wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 21

Willa Fight pomimo innego właściciela nie zmieniła się znacząco. Travis razem z rodziną, czyli małą czteroletnią Rose, dziesięcioletnim Frankiem oraz żoną Effy czekali na ósemkę nastolatków która miała przybyć lada chwila. Jako pierwsi dotarli Oliv z Harrym, którzy lecieli bezpośrednim lotem z Paryża. Po poznaniu całej rodziny poszli do przygotowanych pokoi, gdzie mogli odpocząć w oczekiwaniu na resztę.
-Nic tu się nie zmieniło.- Stwierdził Harry leżący na łóżku.
-To dobrze czy źle?- Spytała nie mając siły by bardziej rozwinąć myśli.
-Bo ja wiem? Nie mam sił myśleć.- Odparł przyciągając ją do siebie i obejmując.
-Nie obraź się, ale chyba przydałby ci się prysznic.- Zaśmiała się, a Harry podparł się na łokciu patrząc na nią z wyrzutem.
-Ty też nie pachniesz lepiej!- Odgryzł się.- To może wspólna kąpiel?- Zaśmiał się próbując wykorzystać tą sytuację.
-Nie mam sił. Wolę już leżeć tutaj z tobą i śmierdzieć.- Chłopak chciał już coś odpowiedzieć, ale zagłuszyły go krzyki dzieci. Stwierdzili, że reszta musiała już przylecieć, więc zeszli na dół by się upewnić. Frankie witał się z Liamem który przerzucił go sobie przez ramię, co zaowocowało krzykami radości. Rose nieśmiało patrzyła na wszystkich trzymana przez Travisa na rękach.
-Jesteście nareszcie! Dawać moje walizki.- Krzyknął Harry.
-Nie przywitałeś się, a już chcesz walizki? Nie ładnie Harry.- Skarciła Effy, przez co chłopak się speszył.
-Przepraszam.- Powiedział ze skruchą, a Niall zaczął się z niego śmiać.
-Dobrze, już dobrze. Idźcie spokojnie do pokoi, a za jakieś pięć minut zejdźcie na obiad.- Zaproponowała Effy. Wszyscy ruszyli w stronę dobrze im już znanych pokoi ciągnąc za sobą walizki. Każdy starał się odeprzeć wspomnienia i dzięki swojemu towarzystwu, nie było to takie trudne.
-Pamiętny za wysoki próg.- Zaśmiał się Louis przechodząc obok Joy wchodzącej do swojego pokoju.
-Myślę, że do niego dorosłeś.- Uśmiechnęła się do niego puszczając oczko i zamykając drzwi. Tomlinson poszedł dalej za Harrym. Ustawili walizki obok łóżek, po czym przebrali się w wygodniejsze rzeczy. Zmęczeni zeszli na dół, gdzie Effy i Frankie układali talerze na stole.
-Jesteście już! Proszę, siadajcie.- Powiedziała kobieta.
-Pomóc może w czymś?- Spytał Louis.
-Nie trzeba, bardzo dziękuję.- Odparła, a chłopcy usiedli na miejscach, które zajmowali zazwyczaj przed wyjazdem. Harry przeszył kolegę wzrokiem.
-O jakich dobrych wieściach wspominałeś w sms`ie?- Spytał chłopak w lokach.
-Ymm? Ach, tak! Joy będzie naszym supportem na trasie- Powiedział wyszczerzając się szczęśliwy, a Harry zbladł.
-To jest już pewne?- Spytał starając się być naturalnym.
-Tak. Adrien przyleci tu z Nowego Jorku dziś wieczorem i podpiszą kontrakt.- Harry nie potrafiąc dłużej udawać spokoju, odkasłał.
-A reszta ciekawych wiadomości, o których wspominałeś?- zapytał, ale nie doczekał się odpowiedzi, ponieważ reszta ekipy pojawiła się przy stole. Każdy zajął miejsce, przy którym siedzieli zazwyczaj przed wyjazdem. Rodzina Travisa natomiast siedziała przy ladzie kuchennej, przyglądając się zamieszaniu przy stole.
-Wiem, że przy jedzeniu się nie gada, ale może powiecie mi co ciekawego u was się dzieje?- Zaproponował Travis siadając na jednym z hokerów.
-Nic ciekawego.- Stwierdziła Amelia.
-Nie wiem co ukrywacie, ale zaraz wszystko mi wyśpiewacie. Rose zrób wyliczankę.- Powiedział Travis zwracają się do córki. Ta nieśmiało wciągnęła palec w przód i zaczęła wyliczać wskazując na zajadających się nastolatków- Niall?- Spytał gdy dziewczynka zatrzymała na nim paluszek. Ta zawstydziła się i przytaknęła.- Przywitasz się z nim?- Spytał podpuszczając córkę. Ta nie wstydząc się zeskoczyła z kolan ojca i podeszła do blondyna. Zaskoczony szybko przełknął to co miał w buzi i uśmiechnął się do niej słodko. Rose wyciągnęła przed siebie rączkę, jednak chłopak jej nie chwycił tylko przytulił ją i posadził sobie na kolanach.
