-Spałeś?- Spytała z troską Amelia. Chłopak w lokach pokiwał przecząco głową obracając w rękach kubek z kawą. Wszyscy siedzieli w salonie, dochodząc do tego gdzie mogła się znajdować Olivia. Wszyscy byli bezsilni wobec tego co się dzieje.
-Trzeba zawiadomić policję o zaginięciu.- Stwierdził Travis.- My nic nie możemy zrobić.
-Minęło z osiem godzin.- Rzucił Horan.
-Zadzwonię... -Zaproponowała Joy wychodząc na taras, by mieć spokój podczas rozmowy.
-Kiedy straciłyście ją z oczu?- Spytał Louis.
-Weszłam z Joy do sklepu sportowego, a Oliv chciała skorzystać z toalety. Była blisko, więc ochroniarz puścił ją samą. Długo nie wracała, więc poszłyśmy po nią, ale gdy weszłyśmy do toalety, już jej tam nie było.- Serce Amelii pracowało dwa razy szybciej niż zazwyczaj. Nienawidziła być rozdzielana z Oliv, a tym bardziej nie wiedzieć co się z nią dzieje. To co się stało było do niej niepodobne, więc jej zdenerwowanie było bardzo widoczne.
-Jaki idiota puścił ją sama do toalety?!- Oburzył się Harry.
-Weź, przestań. Jak to brzmi? Skąd mogłyśmy wiedzieć co się wydarzy? W okolicy było pusto, więc po prostu poszła.- Tłumaczyła podłamana i przestraszona wypowiedzią kolegi.- To moja wina?
-Nie! Nawet tak nie mów. Tak jak powiedziałaś, skąd mogłyście wiedzieć co się wydarzy?- Uspokoił ją Zayn chwytając za rękę. Joy weszła do pomieszczenia trzymając w ręce komórkę.
-Przyślą tu kilku śledczych, żebyśmy nie musieli jechać tam całą grupą. - Powiedziała, po czym spojrzała przestraszona na resztę nastolatków.- To dziwne, ale policjant zachowywał się tak, jakby już o tym wiedział.
Harry spuścił głowę w dół, po sekundzie energicznie wstając i rzucając poduszką w ścianę.
-Hazz..- Zaczęła Amelia.
-Stary spokojnie...- Starał się go uspokoić Liam. Styles zaczął chodzić w kółko, po chwili siadając na podłodze i opierając się o tył kanapy.
Czekanie. Pół godziny dłużyło się niemiłosiernie. Bezsilność działania i główkowania była przytłaczająca. Pojawiło się jedynie kilka pozytywnych komentarzy, z przypuszczeniami, że zaraz wejdzie do domu, jak gdyby nigdy nic. Dzieci pojechały do miasta z Effy, a Travis trzymając nerwy na wodzy, udawał, że wszystko jest w porządku. Gdy po willi rozległ się dźwięk szpad, nietypowego dzwonka do drzwi, wszyscy się poruszyli. Joy, czująca się właścicielem domu wybiegła by otworzyć drzwi. Po otworzeniu drzwi, do budynku weszła piątka mężczyzn pod krawatem. Przywitali się po kolei przedstawiając.
-My się już chyba znamy.- Stwierdził Louis, podając rękę z młodym mężczyzną.
-Miło mi, że pamiętasz. Gregory Tacker, pracowałem nad sprawą zabójstwa Willeya Lifa.- Wszyscy zbladli po twarzach. Mężczyzna nie zmienił się od ostatniego razu. Dlaczego więc go nie poznali? Być może próbując zapomnieć o przeżyciach z tego wieczora, wymazali z pamięci niektóre szczegóły. Policjanci dochodzeniowi rozgościli się na kanapie. Jeden z nich wyciągnął z kieszeni magnetofon i inny nieokreślony sprzęt.
-Chcemy usłyszeć wersję wydarzeń Amelii i Joy. Resztę prosimy o ciszę.
-A co z ochroniarzem?- Spytał Harry.
-Jego zeznania nie będą zbyt przydatne.- Każde kolejne zdanie wypowiedziane przez Gregorego coraz bardziej upewniało wszystkich, że stało się coś złego. Podczas zeznawań dziewczyn wypytywał o najmniejsze szczegóły, nie chcąc pozostawić sobie najmniejszych wątpliwości. Wszyscy zanjdowali się w kuchni wsłuchując się w ich słowa. Niall przycupnął, gdy usłyszał, że głos Amelii zaczyna się łamać. Do wszystkich zaczęło powoli docierać, że sytuacja jest naprawdę poważna. Harry siedział na blacie kuchni patrząc przed siebie i naprawdę nie chcąc słuchać tego o czym mówią.
-Czy stało się coś, co sprawiło że można było pomylić cię z Olivią i na odwrót?- Spytał zwracając się do Joy. Zapadła cisza. Amelia i Joy spojrzały na siebie ze strachem w oczach.
-Oliv było zimno. Zrzuciłam bluzę i jej ją dałam.- Odpowiedziała krótko, a grupa policjantów przytaknęła, tak jakby usłyszała rozwiązanie zagadki.
-Wy wiecie co się stało prawda?- Wtrącił się Harry. Zeskoczył z lady podchodząc razem z resztą z powrotem do salonu. Usiedli tam gdzie było miejsce. Reszta stała, a w tym Harry. Strach w jego oczach można było porównać do tego z dnia zabójstwa Willeya.
-Dziś o godzinie 10.23 na posterunku rozpoczęła się krótka rozmowa telefoniczna, o charakterze monologu. Puścimy wam ją, a wy potwierdzicie, że głos który usłyszycie należy do Olivi Donnelly.
Jeden z policjantów przycisnął guzik dyktafonu z którego wydobyło się skrzeczenie, po czasie zamieniające się z wyraźny męski głos.
" -Powiemy krótko. Popełniliśmy pomyłkę. Jeżeli chcecie żeby blondynka trafiła w wasze ręce cała i zdrowa, dokonamy wymiany. Oddajcie nam Joy Life. Miejsce i czas poznacie w najbliższym czasie. Mamy nadzieje że obejdzie się bez komplikacji, ponieważ przy głowie dziewczyny cały czas znajduje się załadowana broń."
W pokoju zapanowała cisza, którą przerwał paniczny szloch Amelii. Oddech Joy stał się ociężały, a jej wzrok wędrował po twarzach przyjaciół. Niall uśmiechnął się, po czym zaczął klaska. Wzrok wszystkich spoczął na blondynie który zaczął się śmiać.
-To jest jakiś żart. Tak? Jest tu gdzieś ukryta kamera! Nie dam się nabrać.- Patrzył po kątach pokoju szukając kamer.
-Panie Horan...- Zaczął jeden z mężczyzn.
-Niall, przestań.- Powiedziała błagalnym tonem Am.
-Niby dlaczego?! To żart!- Złapał się za tył głowy, patrząc na resztę. Zaczął kręcić głową z niedowierzaniem, gdy zauważył, że nikomu nie jest do śmiechu. Chyba nikt nie wierzył temu co się dzieje. Do nikogo to nie dochodziło.
-Kojarzycie głos który usłyszeliście?- Spytał jeden z nich, na co nastolatkowie zaprzeczyli ruchem głowy.
-Kto jest właścicielem domu?
-Dom jest mój...- Powiedziała nieśmiało Joy, mając świadomość, że Travis z rodziną są w sąsiednim mieście.
-Musimy mieć z wami stały kontakt. Czy jest tu miejsce w którym moglibyśmy rozłożyć nasz sprzęt?
-Tak.. proszę za mną.- Dodała po czym powoli ruszyła na pierwsze piętro. Policjanci zabrali swoje rzeczy i równo ruszyli za dziewczyną. Harry nie wiedząc co ze sobą zrobić przykucnął trzymając się za tył głowy. Zayn tulił Amelię, która wbijała palce w materiał jego koszuli wycierając do niej łzy.
-Dlaczego pozwoliłyście jej odejść!?- Krzyknął nagle Harry. Z jego oczy kipiała złość i ból.
