sobota, 23 lutego 2013

Organizacyjny

Mała informacja dla osób posiadających Twittera! 
Jeżeli chcecie być informowani o nowych postach prosimy o komentarz pod tym postem z waszą nazwą :)
Ułatwi to nam pracę, a i wy wyjdziecie na + bo na pewno nie zapomnimy was poinformować!
Wasze nazwy zostaną umieszczone na prawym pasku naszego bloga jako stali czytelnicy xoxo

Rozdział 11

-Ledwo wyprowadziłem was z bagna, a ty znowu się pchasz w jakieś gówno?!-Krzyczał. Mężczyzna musiał być jakąś szychą, ponieważ nawet Paul siedział cicho wsłuchując się w jego słowa. Zapadła krótka cisza- Chodzisz z Eleanor. Gatka o Larrym ucichła, co prawda nie do końca, ale jednak!- Joy patrzyła na niego ze zmarszczonym czołem starając się wyłapać jakieś fakty. Jak na razie nie miała zielonego pojęcia o jakie "gówno" chodzi- Przyprowadzasz jakąś bezczelną divę, dzięki której stracisz fanów i przejmiesz po Loczkowi miano męskiej dziwki!- Mężczyzna zasłonił usta ręką i oddalił wzrok ku oknu zbierając myśli. W tym czasie Paul spojrzał na Louisa dając znak ręką, żeby się nie przejmowali. Joy czuła się nie na miejscu. Z chęcią zapadłaby się pod ziemie- Harry! Powiesz mi co to za dziewczyna? Masz za dużo czasu na romanse?! Zayn do cholery! Co to za zdjęcia? Dlaczego obściskujesz się z jak jej tam.. Amandą będąc z Perrie!?
-Amelią- Wtrącił cicho.
-Gówno mnie to obchodzi!
-Perrie zerwała ze mną przez telefon, gdy byliśmy w LA- dodał na co mężczyzna machną ręką pogardliwie.
-Niall słonko... Dlaczego szlajałeś się po mieście z jego potencjalną laską?- Zapytał sarkastycznie uśmiechając się głupkowato i wskazując na czarnowłosego chłopaka, którego widocznie zirytowało to pytanie- Do tego zrobili Ci zdjęcie z jakąś popieprzoną psychofanką, która czołgała ci się pod nogami! Wypuściłem was na tydzień! Nie cały nawet! Mieliśmy do was zaufanie, a wy odstawiacie kolejne teatrzyki!
-Adrien starczy już- przerwał Paul- Jutro macie dzień wolny, a pojutrze zaczynamy prace- chłopcy wstali. Louis od razu objął ramieniem Joy, która wyglądała na smutną. Adrien szepnął coś do Paula, a ten dodał- Louis, Harry i Zayn zostańcie jeszcze na chwilę- Joy spojrzała na Louisa pytająco.
-Chodź za mną- Harry złapał ją za nadgarstek i zaciągnął do jednego z pokoi na piętrze. Na jednej ze ścian było ustawione mnóstwo książek, pewnie dla picu.
-Lubisz czytać?- zapytała ze zdziwieniem.
-W sumie tak, ale ostatnio nie mam na to czasu. A tak w ogóle to nie przejmuj się tym co mówi Adrien, on sobie pogada i przestanie. A teraz zostań tu, za chwilę po Ciebie wrócę, dobra?
-No spoko, nie przejmuję się- zapewniła, jednak to nie była prawda. Harry wyszedł z uśmiechem, Joy odczekała minutę, gdy usłyszała ich głosy podeszła do futryny i lekko uchyliła drzwi. Dzięki temu mogła lepiej ich słyszeć.
-Już jestem- oznajmił Harry.
-To dobrze, mamy wiele spraw do omówienia- powiedział spokojnie Paul.
-Dobra, to mogę zacząć?- spytał podirytowany Adrien, a gdy zobaczył, kiwnięcie głową Paula, zaczął mówić dalej- Po pierwsze zacznijmy może od Zayna- pochylił się nad nim, a chłopak poczuł się poniżony, choć Adrien nic jeszcze nie powiedział- powiedz mi chłoptasiu, co ty sobie wyobrażasz?- wiedział, że to było pytanie retoryczne, gdyż go zwykle nie obchodziło, co myślą. Nie odważył się nawet mu spojrzeć w oczy- Sprawa jest jasna, ludzie nie wiedzą, że rozstałeś się z Perri, więc jutro ktoś umieści to przez 'przypadek' w sieci. Na razie postaraj się, by twój związek z Amelią rozwijał się powoli- Zayn ucieszył się, że mu się upiekło, choć nie dał tego po sobie poznać, bo Adrien w każdej chwili mógł coś jeszcze dodać- Dobra Harry, teraz ty kochasiu- Zaśmiał się złośliwie robiąc krok w prawo, tak że znajdował się teraz nad Stylesem- Nie ma nic do gadania, musisz z nią zerwać- Powiedział krótko.
-Chyba żartujesz!- Warknął Hazz.
-Widzisz.. Nie lubię żartować, jakbyś nie zauważył. Nie możesz z nią być bo fanki chcą inaczej.
-Pierwszy raz to powiem, ale w dupie mam fanki!- Powiedział oburzony. Patrzył prosto w jego oczy. Ich twarze dzieliło kilka centymetrów, ponieważ groźnie się do siebie zbliżyli.
-Modest ma jednak takie samo zdanie jak twoje fanki. Mnie już reszta nie obchodzi. Jeżeli nie spełnisz tego co Modest, w tym ja, chce... Wiesz co się stanie- Dodał z satysfakcją.
-Ale będę mógł do niej wrócić?- spytał rozżalonym głosem. Nie chciał jej stracić, co było chyba oczywiste. 
-Nie przewiduję. Masz zostać singlem. Przynajmniej przez trzy lata, trwania naszego kontraktu.
-Jakim prawem sterujesz moim życiem? Paul nie sądziłem, że wciągniesz mnie w takie gówno!- Hazza nie panował nad sobą. Był wściekły i bezradny. Paul spojrzał tylko na niego i nie wiedział, co powiedzieć. Takie były realia show biznesu.
-Jeszcze mi za to podziękujesz- zadrwił Adrien- A ty Louis masz być z Eleanor, nie potrzebujemy kolejnej ofiary mediów.
-Ja pierdole- Lou zaśmiał się mu prosto w twarz- no mów dalej, ja posłucham.
-Cieszę się, że jest Ci do śmiechu. Oficjalnie Joy jest twoją koleżanką, a raczej współpracowniczką, z którą zrobiliście jeden kawałek. Eleanor jest z tobą szczęśliwa, ja jestem szczęśliwy, menagment jest szczęśliwy! Wszyscy są szczęśliwi! Nieprawdaż?- spytał ze złośliwym uśmiechem. Nachylał się nad nim, tak jak przed chwilą nad Harrym. Tomlinson patrzył na niego nie wierząc własnym uszom. Chłopcy byli przygotowani na złe wieści z jego strony, ale żeby aż takie?
-Wiesz, że to jest niemożliwe prawda? Nie jesteś aż tak tępym skurwielem, żeby nie wiedzieć, że na przykład Hazz nie wytrzyma bez Oliv, a ja bez Joy. Możesz nam zabronić pokazywać się publicznie, nic więcej. Jeżeli myślisz, że będziesz nam rozkazywał to jesteś w błędzie- Powiedział sarkastycznie, co było w jego stylu.
-Za to mi płacą. A że mam dziś dobry humor, pozwolę ci się z nią spotykać, ale jedynie jako koleżanką. Nic więcej. I to rzadko.
-Muszę cię zmartwić. Będzie u mnie mieszkać- odparł ze złośliwym uśmiechem.
-Nie ma mowy.
-Mógłbyś choć raz odpuścić?- Spytał Styles już naprawdę zdenerwowany. Zayn kompletnie wyłączył się z rozmowy błądząc jedynie wzrokiem po kolegach.
-Nie!
-A jeśli ja wszystko powiem mediom?- Przerwała Joy schodząc wściekła po schodach- Mam cię!- dodała z szyderczym uśmiechem podchodząc do Adrien'a tak blisko, żeby poczuł się niezręcznie. Stała z nim nos w nos. Paul uśmiechnął się do chłopców, którzy patrzyli na nią z niedowierzaniem, że w ogóle odważyła się do niego odezwać.
-Masz to ty poprzewracane w głowie!- Stał twardo przy swoim Adrien.
-Doprawdy? Radziłabym Ci mnie nie obrażać, bo wbrew pozorom mam bardzo dużo do powiedzenia w show biznesie. Znam się na tym! Opowiem wszystkim na jakich zasadach działa ten cały menagment i uwierz mi, że żadna gwiazda nie pomyśli nawet o współpracy z wami- Joy nie odsunęła się na ani jeden centymetr w czasie, kiedy Adrien fuknął głośno oddalając się od niej na krok do tyłu. Złapał się za tył głowy zamykając oczy. Joy rzuciła wzrokiem na chłopaków. Zayn wyszczerzył się jak głupi pokazując kciuki, Harry otworzył usta bezdźwięcznie się śmiejąc, a Lou puścił jej w powietrzu buziaka szeroko się uśmiechając. Joy lekko to zmieszało. Była wściekła, ale gdy zobaczyła tych idiotów wściekłość zeszła zostawiając po sobie uśmiech.
-Róbcie co chcecie!- wrzasnął Adrien, można się było przestraszyć, ale Joy przymknęła tylko oczy uśmiechając się z satysfakcją- ale jest warunek.
-Taa. Słucham.
-Nie podskakuj sobie, bo na Ciebie haka też mogę znaleźć! To po pierwsze. Po drugie, przez jakiś czas Louis nie może się z tobą za często pokazywać. Jutro, a najlepiej jeszcze dziś zerwie z Eleanor. Później będziecie działać na tej samej zasadzie jak Zayn i Amanda.
-Amelia- Poprawiła Joy powstrzymując uśmiech.
-Jeden diabeł. Harry. Co do Ciebie zdania nie zmienię. Nadal uważam, że nie powinieneś mieć dziewczyny, bo to bardzo zagrozi całemu zespołowi.
-Protestuję, nie mogę się z nią nawet widzieć potajemnie?
-Możecie się spotykać jedynie jako przyjaciele, nie mam zamiaru się znowu denerwować, więc dajcie mi spokój i zakończmy tą rozmowę- powiedział Adrien, a reszta się nie sprzeciwiła.