-Byłbyś dobrym ojcem!- wtrąciła Olivia, a Niall uśmiechnął się do dziewczynki.
-No więc tak. Okazało się że kontuzja kolana nie jest tak poważna. Rehabilitacje przyniosły efekt i podczas trasy nie powinienem mieć problemów.- Powiedział, a Travis przytaknął i wskazał na następną osobę, którą był Louis.
-Zerwałem z Eleanor, menagment pozwolił pokazywać nam się publicznie z dziewczynami, ostatnio nie odżywiamy się według reguł i Adrien ma o to pretensje. Ale pieprzyć to, lubimy jedzenie na wynos.- Zaśmiał się.
-Zrobiłem sobie samotną wycieczkę do Australii, dzięki czemu Amelia z nami tu jest.- Powiedział dumny Zayn.
-Uciekłam z domu, pierwszy raz w życiu obudziłam się na stole, uczyłam Harrego tańczyć- Rzuciła Amel sięgając po sałatkę.
-Na początku nie było kolorowo, ale po interwencji Harrego z Adrienem wszystko wyszło na prostą. Zostałam modelką, byłam z Harrym w Paryżu.- Stwierdziła Oliv.
-Skończyłam płytę, wylądowałam w mrożonkach, zostanę supportem One Direction.- Powiedziała krótko Joy.
-Mam nowy tatuaż, dzięki Am nauczyłem się układu, który nie jest mi kompletnie potrzebny.- Wymamrotał Harry, przypominając sobie o swoich staraniach w usunięciu Joy z ich życia. Zastanawiał się czy, jeżeli Adrien sam zaprosił Joy jako support, to jego problem jest również zażegnany.
-Ja i Dan znów jesteśmy razem, poza tym adoptowaliśmy pieska. Nazywa się Loki.- Powiedział zadowolony Liam, zajmując się swoim mięsem na talerzu. Oliv podskoczyło serce do gardła.
-Co ze Sky!?- Krzyknęła przerażona.
-Spokojnie, jest u mojej mamy- Uspokoił ją Niall.
-Co to Sky?- Spytała dziewczynka na jego kolanach.
-Raczej kto to..- sprostował-... to kotek od Olivii i Harrego.
-Ja mam króliczka!- Wykrzyknęła, po czym zeskoczyła z jego kolan i zaczęła ciągnąć za jego rękę.
-Rose daj mu spokojnie zjeść.- Upomniała Effy.
-Spokojnie, już skończyłem.- Zaśmiał się wstając od stołu.- Dziękuję, było bardzo dobre!
-Widzę, że Rose znalazła już swojego ulubieńca.- Zauważył Travis.
-Nawet skończył dla niej szybciej jeść.- Zauważył Liam.- Bardzo dziękuję za posiłek, mogę w czymś pomóc?- Zapytał uprzejmie.
-Nie trzeba, poradzę sobie, a poza tym jesteście gośćmi- powiedziała Effy uśmiechając się. Wszyscy powoli odchodzili od stołu, a kobieta zbierała naczynia.
-Joy, zaczekaj.- Wyrwał Travis. Dziewczyna zatrzymała się i odwróciła do niego.- Chodź chciał bym z tobą porozmawiać.- Dodał wskazując na dawne biuro jej ojca. Joy przytaknęła i poszła za mężczyzną. Przechodzili przez salon. Dziewczyna za wszelką cenę próbowała omijać wzrokiem "to" miejsce. Miejsce w którym ostatni raz widziała swojego ojca w tym domu.
-Jak sobie radzisz?- Spytał, choć słychać było, że to nie jest cel tej rozmowy.
-Dobrze. Na nic nie narzekam.- Odparła stając na przeciw jego.
-Mam coś dla ciebie- powiedział lekko się uśmiechając. Wiedział że Joy przypuszcza co ma zamiar jej dać.
-Więc jednak chcesz mi to dać. Myślałam, że nie dożyję tego dnia.- Powiedziała z powagą. Travis podszedł do gabloty przy jednej ze ścian, i przykucnął wysuwając z niej turkusową skrzyneczkę.
-Myślę, że było by bezsensu, żeby tu leżała. Ojciec chciał ci ją pokazać po wydaniu twojej pierwszej płyty. To już za kilka dni, więc myślę, że nie będziemy zwlekać.- Odparł kładąc na biurku. skrzynkę.
-Zanim ją otworzę, powiedz mi proszę dlaczego nie mogłam jej otwierać?- Spytała niepewnie przesuwając ją w swoją stronę.
-Powiedzmy że wolał, by pewne sprawy się uciszyły.
-Otworzę ją w swoim pokoju.- Stwierdziła.
-Dobrze, mam jeszcze jedną sprawę.- Powiedział poważnie.
-Słucham uważnie.
-Cieszę się że jesteś szczęśliwa.- Zaśmiał się diametralnie zmieniając swój wyraz twarzy. Joy wstała z krzesła i okrążyła biurko, by móc go przytulić.
-Dziękuję za wszystko.- Powiedziała nie przerywając uścisku. Myśli które kłębiły się w jej głowie dawno nie były tak pozytywne.
-To ja ci dziękuję, a teraz idź bo się rozkleję.- Joy uśmiechnęła się szeroko, po czym wyszła z biura ze skrzynką w  ręce.

