Dziewczyna cicho uchyliła drzwi, przeszła na korytarz i zwinnie zbiegła ze schodów. Na dole przy ogromnych oknach wychodzących na taras zobaczyła zarys jakiejś postaci. Trochę się przeraziła, stojąc przy ladzie kuchennej nie spuszczając wzroku z tajemniczej osoby. Po chwili zorientowała się kim jest Pan X. Dotknęła jego ramienia i zapytała:
-Czemu jeszcze nie śpisz?-Chłopak przestraszony drgnął łapiąc się za klatkę piersiową.
-Jeśli chciałaś mnie przestraszyć to Ci się udało- odparł Zayn z obrażoną miną.
-Nie, nie, nie, przepraszam, nie chciałam!
-Nic nie szkodzi, żartowałem głuptasie- zaśmiał się widząc że dziewczyna jest bardziej przestraszona od niego.Zaczął ją łaskotać w bok.
-Jezu, nienawidzę tego!- dziewczyna nie mogła przestać się śmiać-Przestań już, bo wszystkich obudzimy!-Krzyczała starając ratować się przed atakiem chłopaka.
-No dobra przekonałaś mnie. Lepiej ty mi powiedz, czemu nie śpisz?
-W sumie to nie wiem. Po prostu się obudziłam
-To dobrze że się obudziłaś, bo chciałem z tobą porozmawiać- powiedział z tajemniczym uśmiechem.
-Mam się bać?- Amelia spoglądała na chłopaka wpatrzonego w morze. W jego oczach odbijały się światełka gwiazd.Co chwilę ich włosy przeczesywał ciepły wiatr.
-Nie sądzę. Nie wiem tylko jak ubrać to w słowa- powiedział śmiejąc się pod nosem. Amelia była naprawdę zdziwiona jego zachowaniem.
-Ja ci w tym nie pomogę...- powiedziała dziewczyna lekko poirytowana. Przez dzień strach było się do niego odezwać, a w nocy wyglądał na tętniącego życiem. Co prawda jego twarz wyglądała na zmęczoną, a oczy cały czas były zaszklone, ale jego uśmiech emitował energią.
-Nie lubisz mnie prawda?- spytał widząc jej reakcję.
-Nie! Skąd ci to przyszło do głowy?
-Unikasz mnie.
-To nie tak...Po prostu myślałam że potrzebujesz być teraz sam- powiedziała speszona.
-Więc mnie lubisz?
-Nie musisz nawet pytać.
-Więc mogę ci zaufać?- spytał uśmiechając się. Amelia przytaknęła mu.
-Perrie zadzwoniła do mnie wczoraj wieczorem z płaczem. Przepraszała mnie. Chce do mnie wrócić....- powiedział to tak, jakby sam nie mógł w to uwierzyć.
-To dobrze! Cieszę się-westchnęła ze sztucznym uśmiechem. Lubiła Perrie, naprawdę nic do niej nie miała, ale po tym co zrobiła Zaynowi nie myślała o niej zbyt miło.
-Ale jest problem- dziewczyna spojrzała na niego z frustracją- ja nie wiem czy chcę do niej wrócić.
-Dlatego siedzisz tu sam?- chłopak przytakną. Zapadła cisza. Słychać było jedynie stukanie kropel wody o altanę pod którą siedzieli- dlaczego nie chcesz już z nią być?
-Gdy spytał czy spróbujemy jeszcze raz, rozłączyłem się. Zachowałem się jak ostatni palant, ale nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. Tak kotku, nic się nie stało? Będzie dobrze? Prędzej czy później i tak by się to stało- powiedział ze spokojem w głosie. Wyglądał na pogodzonego z tą sytuacją.
-Czyli nie chcesz do niej wrócić?- spytała całkowicie zbita z tropu Amelia ziewając ze zmęczenia.