Reszta chłopaków siedziała już w domu spokojna o swój tyłek. Paul i Adrien wyszli z domu Harrego zostawiając ich samych.
-Hazz nie przejmuj się proszę- poprosiła Joy widząc jak Harry załamany wyciera łzy. Podtrzymywał głowę na dłoniach opartych o kolana. Koło niego na kanapie siedział Louis pocierając jego plecy ręką- ja z nim jeszcze porozmawiam. Nie wiem.. Na pewno da się coś jeszcze zrobić!
-Nie wierzyłbym w to, że zmieni zdanie- powiedział Zayn siedzący w fotelu. Rozciągnął się opierając nogi o stolik.
-Dzięki Zayn!- Warknęła dziewczyna.
-Ale taka jest prawda- Rzucił ciszej. Joy spojrzała znów na Hazzę, który wyglądał okropnie. Nikt nie chciał widzieć go płaczącego.
-W jakie gówno się wpakowaliście?- spytała swoim amerykańskim akcentem.
-Durny układ z menagmentem- Odpowiedział Louis-Jesteśmy uzależnieni od nich jeszcze trzy lata.
-Dlaczego?
-Początki kariery nie są usłane różami. Pomogli nam się wybić, robili z nami co chcą. Prawda, ale wybiliśmy się. Teraz są nam tylko kulą u nogi- powiedział Zayn.
-Nie możemy zerwać umowy, bo żadna inna firma nie weźmie nas pod skrzydła- dodał Louis- papiery posiada firma Adriena i może zrobić z nimi, w tym nami, co chce.
-A to oznacza koniec One Direction- dokończył Harry opierając się o oparcie sofy. Patrzył w sufit nie umiejąc pozbierać myśli.
-Bagno- podsumował Zayn.


Joy i Louis wyszli z domu Harrego wcześniej czule się z nim żegnając. Louis mieszkał kilka przecznic dalej, więc stwierdzili, że spacer nie zaszkodzi. Zayn postanowił zostać z Harrym na noc urządzając wieczór z fifą i tego typu zajęciami, które rozluźniłyby atmosferę. Zaprosili też Nialla i Liama. Ten ostatni odmówił jednak wymawiając się ważnym spotkaniem.
-Gdybym się nie odezwała Adrien nie zgodziłby się na to, żebym się z tobą spotykała. Pewnie kazałby mi zwijać manatki, a ty siedziałbyś cicho- westchnęła chcąc go podpuścić. Szli koło siebie pilnując się, by nie wyglądać jak para. Oboje byli dobrymi aktorami, więc nie sprawiało im to większej trudności.
-Myślisz, że ze mnie taki tchórz?- spytał lekko się uśmiechając.
-Raczej nie zapowiadało się, żebyś się mu sprzeciwił i tak. Tchórz jakich mało- zaśmiała się.
-Wiesz dlaczego tego nie zrobiłem...
-Jesteście pod pantoflem. Jedyne co mnie zastanawia, to jaki hak miałby na mnie mieć.
-Nie wiem i szczerze mówiąc wolałbym nie wiedzieć.
-Jesteś tchórzem- podsumowała. Louis rzuciła na nią okiem robiąc dzióbek z ust i podnosząc brwi.
-Paparazzi!- krzyknął, a gdy Joy odwróciła wzrok złapał ją za uda i przerzucił sobie ją przez ramię. Pomimo jej krzyków nie puścił jej do czasu, gdy stanęli przed drzwiami. Lou wyciągnął klucze z plecaka i po chwili otworzył przed nią drzwi. Zaśmiał się głośno widząc reakcję osłupionej Joy.
-To na pewno mieszkanie? Nie jakiś bar?- zaśmiała się- wow!
-Podoba się?- Spytał wystukując coś w swojej komórce.
-Mało powiedziane!
-Może nie duży, ale własny- Zaśmiał się rzucając na kanapę- Tak już jestem. Przywieźcie te walizki- powiedział po czym oddalił telefon od ucha. W pomieszczeniu przez pewien czas panowała cisza. Joy chodziła po mieszkaniu z zafascynowaniem wpatrując się w nietypowy wystrój. Tomlinson wodził za nią wzrokiem. W pewnym momencie Joy spojrzała na niego i uśmiechnęła się nieśmiało.
-Gdzie mogła bym się przespać?- Spytała. Louis wstał, złapał ją od tyłu za ramiona prowadząc do płacht wiszących koło schodów. Joy spojrzała na nie ze zdziwieniem, a chłopak jednym pewnym ruchem rozsunął je na boki. Oczom dziewczyny ukazało się duże łóżko i mini biblioteczka nad nim.
-Tomlinson cwaniaku..- Była pod wrażeniem.
-Zmieścimy się w dwójkę- powiedział głupio się uśmiechając. W tym momencie rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Lou podbiegł, i otworzył drzwi.
-Ktoś zapomniał walizek?- Zapytał rozbawiony Patrick.
-Wybacz- powiedział, a ochroniarz zaczął po kolei wnosić walizki.
-Witam panienkę Life!- Powiedział widząc Joy siedzącą na kanapie.
-Dzień dobry- odparła lekko się uśmiechając.
-Nie rozrabiajcie za bardzo młodzi!- Dodał kierując się do wyjścia.
-Tak, tak!-Krzyknął za nim Tomlinson szeroko się uśmiechając i zamykając drzwi- No to znowu zostaliśmy sami- Dodał odwracając się do Joy podchodząc do niej charakterystycznym dla niego tanecznym krokiem.
-Miałeś nie rozrabiać- Powiedziała wysyłając mu zmęczony wzrok.
-Czy ja coś robię? Nie można potańczyć we własnym domu?- spytał łapiąc za jej dłonie. Ta przyciągnęła je do siebie po czym pocałowała go czule w usta.
-A to za co?- Spytał opierając swoje czoło o jej.
-Dziękuje.
-Powtarzasz się- powiedział szeroko się uśmiechając.
-Będę to mówić częściej- szeptała zamykając oczy.
-Z czasem ci się to znudzi bo będziemy razem mieszkać- Powiedział składając pocałunek na jej ustach. Kołysali się przez chwile w ciszy do tylko im znanej melodii.
-Nie mogę tu zostać- wyszeptała po chwili podnosząc głowę z jego ramienia.
-Nie masz nic do gadania. Jesteś moja- powiedział poważnie. Joy uśmiechnęła się, ponieważ ten ton do niego nie pasował.
-Jutro muszę znaleźć jakiś dom dla mnie, Amel i Oliv..
-Musisz znaleźć dom dla Oliv i Amel. Swój już masz- Powiedział półgłosem.
-Powiem prasie że uczyniłeś dobry uczynek i przygarnąłeś mnie na czas przeprowadzki. Adrien będzie zadowolony...
-Tym razem to ty się cykasz.
-...Nie moge skoro ty też?
-Jesteśmy kwita. Od teraz dość tchórzostwa- Oznajmił wyciągajc do niej rękę i przyciągając ją do siebie.
-Stoi!- Powiedziała zaciskając rękę na jego dłoni, po czym przecięła je drugą- a teraz wybacz, ale udam się pod prysznic. Panicz wskaże drogę?
-Oczywiście Madame.

Kiedy obserwował jej idealnie skorygowane ruchy próbował powstrzymać się przed wejściem za nią do wcześniej wskazanej łazienki. Ta jednak spojrzała na niego podnosząc jedną brew i powiedziała "tutaj już Cię nie potrzebuję", po czym zamknęła mu drzwi przed nosem. Tomlinsonowi od razu przyszła do głowy piosenka Oh! Darling The Beatles i zaczął śpiewać.
Oh! darling, please believe me
 I'll never do you no harm 
Believe me when I tell you
I'll never do you no harm
Joy rozbierała koszulkę, kiedy usłyszała jego głos. Zaczęła się śmiać, ponieważ doskonale znała tą piosenkę. Pamiętała jak kiedyś jej ojciec opowiadał jej, że gdy próbował zdobyć serce jej matki śpiewał jej to pod oknem sypialni. Zaczęła się w rytm jego głosu rozbierać. A on śpiewał dalej.
Oh! darling, if you leave me
I'll never make it alone
Believe me when I beg you
Don't ever leave me alone
Po chwili zobaczył, że klamka się poruszyła i odskoczył od drzwi, o które jeszcze przed chwilą się opierał. Zobaczył tylko jej rozbawioną twarz i pomyślał, ze jednak zmieniła zdanie, więc o mało nie wskoczył do łazienki. Joy ze śmiechem zatrzasnęła znów drzwi.
-No ej!- Powiedział wystukując melodię na drzwiach z błagającą miną.
-Jesteś niebezpieczny zboczeńcu- Śmiała się- Chciałam poprosić o ręcznik.
When you told me you didn't need me anymore
Well you know I nearly broke down and cried
Dokończył smutny i poszedł po ręcznik. Joy opierała się o drzwi odtwarzając w głowie jego obraz. Jego uśmiech, jego lekki zarost, roztrzepane włosy i każdy inny szczegół który przyprawiał ją o uśmiech.
-W nagrodę musisz mnie wpuścić- Powiedział stanowczo.
-Lou.. No przestań- Powiedziała i wyciągnęła rękę za drzwi. Na szczęście poczuła jego ciepłą dłoń i ręcznik.- Grzeczny chłopiec- powiedziała biorąc ręcznik, po czym szybko zamknęła drzwi łazienki. Oparła się o zimną ścianę by opanować swoje emocje. Jednak to nie wystarczało i zamiast długiego ciepłego prysznicu wzięła krótki i zimny. Miała nadziej, że to ją otrzeźwi i uwolni jej umysł od postaci Tomlinsona, który prowokował ją do bardzo nieprzyzwoitych myśli.