-Harry, to nie ich wina.- Uspokoił go Liam, a Harry zawiesił na nim swój wzrok. Po chwili uśmiechnął się przez łzy.
-Masz rację. To nie jest ICH wina.- Zaznaczył.- To wina Joy!- Krzyknął patrząc w ziemię. Jego ciało zaczęło się trząść.
-Harry, znajdziemy ją...- Zaczęła Amelia stabilizując na moment rozedrgany głos. Nie zwracając uwagi na słowa Stylesa chciała go przytulić. Ten jednak odrzucił jej rękę odchodząc od niej na kilka kroków.
-Nie słuchacie mnie!- Po całym domu rozniósł się jego zachrypnięty głos. Jego sylwetka napięła się.- To twoja wina!- Zwrócił się ku Joy, która schodziła z powrotem ze schodów.- Wszystko przez ciebie! Zamydliłaś wszystkim oczy! Gdyby nie twoje gierki nic nikomu by się nie stało!- Wykrzyczał. Dziewczyna patrzyła na swojego dawnego przyjaciela przez załzawione oczy. Nie rozumiała o co mu chodzi, a jedyne co chodziło jej po głowie to poczucie winy.
-Masz rację. Może i nie powinnam spuszczać jej z oka, ale nie rozumiem o jakie gierki ci chodzi?- Spytała spokojnie drżącym głosem, co Harrego rozwścieczyło jeszcze bardziej. Zrobił krok w jej stronę, na co ona zrobiła to samo lecz w drugą.
-Nie udawaj głupiej! Chociaż taka musisz być, sądząc że wszystko ujdzie ci na sucho! Mam zacząć wymieniać?! Jest ich w chuj dużo!- Louis widząc że Harry nie żartuje, wstał z fotela.
-Nie przesadzasz może? Jak ty się do niej zwracasz?- Spytał stając pomiędzy nimi.
-Tak jak należy! Naprawdę niczego nie widzisz?! Wysługuje się tobą jak pionkiem, a ty do cholery nic z tym nie robisz! Co widzisz takiego w tej suce, że tak cię zaślepia?!- Wysyczał.
-Dobra dosyć tego.- Louis podszedł do Stylesa i chwycił za materiał jego koszulki. Ten jednak nie chcąc być przywartym do ściany wyrwał się w tym czasie dostając z pięści w szczękę. Wszyscy w pomieszczeniu zamarli, kiedy Harry opierając się rękoma o kolana wypluł na ziemię krew. Uniósł głowę, a po jego brodzie spłynęła stróżka krwi. U jego boku znalazła się Amelia i Zayn podtrzymując go. Joy stała za plecami Lou zasłaniając usta i patrząc przez łzy na twarz Harrego.
-Przesadziłeś. Przesadziłeś...- Powiedział Tomlinson, do końca nie wierząc do czego się posunął.- Gówno wiesz, a gadasz takie głupoty.- Dokończył, po czym odwrócił się i przytulił rozedrganą dziewczynę całując ją w czoło.
-Joy...-Zaczął znów Styles- Może opowiesz wszystkim dlaczego tak bardzo nie chciałaś jechać z nami w trasę? Dlaczego zmieniłaś diametralnie podejście gdy okazało się że możesz być naszym supportem? Ile razy nami gardziłaś i traktowałaś jak pionki?
-Harry, proszę przestań.- Szepnęła Amelia mocniej ściskając jego ramię.
-Nie! Chcę żebyście w końcu spojrzeli na to z innej strony! Olivi nie ma i to z jej winy! Mieli porwać ją! Ona jedynie biedna się przez przypadek napatoczyła...-Załkał.- Niall, dziwi mnie to że nic nie zauważyłeś. Prawda jest taka że nas wykorzystała. Gdyby nie to że się z nami zadaje, nie osiągnęła by nic. Gdy trasa dobiegnie końca, Life po prostu odejdzie. Jest miła jedynie dla Louisa, który zapewne będzie jej teraz bronił. Po co by miała się wysilać i udawać miłą dla wszystkich, mając takiego sojusznika?- Uśmiechnął się przez łzy podnosząc głowę. Jedyne co zdążył zrobić to jęknąć, ponieważ Louis znów zaatakował uderzając go znów w szczękę. Amelia odskoczyła z piskiem patrząc jak zaczęli szarpać się na ziemi. Zayn zaczął odciągać Harrego, a Liam Louisa, który miał rozciętą wargę.
-Robię to dla twojego dobra, a ty co odpierdalasz!?- Krzyknął Harry nie chcąc się już bić. Stał patrząc na rozwścieczonego Louisa, którego z wysiłkiem przytrzymywał Liam.
-Możesz mówić o mnie co chcesz! Ale jeżeli masz zamiar wplątywać w takie rzeczy Joy, to uwierz mi że tego pożałujesz.- Wysyczał. W jego słowach było wiele bólu i nienawiści. Jego Joy i dziewczyna którą opisywał Harry różniły się diametralnie. Nie chciał, aby musiała słuchać tych podłych rzeczy rzucanych w jej stronę. Uważał że przeszła zbyt wiele, aby musieć tego słuchać.
-To powinna być ona. To miała być kurwa ona....- Harry słysząc groźbę ze słów przyjaciela zajął się bezsilnym płaczem. Amelia i Zayn przytulili go głaszcząc po plecach sami będąc przerażeni i zszokowani.
-Louis nie chcąc walczyć wyrwał rękę z uścisku Liama i spojrzał na Joy. Nie wiedział jak zinterpretować to co zobaczył.
-Nie przejmuj się nim.- Powiedział wycierając krew z brody. Niall siedział na tapczanie nie odzywając się. Patrzył na całą sytuację przerażony jak nigdy. Nie umiał radzić sobie z takimi emocjami, więc wolał się nie wtrącać. Inaczej mówiąc udawać że niczego nie słyszy.
-Harry jest impulsywny. Nie przejmuj się tym co mówił.- Powiedział Louis. Dziewczyna siedziała przy toaletce, a on kucał obok niej. Za ścianą było słychać przygłuszone rozmowy policjantów i stukanie ich butów.
-Nawet jeśli uważasz że to wszystko kłamstwo, to jednej rzeczy nie możesz podważyć.- Stwierdziła spoglądając na niego, a następnie w swoje odbicie.- To powinnam być ja, nie Olivia.- W tym momencie ktoś zapukał do drzwi, Lou wstał, po czym otworzył drzwi przekręcając zamek.
-Mogę posiedzieć z wami?- Spytał niepewnie. Louis spoglądnął na Joy, która przytaknęła. Blondyn wszedł w głąb pokoju.
-Co dzieje się na dole?- Spytał Tomlinson. Irlandczyk usiadł na łóżku podpierając głowę rękoma.
-Kłócą się...
-A więc to tak...
-Liam i Zayn. Oni wierzą Harremu.- Zaśmiał się nerwowo.- Tommo, to już koniec. Nie będzie tak jak dawniej, chyba że wydarzy się cud.- Joy odwróciła się na krzesełku wycierając kolejne łzy, które pociekły po tym co usłyszała.
-Przepraszam Niall. To wszystko przeze mnie.- Wyszlochała. Chłopak wstał i uścisnął dziewczynę, po czym sam zaczął szlochać. Louis założył ręce za głowę odchylając ją do tyłu. Westchnął głęboko, starając się opanować emocje.
Trasa koncertowa nie została wstrzymana. Nikt nie wiedział o porwaniu dziewczyny Harrego Stylesa, która nie dawała znaku życia od pięciu dni. Życie towarzyskie nastolatków ustało. Nikt nie odzywał się do siebie, chyba, że sytuacja naprawdę tego wymagała. Jedyne słyszalne głosy zawsze należały do policjantów lub ekipy chłopaków. Czekanie zabijało ich od środka. W każdym wzrastało odmienne uczucie. Smutek, strach, złość, nienawiść, poczucie winy, pustka, chęć działania. Amelia czuła, że straciła siostrę. Jednak wierzyła, że sobie poradzi. Nikomu nie pozostawało nic poza wiarą. Harry i Louis nie wymienili nawet jednego spojrzenia. Liam i Zayn wierzyli Harremu, nie mając powodów by ufać Joy. Coraz więcej rzeczy zaczęło wychodzić na wierzch. Słowa kiedyś nie wypowiedziane zostały dosadnie wyszeptane, stawiając kolejne mury. Komórkę każdy trzymał kurczowo w ręce czekając na jeden telefon. Mijały kolejne dni. Tydzień i dwa dni. Tyle czasu porywacze potrzebowali na wyprowadzenie z już i tak zachwianej równowagi siódemki nastolatków, przebywającej w Nowym Jorku.