-Nie- odparł opierając głowę o leżak na którym siedział- definitywnie. Musimy ułożyć sobie życie osobno. Normalne życie, z normalną osobą- po tych słowach obrócił głowę w stronę Amel która siedziała na leżaku z podwiniętymi nogami. Podpierała głowę o kolana wpatrując się w krople rozbijające się o morze. Zayn zastanawiał się czy nie przeszkadzają jej w tym włosy które wiatr zwiewał na jej twarz. Ta jednak siedziała nie poruszona złośliwością żywiołów. Chłopak uśmiechną się sam do siebie. Brakowało mu normalności. Przez kilka dni pobytu w Willi Faith czuł się spokojny. Tak po prostu. Odpoczynek od sławy, wrzasku fanek. Czas na przemyślenia dobrze mu zrobił, zresztą nie tylko mu ponieważ reszta chłopców na pewno też dostała szansę na przemyślenie kilku spraw.
-Jest ci zimno?- zapytał z troską- przyniosę ci koc- nie czekając na odpowiedz wszedł do budynku wychodząc z dwiema poduszkami i kocami ledwo mieszcząc je w rękach. Amelia uśmiechnęła się do niego odbierając swój koc i poduszkę.
-Nigdy nie spałam pod gołym niebem- powiedziała układają się wygodnie. Chłopak przesuną swój leżak bliżej koleżanki i zrobił to samo.
Joy obudził śmiech chłopaków. Przeciągnęła się mrucząc pod nosem. Wstała z łóżka, wykonała poranną toaletę i ubrała czerwony top, czarne spodnie z wysokim stanem nad pępek, ramoneskę z ćwiekami a na nogi wciągnęła ukochane lity. Nie była typem słodkiej delikatnej dziewczyny. W każdym razie na taką nie wyglądała. Zeszła na dół spinając włosy w luźnego koka i szybko dowiedziała się co było przyczyną głośnego śmiechu. Chłopcy dobrali się do albumów jej ojca, które były ustawione na ściennej półce pod schodami. Ojciec wkładał do tych albumów zdjęcia z gwiazdami z którymi pracował, wycinki z gazet i tym podobne. W gruncie rzeczy robiła to tak naprawdę Abby. Kobieta zamieszkała w Willi Fight po narodzeniu Joy. Nie miała pieniędzy, a Pan Willey wyciągną do niej rękę z pomocą, zdaniem Abby nie wycenioną. Wszystko co robiła było pełne wdzięczności.
Gdy usłyszeli stukanie butów Joy speszyli się.
-Pozwolił wam ktoś ich dotykać?- spytała patrząc na Louisa tak, jakby miała pretensje tylko i wyłącznie do niego. Obok niego stał Harry i Oliv.
-Wybacz to moja wina- powiedziała- możemy do oglądać? Kto to?- spytała dalej przewracając strony albumu.Wskazała palcem na wycinki gazet. Na każdym widniała sylwetka młodej kobiety. Louis speszył się ponieważ zauważył nagłówki z wytłuszczonymi napisami "Nie poważne zachowanie Courtney ", "Courtney ćpa będąc w ciąży"," Life w szpitalu", "Willey domaga się praw rodzicielskich" i w końcu "Courtney Life przedawkowała, zginęła w wieku 39 lat". Chłopak wiedział że jest to matka Joy, jej głos jednak się nie załamał.
-Nie wiem, nie zdążyłam jej poznać- odparła wyrywając album z rąk dziewczyny chcąc odłożyć go na miejsce,ona dalej ciągła temat.
-Piosenkarka? Aktorka?- pytała z ciekawością- może modelka? Bardzo ładna!- w tym momencie Joy przystanęła. Zagryzła wargę. Te wspomnienia były za świeże. Wszystko wróciło. Kłótnie, krzyki, szarpaniny. Joy zamknęła oczy i oparła się bezwładnie o ścianę, obarczona ciężarem tych wspomnień. Schowała twarz w dłoniach. Zaczęła szlochać. Nie mając sił myśleć, a co dopiero mówić o swojej matce spuściła się na podłogę kryjąc twarz w skrzyżowanych ramionach opartych o kolana. To co działo się w tym domu wie tylko ona i jej ojciec. Nie przespane noce, bolesne pytania reporterów i kłamliwe artykuły, ból fizyczny i psychiczny.