Louis skarcił się w myślach za podteksty, jakich używał wobec Joy, to mogło go jedynie od niej oddalić. Usiadł na hokerze w kuchni mając zamiar zrobić coś do jedzenia, jednak myśli tłoczące się w jego głowie odbierały mu apetyt. Musiał spotkać się z Eleanor i to jak najszybciej. Management faktycznie miał nosa z Eleanor, bo Lou myślał, że to miłość, dopóki nie poznał Joy. Jeżeli chodzi o uczucia, był to jego słaby punkt. Przynajmniej tak myślał i uważał że zbyt szybko i wylewnie okazuje uczucia dziewczynom. Przytłoczony  położył się do łóżka za kotarą.

Dziewczyna zeszła po schodach, uważając by się nie poślizgnąć, gdyż miała jeszcze mokre nogi. Zeszła na parter mając zamiar oznajmić Lou, że idzie się położyć. Jak na złość nie potrafiła go znaleźć, więc skierowała się w stronę łóżka wskazanego wcześniej przez Tomlinsona. Po chwili znalazła zgubę, która spała na plecach z rękoma założonymi za głową. Mogła go obudzić i poprosić, by się przesunął lub po prostu położyć się na kanapie, ale łózko wyglądało dużo bardziej zachęcająco i ciepło, a jej było cholernie zimno. Nie chodziło tylko o zimny prysznic, ale również o klimat jaki panował w Anglii. Od razu jak patrzyła za szybę robiło się coraz zimniej, chociaż miała na sobie jedną ze swoich cieplejszych bluz. Położyła się obok niego delikatnie, by go nie wybudzić, przyjemny zapach jego perfum i ciepło bijące z jego ciała nie pozwalały jej jednak trzymać na drugiej części łóżka. Uległa pokusie i położyła się tuż obok niego kładąc jedną rękę na jego torsie i wtuliła się. Nie widziała tego, ale chłopak lekko się uśmiechnął.

Liam już od pięciu minut był w umówionym miejscu. Nie lubił się spóźniać tym bardziej, że chodziło o coś tak ważnego dla niego. Przez okno kawiarni widział kawałek parku i obserwował jak wiele ludzi tamtędy przechodzi. W końcu drzwi otworzyły się, o czym dały znać dzwoneczki zawieszone nad nimi. Wstał.
-Pięknie wyglądasz- powiedział najczulej jak tylko potrafił.







Boom. I tak oto powstał rozdział 11. Przede wszystkim chciałybyśmy podziękować za tak szybki odzew na poprzedni rozdział! Kochamy czytać wsze długie komentarze, ale za  te krótkie tez z całego serca dziękujemy. Z powodu tego iż wyzwanie z 10 komentarzami okazało się dla was zbyt łatwe podnosimy poprzeczkę do 15. Buhahaha. Mały szantaż - ponownie. Przypominamy o naszym konkursie na okładkę płyty! 

PS1: Dziękujemy @anitkaa_1D za takie długie komentarze oraz stałym czytelniczkom np.: ~Caroline~ . Luv ya forever hahaha <3 
PS2: Jak myślicie z kim spotkał się Liam???

środa, 20 lutego 2013

Rozdział 10

-Czemu się tak trzęsiesz?- zapytała Amelia patrząc na zdenerwowaną przyjaciółkę. Ją też przerażał ten wywiad, miał się zacząć za jakieś piętnaście minut. Wszystko wydawało się jakieś nierealne. Nie za bardzo rozumiały czemu mają udzielać wywiadów. Nie były przecież żadnymi gwiazdami, ale jednak chciały jakoś wytłumaczyć ludziom, że są tylko zwykłymi dziewczynami z cholernym szczęściem, chociaż równie dobrze można by powiedzieć pechem. Zależy jak na to patrzeć. Zawsze są dwie strony medalu. Jeśli jednak chce się czerpać radość z życia, trzeba zauważać tą dobrą i złą, ale skupiać się raczej na tej dobrej. Były w studiu już od godziny. Zostało już tylko poprawienie makijażu i miał się zacząć wywiad.
-Proszę zająć miejsca!- rozległ się donośny głos przez megafon. W tym momencie zaczął się prawdziwy rozgardiasz .Wszyscy szybko udali się tam, gdzie trzeba. Dziewczyny zaprowadziła garderobiana. Miały usiąść na dużej czerwonej sofie ustawionej na przeciwko fotela prowadzącego. Po chwili zauważyły, jak wszystko jest dobrze zorganizowane. Choć na pierwszy rzut oka tak nie wygląda. Kolejny dźwięk. Tym razem nie był już taki głośny. Oznaczał, że teraz są 'On Air'. Nagły przypływ adrenaliny. Cisza. Czołówka programu. Prowadzący rozpoczyna słowami:
-Witam wszystkich widzów oraz moich dzisiejszych gości Amelię Summers i Olivię Donnelley!
Oklaski. Dziewczyny witają się z prowadzącym i widzami po czym siadają na kanapie.
-No więc... jak bardzo wasze życie zmieniło się po tym jak poznałyście chłopaków?
-Można powiedzieć, że diametralnie. Nie spodziewałyśmy się tego wszystkiego, ponieważ Joy zaprosiła nas tylko do siebie na wakacje. Ona sama nie wiedziała, że chłopaki tam będą. Teraz wszyscy patrzą na nas jakoś inaczej - powiedziała Amelia.
-Jak czujecie się z tym, że większość ludzi uważa iż przez was One Direction zmieniło się na gorsze?
-Nie rozumiem, rzemu tak myślą skoro nawet ich nie znają- powiedziała Oliv z sarkazmem.
-Dobrze, jeśli takie jest wasze zdanie na ten temat przejdźmy do kolejnego pytania. Amelio powiedz mi czemu rozbiłaś związek Perri i Zayna?
-Czemu tak uważasz? Przecież nic nie zrobiłam, Zayn jest moim przyjacielem i to, że spędzamy ze sobą czas jest normalne. Jeśli Perri twierdzi, że to moja wina to jest mi bardzo przykro- odpowiedziała po czym spojrzała znacząco na przyjaciółkę. Może trochę z wyrzutem, że ją tutaj przyprowadziła.
-Oliv wszyscy wiemy, że spotykasz się z Harrym Stylesem. Traktujesz ten związek na poważnie?
-Oczywście!
-A nie przeszkadza Ci to, że nazywają go męską dziwką?
-Uważam, że źle go postrzegacie to, że spotykał się z dużą ilością dziewczyn nie jest powodem do nazywania go tak.
-Amelia, jak to jest zarywać naraz do dwóch członków One Direction?
-Słucham? Nie wiem skąd komukolwiek mogło to przyjść do głowy. Traktuję ich jak przyjaciół, i chyba normalne jest to, że wychodzimy gdzieś razem- dziewczyna stawała się coraz bardziej nerwowa, nie wiedziała, że ten wywiad nabierze takiego toku.
-Ilu z nich już zaliczyłaś?
-Mam traktować to jako żart? Każde pytanie jest nie na miejscu. Kiedy dostałyśmy zaproszenie myślałam, że wywiad będzie dotyczył nas, a nie tylko i wyłącznie tego co łączy nas z One Direction- powiedziała już naprawdę zdenerwowana.
Wytnie się to- zaśmiał się zwracając się do kamerzysty i roześmianych widzów za nim- w Ryan show tak jest przychodzicie, a my wyciągamy z was rzeczy, które tak naprawdę nurtują nas najbardziej- Dziewczyny spojrzały na siebie. Zastanawiały się jak rozegrać dalszą część wywiadu. Amelia poklepała przyjaciółkę po kolanie z uśmiechem, która nie potrzebowała słów by zrozumieć, że pora wyluzować i obrócić to wszystko w żart.
-Jak długo zajęło wam zdecydowanie się na ten wywiad?- Ciągnął Ryan.
-Powiem tak, ja byłam od razu zdecydowana na przyjście tutaj, jednak Amelia trochę się tego obawiała- po chwili dodała- już nawet wiem czego -popatrzyła na Ryana z pogardą.
-Chyba aż tak straszny nie jestem -śmiał się prowadzący- ale wracając do wywiadu, za niedługo osiągniecie status celebrytek, uważacie to za poniżenie, czy zaszczyt?
-Póki co nimi nie jesteśmy, więc wolimy nie gdybać- stwierdziła Amel.
-I błagam! Zróbcie wszystko żeby tak się nie stało!- Oliv spojrzał na publiczność składając ręce do modlitwy- jak by nie było to zależy od was!
-A nie od was? Skoro nie chcecie to dlaczego zdecydowałyście się na ten wywiad?
-Chciałyśmy rozwiać kilka plotek.
-Więc nie obrazicie się jeżeli spytam dlaczego opublikowałaś swoje nagie zdjęcia w sieci Amelio?- dziewczyny spojrzały na siebie po czym wybuchły głośnym śmiechem, ponieważ na ścianie studia pojawiło się ocenzurowane zdjęcie z doklejoną głową Amelii. Ryan popatrzył na nie ze zdziwieniem.
-Chyba nie myślisz że to ja?!- znów parsknęła śmiechem.
-No wiesz...-zakłopotał się.
-No nie udało ci się. Zastanawiam się jeszcze ile plotek masz nam do zaprezentowania?- zapytała Oliv.
-Coś jeszcze się znajdzie. Oliv, nie przeszkadzają Ci cztery sutki Harrego?
-To chyba jest na prawdę jakaś komedia i wy nas wkręcacie hahaha- nie umiały powstrzymać śmiechu. Oliv nie przypuszczała, że właśnie takie rzeczy interesują ludzi- Jego cztery sutki strasznie mnie kręcą i jestem z nim tylko i wyłącznie dla nich!- dodała udając zamyślenie i powagę, ledwo co powstrzymują się od śmiechu.
-Czy to prawda że jesteście zakupoholiczkami? Ponoć wydałyście 6000$
-Ponad- dodała Amel.
-Skąd tyle kasy? Chłopaki was tak rozpieszczają?
-Nic z tych rzeczy! Joy posiada złotą kartę którą nam jednorazowo pożyczyła.
-Wzięłyśmy ją, ukradłyśmy a nie pożyczyła!- sprostowała Amel śmiejąc się.
-No po części racja-dodała Oliv.
-A Joy chociaż o tym wie? Czy z tego programu się dowie?- zapytał prowadzący z niekrytą ciekawością.
-Tak wie. Musiałyśmy jej o tym powiedzieć, jesteśmy szczere czasem aż do bólu. Zdarza nam się coś czasem ukryć, ale po czasie zawsze mówimy prawdę.
-Zgadzam się z Oliv. A z resztą Joy nie miała nam tego za złe, nawet chciała nam dać tą kartę na zakupy, ale akurat jej nie było... nie powiem co wtedy robiła ha, ha, ha- znowu wybuchły śmiechem.
-A może jednak nam wyjawicie?- spytał potulnie Ryan.
-Sorry, ale ty jesteś ostatnią osobą, której chciałabym opowiadać o życiu Joy, a także moim- chwila ciszy, po czym rozległy się gromkie brawa. Widocznie publiczność tego programu niezbyt lubiła Ryan'a.
-Dobra już dobra. Amelio powiedz mi, czy jest coś czego o tobie nie wiemy? Jakieś zainteresowania?
-Owszem, jest bardzo dużo rzeczy, których o mnie nie wiecie. Jednak jeśli chodzi o zainteresowania to uwielbiam tańczyć. Niestety na razie nie mam czasu rozwijać moich pasji.
-A ty Olivio, masz jakieś plany na przyszłość?
-Tak, już od dłuższego czasu maluję. Zaniedbałam to przez wyjazd do USA, jednak z pewnością do tego wrócę.
-Słyszałem ostatnio informacje o tym, iż zamierzacie się przeprowadzić do Londynu, to prawda?
-Po części, gdyż nawet my jeszcze nie jesteśmy tego pewne. Chciałabym równieź, sprostować tą informację, ponieważ nie wyjedziemy tam, o ile wyjedziemy dlatego, że mieszkają tam chłopcy, ale zamierzamy tam studiować- odpowiedziała Amelia.
-A można wiedzieć gdzie i na jakiej uczelni?
-Po co? Żebyście maltretowali nas paparazzi? Nie, nie możesz wiedzieć mój drogi- Zaśmiała się Amel.
-Dobrze więc..emm.. zmieńmy może temat. Jak przeżyłyście ostatnie wydarzenia?- Spytał podnosząc jedną brew. Z twarzy dziewczyn momentalnie znikł uśmiech.
-To był na pewno szok.
-Trudno jest się pozbierać po takim czymś.
-Czy Joy też ćpie?- Spytał jak najbardziej poważnie.
-Co? Nie ćpała i o ile wiem nie ćpie! Skąd to pytanie?- Oburzyła się Amelia.
-Jej matka jak i ojciec przećpali. Byłyście w tym domu gdy to się stało, znacie Joy. Czy tak jak rodzice ma zamiłowanie do tego typu zabaw?-  W studiu zapadła cisza. Dziewczyny zatkało.
-Zaraz. Chcesz powiedzieć że wszyscy na świecie myślą że Willey przećpał!?- Zapytała z uśmiechem Oliv myśląc że to kolejne z pytań mających na celu wyprowadzić je z równowagi.
-A jest inaczej?- Powiedział widocznie się pobudzając. Na widowni rozległ się szum.
-Tak?- Odparła ironicznie Amel.
-Kręćcie to, kręćcie to! Będziemy mieli wysoką oglądalność! O cholera! No mówcie co się stało!- Pośpieszał Ryan z uśmiechem. Dziewczyny spojrzały na niego z niedowierzaniem. Jedna wielka szopka.
-Żartujesz sobie tak? Dla ciebie liczy się tylko i wyłącznie oglądalność?- Spytała Olivia.
-No wiesz... w sumie to tak- odpowiedział jak najbardziej poważnie.
-No to my w sumie żegnamy Cię i całą publikę, dziękujemy za dzisiejszy wywiad!- powiedziały w tym samym momencie i wstały z miejsc. Publika dała im owacje na stojąco. Ryan nie wiedział co zrobić, jeszcze nikt nie zrobił czegoś podobnego w jego studiu. Po prostu go zatkało. Tak więc one szczęśliwe, że nie muszą już rozmawiać z tym palantem poszły w stronę drzwi. Tam podziękowały jeszcze ich garderobianej za pomoc i wyszły ze studia żegnając się po drodze z producentami show, którzy próbowali namówić je do dokończenia wywiadu.