-Słucham!- Powiedziała Amelia drżącym głosem. To był telefon, na który czekali przez tak długi czas. Policjanci dochodzeniowi z włączonym podsłuchem nagrywali każde słowo.
-To już czas.- Wychrypiał męski głos po drugiej stronie połączenia.
Sto lat dla nas! Sto lat dla was! Wczoraj blog obchodził rok od założenia.
Dziękujemy wszystkim czytelnikom, którzy nas wspierali. Gdyby nie wy, ten projekt zostałby raczej szybko przerwany.
Bardzo prosimy was o komentarze! Chcemy wiedzieć co wam się podoba, a co nie do końca.
Mniej więcej po 20 komentarzach dodamy nexta :)
JESZCZE RAZ BARDZO DZIĘKUJEMY! KOCHAMY WAS <3
niedziela, 29 września 2013
piątek, 6 września 2013
Rozdział 22
-Trzy lata brzmią chyba rozsądnie.- Powiedział mężczyzna siedzący naprzeciwko Joy. Dzielił ich stolik na którym znajdowały się filiżanki z kawą, oraz plik papierów przygotowanych do podpisania. Reszta nastolatków siedziała, czekając na to by zacząć obmawiać szczegóły dotyczące jutrzejszego koncertu otwierającego trasę.
-Tak.- Powiedziała czytając jedną z kartek.
-Przeczytaj uważnie warunki. Mam nadzieję, że nie będziesz sprawiała problemów tak jak Cher Lloyd, albo pyskować tak jak ci tutaj.- Zaśmiał się. Wydawał się być sympatycznym mężczyzną. Całkowicie różnił się od Adriena, który siedział obok niego opierając się wygodnie i wsłuchując w słowa przełożonego.
-Nie będę sprawiać problemów do czasu, aż to wy ich nie zaczniecie stwarzać.- Odpowiedziała oschle Joy, na co mężczyzna uśmiechnął się szeroko zacierając ręce.
-Cieszę się że będziemy pracować z osobą, która wie czego chce. Jeżeli jesteś już gotowa by złożyć podpis, podsumuję szybko warunki. Informujesz nas o swoich wyjazdach, związkach, przed kamerami mówisz to, co ustalamy razem. I na koniec, jeżeli zerwiesz kontrakt stracisz sporo kasy, a przed prasą i mediami nie możesz wypowiadać się na temat modest. Chcę, abyś była tego świadoma.- Dokończył. Joy przytaknęła, po czym złożyła podpis i odłożyła długopis.
-Mam nadzieję na owocną współpracę.- Powiedział składając ich dłonie w uścisku i energicznie potrząsając.
-Ja również.- Odparła.
*w tym samym czasie*
-Tak.- Powiedziała czytając jedną z kartek.
-Przeczytaj uważnie warunki. Mam nadzieję, że nie będziesz sprawiała problemów tak jak Cher Lloyd, albo pyskować tak jak ci tutaj.- Zaśmiał się. Wydawał się być sympatycznym mężczyzną. Całkowicie różnił się od Adriena, który siedział obok niego opierając się wygodnie i wsłuchując w słowa przełożonego.
-Nie będę sprawiać problemów do czasu, aż to wy ich nie zaczniecie stwarzać.- Odpowiedziała oschle Joy, na co mężczyzna uśmiechnął się szeroko zacierając ręce.
-Cieszę się że będziemy pracować z osobą, która wie czego chce. Jeżeli jesteś już gotowa by złożyć podpis, podsumuję szybko warunki. Informujesz nas o swoich wyjazdach, związkach, przed kamerami mówisz to, co ustalamy razem. I na koniec, jeżeli zerwiesz kontrakt stracisz sporo kasy, a przed prasą i mediami nie możesz wypowiadać się na temat modest. Chcę, abyś była tego świadoma.- Dokończył. Joy przytaknęła, po czym złożyła podpis i odłożyła długopis.
-Mam nadzieję na owocną współpracę.- Powiedział składając ich dłonie w uścisku i energicznie potrząsając.
-Ja również.- Odparła.
*w tym samym czasie*
Oliv siedziała na plaży opierając się na rękach. Uważnie przyglądała się falom rozbijającym się o skalisty brzeg. Obok niej na piasku leżała pusta już butelka po piwie. Z przemyśleń wyrwał ją nagły krzyk przyjaciółki, która nawoływała ją po imieniu nie umiejąc znaleźć przez panującą ciemność. Dziewczyna pomachała do Amelii, która po chwili ją dostrzegła.
-Cześć - przywitała się ciepło Oliv, a Amel przytuliła ją. Nie zdążyły jeszcze porozmawiać ze sobą od czasu przyjazdu.
-Pieprzyłam się z Harrym - powiedziała prosto z mostu. Alkohol pozwolił jej się otworzyć, ale nie w sposób jaki chciała i zaczęła żałować słów wypowiedzianych przed chwilą. Amelia zaczęła się z niej śmiać i popatrzyła na Oliv z nieskrywaną ciekawością całej opowieści oraz zdziwiona doborem słów.
-Przepraszam, źle to ujęłam -powiedziała zawstydzona swoim zachowaniem- Czy na prawdę to powiedziałam?
-Tak, ale moim zdaniem nie powiedziałaś nic złego, a poza tym znam Cię nie od dziś -chwilę zastanowiła się i dodała- ale może powinnyśmy dać sobie z tym spokój przecież nasze rozmowy, przynajmniej te na osobności nigdy nie były wyważone, co nie?
-To prawda -przyznała.
-Ale ty lepiej opowiedz mi o tym co zdażyło się w Paryżu- zażądała.
-Chyba stałam się najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi.- powiedziała kładąc się na piasku. Gwiazdy aż prosiły, by zawiesić na nich wzrok.- Mam zajebistych przyjaciół, chłopaka którego kocham nad życie, podpisałam kontrakt z marką Oscara, mam już nawet swojego wroga- zaśmiała się- i co najważniejsze wszyscy są przy tym cali i zdrowi.
-To wszystko jest zbyt idealne. Dodajmy do tego fakt, że nie napracowałyśmy się przy tym zbyt wiele. Pamiętasz jak rok temu planowałyśmy jak porwać One Direction gdy przylecieli do Australii? To co się stało, ani troszkę nie przypomina tych planów.- Uśmiechnęła się przeciągając na piasku.- Założę się że coś się za niedługo spieprzy.- Dodała.
-Miejmy nadzieję że nie.
-To by było na tyle. Widzimy się jutro na próbie dźwiękowej.- Powiedział Adrien. Wstając od stołu. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Niall próbował jak najlepiej upamiętnić pijanego Liama, więc zaczął nagrywać go swoim telefonem, Louis poszedł za Joy, która kierowała się na plażę, na skalne półki.
-Harry. Zaczekaj chłopcze, chcemy z tobą porozmawiać.- Powiedział Adrien. Styles niezadowolony spojrzał na mężczyzn, którzy wstali od stolika i prowadzili go za sobą do jednego z ich pokoi.
-Rozgość się.- Nakazał nowo poznany mężczyzna wskazując na łóżko. Chłopak usiadł posłusznie przełykając ciężko ślinę.
-Wiesz że w tym momencie bardzo na ciebie liczymy?- Spytał Adrien, na co Harry zmarszczył brwi.
-Nie rozumiem.- Powiedział skołowany.
-Joy musi zniknąć. Zapomniałeś o nasze rozmowie?- Harry patrzył na dwóch mężczyzn stojących przed nim. Nie wiedział jak ubrać w zdania pytania kłębiące się w jego głowie.