Ktoś ją objął. Nie wiedziała kto, ponieważ zacisnęła oczy jeszcze mocniej starając się zatrzymać łzy które płynęły coraz mocniej. Po sekundzie wiedziała czyi to uścisk. Tylko jego perfum umiała rozpoznać.
-Joy o co chodzi?- spytała Oliv stając za plecami Louisa starającego się uspokoić Joy. Harry również przykucną kładąc rękę na plecach dziewczyny. Oliv patrzyła na przyjaciółkę z przerażeniem. Nie wiedziała o co chodzi. Speszona spojrzała na album szukając czegoś co mogło by ją naprowadzić. Serce zabiło jej mocniej i szybciej gdy zaczęła czytać jeden z artykułów "Courtney Life umarła na skutek przedawkowania, jej mąż Willey Life, sławny producent muzyczny odmawia udzielania wywiadów. Co stanie się z ich siedemnastoletnią córką? Czy ten incydent odbije się na karierze Willeya?" .
-Joy, ja, ja przepraszam. Nie wiedziałam- szepnęła podchodząc do przyjaciółki która starała się uspokoić. Pokiwała przecząco głową patrząc na guziki koszuli Louisa klęczącego przed nią. Wyglądała jakby przed jej oczyma przewijał się film.
-To już za tobą. Nie wracaj do tego- szepną Louis pocierając jej ręce.
-Przepraszam- powiedziała nadal patrząc przed siebie. Zamknęła oczy. Czuła zapach perfum pomieszanych z alkoholem. Szarpanie za włosy. Spuchnięte oczy od płaczu. Wrzaski reporterów będących światkami przepychanek z ojcem. Poczuła rękę matki na policzku. Widziała obcych mężczyzn w jej domu. Narkotyki zniszczyły ją doszczętnie. Nie rozróżniała rzeczywistości od swojej chorej wyobraźni- To już rok- powiedziała wzdychając głęboko. Łzy przestały płynąć, a te z policzków wytarł Louis swoimi palcami. Harry spojrzał na niego z zamyśleniem. Nie nadążał za ich humorkami.
-Aż rok. Nie myśl o tym- powiedział Louis uśmiechając się do niej. Nie zareagowała. Jej głowa była spuszczona w dół. Tomlinson chwycił za jej podbródek podnosząc jej wzrok do góry. Wysłał jej ten sam uśmiech. Ciepły. Joy odwdzięczyła go.
-I tak cię nienawidzę- odparła uśmiechając się do niego. Nie wiedziała czemu, ale nie była już na niego zła.
-Miałem nadzieję, że to powiesz- powiedział z radością w głosie całując jej rękę.
-Teraz to ja już kompletnie nic nie rozumiem!- powiedział Hazza bezradnie rozkładając ręce.
-Nie tylko ty- dodała Oliv patrząc na tą sytuacje z boku. Wymieniła z Harrym spojrzenia i udali się na taras zostawiając ich samych na podłodze.
Chłopak obudził się i spostrzegł, że słońce już wschodzi. Leżał spoglądając na Amelię śpiącą zaraz obok niego.Nie chciał wstawać. Napawał się widokiem morza, zapachem powietrza po deszczu i miłą dziewczyną śpiącą na leżaku obok. Przez pół nocy rozmawiał z nią praktycznie o wszystkim. Mogła iść spać do swojego łóżka, ale została z nim. Trzymała go za rękę. Do końca nie pamiętał czemu, ich rozmowa była naprawdę poplątana. Zayn uśmiechnął się sam do siebie. Cieszył się że istnieją jeszcze dziewczyny, z którymi można tak porozmawiać. Wiedział, że to rzadkość. Żadnych pisków i szlochów. Tylko jej jedwabny głos i szum rozbijających się kropli deszczu. Dochodziła godzina dziewiąta. Chcąc obudzić dziewczynę delikatnie odgarną jej włosy z twarzy, którą przykrył wiatr.