-Ostatnim razem w tym miejscu byłam napadnięta przez psychofankę.- Powiedziała Am wskazując na miejsce obok którego przechodzili.
-Nie ty, tylko Niall.- Sprostował Zayn.
-Daj jej się poczuć ważną.- Zaśmiał się Liam, widząc zmarnowaną twarz Amelii.
-Nie musi być sławna, żeby być dla mnie ważna.- Stwierdził dumnie na nią patrząc, po czym pocałował ją w usta.
-Wzięliście mnie po to, żebym patrzył jak się całujecie?
-Och, Lili chcesz też? - spytała Amelia patrząc na niego oczkami małego kotka.
-No pewnie, ale nie wiem co na to Zayn- powiedział Liam ze śmiechem.
-Zrobię mu na złość.- Zaśmiała się, po czym pocałowała Liama w policzek.
-No wiesz...- Burknął Zayn.
-Teraz jest sprawiedliwie.- Stwierdziła Am. Aleja palm powoli się kończyła, a wokół nich zaczęło pojawiać się coraz więcej ludzi.
-Gdzie tak w ogóle mnie zabieracie?- Spytał Liam poprawiając swój fullcap.
-W Londynie cały czas byłeś nieobecny. Teraz zabierzemy cię do pubu żebyś opowiedział nam co się u ciebie nowego dokładnie wydarzyło.- Wytłumaczył Zayn obejmując kumpla ramieniem.
-Czyli w skrócie, chcecie się nawalić?- Spytał rozbawiony Payne.
-Tak! Świętujemy rozpoczęcie trasy. - Rzuciła Am, wieszając się na jego wolnym ramieniu. Ludzie powoli zaczęli się orientować o ich obecności, lecz ich to nie obchodziło. Amelia czuła się fantastycznie idąc z nimi i wyłapując kątem oka zazdrosne spojrzenia. Może było to nieco niemiłe, ale pomyślała, że powinna korzystać ze swoich przywilejów.
-Dlaczego nie świętujemy z resztą?- Spytał Liam wchodząc za resztą do jednego z barów nad plażą.- I dlaczego akurat tutaj?
-Joy powiedziała że mamy ją zostawić samą, więc Louis został z nią. Po pięciu minutach gdy pytaliśmy o co chodzi jakimś cudem znalazł się tam też Niall i krzyczeli z jej pokoju, że mamy tam nie wchodzić. Harry i Olivia za to chcieli przejść się na plaże. Powiedzieliśmy im żeby zadzwonili jak zmienią zdanie.- Wytłumaczyła Amelia wchodząc na teren pubu.
-I tylko ja byłem na tyle głupi żeby się zgodzić?
-Tak, dokładnie.- Przyznał Zayn śmiejąc się mu infantylnie w twarz.