-Wygląda na zbitego z tropu, pozwól że wytłumaczę mu wszystko jeszcze raz.
-Rób jak chcesz Jake. Może ty coś wkujesz do jego łba! Mnie w ogóle nie słuchają.- Uniósł się Adrien.
-Harry słońce ty moje. Od początku wszyscy oczekują od ciebie najwięcej. Twój uroczy wygląd pozwala ci na naprawdę dużo. Mieliśmy do wyboru ciebie, albo Niall, ale ten wszystko by pewnie wygadał...
-Też mogę to zrobić...- Rzucił, po czym ugryzł się w język. Przecież nie mógł.-...gdyby nie Olivia. Tak?
-Dokładnie. Jeżeli nie chcesz jej stracić pozbądź się Joy. Teraz gdy podpisała z nami kontrakt, efekt będzie jeszcze lepszy.- Jake uśmiechnął się, po czym gardłowo zaśmiał się na widok Stylesa. Chłopak zrozumiał dlaczego odprawiają całą tą szopkę.
-Chodzi wam o wzrost popularności zespołu i o t,o żeby zakneblować jej usta po zerwaniu kontraktu.- Wydedukował.
-Dokładnie tak! Twoim zadaniem jest tylko, albo aż, sprawić żeby nigdy więcej nie chciała widzieć was na oczy.- Powiedział tak, jakby wykonanie tego było najłatwiejszą rzeczą na świecie.
-Po co wam to? Czemu nie może zostać?
-Po śmierci jej ojca wasza popularność gwałtownie skoczyła w górę. Chcemy z waszej znajomości z nią wyciągnąć jak najwięcej. Niestety fani przyzwyczaili się do jej obecności i wszystko wróciło do normy. Gdy dowiedzą się, że zrezygnowała z pracy z wami znów zrobi się głośno, sprzedaż skoczy w górę, co za tym idzie więcej zarobisz.- Dokończył Jake, mówiąc jak do małego dziecka.
-Ale to nie wszystko.- Dodał Adrien widząc niepewny i przestraszony wzrok chłopaka.- Nie chcemy, aby zraniła naszego Lou.- Powiedział siadając obok Harrego kładąc na jego ramieniu dłoń. Stylesowi przyśpieszyło serce- I Olivii- ciągnął dalej- Twoich przyjaciół.- Cały czas uderzał w jego czuły punkt. Harry nie wytrzymał przygryzł mocno dolną wargę, a oczy mocno zacisnął.
-Chyba nie chcesz, żeby po tych trzech latach odeszła, nawet się nie żegnając. Podpisała kontrakt, ponieważ było jej to na rękę finansowo. Zaczęła pojawiać się na okładkach gazet. Wszystko przez znajomość z wami.- Powiedział cicho Jake- gdy osiągnie swój cel, po prostu was zostawi. Naprawdę tego nie widzisz?
-Ostatnio zachowywała się normalnie..- Warknął tak, jakby chciał im coś wmówić. Niestety nie miał więcej argumentów.
-Bo osiągnęła to co chciała. Wszystko jak na razie idzie po jej myśli Harry. Wiem, że to rozumiesz, jesteś inteligentny i silny. Dasz sobie radę. Wiem, że jesteś w tym wszystkim niepewny, ale zrób to dla dobra swoich przyjaciół i się jej pozbądź. Pamiętaj, że ich wykorzystuje. W szczególności Tomlinsona.- Na ostatnie słowa Harry energicznie wstał przecierając dłońmi twarz i oczy, wycierając kilka łez, po czym wyszedł z pokoju.
-Mam nadzieję, że się rozumiemy- Rzucił Jake, zatrzymując Adriena ruszającego by zatrzymać chłopaka. Usłyszeli jedynie trzask drzwi łazienki.
-Cholera...- Szepnął obmywając twarz zimną wodą. Spojrzał w lustro nabierając głęboki wdech- Uda ci się. Musisz tylko znaleźć sposób- Mówił do swojego odbicia, jakby chciał je uspokoić i przekonać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.- Przecież praktycznie rzecz ujmując, jej nie lubisz. Wiec w czym problem?- Spytał uśmiechając się. Woda skapywała z jego podbródka uderzając o kafelki podłogi. Chłopak pierwszy raz w życiu, był tak boleśnie przyparty do muru. W swoich oczach widział strach. Czuł że powoli odchodzi od zmysłów, a cała sytuacja wymyka się spod kontroli.- Kontroli?- Szepnął- Nie mieliśmy nic pod kontrolą.- Ogarnęła go wściekłość. Nie rozumiał jak mógł tego nie zauważyć sam. Joy robiła wszystko dla własnego interesu, wszystko co robiła dotychczas, było fałszywe.- Patrzyła na nas z góry, kierując jak pionkami.- Powiedział wycierając twarz ręcznikiem. Ostatnia nadzieja została w nim przełamana. Właśnie dziś, poczuł że ostatnie pozytywne uczucia co do Joy prysły, pozostawiając po sobie niechęć i obrzydzenie jej zachowaniem. Wyszedł z pokoju w zamiarze znalezienia Louisa. Miał nadzieję, że po szczerej rozmowie, chociaż trochę otworzy jego oczy na tą sprawę. W pokoju nikogo nie było, więc zszedł na dół gdzie znalazł tylko dzieciaki biegające po salonie.
-Nie widziałeś Lou?- Spytał, zauważając blondyna rozłożonego przed telewizorem.
-Widziałem jak wychodził na taras razem z Joy.- Powiedział wsypując do ust kilka cukierków. Styles zwrócił się w stronę szklanych drzwi wychodzących na taras. Poczuł że przez kilka sekund traci kontakt z rzeczywistością. Te same szklane drzwi, które wtedy były zamknięte.
-Harry, stało się coś?- Spytał Horan okręcając się na plecy i patrząc w jego stronę z zaniepokojeniem. Ten uśmiechnął się otrząsając.
-Jest ok.- Zapewnił, po czym wyszedł na taras zasuwając za sobą felerne drzwi. Morskie powietrze oplotło jego twarz rozwiewając loki. Widział wyraźne sylwetki Olivi i Ameli siedzących na plaży, lecz po Lou nie było śladu. Rozejrzał się jeszcze raz, po czym stwierdził że najlepszym wyjściem będzie po prostu zaczekać na niego w środku.
-Dlaczego milczysz?- Spytał Lou, wkładając za jej ucho włosy rozwiane przez wiatr. Skały ziębiły ich ciała, lecz mimo to żadne z nich nie miało zamiaru opuścić tego miejsca. Dla Tomlinsona to, co go otaczało było jednym z najpiękniejszych widoków jakie widział przez całe swoje życie. Majestatyczne skały które ich osłaniały i pięły się, aż do klifu osłaniającego tajemną plażę, niewzruszone morze w którym odbijały się miliardy gwiazd. Jest tu też ona. Dlaczego w tak pięknym miejscu toczy się taka smutna historia?
-Nie mów nikomu o liście, ani o tym co usłyszałeś. Mam dość robienia z siebie ofiary.- Powiedziała twardo.
-Ok.- Przytaknął zagryzając wargę. Chciał coś powiedzieć lub zrobić, ale sam we wszystkim kompletnie się pogubił. Sytuacja beznadziejna powtarza się ponownie. Żałował, że nie potrafił sprowadzić na jej usta uśmiechu wystarczająco często. Bolał go jej smutek. Gdzie znajdywały się wszystkie kryte przez nią uczucia? Wyglądała jakby to wszystko jej nie obchodziło, ale Lou wiedział że tak nie jest. Kryła to w sobie, nie chcąc znów sprawiać kłopotów, nie mając sił o tym mówić, czy po prostu nie ufając mu wystarczająco?- - Jak się trzymasz?- Wystrzelił karcąc się w myślach. Joy opierała brodę o zwinięte kolana. Spojrzała na niego z bólem w oczach.
-Ni jak Lou. Ni jak..- Szepnęła rozedrganym głosem. Lou szybko przybliżył się do niej, po czym mocno objął. Jego tors zaczął tłumić jej szloch. Louis głaskał ją po głowie i całował mocno zaciskając powieki.