-Dzień dobry!- powiedział wesoło na co Amel zareagowała szerokim uśmiechem. Nadal nie mogła pojąć jakim cudem leży właśnie na zwykłym leżaku z niezwykłym chłopakiem w miejscu, do którego chciała zawsze pojechać. Na początku jak tu przyjechała bała się. Bała się, że za chwilę obudzi się z tego snu, że to wszystko pęknie jak bańka mydlana. Teraz jednak przestała się tym przejmować. Nie myślała o tym, tylko napawała się każdą chwilą spędzoną w tym miejscu. Tutaj każdego dnia budziła się z dobrym humorem i zasypiała z pewnością, że jutro będzie jeszcze lepsze.
-Dzień dobry- odpowiedziała mu dziewczyna- Chyba już pora wstawać, tak?- zapytała.
-Niestety- powiedział, jednak Amel nie była zasmucona tą wiadomością, wręcz cieszyła się nią. Kiedyś lubiła spać, ponieważ to przybliżało ją do marzeń. Teraz jednak tego nie potrzebowała.
-Czuję się jak idiota- powiedział. Siedzieli obok siebie na ziemi. Joy trzymała w objęciu swoje kolana, a chłopak swoje nogi miał wyprostowane i założone jedną na drugą. Potrząsał jedną z nich nerwowo.
-Bo nim jesteś...- westchnęła Joy bez większego wysiłku z obojętnością w głosie.
-Przepraszam.
-Za co mnie przepraszasz? Za ten pocałunek, kłótnie? Za to że ze mną rozmawiasz?- chłopak spojrzał na nią z niepokojem.
-Nigdy nie będę przepraszał za to że z tobą rozmawiam. Choćbyś tego nie chciała ja i tak będę to robił.
-Nie pogrywaj ze mną. Nie mam sił na takie rzeczy...- Louis nie przyjmował do siebie nawet takiej myśli.
-Joy, ja nie pogrywam. Na pewno nie z tobą. To co się stało. Jaaa...- Joy zmierzyła go wzrokiem.
-Myślę że coś do ciebie czuje Joy. Przepraszam- powiedział, to ostatnie dodając z ciepłym i nieco przestraszonym uśmiechem.
-Masz do cholery dziewczynę! Ogarnij się...- powiedziała zdenerwowana. Wstała i szybkim krokiem udała się w kierunku schodów. Louis poszedł za nią. Prosił aby stanęła, ale ta nie chciała. Weszli na górę. Chłopak nie był jeszcze w tej części budynku.
-Dlaczego nie chcesz mnie wysłuchać!- krzyczał. Nie odpowiadała. Szedł za nią tak długo, aż zatrzasnęła się w jednym z pokoi. Wielkie drzwi zatrzasnęła zaraz przed jego nosem. Walił w nie bez powodzenia ręką. Nic to nie dawało- Jak do ściany!
-Odejdź stąd!- warknęła.
Czas mijał szybko a żaden z nich nie chciał ustąpić. Na początku mówił tylko chłopak, produkował się, a dziewczyna gasiła go jednym słowem co powodowało ciszę.
-Joy, wiem że postąpiłem głupio. Zresztą nie tylko ja! To przez ciebie...-powiedział siedząc pod drzwiami, lekko bijąc w nie swoją głową.
-Moja wina?!- Joy siedziała tak jak on tyle że po drugiej stronie.
-Mogłaś mnie odepchnąć... Nie wiem, cokolwiek...-powiedział podłamany. Joy zastanawiała się dlaczego tego nie zrobiła. Po chwili ciszy odpowiedziała.
-Musiałeś tu przyjeżdżać? Louis nie odepchnęłam cię bo ty nie odepchnąłeś mnie. Wiem dziwnie to brzmi.
