kiosku z kolorowymi pisemkami.
 Weszły do małego sklepiku i stanęły przed stojakiem z pisemkami. Odruchowo szukały swoich wyszukanych, które czytują w Australii.
-Oczywiście połowy nie ma- burknęła Oliv. Nagle jej policzki zapłonęły- O nie... Nie, nie, nie, nie!- powiedziała nerwowo patrząc na sprzedawczynie wykładającą świeże czasopisma na półki
-Oliv!- zaśmiała się Amelia- No nie wierze! Jesteś w gazecie-dziewczyna śmiała się z przyjaciółki biorąc do ręki jeden z egzemplarzy. Na okładce widniało zdjęcie Oliv z Harrym leżących na plaży i śmiejących się.
-Chyba nie pożyjesz już sobie w spokoju- powiedział Amelia.
-Nie bądź taka cwana! Patrz na to!- powiedziała wskazując na nią i Nialla siłujących się z fanką.
-O Joy też...- zaczęła Oliv nie dokańczając ponieważ jej szczęka odmówiła posłuszeństwa.
-Chodźmy stąd. Usiądziemy w galerii przy kawie i spokojnie to obgadamy- Oliv przytaknęła. Dziewczyny kupiły kilka pism  i udały się w kierunku centrum handlowego leżącego w głębi miasta.
-Nie nadążam. Naprawdę! Za dużo się tu dzieje...- marudziła Amelia, wjeżdżając ruchomymi schodami na pierwsze piętro zatłoczonej galerii. Po chwili siedziały już przy stole czekając na zamówione napoje.
-Może podsumujemy ten bałagan?- spytała Amelia przecierając rękoma twarz.
-A więc tak, ja i Harry chyba jesteśmy razem.
-Chyba?
-To zawiłe. To znaczy dla nas nie, ale dla menagmentu tak...pfff sama nie wiem. To nie zależy od nas.
-Patrząc na te zdjęcia chyba sami podjęliście decyzje.
-Z tej strony patrząc to redaktor tej gazety oddał nam przysługę- odparła z uśmiechem odbierając kawę od kelnerki.
-Teraz ty- powiedziała Oliv oblizując usta z kawowej pianki.
-Nic
-Nic?
-No nic...
-Jak nic jak wiem że.. że.. No że coś..- Oliv zaplątała się w pytaniu patrząc na dziwczynę siedzącą z plecami Amelii- nie oglądaj się ale za twoimi plecami chyba siedzi psychopatka która napadła ciebie i Nialla.
-Co ty gadasz? Nie proszę nie, może ci się wydaje...Zauważyła nas?- Amelii rozszerzyły się źrenice i zjechała niżej na krześle.
-Wiesz patrzy na nas jakby miała złamać nam kręgosłupy. Przynajmniej tak mi się wydaje gdy tak gestykuluje- Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo. Chwyciły kubki z kawą do rąk i podbiegły do kasy, by za nią zapłacić. Amelia przejechała złotą kartą po czytniku po czym wpisała kod i szybkim krokiem udały się ku pierwszemu lepszemu sklepu.
-Chyba nas nie lubi.
-Teraz wyobraź sobie że takich dziewczyn jest więcej, a my nieświadome swojej sławy stoimy w najbardziej zatłoczonym budynku jaki mogłyśmy wybrać- powiedziała Oliv jednym tchem.
-Może ktoś po nas przyjedzie?
-Kto? Owen jest na wyjeździe z ojcem Joy czyli szofera nie mamy- ludzie w sklepie patrzyli na nie ze zdziwieniem szepcząc. Oliv nagle chwyciła przyjaciółkę za rękę ciągnąc do przymierzalni. Zasłoniła materiał i usiadła na krześle. Amelia stała na przeciwko niej przeglądając się w lustrze.
-Nie wyglądam na divę.
-A chcesz?
-Chyba nie, ale wyglądać jakoś muszę.
-Nie ważne... musimy się jakoś stąd wydostać. Zadzwonię do Joy- powiedziała Oliv przykładając do ucha komórkę.
-Chora sytuacja...nie móc wyjść do centrum handlowego, ponieważ robią ci zdjęcia, wrzeszczą i grożą zabiciem...
-Gdy zamawiałaś kawę dałam dwa autografy -pochwaliła się blondynka-...Grr Joy nie odbiera. Może Harry- dziewczyna odgarnęła lok z czoła za ucho i spojrzała w sufit ze zdenerwowaniem- Nie dokończyłaś... Ty i Zayn?
-Nie wiem no. Chyba się zaprzyjaźniliśmy. Naprawdę dobrze się z nim rozmawia. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, to Zayn Malik może mieć każdą, którą chce!
-Sory ale pieprzysz... Nie, nie, nie! Harry to nie do ciebie! Mógłbyś załatwić nam transport? Jesteśmy w centrum handlowym i utknęłyśmy bez ochrony....nie...noo...przepraszam...ok...ok będziemy czekać, dzięki baby!- Oliv odłożyła słuchawkę i z uśmiechem siedziała w ciszy.
-I co?- spytała zniecierpliwiona Amelia rozkładając bezwładnie ręce.
-Za 10 minut przyjedzie po nas Harry. Mamy czekać przed głównym wejściem- powiedziała wkładając telefon do kieszeni.
-10 minut w garderobie? Może szybkie zakupy? Takie błyskawiczne... bez przymierzania?- spytała Amel z błyskiem w oku.
-Ok, więc tak wychodzimy z przymierzalnie szybko zwijamy jakieś rzeczy, kasa, wyjście, parking- podsumowała Oliv na co Amelia przytaknęła i zaczęła odliczanie do wyjścia.
-Trzy, dwa, jeden, go!- szybkim krokiem wyszły z przymierzalni przed którą stał tłum ludzi zasypujących dziewczyny pytaniami. Te jednak nie odpowiadały. Szybko przeszły przez stoiska z ubraniami rzucając na ręce rzeczy w swoim rozmiarze, po czym podeszły do kasy.
-6228$- powiedziała kasjerka ze zdziwieniem patrząc na nabitą sumę. Jej zdziwienie wzrosło po zobaczeniu złotej karty.