Zostały już tylko trzy dni do ich planowanego wyjazdu do Anglii. Problemy jednak nadal się nie rozwiązały. Amelia nie dostała do tej pory pozwolenia na wyjazd. Rodzice pozostawali nie ugięci. Po felernym wywiadzie miała ochotę na rozmowę z Zaynem. Nie wiedziała dlaczego. Była wściekła na chamstwo ludzi w show biznesie, a przy Zaynie wszystko wydawało się być jakieś mniej straszne. Tak jak podczas akcji z Willeyem. Był przy niej i było dobrze na tyle, ile pozwalało jej sumienie. Dochodziła godzina 21. Dziewczyna wzięła długi prysznic po czym włożyła na siebie piżamę, a mokre świeżo umyte włosy obwinęła w ręcznik. Wyszła z łazienki udając się do swojego pokoju po drodze wysyłając smutne spojrzenie do ojca, który przechodził obok niej. Za każdym razem starała się dać mu do zrozumienia, że jeżeli jej nie puści to mu tego nie wybaczy. Zamknęła za sobą drzwi pokoju, po czym rzuciła się na łóżko z laptopem. Wysłała sygnał przez telefon dając znać, żeby chłopak wszedł na skype'a. Pozostało tylko czekać. Weszła na twitter i ku jej zdziwieniu miała coraz to więcej obserwujących. Ktoś udostępnił nagranie komórką z wywiadu u Ryana.
Same pozytywne komentarze. Nareszcie usłyszała sygnał, co oznaczało tylko jedno. podkład
-Witaj Amelio - powiedział rozpromieniając się na jej widok.
-Cześć Zayn- chwila ciszy, ale nie tej niezręcznej kiedy rozmawiasz z kimś i nie wiesz, co powiedzieć. To była cisza pełna napięcia i wyczekiwania na odpowiedź.
-Uroczy turban- rozpoczął. To ją trochę otrzeźwiło, rozśmieszył ją. Zawsze to potrafił. Zarumieniła się.
-Dziękuję- odpowiedziała poprawiając go z uśmiechem.
-Widziałem nagrania z Ryan Show.
-O matko..
-Byłaś wspaniała! Joy umówiła się z prasą i jutro opowie prawdziwą wersję zdarzeń z tego wieczoru w LA...- Amelia nie mogła się skupić na jego słowach. Dopiero teraz gdy go zobaczyła dotarło do niej ile może stracić nie wylatując do Londynu.
-Zayn!-Przerwała mu.
-..Co jest?- spytał marszcząc brwi. Widział że jest coś nie tak.
-Moi rodzice. Oni...
-Nie chcą się zgodzić?- Spytał z wyrzutem. Amel pokręciła tylko głową na potwierdzenie- Amel...- Dodał zmarnowany zagryzając wargę i patrząc gdzieś w głąb swojego pokoju.
-Nie wiem co robić. Próbowałam już wszystkiego!- powiedziała ze łzami w oczach.
-Amel nie płacz!
-Ale mi na tym naprawdę zależy! Oni tego nie rozumieją. Zależy mi na studiach, Oliv, Joy, chłopakach i na tobie również Zayn. Nie wyobrażam sobie naraz tego wszystkiego stracić.
-Amel obiecuję Ci, że po ciebie przylecę!- Amelii po policzku pociekła łza, którą od razu wytarła. Tak bardzo jej go brakowało. Nie była świadoma tego jak bardzo jej na nim zależy, dopóki nie rozstali się na te tygodnie.
-Zayn tęsknię za tobą- powiedziała półgłosem wycierając dłońmi łzy. Zayn oblizał nerwowo usta znów odwracając wzrok. Również mu zależało. Jego oczy były zaszklone.
-Pamiętasz jak pocieszałaś mnie po zerwaniu z Perrie?- spytał patrząc tym razem prosto w kamerkę.
-Tak...
-Nazwałaś się wtedy aniołem.
-Jak to?
-Powiedziałaś, że może spotkam kogoś kogo pokocham jeszcze bardziej, a ja odparłem, że będzie to musiałby być anioł.. Wtedy powiedziałaś że Bóg mi go ześle...- dokończył uśmiechając się.
Była w szoku. Nie wiedziała co na to odpowiedzieć. I nagle usłyszała dźwięk oznaczający, że połączenie zostało zakończone. Wpadła w szał. Pomyślała, że zaraz rozwali ten durny laptop. Chciała jeszcze z nim chwilę porozmawiać. Zamknęła go z hukiem  i odłożyła na podłogę. Miała ochotę wrzeszczeć z powodu tej bezradności. Jednak jedyne co mogła robić to płakać. Nagle sparaliżował ją dźwięk dochodzący z nad jej łóżka. Był to jej ojciec, schodzący ze schodów. Szybko otarła łzy i usiadła po turecku w stronę okna wtulając się w jedną z poduszek.
-Hej- rzucił gdy zeszedł na jej piętro. Podszedł do krzesła strojącego przy jej biurku i usiadł zwracając je w jej stronę. Amelia nie odpowiedziała. Była na niego wściekła. Jakby nie było to z jego winy płakała- Może przyjdziesz na kolacje?- Spytał jakby nigdy nic. Amelia nawet na niego nie spojrzała- To dlatego tak Ci zależy na tym Londynie?- Amelia nie wiedząc o co mu chodzi spojrzała na niego kątem oka, a ten skiną na zamknięty laptop leżący obok łóżka.
-Podsłuchiwałeś! Jak mogłeś!?- Uniosła głos obracając się w jego stronę. Wiedziała, że teraz gdy wie, że chodzi również o chłopaka szanse na ten wyjazd zgasły jak i jej nadzieja.
-Chciałem spytać czy zjesz z nami kolacje, ale byłaś zajęta rozmową- dodał lekko zmieszany.
-I musiałeś podsłuchać! Co to za dom! Monitorujecie mnie na każdym kroku! Dziwię się że w ogóle pozwoliliście mi na te wywiady...Przecież to niebezpieczne- Powiedziała z ironią w głosie. Wstała gwałtownie z łóżka wyciągając z szafy bluzę. Chciała wyjść na spacer, gdziekolwiek byle by najdalej od rodziców.
-Stój, chciałem z tobą porozmawiać- nakazał. Amelia wściekła z bluzą w ręce oparła się o szafę przygryzając wnętrze policzka.
-Słucham- warknęła.
-Olivia jedzie w stu procentach?
-Tak.
-Co na to jej rodzice?
-Spełniają marzenia córki. Nie to co wy- uśmiechnęła się ironicznie.
-Słuchaj...  Wiem że nie chodzi ci tylko o studia. 
-Tak. Rozgryzłeś mnie. Wszystko co pokochałam wyjeżdża da Londynu. Wiem, że tego nie zrozumiesz, więc nawet się nie wysilaj...
-Mogła byś się na chwilę uspokoić?!- Uniósł się, a Amelia lekko przestraszona ucichła- Pogadam o tym całym wyjeździe dzisiaj z twoją mamą i ostatecznie damy ci znać jutro rano, dobra?- Amelia rozpromieniła się. Spojrzała na ojca ze zdziwieniem po czym rzuciła mu się na szyję.
-Kocham cię! Kocham cię! Kocham cię!
-Powiedziałem że pogadam , nie że cię puszczam- sprostował.
-Wiem, wiem!- Krzyczała dalej skacząc koło niego jak małe dziecko. Otworzyła szybko laptopa by powiedzieć o tym Oliv.
-Nastolatki...-Westchnął mężczyzna wchodząc z powrotem na piętro. Amelia cieszyła się jak dziecko.
-No odbierz- szepnęła czekając aż przyjaciółka pokaże się na jej ekranie laptopa.
-Siems!- Przywitała się Olivia zapijając coś z kubka.
-Powiedzieli, że pogadają ze sobą i powiedzą jutro rano!- wrzasnęła Amel na co jej przyjaciółka zrobiła wielkie oczy i zakrztusiła się, jak się okazało, herbatą.
-Perfekcyjna wypluwka!- pochwaliła ją Amelia.
-Czyli się zgodzili! Zawsze gdy tak mówią to znaczy że są na tak!- podsumowała Oliv.
Wieczór upłynął na planowaniu przyszłości w Londynie i jak zawsze bezsensownych plotkach. Amelia zasypiała wyobrażając sobie magiczne słowa, które otworzą jej drzwi na ten wyjazd. Wtuliła się w jedną z większych poduszek i chcąc nie chcąc w jej myślach pojawił się Zayn. Chciała go zobaczyć, poczuć, dotknąć.