-Jestem przy tobie i zawsze będę. Pamiętaj o tym. Jeżeli chcesz płakać to płacz na moim ramieniu, jeżeli jesteś na mnie wściekła powiedz mi o tym lub mnie uderz, jeżeli ktoś coś ci zrobił powiedz mi, a ja go zabiję. Zrobię dla ciebie wszystko. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Będę zawsze obok ciebie, bez względu na to jakie decyzje podejmiesz. Zrobię wszystko, tylko proszę, nie płacz już więcej bo łamiesz mi serce.- Powiedział ujmując jej podbródek w dłoniach i patrząc w zapłakane oczy, które uciekały od jego wstydząc się łez.
-Dziękuję- szepnęła.
-Nie masz za co.
-Choćby za to, że jesteś.- Louis uśmiechnął się widząc w niej odrobinę optymizmu.
-Jestem tu bo Cię kocham.
-Ja Ciebie też Lou. Bardzo mocno.- Powiedziała to ostatnie szepcząc i mocno go przytulając.- Może to zabrzmi tandetnie, ale jesteś moim życiem. Bez ciebie to wszystko nie miało by sensu.- Louis oparł podbródek o czubek jej skulonej ku jego klatce głowy.
-Nie mów tak.
-Powtarzam się. No nie?- Uśmiechnęła się stykając ich nosy.
-Po prostu gadasz bzdury.- Odparł patrząc z niepokojem w jej oczy.
-W tej bzdurze jest dużo prawdy.- Dodała po czym lekko pocałowała go w policzek. Louis uśmiechnął się widząc, że smutek zszedł z jej twarzy.
-Zawrzyjmy pakt. Co ty na to?- Spytał podnosząc do góry jeden z kącików ust.
-Mów dalej...
-Nie ważne co się wydarzy, zawsze będziesz obok mnie, a ja obok ciebie...- Chwycił za jej zimne dłonie, ogrzewając je swymi- Będziemy mówić sobie o wszystkim i o niczym- Dokończył całując jej czoło, na co się uśmiechnęła.
-Zawsze to bardzo poważne słowo.- Stwierdziła.
-Użyłem go świadomie mała.- Zapewnił, po czym oboje odwrócili się z powrotem w stronę morza. Joy położyła się, kładąc głowę na jego nodze, a on rzucał wzrokiem po gwiazdach "unoszących" się na morzu.
-To brzmiało trochę jak przysięga małżeńska...- szepnęła do siebie uśmiechając się.
-Co?- Spytał nie dosłyszawszy do końca.
-Nic nic.- Uspokoiła błądząc palcami po jego nodze.
-Wiesz... może to nie jest najodpowiedniejsze miejsce i czas, ale... Może uznamy to za coś w stylu nieoficjalnych zaręczyn.- Zaśmiał się sprowadzając wzrok w dół na jaj twarz. Nie zdążył odezwać się znowu, ponieważ Joy rzuciła się na jego szyję i pocałowała.
-Po trasie pomyślimy o czymś poważniejszym...- Dodał gdy ich usta się od siebie oddaliły.
Mieszkańcy willi pogrążyli się we śnie. Jedynie Harry przewracał się z boku na bok bijąc się z myślami. Odliczał godziny do porannej próby, błagając samego siebie, by zasnął choćby na cztery godziny. Realia i wyobraźnia całkowicie się zmieszały tworząc w jego głowie całkowicie odbiegający od zdania reszty członków obraz Joy. Nad ranem przyłapał się na wpatrywaniu w Louisa. Współczuł swojemu przyjacielowi zagubienia się w oczach tak fałszywej dziewczyny. W końcu udało mu się usnąć na trzy godziny.
-Hazz, wstawaj!- Ocucił go Lou, na co Harry przeciągnął się z grymasem na twarzy przeklinając w myślach z powodu nieprzespanej nocy.
Amelia i Olivia siedziały przy ladzie kuchni zajadając się tostami. Niall z godnością przyjął miano niańki, i siedział z dzieciakami w salonie wygłupiając się z nimi. Reszta zespołu leniwie zeszła po schodach przeciągając się i ziewając.
-Gdzie Adrien i...- Zaczął Liam.
-Pojechali wcześniej z Joy na próbę dźwięku.- Odparła Amelia.
-Pracowity dzień przed wami, więc siadajcie i jedźcie ile chcecie. Jeżeli chodzi o dokładki to nie ma problemu.- Oznajmiła Effy, a reszta zajęła się jedzeniem i żartowaniem. Harry rozglądał się po przyjaciołach. Znajdywali się tu wszyscy oprócz Joy. Wyglądali beztrosko. Uśmiech wkradł się na jego usta, ponieważ zauważył, że wyglądają jak rodzina. Wszyscy niesamowicie się ze sobą zżyli. Dlaczego więc nie zauważyli, że coś nie pasuje w jednej z osób należącej do tej familii?
-Harry, cały stół się trzęsie. Uspokój hormony.- Zaśmiał się Louis przytrzymując jego nerwowo podrygującą nogę.
-Sory! Dziś pierwszy koncert i rozpiera mnie energia!- Skłamał z uśmiechem. Może i media postrzegały go jako marnego aktorzynę, ale umiał zagrać kiedy trzeba.
-Było zajebiście!- wrzasnął Niall wbiegający po schodach tour busu.
-Ale nie potrzebnie zaczęliśmy oblewać się wodą. Mój odsłuch zaczął skrzeczeć.- Poskarżył się Liam.
-Przestań zrzędzić. Daliśmy czadu!- Skarcił go Louis uderzając w ramię. Koncert dobiegł końca około godziny 22.
-Czy wam też się wydaje że fani byli jacyś bardziej podekscytowani niż zazwyczaj?- Spytał Zayn rozprostowując nogi na stoliku.
-To w ogóle możliwe?- Zapytała Olivia również siedząca na kanapie.
-Zasługa Joy! Świetnie rozkręciła imprezę.- Powiedział Jake klepiąc ją po ramieniu.
-Tak! Wszyscy dobrze się bawili.- Stwierdziła Olivia nie odrywając wzroku z telewizora. Harry przytaknął zajmując się swoim padem. Po momencie krzyknął podnosząc ręce do góry.
-Wygrałam?- Spytała Olivia.- Niech mi ktoś powie...- Grając przyciskała przypadkowe przyciski, co okazało sie zwycięską strategią.
-Tak. Wygrałaś...- Odparł zmarnowany.
-Jutro do południa macie wolne, a w poniedziałek koncert w San Diego.- Powiedział Paul przejeżdżając palcem po tablecie.
-Liv, Joy co powiecie na zakupy? Dziś w galerii jest noc wyprzedaży. - Spytała Amelia wyraźnie podekscytowana.- Skoro jutro rano mam wolne to się wyśpimy.
-Pytasz! Oczywiście że idziemy. Tylko tym razem weźmy ze sobą ochronę.
-Paul, czy było by to kłopotem?- Spytała Joy.
-Nie, myślę że kogoś bym mógł z wami puścić.- Odparł z uśmiechem, a dziewczyny zaczęły cieszyć się jak dzieci.
-My przejdziemy się jutro do studia tatuażu.- Poinformował Liam.
-My, to znaczy?- Spytał Adrien, przechylając się pod wpływem zakręcającego busa.
-Ja, Harry, Zayn, Liam..- Zaczął wymieniać Louis.
Po powrocie do Willi Fight wszyscy spędzili spokojny wieczór w salonie oglądając filmy i rozmawiając, A dziewczyny poszły na nocne zakupy. Stylesowi po kąpieli i przemyśleniach, udało się w sobie zebrać by wytłumaczyć Niallowi jego nastawienie do Joy. Z czasem jego przemyśleń, stawały się coraz bardziej oczywiste.
-Według ciebie wszystko gra?- Spytał siadając na ławce na tarasie.
-Tak. Dałeś niezły pokaz...-Zaczął siadając na przeciwnym drewnianym krześle.
-Nie chodzi mi o to. Czy nie wydaje ci się, że coś psuje nasze relacje?- Spytał po czym oblizał usta składając ręce. Blondyn spojrzał na niego z zaniepokojeniem.