* Jakiś czas temu *

Joy położyła na łóżku niebieska skrzynkę z zamiarem zbadania jej zawartości. Ułożyła się wygodnie gdy wyciągnęła przed siebie ręce z zamiarem zbadania faktury skrzynki, drzwi od łazienki uchyliły się a zza nich nieśmiało wychylił się Niall mający na sobie jedynie przepasany na biodrach ręcznik. 
- Przepraszam chciałem to zrobić przed twoim powrotem ale nie spodziewałem się, że tak szybko wrócisz. - wytłumaczył wchodząc do pokoju. 
- Nic się nie stało, tylko wyjdź zanim ktoś cie zobaczy bo wygląda to dość dwuznaczne. - powiedziała zasłaniając rozeznanie usta i płonącego policzki. 
-Mała, mogę wziąć u ciebie prysznic, bo Harry zajmuje kibel od pól godziny....- zaczął Louis wchodząc do pokoju tak jak Niall jedynie z ręcznikiem na biodrach. 
-...co ty tu robisz?!- Krzyknął mocno zdenerwowany chłopak na widok blondyna.
- Spokojnie brałem tylko prysznic, to nie tak jak myślisz!-Tłumaczył skołowany, a Lou przeszył go oskarżycielskim wzrokiem.
-Joy, idziemy do pubu. Idziesz z nami?- spytała Amelia naciskając na klamkę drzwi, które powoli  się uchyliły. Louis i Niall szybko przywarli do drzwi nie pozwalając Am wejść do środka.
-Nie wchodź!- wyrwała się Joy z przerażeniem. 
Amelia usłyszała krzyk Joy i śmiech Nialla. 
-Niall durniu załóż ten ręcznik z powrotem.- Powiedział Lou
-Co wy tam robicie?- Spytała zmieszana i rozbawiona zarazem Am.
-Nic! Po prostu nie wchodź.- Poprosił Louis.
-Ty też tam jesteś? Boże, co tam się dzieje...- Spytała samą siebie, po czym oddaliła się od drzwi ze śmiechem. W pokoju zapadła cisza. Louis i Niall mierzyli się wzrokiem. W pokoju unosił się zapach męskich kosmetyków z zaparowanej łazienki. Z włosów blondyna kapały pojedyncze krople wody.
-Louis na serio myślisz, o tym o czym ja myślę, że ty myślisz... i że niby z nim?- zapytała kpiącym tonem Joy.
-Ej, czego mi brakuje?- spytał naburmuszony Niall.
-Czyli jednak chciałbyś to zrobić?- Lou stawał się coraz bardziej zazdrosny.
-Louis przesadzasz - powiedziała Joy - Niall myślałam, że już skończyłeś?- zapytała go.
-Dobrze już dobrze idę - wytłumaczył - A ty Lou powinieneś wyluzować!- krzyknął, a już po chwili uciekał po schodach bojąc się reakcji przyjaciela.
-To mogę skorzystać z tej łazienki?- Spytał Tommo, na co Joy zaśmiała się kręcąc głową.
-Idź, idź. Tylko mi nie przeszkadzaj.- Powiedziała zwracając swoją uwagę na skrzynkę.
-Postaram się, a co masz w tym pudełku?- Spytał wskazując na nie.
-Och! Mówiłam żebyś nie przeszkadzał.- Powiedziała z pretensją.- Idź już pod ten prysznic.- Tomlinson ciężko westchnął i wszedł do łazienki. Gdy usłyszała, że zamknął za sobą drzwi, wzięła do rąk skrzynkę. Otworzyła ją powoli badając to co się w niej ukazywało.
-Listy?- Spytała sama siebie, z lekkim rozczarowaniem.- Tyle zachodu, z powodu kretyńskich listów...- Wzięła kilka z nich do ręki przeglądając je. Jako pierwszy wybrała ten, który znajdował się w kremowej kopercie. Otworzyła go delikatnie, by go nie zniszczyć. W środku znalazła zdjęcie pary, obejmującej się na tle morza. Po chwili zauważyła, że to jej rodzice. Uśmiechnęła się do siebie widząc ich młode twarze. Zauważyła, że jej matka, kiedyś bardzo ją przypominała. Przeczytała dwa pierwsze zdania listu. Parsknęła śmiechem, gdy zorientowała się, że są to listy miłosne. Grzebała dalej, znajdując płyty dvd i cd. Zastanawiała się co na nich jest, więc podeszła do telewizora i włożyła pierwszą z płyt do odtwarzacza. Na ekranie pojawiła się jej mama, a chwilę później Joy zauważyła małe zawiniątko na jej rękach. Kobieta opowiadała, o tym jak bardzo piękna jest jej malutka córeczka. Dziewczynie zaszkliły się oczy i szybko wyjęła płytę, żeby całkowicie się nie rozkleić. Ciekawość wzięła jednak nad nią górę i włączyła kolejną płytę. Zobaczyła siebie w wieku około trzech lat, gdy próbuje coś zagrać na fortepianie. Bawiła się naciskając na dowolne klawisze, by sprawdzić jaki dźwięk wydobędzie. Po chwili odwróciła głowę, żeby spojrzeć na mamę.