-Młoda śniadanie!- wrzasnął Will nachylając się nad nią na schodach.
-Już idę starcze, minuta- odparła ospale Amel będąc jeszcze w półśnie. Rzeczywistość powoli zaczynała dochodzić. Obróciła się na plecy przecierając twarz rękoma. W myślach lista rzeczy do zrobienia na dziś.
-O matko, matko!- powiedziała zrywając się z łóżka. Podbiegła do szafy szybo wybierając zestaw ciuchów. Wbiegła po schodach na pierwsze piętro i wpadła do łazienki. Poranna toaleta i nie minęło pięć minut a stała już w kuchni, patrząc na rodziców i brata zajadających się kanapkami. Uśmiechnęła się do nich szeroko rozkładając ręce.
-I jak?!- Spytała całkowicie pobudzona. Serce waliło jej jak młot. Czekała jedynie na jedno słowo.
-Siadaj, zjedz coś- odparła jej matka.
-Ale, ja chyba nie wytrzymam- powiedziała, jednak usiadła tak jak ją mama prosiła. Nie chciała jej teraz denerwować.
-Nie przesadzaj- przewróciła oczami po czym zapytała- Naprawdę to jest dla Ciebie tak ważne?
-A nie widać?- powiedziała zatykając sobie buzię kanapką. Jednak patrząc na miny rodziców zaczęła się zastanawiać, czy jej odpowiedź jest odpowiednia. To było serio bardzo dziwne- Ej, co wy macie takie miny? Powiedziałam coś nieodpowiedniego?
-Nie skądże. Jednak nie powiedzieliśmy Ci jeszcze, czy się zgadzamy- odparł ojciec. To nie wróżyło nic dobrego.
-To zgadzacie się?- zapytała zdezorientowana. Już nie wiedziała, czy ją wkręcają, czy naprawdę nie chcą jej puścić.
-W sumie... to nie- odpowiedziała matka.
-Co?!- wybuchła dziewczyna. Położyła swoje ręce na blacie stołu, uniosła się i stała przed nimi, chciała patrzeć im w oczy- Wkręcacie mnie prawda? -zaczęła się gwałtownie śmiać- Wiecie, że dałam się nabrać? -nie potrafiła się powstrzymać.
-Posłuchaj mnie!- krzyknął jej ojciec. Trochę ją to otrzeźwiło- Nie nabieramy Cię, nie pojedziesz do Londynu!- te słowa nadal odbijały się w jej głowie. Nie mogła ich wyrzucić.




I jak się podoba? W tym rozdziale więcej Oliv i Ameli, mamy nadzieję, że się nie zanudziłyście. Dziękujemy za 9000 wejść <3 Przypominamy o oddawaniu głosów na nasz blog w konkursie "Blog miesiąca - Luty" i zachęcamy do brania udziału w naszym konkursie - okładka płyty Joy. Kolejny rozdział pojawi się jeżeli, pod postem będzie przynajmniej 10 komentarzy. Taki mały szantaż, ale to właśnie wasze komentarze motywują nas do pisania kolejnych rozdziałów. Dziękujemy za wszystko, miłego czytania xxx

poniedziałek, 11 lutego 2013

KONKURS

Attention!

Wpadł nam do głowy pomysł na zorganizowanie swoistego konkursu. Polegał by on na zaprojektowaniu przez was okładki płyty. Jeżeli czytacie naszego bloga, wiecie że jest tu duży nacisk na muzyczną część. Jedna z bohaterek, a dokładniej Joy w najbliższym czasie będzie zamierzała wydać płytę, a okładką takowej będzie jeden z nadesłanych przez was projektów na tego e-maila --> justsmilemybaby@gmail.com . 

Zasady są proste. Okładka powinna zawierać następujące rzeczy. 
 -Zdjęcie Barbary Palvin ( którą jest Joy Life)
-Nazwę płyty Jackal
-Imię bohaterki Joy Life 
Reszta zależy od waszej inwencji twórczej.
 
Przykładowa okładka --->

Okładki możecie wysyłać do 31 marca! 

Nagrody:
-Osobny post poświęcony reklamie twojego bloga
-Reklamowanie Twojego bloga na twitterze
-Mały epizod twojego bohatera w naszym blogu.

Twój e-malil musi zawierać:
-Okładkę
-Adres twojego bloga
-Opis twojej postaci w razie wygranej
-Twoją nazwę na twitterze.

Mamy nadzieję że konkurs nie okaże się niewypałem. Kochamy was i życzymy powodzenia 