-Nie odepchnąłem cię bo lubię cię bardziej niż powinienem. Wiem że ci się to nie podoba. Uwierz że gdybym mógł to w ogóle bym z tobą nie rozmawiał, ale nie mogę... Coś do ciebie czuje- rozmowa przeszła z krzyków i kłótni do normalnej rozmowy. Joy nie chciał się zakochać. Po prostu się tego bała. W przeszłości miała chłopaka, a przynajmniej tak myślała. Był przy niej ze względu na pieniądze nie czując do niej nic wykorzystywał jej sławę, a ona nie wiedziała tego będą pod jego urokiem.
-Przepraszam- szepnęła na tyle głośno by mógł usłyszeć, a na tyle cicho by dźwięczało delikatnością. Wstała i przekręciła klucz w drzwiach. Nie otworzyła ich. Przeszła kilka kroków dalej i siadła na czerwonej pufie. Chłopak po usłyszeniu zamka w drzwiach wstał, nabrał głęboki oddech z myślą by nie zepsuć swojej szansy. Wszedł i pierwsze co rzuciło mu się w oczy to duże okno za którym widniała długa ulica prowadząca do miasta. Pomieszczenie do którego wszedł było studiem. Po prawej stronie pokoik oddzielony szybą przed którym stał sprzęt, kilka krzeseł. Po lewej stronie masa instrumentów oraz pufy. Na jednej z nich, tej przy ścianie siedziała Joy. Louis chwycił jedną z lekkich puf i rzucił ją zaraz obok dziewczyny. Nie usiadł, najpierw rozłożył swoje ramiona i zbliżył się do Life, która podniosła się szybko i przyległa swoim ciałem do jego.
-Przepraszam idioto...ok?- powtórzyła. Chłopak wbił swoje palce w jej włosy przyciągając ją bliżej. Zapach jej włosów połaskotał jego nos. Chłopak oddalił twarz od jej ramiona spojrzał na nią z miną wskazującą na to że nie podoba mu się miano jakie nadała mu dziewczyna. Joy spojrzała na niego z niezrozumieniem.
-Słyszałaś o tym że idioci lubią gryźć?- spytał z powagą w głosie.
-Doprawdy? Myślałam że jesteś czysto krwistym idiotą... Chyba się pomyliłam- Nagle chłopak przechylił ją do tyłu i obaj wylądowali na pufach.
-Przecież ty się nigdy nie mylisz- szepną podgryzając materiał jej bluzki obok karku.
Całe do południe spędziły na wygłupianiu się z chłopakami. Niall grał na gitarze reszta śpiewała i wydurniała się tańcząc. Po obiedzie dziewczyny postanowiły przejść się na miasto. Same, bez chłopaków. Ubrały się na wyjście i weszły do pokoju Joy z zamiarem poinformowania o wyjściu.
-Gdzie ona jest? Myślałam że siedzi tu z Louisem- powiedziała Amelia wchodząc w głąb jej pokoju.
-Boje się pomyśleć co robią. Albo urywają sobie łby albo wręcz przeciwnie...- dodała Oliv po czym stanęła jak wryta ponieważ jej przyjaciółka zaczęła piszczeć wskazując na złoty prostokącik leżący na toaletce.
-Złota karta! Złota karta! Proszę powiedz że ty też ją widzisz!- powiedziała podekscytowana biorąc ją ro ręki.
-No kurde widzę!
-Idziemy na zakupy moja droga! LA nas jeszcze nie widziało!- powiedziała pewnie ruszając w stronę drzwi z kartą w ręku.
-Amel! Zwariowałaś? To nie nasze- powiedziała Oliv łapiąc ją gwałtownie za luźną białą koszulkę, tak że okulary przeciw słoneczne spadły z jej głowy.
-Spokojnie! To złota karta, nawet nie zauważy...- powiedziała podnosząc nieszczęsne okulary.
-Nie podoba mi się to.
-Nie panikuj. Nie wyczerpane środki!
-Nie masz kodu! - powiedziała zwycięsko Oliv robiąc cwaną minę. Na co Amel podniosła mały notesik z toaletki który był otwarty akurat na nim.