-Harry, ostatnio dziwnie się zachowujesz. Coś nie tak stary?
-To ja o to pytam.
-Nie. Wszystko w porządku, a u ciebie?- Spytał z ironią.
-Czy Joy jest względem ciebie ok?
-Tak... To znaczy na swój sposób.
-Nie oszukuj się. Cały czas cię obraża. Nie przeszkadza ci to?
-Na początku trochę mnie to przytłaczało, ale z czasem stało się to tak naturalne, że bez tego czuł bym sie dziwnie...
-Przestań! Niall, wiem że możesz mi nie wierzyć, ale wysłuchaj. Nie widzisz, że ona może mieć w tym swój cel?
-Proszę cię...
-To ja cię proszę. Zauważyłeś jaka była wściekła, gdy przegrała z tobą zakład? Może to cherlawy dowód, ale spójrz prawdzie w oczy. Jest ich więcej. Wykorzystuje nas do zdobycia rozgłosu, a gdy osiągnie to co chciała, po prostu nas zostawi...- Tłumaczył. Niall spojrzał na niego nieco przestraszony,
-Harry, nie sądzę żeby to była prawda. Myślę nawet, że się zaprzyjaźniliśmy, spędzam z nią i Lou dużo czasu..
-No właśnie, a co będzie z Louisem?
-Przestań!- Oburzył się blondyn.
-Nie przestanę. Zastanów się! Myślisz, że dlaczego jest miła tylko dla Louisa?
-Jest miła dla wszystkich Harry...
-Otwórz oczy. Jej zachowanie nie jest normalne, wykorzystuje nas...- Tłumaczył dalej, nie zwracając uwagi na to, że Horan nie chce tego słuchać. Blondyn patrzył na niego spode łba, zastanawiając się, co musiało się wydarzyć, że zaczął myśleć w ten sposób. Tłumaczenia Harrego przerwał jednak telefon Stylesa.
-...Słucham?... Nie, nie śpimy... Nie, nie dzwoniła...- Jego wyraz twarzy spoważniał jeszcze bardziej. Zatkał wolne ucho by słyszeć wyraźniej osobę po drugiej stronie połączenia.- Może ją zamknęli?... Ok, wracajcie szybko.- Odsunął słuchawkę od ucha.
-Kto to?- Spytał blondyn.
-Amelia.- Odpowiedział wybierając kolejny z numerów w telefonie.- Odbierze do cholery!- Powiedział po kilku sekundach braku odpowiedzi.
-Co się stało?- Spytał blondyn z brakiem zrozumienia w oczach.
-Noc zakupów skończyła się o drugiej w nocy. Amelia i Joy szukają od pół godziny Olivii. Nie odbiera telefonu- Powiedział nerwowo.
-Może ją zamknęli w którymś ze sklepów?- Zaśmiał się.
-Horan idioto! To nie jest śmieszne. Ochrona przeszukała sklepy. Galeria jest pusta.
Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać! Jednakowoż pojawił się nowy post, więc zachęcamy do komentowania :) Myślimy, że następne posty przysporzą wam nieco więcej emocji niż zazwyczaj, więc jeżeli chcecie je szybko zobaczyć to dużo komentujcie <3 liczymy na was i dziękujemy!
-To wszystko jest zbyt idealne. Dodajmy do tego fakt, że nie napracowałyśmy się przy tym zbyt wiele. Pamiętasz jak rok temu planowałyśmy jak porwać One Direction gdy przylecieli do Australii? To co się stało, ani troszkę nie przypomina tych planów.- Uśmiechnęła się przeciągając na piasku.- Założę się że coś się za niedługo spieprzy.- Dodała.
-Miejmy nadzieję że nie.
-To by było na tyle. Widzimy się jutro na próbie dźwiękowej.- Powiedział Adrien. Wstając od stołu. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Niall próbował jak najlepiej upamiętnić pijanego Liama, więc zaczął nagrywać go swoim telefonem, Louis poszedł za Joy, która kierowała się na plażę, na skalne półki.
-Harry. Zaczekaj chłopcze, chcemy z tobą porozmawiać.- Powiedział Adrien. Styles niezadowolony spojrzał na mężczyzn, którzy wstali od stolika i prowadzili go za sobą do jednego z ich pokoi.
-Rozgość się.- Nakazał nowo poznany mężczyzna wskazując na łóżko. Chłopak usiadł posłusznie przełykając ciężko ślinę.
-Wiesz że w tym momencie bardzo na ciebie liczymy?- Spytał Adrien, na co Harry zmarszczył brwi.
-Nie rozumiem.- Powiedział skołowany.
-Joy musi zniknąć. Zapomniałeś o nasze rozmowie?- Harry patrzył na dwóch mężczyzn stojących przed nim. Nie wiedział jak ubrać w zdania pytania kłębiące się w jego głowie.
-Wygląda na zbitego z tropu, pozwól że wytłumaczę mu wszystko jeszcze raz.
-Rób jak chcesz Jake. Może ty coś wkujesz do jego łba! Mnie w ogóle nie słuchają.- Uniósł się Adrien.
-Harry słońce ty moje. Od początku wszyscy oczekują od ciebie najwięcej. Twój uroczy wygląd pozwala ci na naprawdę dużo. Mieliśmy do wyboru ciebie, albo Niall, ale ten wszystko by pewnie wygadał...
-Też mogę to zrobić...- Rzucił, po czym ugryzł się w język. Przecież nie mógł.-...gdyby nie Olivia. Tak?
-Dokładnie. Jeżeli nie chcesz jej stracić pozbądź się Joy. Teraz gdy podpisała z nami kontrakt, efekt będzie jeszcze lepszy.- Jake uśmiechnął się, po czym gardłowo zaśmiał się na widok Stylesa. Chłopak zrozumiał dlaczego odprawiają całą tą szopkę.
-Chodzi wam o wzrost popularności zespołu i o t,o żeby zakneblować jej usta po zerwaniu kontraktu.- Wydedukował.
-Dokładnie tak! Twoim zadaniem jest tylko, albo aż, sprawić żeby nigdy więcej nie chciała widzieć was na oczy.- Powiedział tak, jakby wykonanie tego było najłatwiejszą rzeczą na świecie.
-Po co wam to? Czemu nie może zostać?
-Po śmierci jej ojca wasza popularność gwałtownie skoczyła w górę. Chcemy z waszej znajomości z nią wyciągnąć jak najwięcej. Niestety fani przyzwyczaili się do jej obecności i wszystko wróciło do normy. Gdy dowiedzą się, że zrezygnowała z pracy z wami znów zrobi się głośno, sprzedaż skoczy w górę, co za tym idzie więcej zarobisz.- Dokończył Jake, mówiąc jak do małego dziecka.
-Ale to nie wszystko.- Dodał Adrien widząc niepewny i przestraszony wzrok chłopaka.- Nie chcemy, aby zraniła naszego Lou.- Powiedział siadając obok Harrego kładąc na jego ramieniu dłoń. Stylesowi przyśpieszyło serce- I Olivii- ciągnął dalej- Twoich przyjaciół.- Cały czas uderzał w jego czuły punkt. Harry nie wytrzymał przygryzł mocno dolną wargę, a oczy mocno zacisnął.
-Chyba nie chcesz, żeby po tych trzech latach odeszła, nawet się nie żegnając. Podpisała kontrakt, ponieważ było jej to na rękę finansowo. Zaczęła pojawiać się na okładkach gazet. Wszystko przez znajomość z wami.- Powiedział cicho Jake- gdy osiągnie swój cel, po prostu was zostawi. Naprawdę tego nie widzisz?
-Ostatnio zachowywała się normalnie..- Warknął tak, jakby chciał im coś wmówić. Niestety nie miał więcej argumentów.
-Bo osiągnęła to co chciała. Wszystko jak na razie idzie po jej myśli Harry. Wiem, że to rozumiesz, jesteś inteligentny i silny. Dasz sobie radę. Wiem, że jesteś w tym wszystkim niepewny, ale zrób to dla dobra swoich przyjaciół i się jej pozbądź. Pamiętaj, że ich wykorzystuje. W szczególności Tomlinsona.- Na ostatnie słowa Harry energicznie wstał przecierając dłońmi twarz i oczy, wycierając kilka łez, po czym wyszedł z pokoju.