 *Louis & Joy*

-Wiesz,  że szczerze można kochać tylko jedną osobę?- spytała Joy.
Leżeli na ziemi opierając głowy o pufy. Chłopak bawił się rękom brunetki, która z zamyśleniem wpatrywała się w pianino stojące obok nich.
-Wiem...
-Kochasz Eleanor?- pytała ze spokojem. Wiedziała że nie ma o co się kłócić, obrażać. Tego było już w dostatku.
-Myślałem, że ją kocham...
-Miłość jest, albo jej nie ma. Dlaczego nie umiesz się określić?
-Lew Tołstoj powiedział że "prawdziwie kocha się tylko wtedy, gdy nie wiesz dlaczego". Ja nie wiem dlaczego, ale pokochałem cię bardziej niż ją... - Joy wzięła rękę z dłoni Louisa i nerwowo otarła ją o drugą-dlaczego się boisz?
-Nie boję się...-Louis spojrzał na nią wymownie na co ta wywróciła oczyma.
-Przecież ja cię nie skrzywdzę- w uszach Joy zabrzmiało to tak, jakby czytał w jej myślach. Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Jego słowa obijały się w jej głowie. Wypowiedział to tak jakby było to dla niego tak oczywiste, że śmieszne było dla niego samo wypowiadanie to słów.
-Wole nienawiść, ona boli mniej...
-Nie wiem co ten koleś przede mną ci zrobił, ale możesz być pewna że ja tego nie zrobię. Wiem, że dużo przeżyłaś i moim marzeniem od kilku dni jest to, żebyś nie musiała do tego wracać...Życie jest piękne. I co jak co, ale ty powinnaś o tym wiedzieć Panno Joy Life!- W życiu dziewczyny pierwszy raz pojawiła się osoba z zewnątrz, która zachowywała się bezinteresownie. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Chłopak leżał koło niej wpatrując się w jej zielone oczy. Pocałowała go delikatnie w usta.
-Nienawidzę cię- szepnęła. Ich twarze cały czas dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
-Ze wzajemnością, to się chyba nigdy nie zmieni- odpowiedział oddając jej pocałunek z taką samą delikatnością .
-Możesz mnie nienawidzić, byle byś mnie kochał.

Nudy- wybaczcie. 
Mamy ostatnio małe problemy osobiste i szkolne co przyczynia się do rzadkiego pisania. 
Mamy nadzieje że pomimo tego zostaniecie z nami i będziecie czytać tego bloga, a my postaramy się wypełniać nasze obowiązki co do niego lepiej. W następnym rozdziale jeden z bohaterów odejdzie, a wam pozostaje zgadywać o kogo chodzi ;D