-Mamo, cy ty mnie nakamelowywujesz?- zapytała nieumiejętnie.
-Jak słodko!- Powiedział męski głos zza jej pleców.
-Spadaj Lou! Byłam przesłodka.- Stwierdziła śmiejąc się. Chłopak usiadł obok niej zerkając na skrzynkę.
-Nadal jesteś przesłodka!- Powiedział marszcząc nos i starając się uszczypnąć ją w policzek. Ta jednak przygotowana na jego docinki sama sięgnęła do jego policzków co skończyło się przepychanką. Gdy nagrania się skończyły, oni również odpuścili sobie drażnienie się nawzajem. 
-Twoja mama była wspaniałą kobietą- powiedział spokojnie Louis, widząc jak dziewczyna przegląda zdjęcia znalezione w skrzynce. 
-Właśnie taką jak na tych nagraniach chciałabym ją zapamiętać.- szepnęła. Tomlinson usiadł za nią obejmując ją i kładąc brodę na jej ramieniu. Przyglądał się wszystkiemu co znalazła. Na samym dnie znajdowała się koperta idealnie dopasowana do denka skrzynki. Tak, jakby ktoś chciał by list był przeczytany na samym końcu. Joy wyciągnęła kopertę, która o dziwo była zapieczętowana. Palcami można było wyczuć fakturę płyty i złożonej kilkakrotnie kartki. Dziewczyna odwróciła się przodem do Lou, sama nie mając pewności co znajdzie w kopercie i czy będzie chciała by to widział. Chłopak zaakceptował jej ruch i dalej obserwował jej poczynania.  Rozdarła kopertę po czym wysunęła z niej zawartość. Były to list i płyta. Na początku znajdował się dopisek nakazujący jako pierwsze obejrzeć film. 
-Lou, mógłbyś wyjść?- spytała całkowicie skoncentrowana na płycie. 
-Nie wyjdę.- zaprotestował, a ta westchnęła mierząc go wzrokiem. 
-Dobra. Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz co zobaczysz.- powiedziała wyraźnie przejmując się tym co może być na nagraniu. 
-Przecież wiem mała -powiedział i ją przytulił. Oboje usiedli przed telewizorem i puścili nagranie. Przed ich oczami wyświetliła się sala sądowa, po jednej stronie była jej mama, a po drugiej ojciec. Wszystko zaczynało się coraz bardziej komplikować. Po kolei były pokazywane najważniejsze części rozprawy. Dowiedziała się, że chodzi o prawa rodzicielskie. Ojciec chciał zabrać je jej matce dlatego, że rzekomo jest "niestabilna psychicznie", na co ona zaprzeczała i prawie krzycząc twierdziła, że lepiej mieć taką matkę jaką ona jest niż ojca, który ma kochankę. W końcu sąd wydał wyrok, który zawierał dwa wyjścia dla jej matki: albo będzie mieszkać z Willeyem i Joy, albo może pożegnać się z prawami względem córki. Przychyliła się do wyroku, gdyż kochała Joy ponad wszystko, nawet siebie. Dziewczyna wyłączyła DVD i przez chwilę siedziała w ciszy patrząc w już wyłączony ekran. Wszystko wskazywało na to, że jej mama nie potrafiła wytrzymać pod jednym dachem z mężczyzną, który ją zdradzał. Robiła to wszystko przez wzgląd na nią, a ona nawet tego nie doceniała myśląc, że matka ma problem z samą sobą. Dopiero teraz doszło to do niej jak bardzo została skrzywdzona przez Willeya. Joy zaczęła się winić za to, że tego nie widziała i nie zawsze potrafiła z nią normalnie porozmawiać, a przede wszystkim, że nawet nie starała się tego robić. Zaczęła zastanawiać się dlaczego nigdy jej o tym nie powiedzieli, czy sąd też jej tego zabronił? Te i inne pytanie zaczęły kłębić się w jej głowie. Po chwili przypomniała sobie o liście, wstała, podeszła do biurka i podniosła go. Postanowiła go przeczytać na głos skoro Lou i tak już widział film. 