-Mam nadzieję, że się rozumiemy- Rzucił Jake, zatrzymując Adriena ruszającego by zatrzymać chłopaka. Usłyszeli jedynie trzask drzwi łazienki.
-Cholera...- Szepnął obmywając twarz zimną wodą. Spojrzał w lustro nabierając głęboki wdech- Uda ci się. Musisz tylko znaleźć sposób- Mówił do swojego odbicia, jakby chciał je uspokoić i przekonać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.- Przecież praktycznie rzecz ujmując, jej nie lubisz. Wiec w czym problem?- Spytał uśmiechając się. Woda skapywała z jego podbródka uderzając o kafelki podłogi. Chłopak pierwszy raz w życiu, był tak boleśnie przyparty do muru. W swoich oczach widział strach. Czuł że powoli odchodzi od zmysłów, a cała sytuacja wymyka się spod kontroli.- Kontroli?- Szepnął- Nie mieliśmy nic pod kontrolą.- Ogarnęła go wściekłość. Nie rozumiał jak mógł tego nie zauważyć sam. Joy robiła wszystko dla własnego interesu, wszystko co robiła dotychczas, było fałszywe.- Patrzyła na nas z góry, kierując jak pionkami.- Powiedział wycierając twarz ręcznikiem. Ostatnia nadzieja została w nim przełamana. Właśnie dziś, poczuł że ostatnie pozytywne uczucia co do Joy prysły, pozostawiając po sobie niechęć i obrzydzenie jej zachowaniem. Wyszedł z pokoju w zamiarze znalezienia Louisa. Miał nadzieję, że po szczerej rozmowie, chociaż trochę otworzy jego oczy na tą sprawę. W pokoju nikogo nie było, więc zszedł na dół gdzie znalazł tylko dzieciaki biegające po salonie.
-Nie widziałeś Lou?- Spytał, zauważając blondyna rozłożonego przed telewizorem.
-Widziałem jak wychodził na taras razem z Joy.- Powiedział wsypując do ust kilka cukierków. Styles zwrócił się w stronę szklanych drzwi wychodzących na taras. Poczuł że przez kilka sekund traci kontakt z rzeczywistością. Te same szklane drzwi, które wtedy były zamknięte.
-Harry, stało się coś?- Spytał Horan okręcając się na plecy i patrząc w jego stronę z zaniepokojeniem. Ten uśmiechnął się otrząsając.
-Jest ok.- Zapewnił, po czym wyszedł na taras zasuwając za sobą felerne drzwi. Morskie powietrze oplotło jego twarz rozwiewając loki. Widział wyraźne sylwetki Olivi i Ameli siedzących na plaży, lecz po Lou nie było śladu. Rozejrzał się jeszcze raz, po czym stwierdził że najlepszym wyjściem będzie po prostu zaczekać na niego w środku.
-Dlaczego milczysz?- Spytał Lou, wkładając za jej ucho włosy rozwiane przez wiatr. Skały ziębiły ich ciała, lecz mimo to żadne z nich nie miało zamiaru opuścić tego miejsca. Dla Tomlinsona to, co go otaczało było jednym z najpiękniejszych widoków jakie widział przez całe swoje życie. Majestatyczne skały które ich osłaniały i pięły się, aż do klifu osłaniającego tajemną plażę, niewzruszone morze w którym odbijały się miliardy gwiazd. Jest tu też ona. Dlaczego w tak pięknym miejscu toczy się taka smutna historia?
-Nie mów nikomu o liście, ani o tym co usłyszałeś. Mam dość robienia z siebie ofiary.- Powiedziała twardo.
-Ok.- Przytaknął zagryzając wargę. Chciał coś powiedzieć lub zrobić, ale sam we wszystkim kompletnie się pogubił. Sytuacja beznadziejna powtarza się ponownie. Żałował, że nie potrafił sprowadzić na jej usta uśmiechu wystarczająco często. Bolał go jej smutek. Gdzie znajdywały się wszystkie kryte przez nią uczucia? Wyglądała jakby to wszystko jej nie obchodziło, ale Lou wiedział że tak nie jest. Kryła to w sobie, nie chcąc znów sprawiać kłopotów, nie mając sił o tym mówić, czy po prostu nie ufając mu wystarczająco?- - Jak się trzymasz?- Wystrzelił karcąc się w myślach. Joy opierała brodę o zwinięte kolana. Spojrzała na niego z bólem w oczach.
-Ni jak Lou. Ni jak..- Szepnęła rozedrganym głosem. Lou szybko przybliżył się do niej, po czym mocno objął. Jego tors zaczął tłumić jej szloch. Louis głaskał ją po głowie i całował mocno zaciskając powieki.
-Jestem przy tobie i zawsze będę. Pamiętaj o tym. Jeżeli chcesz płakać to płacz na moim ramieniu, jeżeli jesteś na mnie wściekła powiedz mi o tym lub mnie uderz, jeżeli ktoś coś ci zrobił powiedz mi, a ja go zabiję. Zrobię dla ciebie wszystko. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Będę zawsze obok ciebie, bez względu na to jakie decyzje podejmiesz. Zrobię wszystko, tylko proszę, nie płacz już więcej bo łamiesz mi serce.- Powiedział ujmując jej podbródek w dłoniach i patrząc w zapłakane oczy, które uciekały od jego wstydząc się łez.
-Dziękuję- szepnęła.
-Nie masz za co.
-Choćby za to, że jesteś.- Louis uśmiechnął się widząc w niej odrobinę optymizmu.
-Jestem tu bo Cię kocham.
-Ja Ciebie też Lou. Bardzo mocno.- Powiedziała to ostatnie szepcząc i mocno go przytulając.- Może to zabrzmi tandetnie, ale jesteś moim życiem. Bez ciebie to wszystko nie miało by sensu.- Louis oparł podbródek o czubek jej skulonej ku jego klatce głowy.
-Nie mów tak.
-Powtarzam się. No nie?- Uśmiechnęła się stykając ich nosy.
-Po prostu gadasz bzdury.- Odparł patrząc z niepokojem w jej oczy.
-W tej bzdurze jest dużo prawdy.- Dodała po czym lekko pocałowała go w policzek. Louis uśmiechnął się widząc, że smutek zszedł z jej twarzy.
-Zawrzyjmy pakt. Co ty na to?- Spytał podnosząc do góry jeden z kącików ust.
-Mów dalej...
-Nie ważne co się wydarzy, zawsze będziesz obok mnie, a ja obok ciebie...- Chwycił za jej zimne dłonie, ogrzewając je swymi- Będziemy mówić sobie o wszystkim i o niczym- Dokończył całując jej czoło, na co się uśmiechnęła.
-Zawsze to bardzo poważne słowo.- Stwierdziła.
-Użyłem go świadomie mała.- Zapewnił, po czym oboje odwrócili się z powrotem w stronę morza. Joy położyła się, kładąc głowę na jego nodze, a on rzucał wzrokiem po gwiazdach "unoszących" się na morzu.
-To brzmiało trochę jak przysięga małżeńska...- szepnęła do siebie uśmiechając się.
-Co?- Spytał nie dosłyszawszy do końca.
-Nic nic.- Uspokoiła błądząc palcami po jego nodze.
-Wiesz... może to nie jest najodpowiedniejsze miejsce i czas, ale... Może uznamy to za coś w stylu nieoficjalnych zaręczyn.- Zaśmiał się sprowadzając wzrok w dół na jaj twarz. Nie zdążył odezwać się znowu, ponieważ Joy rzuciła się na jego szyję i pocałowała.
-Po trasie pomyślimy o czymś poważniejszym...- Dodał gdy ich usta się od siebie oddaliły.