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział 9

Bez życia. Niby obecna ciałem, ale duchem nie do końca.
-Dziewczyny za kilka minut wyjeżdżają. Może się pożegnasz?- Spytał Louis siedzący na łóżku Joy. Ta obróciła się na brzuch mamrocąc coś w poduszkę.
-It's time to get up!- Wrzasnął swoim angielskim akcentem.
-Jak ja wytrzymam w towarzystwie anglików? Czy u was wszyscy mają taką nienaganną wymowę?- mruknęła siadając na łóżko. Louis zaśmiał się widząc busz na jej głowie. Każdy włos w inną stronę i jej zaspana twarz wyglądały niezwykle pociągająco.
-Nie wiem jak my wytrzymamy z twoim niewyparzonym językiem- odparł przerzucając jej włosy na jedną stronę by mieć dostęp do bladego policzka. Rzuciła na niego kątem oka z delikatnym uśmiechem, a ten obdarował jej policzek zmysłowym pocałunkiem, który schodził coraz niżej aż do karku. Chwila zapomnienia. Tylko jego bliskość sprawiała, że reszta przestawała mieć znaczenie. Joy lubiła się jednak przekomarzać. Gdy Tomlinson wracał pocałunkami do jej ust, ta przygryzła jego wargę i podniosła jedną brew do góry. 
-Jesteś okropna- zaśmiał się, nie oddalając się od niej. Oblizał wargę, na której pozostał czerwony ślad jej zębów. Ta zamrugała jedynie kilka razy z nieśmiałym uśmiechem, po czym wstała i weszła do łazienki biorąc po drodze ubrania przygotowane na podróż. Wyglądała tak niewinnie. Louis zastanawiał się skąd w niej tyle zadziorności i odwagi. Była dla niego zagadką.
-Wiesz że mam cie już dość?- Mokre, świeżo umyte włosy chłodziły jej nagrzane ciepłą wodą ramiona. Patrzyła na swoje odbicie. Podkrążone oczy w których nie widziała dawnej Joy. Ta, na którą patrzyła była inna. Przestraszona- tchórzliwa idiotka- parsknęła. Kłóciło się to z jej naturą. Zazwyczaj była tą, która rozdawał karty. Tym razem jednak ktoś rozdawał je jej. Była zdana na czyiś kaprys. Mogła iść swoją drogą, ale nie była pewna, czy zniesie fizyczną samotność, która mogłaby skończyć się samobójstwem. Już raz przyszło jej to do głowy. Jak na razie jednak scenariusz jej życia jest inny. Miała Louisa. Miała zamiar żyć dla niego i przyjaciół. Ale w szczególności dla niego. Siedział właśnie w pokoju obok czekając na nią. Wiedziała, że ją kocha całym sobą, ale jednak czuła się sama- dlaczego?- Pytała sama siebie, szepcząc. Wykonała lekki makijaż, włosy wysuszyła. Wciągnęła na siebie bieliznę, jeansowe szorty, białą zwiewną bluzkę, a na głowę wsunęła luźną czapkę. Wyszła z łazienki ze zwieszoną głową. Gdy ją podniosła Tomlinsona jak i walizek nie było. 
-Lou?!- krzyknęła chcąc zorientować się gdzie jest. 
-Na dole szakalu! Czekamy na ciebie!
-Szakalu? Serio?- powiedziała sama do siebie zbiegając na dół. Oliv stała w pokoju gościnnym żegnając się z chłopakami. Harry stał z boku przyglądając się wszystkiemu z wymuszonym uśmiechem.Widać było, że cierpiał z powodu rozstania. To dziwne jak szybko ludzie się do siebie przywiązują. 
Oliv zaraz po zauważeniu przyjaciółki wpadła w jej ramiona. Przytuliły się tak mocno jak tylko mogły pocierając dłońmi o plecy. 
-Dwa tygodnie.
-Tylko dwa tygodnie- sprostowała Oliv oddalając się od niej wiedząc że Amelia weszła do pomieszczenia. Również rzuciły się w sobie w ramiona.
-Wejdź do swojego pokoju, a na biurku znajdziesz niespodziankę ode mnie i Oliv- szepnęła po czym wypuściła ją z uścisku. Koło Joy stanął Louis obejmując ją ramieniem. Przeszli tak przed dom gdzie Harry i Niall pomogli wpakowywać walizki do auta. Po chwili dziewczyny siedziały wewnątrz oddalającego się pojazdu z przyciemnianymi szybami. Pojazd zniknął z pola widzenia. Chłopacy weszli do środka.
-Idziesz baby?- zapytał Lou przytrzymując drzwi mieszkania.
-Przejdę się ostatni raz po plaży- odparła szybko. Louis zauważył że jest coś nie tak. Life miała kurczowo ściśnięte dłonie. Wyglądało to tak jakby się przed czymś powstrzymywała ponieważ jej knykcie aż zbielały pod wpływem siły z jaką to zrobiła.
-No to idziemy- wyrwał.
-Nie prosiłam cię o towarzystwo Panie Tomlinson- odparła oschle. Nie chciała być nie miła. Po prostu potrzebowała spaceru. Tego ostatniego w tym miejscu.
-Nie prosiłem o pozwolenie. Idę z tobą szakalu!- odparł łapiąc za jej rękę która momentalnie się rozluźniła. Uśmiechnął się gdy to poczuł. Wiedział jak na nią działa. Wiedział że Joy jest zagubiona. Sam też by był, a słowem spierdalaj, potajemnie z desperacjom chciałby zwrócić na siebie uwagę szukając pomocy. Joy sprawiała właśnie takie wrażenie. Dziewczyna spojrzała na niego wywracając oczami.
-Naprawdę wolała bym iść sama- szepnęła.
-Jesteś na mnie zła?
-Skąd ci to przyszło do głowy?- spytała na co on wzdrygnął ramionami- jesteś ostatnią osobą na którą mogła bym być zła Tomlinson!
-Więc skąd twoja nie chęć do spędzania ze mną czasu?
-To nie tak że nie chcę. Wiem poprostu że nie wrócę tu za szybko i chciałam się przejść sama. Przemyśleć to i owo- pomimo słów Joy, nie zatrzymał się i nie zawrócił.
-Nie będę ci przeszkadzał, obiecuję że nie wyduszę z siebie ani słowa!- powiedział. Gdy dotarli do plaży zrzucili buty. Joy czuła się źle widząc milczącego Louisa. Na pewno to do niego nie pasowało. Przed wyjazdem postanowiła mu coś pokazać. W jego towarzystwie nie było mowy o przemyśleniach typu "co to teraz ze mną będzie" i może to lepiej. Dziewczyna pociągnęła go w kierunku pamiętnych skalnych półek po których skakali po pikniku. Louis zauważył błysk w jej oku. Już chciał się odezwać lecz przypomniał sobie o obietnicy co spowodowało tylko wybełknięciem jakiegoś niezrozumiałego słowa.
-Obiecałeś mi coś- powiedziała przenosząc usta na jedna stronę  na co on zasłonił swoje dłoniom- chodź pokaże ci coś- dodała śmiejąc się z jego miny. Doszli do miejsca gdzie morze rozbijało się o średniej wielkości klif. Woda uderzała w niego po czym oddalała się robiąc na kilka sekund przejście na skalne półki.- Możesz się już odzywać.
-Dzięki Bogu! Myślałem że zaraz zwariuję- odpowiedział a dziewczyna spojrzała na niego cwano po czym przesunęła się w stronę wspomnianego klifu. Wyczekała moment i przeszła ścieżką wypłukaną przez fale. Tomlinson widząc że nie Life nie jest skłonna do rozmów podszedł za nią do klifu i sam czekał na moment kiedy fala oddali się od niego by mógł przejść. Gdy udało mu się to zrobić wskoczył na jedną ze skalnych półek obok Joy. Za plecami mieli kamienną wysoką ścianę a przed sobą otwarte morze. Widok zapierał dech w piersiach chłopaka. 
-Gdzie chcesz jeszcze iść?- spytał widząc że przeskakuje na dalsze półki.
-Do miejsca za którym będę tęsknic najbardziej- odparła. Klif był zaokrąglony. Joy zniknęła nagle za rogiem kamiennej ściany.
Chłopaka przyśpieszył nie chcąc stracić jej z oczu. Gdy wyszedł zza zakrętu oniemiał. Kamienne półki prowadziły do piaszczystej plaży oddzielonej od reszty świata wspomnianym już klifem. Joy stanęła wpatrując się z uśmiechem w morze. Oszołomiony Louis podszedł do niej z uchylonymi ustami. Chwycił za jej rękę rozglądając się dookoła.
-Jak znalazłaś to miejsce?
-Jakieś dwa lata temu. Kryłam się tu przed tatą kiedy kazał mi grać na pianinie- zaśmiała się na obraz w jej myślach.
-Myślałem że lubisz grać na pianinie- zdziwił się.
-Lubie ale dla przyjemności, wtedy kiedy mam ochotę. Przeszli dalej w głąb azylu siadając na rozgrzanym piasku. Joy uśmiechnęła się odchylając głowę do tyłu. Chłopak siedział zaraz koło niej wpatrując się w spokojne morze.
-O czym myślisz?- cisze przerwał oczywiście Louis.
-O tobie- zaśmiała się obracając luźno głowę w jego stronę- Mogłeś zginąć- śmiała się dalej. Dla Tomlinsona było to trochę podejrzane.
-I co cię tak bawi?- spytał zmieszany.
-Wiesz że gdyby nie to że jesteś wariatem mogła bym nie żyć?
-Zdaje sobie z tego sprawę- odparł podnosząc kąciki ust- ale nadal nie wiem co cię tak bawi- był kompletnie zmieszany i za nic w świecie nie mógł jej w tym momencie rozgryźć.
-Jestem idiotką- znów zaśmiała się. Tym razem z zakłopotaniem- Tyle dla mnie zrobiłeś a ja ci nawet nie podziękowałam- Chłopaka odrazu rozpromieniał.
-Nie jesteś idiotką szakalu!
-Jestem.
-Nie.
-Młodszym się ustępuje. Jestem idiotką.
-Głupszym się ustępuje. Nie jesteś! Tak czy inaczej nie ma za co- Spojrzeli sobie z rozbawieniem w oczy.
-Wiesz że jesteś dla mnie wszystkim? Dosłownie- Spytała chcąc upewnić się że jest tego świadom. Widząc jego wyraz twarzy posmutniała. Miała nadzieję na szeroki uśmiech którym miał zwyczaj ją obdarowywać. Ten jednak patrzył na nią z poważną miną. To co czuł widać było za to w jego oczach. Na tle lazurowego morza wyglądały naprawdę cudownie. Czy lepiej niż zwykle? Nie Joy to oceniać. Ona zawsze widziała w nich to samo.
-Dobrze się składa bo ty dla mnie również- wychrypiał szepcząc co sprawiło że po ciele dziewczyny przeszły dreszcze. Zanim się obejrzała Tomlinson przewrócił ją na plecy i nachylał się nad nią błądził swoimi ciepłymi, delikatnymi ustami po jej karku i obojczyku. Joy chciała więcej. Gdy Louis zaczynał nie chciała by kończył. może i było to z jej strony nieodpowiedzialne myślenie, ale czy chwila zapomnienia nie jest opatrunkiem po ukąszeniu przez życie? Chłopak włożył jedną ręką pod jej plecy, a drugą podtrzymywał się nad jej ciałem. Joy chwyciła za jego włosy odciągając go od jej karku. Zachłannie wtopiła się w jego usta, a on zaskoczony jej stanowczością odwdzięczył się tym samym z zawadiackim uśmiechem.
-Zwykłe dziękuje nie wystarczy- Powiedziała łapiąc oddech.
-Wystarczy że jesteś- odparł odrywając się od niej z szerokim pięknym uśmiechem. Oczywiście nie był by sobą jeżeli nie zrobił by czegoś głupiego więc przyssał się do jej obojczyka. Joy wygięła plecy w łuk śmiejąc się.
-Oznaczyłem Cię- Powiedział zadowolony patrząc na czerwony ślad.
-Oznacza pies mój drogi- zaśmiała się. Docinki były dopełnieniem. Było idealnie- porównujesz się do psa?
-A ty do hydrantu?- zaśmiał się błądząc dłonią po jej tali i brzuchu. Joy przygryzła wnętrze policzka czując jak jego pocałunki schodzą do dołu zmierzając do brzucha. Zacisnęła w dłoni piasek gdy ten zrzucił z siebie w pośpiechu koszulę w jaskółki. Nie pozostając dłużna zsunęła z głowy czapkę i zrzuciła białą bluzkę. Szybko wbiła paznokcie w jego nagie plecy przez co chłopak w połowie się na nią położył zachłannie całując jej usta. Dziewczyna czując że się w nij zatracił szybkim ruchem przerzuciła go pod siebie. Teraz to on leżał na rozgrzanym piasku, a Joy siedziała na nim okrakiem.
-Jeśli teraz odejdziesz, rozpadnę się- szepnęła. To miejsce i czas były idealne. Samotność sprzyjała tego typu wyznaniom i czynom.
-Nie pozwolę na to- Chrypnął czując jak dziewczyna nieświadomie ociera się rytmicznie o jego ciało.
-Obiecaj mi to- rozkazała. Po jej ciele przeszedł dreszcz gdy chłopak chwycił ją za pośladki podnosząc się do góry. Usiadł na swoich piętach. Klęczał trzymając w objęciach Joy. Wiatr z nad morza ochładzał ich coraz to bardziej rozgrzane, nabuzowane ciała.
-Zostańmy tu- szepnęła łapczywie nabierając oddechu na co on wysłał jej jeden z tych jego cwaniackich uśmiechów który kochała. Nagle przestała odwdzięczać jego pocałunki. Słowa które wypowiedziała sprowadziły ją z powrotem na ziemię.
-Co jest? Zrobiłem coś nie tak?- spytał gdy ta szybko podiosła się z jego kolan.
-Samolot!- Przypomniała. Tomlinson wstał oblizując usta po czym przygryzając dolną wargę z uśmiechem.
-Mamy czas, za godzinę odlot- Powiedział wyjmując telefon z kieszeni spodni. Lecieli prywatnym samolotem chłopców. Joy karciła się w myślach za to co się wydarzyło. Nie panowała nad sobą. Powinna być samodzielna, a czuła się całkowicie poddana i uzależniona od jego. Zmarszczyła brwi otrzepując bluzkę i czapkę z piasku.
-Znowu foch?- spytał złośliwie po chwili orientując się że jej nie jest do śmiechu- Co jest?- spytał a ta spojrzała na niego kątem oka- idiota.. tak wiem. Przepraszam szakalu- posmutniał lecz nadal jeden z kącików jego ust unosił się do góry. Czekał w nadziei że odgryzie się co tak kochała robić.
-Chodź już lepiej...- Odparła łapiąc go za rękę. Louis westchnął, a Joy znów było źle widząc go niezadowolonego-..Chujku...- Parsknął śmiechem przez co i Joy szeroko się uśmiechnęła.
-Nikt nie wypowiada takich słów w tak słodki sposób jak ty- powiedział łapiąc od tyłu.
-Zakładaj tą koszulę zboczeńcu...- Odwarknęła obracając się po czym pocałowała go w nos. Tomlinson chwycił do ręki wspomnianą koszulę po czym ruszył za Joy do skalnych półek. Po chwili schylali się po buty które zostawili na plaży przed Willą.
-Zabiją nas.
-Mało do stracenia- szepnęła tak by jej nie usłyszał.
-Co?
-Co co?
-Joy, nie mów tak!- Jego ton nigdy nie brzmiał tak poważnie- Rozumiesz?!- Był zdenerwowany.
-Dobra. Ok? Spokojnie to tylko słowa- powiedziała patrząc na niego spode łba. Nie lubiła gdy miał taki wyraz twarzy. Zmartwiony. Bez uśmiechu.
-Słowa bolą tak samo jak czyny. Czasami nawet mocniej- odpowiedział całując ją w czoło. Joy nie chciała widzieć go smutnym. Nie teraz. Nie wtedy gdy było dość powodów do smutku. Popchnęła go delikatnie po czym zaczęła biec w stronę drzwi wejściowych willi.
-Będę pierwsza luzerze!- Tomlinson pobiegł oczywiście za nią jak oparzony. Przepychanki w drzwiach zostały przerwane dosadnym chrząknięciem kogoś stojącego wewnątrz.
-Co wy do cholery robicie! Samolot nie będzie czekał! Joy myślałem że jesteś bardziej odpowiedzialna! O tobie Louis to już nawet nie mówię!- Travis stał w towarzystwie chłopaków z plecakami na plecach- Niall zdążył odwieźć dziewczyny, a wy jakby nigdy nic straciliście się na..-spojrzał na zegarek- godzinę!
-Przepraszam- odparła rozbawiona Joy. Nie była zbytnio przejęta jego słowami. Może to przez Tomlinsona, który cały czas dzióbał ją potajemnie w bok z tak samo głupawym uśmiechem, jaki miała ona.
-Do vana! Migiem!- powiedział wskazując palcem na wyjście. Joy szybko przeszła koło niego dając buziaka w policzek na uspokojenie. Co jak co, ale na nią nie dało się długo gniewać. Była jedną z tych, której jedno spojrzenie czy uśmiech wystarczyło, żeby załagodzić spór.
-Skoczę jeszcze do pokoju po plecak- powiedziała będąc już w połowie drogi na górę. Pokój był surowy. Pusty. Joy zatrzymała się lekko oszołomiona tym widokiem. Zamrugała kilka razy oczyma nie przyzwyczajona do tego widoku, po czym zaczęła wpakowywać do plecaka rzeczy przygotowane na biurku. Wśród nich było małe czerwone pudełeczko. Prezent, o którym wspominała Amelia. Wpakowała go razem z resztą rzeczy i szybko zbiegła na dół z zamiarem otworzenia pudełeczka w vanie.
-Już idę!- krzyknęła słysząc jak zniecierpliwiony Travis naciska na klakson. Zawsze był poukładany. Nienawidził się spóźniać. Wybiegła z domu i z impetem wskoczyła na kolana Nialla i Louisa.
-Jestem- powiedziała zadowolona z siebie. Rozepchała sie pomiędzy nimi. Harry, Liam i Zayn siedzieli z tyłu. Auto ruszyło po chwili pozostawiając za sobą jedynie bramy Willi. Dziewczyna wyjęła z plecaka pudełeczko.
-Ja nie dostałem prezentu- wychlipał Niall udając załamanego.
-Bo nie nosisz biżuterii- skwitował Lou widząc jak Joy wyciąga małą zawieszkę do bransoletki w kształcie noska i wąsów kotka. Podała Tomlinsonowi zawieszkę a ten delikatnie zahaczył ją o jej bransoletkę. Spojrzała na małą głupotkę wisząca z jej ręki. Niall uśmiechnął się widząc jej szczęście w oczach, po czym przeniósł wzrok na pudełeczko.
-Jest liścik- Powiedział podnosząc go i dając jej do ręki. Wzięła go z uśmiechem rozprostowując kartkę.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła Styles- zagroziła czując jego oddech na karku.
-Skąd wiedziałaś że to ja?!
-Masz charakterystyczne perfumy.
-Kiedy zdążyłaś go obwąchać na tyle, żeby rozpoznawać jego perfumy?- oburzył się Louis. Dziewczyna zadrżała, lecz po zobaczeniu jego nie poważnej miny drgnęła ramionami. Louis pozostający bez odpowiedzi wstał i chwiejnie rzucił się na Harrego.
-Przeczytasz?- zapytał niepewnie Niall.