Droga Joy 

Na początku chciałam Cię przeprosić za te wszystkie lata, w których się tak zachowywałam. Nie chcę wywołać w Tobie współczucia lub żalu, chcę jedynie byś poznała prawdę. Wiem, że powinnam Ci o tym opowiedzieć, a nie przekazywać w liście. Wybacz mi to, ale wolałam tworzyć chociaż na pozór normalną rodzinę i jak widać się to nie udało. Jeśli teraz to czytasz to pewnie mnie już z Tobą nie ma. Pewnie zadajesz sobie teraz pytania na temat tego filmu, który przed chwilą zobaczyłaś, postaram się przekazać wszystko w jak najbardziej wyczerpujący sposób. Po poznaniu z twoim ojcem chodziliśmy ze sobą trzy miesiące, po czym wzięliśmy ślub. Była to największa głupota jaką mogliśmy zrobić po tak krótkim czasie. Byliśmy sobą święcie zauroczeni, nic więcej. Po kilku latach zauroczenie wygasło, ale w między czasie przyszłaś na świat ty. Byłaś jedynym powodem dla którego ten związek musiał dalej istnieć. Pojawiły się jednak komplikacje, o których już wiesz z nagrania. Nie mogąc patrzeć w oczy twojego ojca, chciałam zacząć życie od nowa, biorąc Cię razem ze sobą. Nie udało się. Nie radziłam sobie z tym, że człowiek, który był mi kiedyś tak bliski, potraktował mnie jak śmieć, który można w każdej chwili wyrzucić. Mam nadzieję, że moja wersja wydarzeń nie zostanie przez Ciebie potraktowana jak bełkot chorej psychicznie osoby. Kocham Cię i wszystko co robiłam było z miłości do Ciebie. Niestety jestem tylko człowiekiem i popełniałam błędy. Niech ta historia będzie dla Ciebie przestrogą na przyszłość. Może mogłam zrobić coś więcej? Bardziej się starać? Jeżeli to czytasz, oznacza to, że w jakiś sposób zniknęłam z Twojego życia. Mam nadzieję, że ojciec zajmie się Tobą lepiej niż robiłam to ja przez te ostatnie lata. 
                 Kocham, mama.

Gdy przestała czytać znów zapadła cisza.
-Chodźmy na dół. Adrien pewnie zaraz przyjedzie.- Powiedziała półgłosem. Lou chwycił za jej ramiona i spojrzał w jej oczy.
-Nie musimy załatwiać tego dzisiaj. Jutro też jest dzień. Kontrakt może poczekać.- Powiedział szukając w jej oczach jakichkolwiek uczuć. Dziewczyna patrzyła na niego pustym wzrokiem.
-Nie trzeba poradzę sobie, jestem dużą dziewczynką- odpowiedziała, po czym wyszła z pokoju zostawiając go samego. Chłopak odwrócił się odprowadzając ją wzrokiem. Założył ręce za głowę ciężko wzdychając i przeklinając pod nosem, po czym ruszył za nią. 


* W pubie *

-Poproszę dziesięć shotów!- krzyknęła Am do barmanki, gdyż muzyka była okropnie głośno. Na szczęście usłyszała ją i już po chwili niosła tacę teqilli do chłopaków, którzy zajęli w tym czasie stolik. Nie minęła godzina zanim stwierdzili, że tyle ile wypili już w zupełności wystarczy. Liam rozmawiał z dziewczyną, która chwilę wcześniej podeszła do ich stolika. Zayn patrzył wciąż na Amel, która piła ostatniego shot'a. Po wypiciu spojrzała na niego pytającym wzrokiem, a on przyciągnął ją do siebie i pocałował namiętnie nie zważając na to gdzie jest i na ludzi, którzy się im przyglądali. Dziewczyna była zaskoczona tą nagłą wylewnością uczuć, lecz po słowach, które wypowiedział jej chwilę później Zayn zrozumiała wszystko. 
-Chcę, żeby ci wszyscy ludzie wiedzieli, że jesteśmy razem i nie zamierzamy się z tym kryć, ale jeśli będą chcieli wiedzieć więcej niż my będziemy chcieli powiedzieć lub pokazać to nie dostaną tego bo dla mnie prywatność jest prawie że rzeczą świętą. 
-Zayn jak ty pierdolisz jak jesteś najebany- stwierdziła Am. 
-A ty strasznie przeklinasz- odciął się. 
-Wiem kurwa.- odparła na co on zaśmiał się głośno.
-Am, mam pytanko które gryzie mnie od pewnego czasu.- zaczął patrząc nietęgim wzrokiem- wiesz kiedy się kochaliśmy, to znaczy, kiedy byliśmy pod prysznicem, nie byłaś już... Cholera chodzi mi o to, że nie byłaś już... Robiłaś to już wcześniej prawda?- spytał nieumiejętnie. 
-Nie jesteś pierwszym.- Odpowiedziała po krótkim namyśle. Zayn odsunął od niej wzrok. Wyraźnie to co usłyszał go zabolało.- Ale jesteś ostatnim. Mam nadzieję, że o tym wiesz.- Dodała widząc jego reakcję.- Dlaczego faceci zawsze czepiają się o to dziewczyn? Czy ja jestem Twoją pierwszą? Nie wydaje mi się.- Zayn zaśmiał się słysząc jej oskarżenia. Nagle do rozmowy przyłączył się Liam siadając obok chłopaka.  jego oczach było widać iskry przerażenia połączonego z szaleństwem.
-Chyba musimy się zbierać- powiedział.
-Dlaczego?- zapytała zdziwiona Amelia.
-Moja nowa koleżanka zadzwoniła po znajomych i jeżeli się nie wyniesiemy to możemy mieć kłopoty.- poinformował, po czym zgodnie wstali i skierowali się do kasy, by uregulować rachunek, a później wyszli z pubu. Amelia szła pomiędzy Liamem, a Zaynem, z którym trzymała się za rękę. Zdecydowanie droga powrotna była jedną z zabawniejszych sytuacji tego dnia. Co chwilę ktoś ich zaczepiał, a oni gdy zaczynali się nudzić bez żadnego ostrzeżenia uciekali. W ten sposób dotarli w końcu do willi. Gdy weszli do środka czekała ich niezbyt miła niespodzianka. W salonie na fotelach siedział management oraz wszyscy zamieszkujący willę, oczywiście oprócz dzieciaków, Effy i Oliv.
-Olivia czeka na Cienie na plaży- oznajmił Harry Amel.
-Dobra ja już sobie pójdę- powiedziała dziewczyna próbując utrzymać równowagę. Szła w stronę drzwi tarasu zahaczając po drodze o krzesło, jednak po chwili odzyskała panowanie nad ciałem i uniosła ręce nad głowę pokazując, że wszystko jest okej. Wszyscy parsknęli śmiechem obserwując jej poczynania. Jednak już po chwili zostali sprowadzeni na ziemię przez Adriena, który nalegał by dokończyli omawiać szczegóły trasy koncertowej.