Mieszkańcy willi pogrążyli się we śnie. Jedynie Harry przewracał się z boku na bok bijąc się z myślami. Odliczał godziny do porannej próby, błagając samego siebie, by zasnął choćby na cztery godziny. Realia i wyobraźnia całkowicie się zmieszały tworząc w jego głowie całkowicie odbiegający od zdania reszty członków obraz Joy. Nad ranem przyłapał się na wpatrywaniu w Louisa. Współczuł swojemu przyjacielowi zagubienia się w oczach tak fałszywej dziewczyny. W końcu udało mu się usnąć na trzy godziny.
-Hazz, wstawaj!- Ocucił go Lou, na co Harry przeciągnął się z grymasem na twarzy przeklinając w myślach z powodu nieprzespanej nocy.
Amelia i Olivia siedziały przy ladzie kuchni zajadając się tostami. Niall z godnością przyjął miano niańki, i siedział z dzieciakami w salonie wygłupiając się z nimi. Reszta zespołu leniwie zeszła po schodach przeciągając się i ziewając.
-Gdzie Adrien i...- Zaczął Liam.
-Pojechali wcześniej z Joy na próbę dźwięku.- Odparła Amelia.
-Pracowity dzień przed wami, więc siadajcie i jedźcie ile chcecie. Jeżeli chodzi o dokładki to nie ma problemu.- Oznajmiła Effy, a reszta zajęła się jedzeniem i żartowaniem. Harry rozglądał się po przyjaciołach. Znajdywali się tu wszyscy oprócz Joy. Wyglądali beztrosko. Uśmiech wkradł się na jego usta, ponieważ zauważył, że wyglądają jak rodzina. Wszyscy niesamowicie się ze sobą zżyli. Dlaczego więc nie zauważyli, że coś nie pasuje w jednej z osób należącej do tej familii?
-Harry, cały stół się trzęsie. Uspokój hormony.- Zaśmiał się Louis przytrzymując jego nerwowo podrygującą nogę.
-Sory! Dziś pierwszy koncert i rozpiera mnie energia!- Skłamał z uśmiechem. Może i media postrzegały go jako marnego aktorzynę, ale umiał zagrać kiedy trzeba.
-Było zajebiście!- wrzasnął Niall wbiegający po schodach tour busu.
-Ale nie potrzebnie zaczęliśmy oblewać się wodą. Mój odsłuch zaczął skrzeczeć.- Poskarżył się Liam.
-Przestań zrzędzić. Daliśmy czadu!- Skarcił go Louis uderzając w ramię. Koncert dobiegł końca około godziny 22.
-Czy wam też się wydaje że fani byli jacyś bardziej podekscytowani niż zazwyczaj?- Spytał Zayn rozprostowując nogi na stoliku.
-To w ogóle możliwe?- Zapytała Olivia również siedząca na kanapie.
-Zasługa Joy! Świetnie rozkręciła imprezę.- Powiedział Jake klepiąc ją po ramieniu.
-Tak! Wszyscy dobrze się bawili.- Stwierdziła Olivia nie odrywając wzroku z telewizora. Harry przytaknął zajmując się swoim padem. Po momencie krzyknął podnosząc ręce do góry.
-Wygrałam?- Spytała Olivia.- Niech mi ktoś powie...- Grając przyciskała przypadkowe przyciski, co okazało sie zwycięską strategią.
-Tak. Wygrałaś...- Odparł zmarnowany.
-Jutro do południa macie wolne, a w poniedziałek koncert w San Diego.- Powiedział Paul przejeżdżając palcem po tablecie.
-Liv, Joy co powiecie na zakupy? Dziś w galerii jest noc wyprzedaży. - Spytała Amelia wyraźnie podekscytowana.- Skoro jutro rano mam wolne to się wyśpimy.
-Pytasz! Oczywiście że idziemy. Tylko tym razem weźmy ze sobą ochronę.
-Paul, czy było by to kłopotem?- Spytała Joy.
-Nie, myślę że kogoś bym mógł z wami puścić.- Odparł z uśmiechem, a dziewczyny zaczęły cieszyć się jak dzieci.
-My przejdziemy się jutro do studia tatuażu.- Poinformował Liam.
-My, to znaczy?- Spytał Adrien, przechylając się pod wpływem zakręcającego busa.
-Ja, Harry, Zayn, Liam..- Zaczął wymieniać Louis.
Po powrocie do Willi Fight wszyscy spędzili spokojny wieczór w salonie oglądając filmy i rozmawiając, A dziewczyny poszły na nocne zakupy. Stylesowi po kąpieli i przemyśleniach, udało się w sobie zebrać by wytłumaczyć Niallowi jego nastawienie do Joy. Z czasem jego przemyśleń, stawały się coraz bardziej oczywiste.
-Według ciebie wszystko gra?- Spytał siadając na ławce na tarasie.
-Tak. Dałeś niezły pokaz...-Zaczął siadając na przeciwnym drewnianym krześle.
-Nie chodzi mi o to. Czy nie wydaje ci się, że coś psuje nasze relacje?- Spytał po czym oblizał usta składając ręce. Blondyn spojrzał na niego z zaniepokojeniem.
-Harry, ostatnio dziwnie się zachowujesz. Coś nie tak stary?
-To ja o to pytam.
-Nie. Wszystko w porządku, a u ciebie?- Spytał z ironią.
-Czy Joy jest względem ciebie ok?
-Tak... To znaczy na swój sposób.
-Nie oszukuj się. Cały czas cię obraża. Nie przeszkadza ci to?
-Na początku trochę mnie to przytłaczało, ale z czasem stało się to tak naturalne, że bez tego czuł bym sie dziwnie...
-Przestań! Niall, wiem że możesz mi nie wierzyć, ale wysłuchaj. Nie widzisz, że ona może mieć w tym swój cel?
-Proszę cię...
-To ja cię proszę. Zauważyłeś jaka była wściekła, gdy przegrała z tobą zakład? Może to cherlawy dowód, ale spójrz prawdzie w oczy. Jest ich więcej. Wykorzystuje nas do zdobycia rozgłosu, a gdy osiągnie to co chciała, po prostu nas zostawi...- Tłumaczył. Niall spojrzał na niego nieco przestraszony,
-Harry, nie sądzę żeby to była prawda. Myślę nawet, że się zaprzyjaźniliśmy, spędzam z nią i Lou dużo czasu..
-No właśnie, a co będzie z Louisem?
-Przestań!- Oburzył się blondyn.
-Nie przestanę. Zastanów się! Myślisz, że dlaczego jest miła tylko dla Louisa?
-Jest miła dla wszystkich Harry...
-Otwórz oczy. Jej zachowanie nie jest normalne, wykorzystuje nas...- Tłumaczył dalej, nie zwracając uwagi na to, że Horan nie chce tego słuchać. Blondyn patrzył na niego spode łba, zastanawiając się, co musiało się wydarzyć, że zaczął myśleć w ten sposób. Tłumaczenia Harrego przerwał jednak telefon Stylesa.
-...Słucham?... Nie, nie śpimy... Nie, nie dzwoniła...- Jego wyraz twarzy spoważniał jeszcze bardziej. Zatkał wolne ucho by słyszeć wyraźniej osobę po drugiej stronie połączenia.- Może ją zamknęli?... Ok, wracajcie szybko.- Odsunął słuchawkę od ucha.
-Kto to?- Spytał blondyn.
-Amelia.- Odpowiedział wybierając kolejny z numerów w telefonie.- Odbierze do cholery!- Powiedział po kilku sekundach braku odpowiedzi.
-Co się stało?- Spytał blondyn z brakiem zrozumienia w oczach.
-Noc zakupów skończyła się o drugiej w nocy. Amelia i Joy szukają od pół godziny Olivii. Nie odbiera telefonu- Powiedział nerwowo.
-Może ją zamknęli w którymś ze sklepów?- Zaśmiał się.
-Horan idioto! To nie jest śmieszne. Ochrona przeszukała sklepy. Galeria jest pusta.
Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać! Jednakowoż pojawił się nowy post, więc zachęcamy do komentowania :) Myślimy, że następne posty przysporzą wam nieco więcej emocji niż zazwyczaj, więc jeżeli chcecie je szybko zobaczyć to dużo komentujcie <3 liczymy na was i dziękujemy!
Subskrybuj:
Posty (Atom)