-" To dzięki Tobie zaczęła się ta...hmmm.. Przygoda? Zwykłe dziękuję nie wystarczy! Oliv dostała od Hazzy kotka, więc stwierdziłyśmy, że to właśnie kotek będzie symbolem przyjaźni i miłości- taaaak wiemy jak to beznadziejnie brzmi xD Kochamy Cię! Pamiętaj o tym! Do zobaczenia za dwa tygodnie bejbe! xoxo "

-O mało tego nie zepsułam już pierwszego dnia- stwierdziła wkładając liścik do pudełka, a je do plecaka.
-Jak to?- spytał Zayn nachylając się nad oparciem Joy.
-Nie pamiętacie jaka byłam wściekła na ojca?
-A no tak.. Pamiętna rozmowa w jego gabinecie- Przypomniał sobie Liam. Joy speszyła się na pamięć tego jak ich nazywała. Jej policzki przybrały kolorów.
-Przepraszam za to co wtedy mówiłam....Nawet nie wiecie jak mi głupio.
-Joy? Masz gorączkę? Źle się czujesz?- Spytał Niall dotykając jej czoła z niepewnością. Ta przewróciła oczami z uśmiechem.
-Dlaczego?
-Tobie głupio? Zazwyczaj tylko nas gnoisz. Nie ważne czy do zabawy czy na poważnie- stwierdził Harry. A Joy momentalnie zniknął uśmiech z twarzy. Naprawdę tak o mnie myślą? To pytanie obijało się w jej głowie bezlitośnie doprowadzając do grymasu na jej twarzy. Nie odpowiedziała. Przez resztę drogi nie odezwała się ani słowem kartkując w myślach swoje wypowiedzi skierowane do chłopaków. Dopiero teraz zauważyła, że każda wypowiedź Niall'a do niej była wypowiadana z niepewnością, może nawet strachem. Spojrzała na niego, a ten gdy to zauważył bezpiecznie odwrócił głowę w inną stronę. Dziewczynie zachciało się płakać. Zayn? Nie rozmawiała z nim prawie w ogóle. Oliv i Amel miały z nim dobry kontakt. Nie chciał z nią rozmawiać? Liam... Liam nie okazywał takiego zapału jak przy rozmowach z dziewczynami. Wysilał się na uśmiech, ale gdy teraz o tym myślała uśmiech był nie zbyt szczery. Harry, zawsze wydawało jej się, że nie pała do niej sympatią.
-Fuck- powiedziała najciszej jak mogła. Dobry humor poszedł się najprościej mówiąc paść.
Podjechali pod lotnisko, gdzie od razu podeszli do nich ochroniarze. Fotoreporterów udało się zmylić podając inną godzinę odlotu. Gdy każdy z nich trzymał już uchwyty swoich walizek mogli zmierzać do wejścia.
-Dasz sobie radę?- Spytał Travis przytulając Joy.
-Nie martw się o mnie. Jestem dużą dziewczynką- powiedziała szczerze się uśmiechając. Po śmierci Willeya, Travis czuł się jak jej ojciec. Przejął jego obowiązki, dom i co dziwnie brzmi córkę.
-Gdy znajdziesz jakiś dom, wyślij mi papiery, wszystko załatwię.
-Kocham cię. Nie martw się- oddaliła się od niego przedtem całując w policzek- będę dzwonić!