Tak jak obiecałyśmy po 15 komentarzach pojawił się rozdział.  Myślimy, że zachowamy ten standard, czyli 15 komentarzy = next. Dziękujemy za 50 000 wejść!!! Jesteście naprawdę niesamowici! Uskrzydlacie nas! :D <3

poniedziałek, 22 lipca 2013

Awaria

Cały szablon jednym słowem szlag nam trafił. Przepraszamy za oprawę wizualną, ale nic nie możemy poradzić :( Jeżeli ktoś z was robi szablony i chciał by nam pomóc, prosimy o kontakt na tt: @amelia_oliv_joy , @sokin4 lub @dadamazi


Mamy jednak nadzieję, że zwrócicie uwagę na treść i się nie zniechęcicie :)
Pozdrawiamy i przepraszamy x

HACKED BY KUBSAID 
Jeśli autorzy tej strony nie zezwolą na  rozpowszechnianie ich treści, osoba łamiąca ową groźbę zostanie odłączona od internetu
Zaprzyjaźniony hacker "Jakub Mazur"

Rozdział 20

To był ciepły jak na Londyn wieczór, idealny na spacer. Miasto było już oświetlone latarniami. Ulice opustoszały, niektórzy szykowali się na wieczorne wyjścia, inni odpoczywali po powrocie z pracy. Tak więc była to dobra pora na wyjście, bez tłumów ludzi wokół siebie. Ciepły wiatr lekko owiewał ich twarze. Szli wzdłuż Tamizy, ręka Zayna spoczywała na ramieniu Amel, a dziewczyna była wtulona w jego tors. Ten wieczór chcieli spędzić sami. Olivia z Harrym wyjechali do Paryża, a reszta zajmowała się sobą. Wokół chodnika były ustawione różne budki z jedzeniem. Zatrzymali się przy jednej z nich, żeby kupić coś do jedzenia.
- Na co masz ochotę?- spytał Zay nie kryjąc zaciekawienia nad jej wyborem.
- Szczerze mówiąc mam ochotę na fast-food'a, ale to chyba nie jest zbyt romantyczne, co nie?
- Mi nie jest potrzebny romantyczny klimat, wystarczysz mi tylko ty.
- Skoro tak to poproszę hot-doga - zaśmiała się wtulając w jego ramię. Podeszli do budki z czerwonym daszkiem i poprosili o dwa klasyczne hod-dogi. Wieczór zapowiadał się spokojnie. Mieli zamiar posiedzieć na ławce w parku i po prostu rozmawiać. Spokój który wokół nich panował, był aż zbyt piękny. Siedzieli jedząc i w ciszy patrzyli na gwiazdy odbijające się w Tamizie. Gdy skończyli, nadal nie chcieli przerywać tej ciszy, Amelia wtuliła się w niego i zamknęła oczy delektując się tą chwilą. Słyszała bicie swojego serca. Gdy błogostan wydawał się być nie do przerwania, wydarł ich z niego dźwięk telefonu Amelii. Wyciągnęła go szybko, chcąc wyłączyć denerwujący dzwonek.
-Nie odbierzesz?- Spytał Zayn, a Amelia przygryzła dolną wargę uśmiechając się dla nie poznaki, że coś jest nie tak- Kto to był?
-William.
-Rozmawiałaś z nim od czasu przyjazdu tutaj?- Spytał zaniepokojony.
-Nie..
-Dlaczego? Przecież się o ciebie martwią!- Zayn patrzył na nią z poirytowaniem. Nie przypuszczał, że mogła by się tak dziecinnie zachować.
-Nie potrzebnie, jak widzisz nic mi nie jest.
-Jak widzisz, ich tu nie ma i tego nie wiedzą.- Stwierdził stanowczo- oddzwoń.
-Nie...
-Bo?
-Bo będą mi kazali wrócić do Sydney!
-Och, daj mi tą komórkę. Zachowujesz się jak dziecko...
-Co takiego?!
-Jak możesz być taka samolubna? Martwią się o ciebie, mała. Porozmawiaj z nimi.- Amelia spojrzała na niego naburmuszona i odsunęła się od niego podciągając do siebie nogi.
-Nie.- Odpowiedziała krótko, na co Zayn usiadł przez moment prosto patrząc przed siebie. Nabrał głęboki wdech, przez co Amelia przestraszyła się, że źle się czuje.
-Dasz mi ten telefon, czy mam użyć specjalnych środków?- Spytał spokojnie.
-Nie dam ci...- odpowiedziała nie pewnie. Chłopak strzelił palcami u rąk, po czym powoli odwrócił się w jej stronę. Trzymała w dłoniach telefon i patrzyła na niego zdezorientowana. Chłopak wyrwał się nagle z rękoma przed sobą. Zaczął ją gilgotać przygryzać i robić inne tego typu czynności, dzięki czemu zdobycie komórki stało się niezwykle proste. Uniósł ją nad siebie wstając tak, by Amelia do niej niedosięgła. Wybrał numer i nie musiał długo czekać, by ktoś z drugiej strony połączenia się odezwał.
-Am? Am!- William był wyraźnie zdenerwowany.
-Zayn!- Krzyknęła obrażona Amelia, a chłopak podał jej komórkę.-Uhg.. Tak?
-Am, nawet nie wiesz jak wszyscy się o ciebie martwią! Dlaczego się nie odzywasz?- Amelię coś poruszyło. Myślała, że rozmowa z rodziną będzie irytująca, chociaż pytania które usłyszała, były tymi które przewidywała, nie były irytujące. William mówił z pełnią troski w głosie, nie natarczywie jak to mieli w zwyczaju rodzice.
-Wszystko jest ok..
-Bogu dzięki!- Westchnął. W jego głosie było dużo opiekuńczości- To dosyć dziwne dowiadywać się o tobie z twoich wpisów na twitterze.
-Skąd masz moją nazwę!?- Oburzyła się.
-Jesteś dziewczyną Zayna Malika, to nie było zbyt trudne kiedy spamuje do ciebie pół świata.- Zaśmiał się, a Amelia poczerwieniała, gdy zorientowała się jak głupie pytanie zadała. Zayn również nie ukrywał rozbawienia.
-No, nie ważne...Jak tam rodzice?
-Jakoś się trzymają. Jeżeli chcesz to mogę ich obudzić.
-Ach, tak u was jest ranek. Nie, nie trzeba.
-Am...- Westchnął, robiąc znaczący odstęp między słowami- Wiesz, że zawsze wspierałem cię w twoich decyzjach. Nie jesteś już głupią małolatą..
-Nigdy nie byłam.
-Byłaś.
-Ej!..
-...I ufam, że wszystko dokładnie przemyślałaś. Chcę tylko żebyś wiedziała, że oni zachowali się tak bo się o ciebie boją. Sam bardzo się o ciebie martwię, więc proszę!- Amelia przypuszczała, że będzie chciał namówić ją do powrotu i odsunęła słuchawkę od ucha chcąc się rozłączyć.- Nie urywaj kontaktu z nami.- Usłyszała niewyraźnie. Zdziwiona potrząsnęła głową.
-Co?
-Odzywaj się do nas częściej młoda. Wiem, że jesteś buntowniczką, ucieczki z domu i takie tam, ale od czasu do czasu zadzwoń do brata i nagadaj jakim to nie jest palantem, bo mi tego brakuje.- Skończył. Amelia uśmiechnęła się szczęśliwa.
-Jasne! Nawet nie wiesz jak się ciesze, że to słyszę.
-Kończę, zaraz muszę wychodzić na zajęcia. Trzymaj się i odbieraj telefon gdy do Ciebie dzwonie.
-Tak, tak, tak! Kocham Cię palancie.- Dodała po czym połączenie zostało przerwane. Schowała telefon do kieszeni spodni. Zayn cały czas mierzył ją wzrokiem, jakby czekał na pochwałę lub przyznanie się do błędu.
-Chcesz mi coś powiedzieć?- Spytał uśmiechając się głupkowato. A Amelia przekręciła oczyma.
-Masz coś na ustach.- Rzuciła krótko, a Zayn zaczął się nerwowo wycierać.
-Teraz?
-Nadal...- Zaśmiała się patrząc jak obróciła tą sytuację na swoją stronę.- ... czekaj pomogę ci.- Poinformowała go, po czym namiętnie go pocałowała. Chłopak pomimo zaskoczenia odwdzięczył się tym samym. Amelia czuła ciepło bijące z jego ust, a chwilę później zachęceni zgraniem swoich ruchów dołączyli języki do pocałunków.
-Nie byłem brudny, prawda?- zapytał Zay.
-Nie...- odpowiedziała zmieszana, po czym przygryzła wargę.



-To jeden z twoich lepszych pomysłów Horan.- Stwierdziła Joy. Razem ze wspomnianym Niallem i Lou, znajdywała się przed domem. Louis trzymał w ręce deskę skateboard`ową, Niall siedzial na bmxie, a Joy starała się zawiązać jak najmocniej sznurówki białych wrotek z zielonymi kółkami, które miała wsunięte na nogi. Niall uśmiechnął się nie zwracając uwagi na nieco obraźliwy wyraz słów Joy.
-No szybko, szybko! Mam straszną ochotę na serowe chrupki.- Poganiał blondyn.
-Już!- Poinformowała zadowolona z siebie. Wstała podjeżdżając bez problemu do Louisa, którego przerastała o głowę. Ten spojrzał na nią z dołu z przerażeniem, po czym stanął na swojej desce dorównując jej.
-No, tak lepiej- powiedział po czym pocałował ją szybko w usta.
-Tak, tak, jesteście słodcy. Teraz chodźcie!- Niall opierał się o ramę roweru bacznie ich obserwując. Joy wyszczerzyła się zadowolona po czym ruszyła w stronę sklepu. Jechali obok siebie śmiejąc się i żartując. Joy i Louis wykorzystali Nialla chwytając się tylnej części jego roweru. Droga była pusta, oświetlona przez latarnie i światła domów. Wiatr który opływał ich twarze był wyjątkowo ciepły, przez co Joy miała wrażenie że znów znajduje się w Los Angeles.
-W Ameryce też wybierzemy się pojeździć?- Spytała.
-Jasne! Mam zamiar nauczyć cię jeździć na desce.- Odpowiedział Louis. Ostatnio widział ją tak podekscytowaną po premierze Little Things w radiu, gdy wszyscy zebrali się w domu dziewczyn. Było wtedy dużo wrzasku i skakania z radości, że ostatecznie udało się nagrać coś tak dobrego. Dzisiejsza atmosfera pomiędzy nimi była bardzo podobna, tyle, że wyraźnej przyczyny nikt nie znał. Wszyscy byli najwyraźniej szczęśliwi z powodu tego, że problemy zostały zażegnane.
-Nie spoufalaj się tak ze swoim supportem, nie jestem z twojej półki.- Zażartowała Joy. Właśnie w ten sposób pozbyła się wszystkich problemów. Menagment sam zaproponował to, by wokół chłopaków zrobił się głośno, a że był by to wspaniały sposób na zareklamowanie swojej płyty i pozostanie z przyjaciółmi zgodziła się. Gdy dojechali do sklepu Niall przypiął rower do stojaka, a Louis włożył deskę za paski plecaka. Joy nie mając wyjścia, jechała za nimi powoli by na nic nie wpaść. W markecie nie było wielu ludzi, może kilku.
-Chodź już, weź jakiekolwiek.- Powiedział zniecierpliwiony Louis.
-Wybór natchosów to bardzo ważna sprawa! Muszą być ostre, żeby smak sosu ich nie zepsuł.- Powiedział blondyn nachylając się nad półką. Louis rozglądał się dookoła badając czy ktoś ich nie obserwuje, a Joy zadowolona kręciła się w kółko nie wracając na nich uwagi. Lou uśmiechnął się widząc że nareszcie jest szczęśliwa. Zapatrzył się na nią co zauważyła i zachichotała podjeżdżając do niego i opierając rękę o jego ramię
-Jeszcze tylko sos i możemy jechać.- Poinformował Niall decydując się na dwie paczki. Stał zadowolony pokazując swoje białe zęby.
-Ja zajadę!- Powiedziała Joy po czym szybko wystrzeliła w stronę stoisk na drugiej stronie hali. Jechała zerkając w alejki, mijając pojedynczych zdziwionych ludzi. Poprawiła czapkę znajdując nareszcie właściwą z nich. Podjechała do jakiejś dziewczyny która stała przy jej docelowym produkcie. Gdy wyciągnęła rękę w stronę ostatniego sosu, ta zrobiła to samo.
-Ymm.. Przepraszam, chyba byłam pierwsza.- Powiedziała miło Joy.
-Ślepa jesteś? Stałam tu pierwsza.- Odparła oschło krągła dziewczyna w krótkich, obciętych na chłopaka włosach. Joy zmarszczyła brwi i uśmiechnęła się cwaniacko.
-Jednak go nie wzięłaś.
-Ale biorę teraz.- Powiedziała ciągnąc sos w swoją stronę.
-Nie wydaje mi się.- Odparła Joy przyciągając go do siebie.
-To że jesteś popularna nie oznacza że należy ci się więcej rozpieszczona suko- Joy zachichotała patrząc litościwie na dziewczynę.
-Nie znaczy to też, że mam ustępować reszcie ludzi na świecie. Z resztą, co to ma do rzeczy? To tylko sos, a dla ciebie i twojego tyłka będzie lepiej jeżeli go nie zjesz, więc podziękuj mi, kiedy z nim odejdę.- Powiedziała wyrywając sos.
-Coś ty powiedziała idiotko!?
-Streszczając, że sos jest mój. Słuchaj uważniej.- Powiedziała z lekkością przemieszczając się dalej. Słyszała że dziewczyna idzie za nią, ale nie przejęła się tym zbytnio.
-Oddaj mi to.- Powiedziała natarczywym tonem.
-Nie.- Zaśmiała się. Już miała mocniej odepchnąć się jedną z nóg, gdy poczuła jak dziewczyna popycha ją na lewą stronę gdzie znajdowały się lodówki z mrożonkami. Joy straciła równowagę i chcąc uniknąć zderzenia z kantem lodówki co skończyło by się złamaniem całą sobą wpadła do lodówki.
-Ja pierdole. Jak zimno!- Krzyknęła śmiejąc się i leżąc jak długa. Ludzie widzący całe zajście patrzyli na nią pytając czy pomóc, ta jednak odmawiała i sama wydostała się z lodówki trzęsąc się z zimna. Zaśmiała się patrząc na swoją napastniczkę.
-Masz, jesteś tym co jesz.- Powiedziała dając jej do ręki paczkę mrożonych klusek. Szybko podjechała do kas gdzie czekali na nią chłopcy.
-Czemu tak długo?- Spytał Niall.
-Dlaczego jesteś mokra?- Spytał Louis. Lód w którym wylądowała musiał zostawić szron na jej skórze.
-Horan, masz u mnie dług.- Powiedziała rzucając mu sos. Kasjerka szybko uporała się ze skasowaniem produktów. Louis zorientował się że Joy jest zimno i dał jej swoją bluzę. Stała cicho obserwując jak Niall pakuje zakupy do siatek.
-Mam nadzieję, że kąpiel w lodówce była miła...- Powiedziała krągła dziewczyna, przechodząc obok niej-...zawsze można ją powtórzyć.- Wyszła wyraźnie zdenerwowana.
-Kąpiel w lodówce?- Zaśmiał się Niall, gdy już wyszli ze sklepu.
-Widzisz jak się dla ciebie poświęcam?
-Przyznaj się, po prostu się z nią pokłóciłaś, powiedziałaś coś i...- Dedukował Louis stając na desce.
-...I popchnęła mnie do mrożonek.- Dokończyła Joy ze śmiechem.


Dziękujemy, że tak długo czekaliście! Miałyśmy lekki kryzys i na dodatek nie miałyśmy dostępu do internetu. Jak zawsze mamy nadzieję, że dodacie komentarze. Kochamy was i obiecujemy, że następny rozdział pojawi się szybciej :))