Lecieli od jakichś czterech godzin. Louis nie spał. Nigdy nie spał w czasie podróży. Czasami może zamknął oczy próbując się zdrzemnąć, ale z góry było to skazane na porażkę. Nigdy nie umiał zasnąć w czasie podróży. Siedział przy oknie wpatrując się w białe obłoki. O jego ramię opierała się Joy. Nie spała, lecz o tym nie wiedział. Obaj gubili się we własnych myślach. Joy z doświadczenia wie, że wygodniej i łatwiej jest być egoistką i nie przejmować się zdaniem innych. Dlaczego teraz nie mogła tak myśleć?
-Louis śpisz?- szepnęła.
-Nie.
-Chłopaki mnie nie lubią no nie?- Lou uśmiechną się głupkowato- Mówię serio. Nie lubią mnie.
-Dlaczego tak sądzisz?
-Nie oszukujmy się. Przez cały wasz pobyt w Kalifornii byłam dla was okropna.
-W każdej sekundzie możesz zacząć od nowa, to twój wybór. Ale nie oszukujmy się, taki masz charakter, trudno będzie go zmienić.
-Czyli nie zaprzeczasz?- Louis cmoknął po czym wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby- Nie ważne.
-Ej, ale taką  Cię pokochałem- powiedział szturchając ją.
-Idio..Ja też Cię kocham Lou- Może to czas na zmiany. Nowy kontynent, kultura. Zmiana toku myślenia też się przyda. Podróż ciągnęła się nie ubłaganie. Joy, która usnęła poczuła tylko jak Tomlinson dmucha delikatnie do jej ucha. Uśmiechnęła się zapominając, gdzie się znajduje. Prawie jak beztroski poranek we własnym łóżku. Po chwili jednak opamiętała się, przypominając sobie, że jest w samolocie. Louis nacisnął guzik, przez który krzesło dziewczyny gwałtownie przeszło z pozycji leżącej do siedzącej.
-Zapinaj pasy szakalu- nakazał.

Lądowanie jak lądowanie. Potrzepało, ale wrażenia nie robiło to na nikim. Powoli wygramolili się z samolotu. Pierwsze co odczuła Joy to zimno i rażące słońce. Dziwne połączenie.
-Słońce przyleciało z wami. Pierwszy raz od dawna nie ma ani jednej chmurki na niebie!- Powiedział mężczyzna rosły, który przyjacielsko witał się z chłopakami. Joy pocałował w rękę po czym przedstawił się.
-Patric Powell.
-Joy Life..- Odpowiedziała nie pewnie.
-Panienka się nie boi, ja tylko tak wyglądam!- zażartował, chodź Joy nie pomyślała ani przez chwilę o strachu. Może to przez zimny, nie przyjemny wiatr, przez który ledwo co stała na nogach.
-Miło mi panie Powell- odparła uśmiechając się do wysokiego dobrze zbudowanego mężczyzny. Miał na sobie opiętą czarną koszulkę i czarne spodnie. Był łysy co nadawało mu wyglądu kibola, który chętnie przywalił by jej pałką w łeb. Poszli za mężczyzną w stronę wejścia na lotnisko. Niall na pytające spojrzenie Joy odparł nerwowo.
-Nasz ochroniarz- Zapomniała o tym, co Niall czuje gdy na nią patrzy. Nie mogła pojąć jak można się jej bać.
Chciała jak najszybciej wejść do pomieszczenia mając nadzieję, że będzie w nim cieplej. Gdy weszli do środka otulił ją podmuch ciepłego ogrzewanego wnętrza. Mogła poprosić o bluzę, ale kogo? Chłopaki nie zaopatrzyli się w bluzy, kurtki. Nie to co Joy. Jedynie Zayn miał na sobie ramoneskę. Znając życie wolała nawet nie pytać o nią z dwóch powodów. Nie daj Boże ktoś zrobiłby jej w niej zdjęcie i plotki o romansie rozniosłyby się szybciej niż dojechaliby do domu, a po drugie nie miała zamiaru rozmawiać z kimś kto jej nie lubi. Zaczęła schizować? Może. Odebrali walizki. Dali kilka autografów. Joy nie pocieszyła się słysząc kilka obelg w jej stronę typu "dziwka".
-Nie przejmuj się- szepnął Louis widząc jak z niezrozumieniem patrzy w stronę osoby wypowiadającej te słowa. Zauważyła, że Harry znów postanowił dokumentować swoje życie. Robił zdjęcia mężczyznom z aparatami, fanom, chłopakom.
Wyszli na zewnątrz, gdzie znów uderzyło ich to zimne powietrze. Słońce biło po oczach więc wyciągnęła z plecaka okulary po czym włożyła je na nos.Mogła już powiedzieć, że nienawidzi Londynu. Humor coraz gorszy. Ochroniarz zaprowadził ich do tour busa.
-Dlaczego nie van?- spytał Liam wkładając walizki do bagażniku na boku pojazdu.
-Tylko tutaj zmieszczą się wasze bagaże, do vana musielibyśmy dopinać przyczepkę- rzeczywiście walizki zajmowały dużo miejsca. Harry czekał aż Joy wpakuje swoje walizki. Gdy się obróciła Hazz zrobił jej zdjęcie uśmiechając się do ekranu komórki. Joy również uśmiechnęła się widząc, że jej nie olewa. Hazz zachwycony swoimi zdjęciami stał i nie zauważył nawet, kiedy Joy wpakowała jego walizki do środka.
-Styles! Pobudka- zaśmiała się na co on rozejrzał się zdezorientowany. Wskoczył za Joy do środka, po czym pojazd ruszył w stronę posiadłości chłopców. Każdy z nich mieszkał osobno. Sam. Zdziwiło to trochę dziewczynę. Nie znała ich, ale wiedziała, że to dziwne iż bożyszcze nastolatek mieszkają sami. Mogli mieć każdą. Zboczona? Tak. W końcu mieszkała w Los Angeles.
-Jedziemy do Harrego, tam przyjedzie Paul. Mówi, że jest kilka spraw do obgadania- Poinformował mężczyzna siedzący z nimi w busie. Chłopcy byli rozluźnieni. Niall siedział na ziemi przy lodówce zajadając się czipsami, Liam i Zayn siedzieli przed laptopem śmiejąc się co chwilę, a Louis i Harry leżeli koło siebie na kanapie. Bus był dość duży więc nie czuło się dyskomfortu. Przynajmniej nie powinno. Jedyne o czym marzyła teraz Joy to obiecany pokój w domu Louisa. Ona, słuchawki na uszach i nic poza tym. Podróż była dla niej mało mówiąc niezręczna. Mężczyzna wpatrywał się w nią przeszywając na wylot. Nie wiedziała kim był, bo się nie przedstawił. Siedziała przy stoliku z podkurczonymi nogami. W pewnym momencie nie wytrzymała. Nie mogła dłużej udawać, że nie czuje na sobie jego wzroku i dosadnie na niego spojrzała.
-Problem jakiś?- Warknęła. Mężczyzna spojrzał na nią krzywo nie łamiąc się. Joy też nie miała zamiaru odpuścić.  Kim on był?- Nie chcę być nie miła. Jestem zmęczona, a naprawdę nie lubię kiedy ktoś się na mnie gapi! Mógł by Pan przestać?- Spytała udając miłą. W myślach zdzieliła go kilka razy gazetą która leżała przed nią.
-Wybacz- odparł krótko jeszcze raz krzywo na nią spoglądając, po czym zanurzył nos w gazecie. Gdy podniósł ją zasłaniając twarz Joy otworzyła szeroko usta wydając z siebie jedynie bełkot. Wyrwała gazetę mężczyźnie nie zważając na to jak zareaguje.
-Co to za brednie pan czyta! Ja pierdole! Jak ktoś mógł napisać, że przedawkował!- zaczęła kląć, z niedowierzaniem czytając durne pismo.
-Jest z LA- Wytłumaczył Louis, tak jakby miejsce zamieszkania tłumaczyło jej zachowanie.
-Super laskę znalazłeś sobie Tomlinson. Powodzenia!- Powiedział unosząc do góry ręce. Dojechali na miejsce. Joy nadal zaczytana w piśmie wyszła z tour busa. Oślepiło ją kilka fleszy aparatów. Poudawała, że jest wszystko ok, zajebiście. Była dobrą aktorką, co już było wspominane. Dom Stylesa robił wrażenie. Na zewnątrz wszystko w dobrym guście i prosto, gdy zaś wszyscy wparowali do środka można było podziwiać nowoczesny wystrój. Szczególną uwagę przybijał w jasnym pomieszczeniu stół do bilardu w centrum pokoju.
-Ładnie Styles, ładnie- Powiedziała Joy klepiąc go zadowolonego po ramieniu. Na kanapie siedział mężczyzna, który widząc grupę wchodzącą do środka wstał witając się serdecznie z chłopakami i resztą. Joy nigdy nie była w bardziej krępującej sytuacji chodź nie dawała tego po sobie poznać.
-Paul- Powiedział podając rękę.
-Joy- Miała wrażenie, że i Paul nie pałał już do niej sympatią. Uśmiech znikł z jej twarzy, zaraz gdy się od niej oddalił.
-Siadajcie- nakazał wskazując na długą sofę. Wszyscy chłopcy się zmieścili tak jakby Harry zamówił ją wiedząc, że na zwykłej się nie mieszczą. Paul usiadł na krześle które przyniósł sobie z kuchni. Joy stanęła za chłopakami z założonymi rękoma. Chłopaki chcieli zrobić jej miejsce ale ta zaprotestowała.
-Mam jedno pytanie- Zaczął Paul, obok którego stał nie znany Joy mężczyzna z incydentu w tour busie.
-Louis, co to do kurwy nędzy ma znaczyć!?- Zapytał Pan X. Wskazał palcem na Joy.




I tak oto pojawił się kolejny 9 rozdział. Blog powoli się rozkręca. Powoli. Idziemy do przodu, ale to dzięki tylko i wyłącznie wam<3 Dziękujemy za wszystkie komentarze! W najbliższym czasie planujemy zrobić mały konkurs, ale o szczegółach dowiecie się w osobnej notce Liczymy na dodawanie się obserwatorów tego bloga i komentarz! Kochamy was!