-Ta da! Nawet się nie zmęczyłam szukaniem. Idziemy bez gadania- jak powiedziała tak zrobiły. Olivia z niezadowoloną miną szła przez aleję palm. Na nosach miały przeciw słoneczne okulary. Słońce grzało, a powietrze stało w miejscu. Po pewnym czasie dziewczyny szły już pomiędzy plażą, tłumem ludzi i budynkami z kolorowymi szyldami.
-To ludzie dziwnie się patrzą czy mam schizy przez tą kartę?- spytała Oliv zauważając że ludzie przystają na ich widok.
-Wydaje ci się...- powiedziała Amelii idąc pewnie przed siebie w kierunku kiosku z kolorowymi pisemkami.
Weszły do małego sklepiku i stanęły przed stojakiem z pisemkami. Odruchowo szukały swoich wyszukanych, które czytują w Australii.
-Oczywiście połowy nie ma- burknęła Oliv. Nagle jej policzki zapłonęły- O nie... Nie, nie, nie, nie!- powiedziała nerwowo patrząc na sprzedawczynie wykładającą świeże czasopisma na półki
-Oliv!- zaśmiała się Amelia- No nie wierze! Jesteś w gazecie-dziewczyna śmiała się z przyjaciółki biorąc do ręki jeden z egzemplarzy. Na okładce widniało zdjęcie Oliv z Harrym leżących na plaży i śmiejących się.
-Chyba nie pożyjesz już sobie w spokoju- powiedział Amelia.
-Nie bądź taka cwana! Patrz na to!- powiedziała wskazując na nią i Nialla siłujących się z fanką.
-O Joy też...- zaczęła Oliv nie dokańczając ponieważ jej szczęka odmówiła posłuszeństwa.
-Chodźmy stąd. Usiądziemy w galerii przy kawie i spokojnie to obgadamy- Oliv przytaknęła. Dziewczyny kupiły kilka pism i udały się w kierunku centrum handlowego leżącego w głębi miasta.
-Nie nadążam. Naprawdę! Za dużo się tu dzieje...- marudziła Amelia, wjeżdżając ruchomymi schodami na pierwsze piętro zatłoczonej galerii. Po chwili siedziały już przy stole czekając na zamówione napoje.
-Może podsumujemy ten bałagan?- spytała Amelia przecierając rękoma twarz.
-A więc tak, ja i Harry chyba jesteśmy razem.
-Chyba?
-To zawiłe. To znaczy dla nas nie, ale dla menagmentu tak...pfff sama nie wiem. To nie zależy od nas.
-Patrząc na te zdjęcia chyba sami podjęliście decyzje.
-Z tej strony patrząc to redaktor tej gazety oddał nam przysługę- odparła z uśmiechem odbierając kawę od kelnerki.
-Teraz ty- powiedziała Oliv oblizując usta z kawowej pianki.
-Nic
-Nic?
-No nic...
-Jak nic jak wiem że.. że.. No że coś..- Oliv zaplątała się w pytaniu patrząc na dziwczynę siedzącą z plecami Amelii- nie oglądaj się ale za twoimi plecami chyba siedzi psychopatka która napadła ciebie i Nialla.
-Co ty gadasz? Nie proszę nie, może ci się wydaje...Zauważyła nas?- Amelii rozszerzyły się źrenice i zjechała niżej na krześle.
-Wiesz patrzy na nas jakby miała złamać nam kręgosłupy. Przynajmniej tak mi się wydaje gdy tak gestykuluje- Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo. Chwyciły kubki z kawą do rąk i podbiegły do kasy, by za nią zapłacić. Amelia przejechała złotą kartą po czytniku po czym wpisała kod i szybkim krokiem udały się ku pierwszemu lepszemu sklepu.
-Chyba nas nie lubi.
-Teraz wyobraź sobie że takich dziewczyn jest więcej, a my nieświadome swojej sławy stoimy w najbardziej zatłoczonym budynku jaki mogłyśmy wybrać- powiedziała Oliv jednym tchem.
-Może ktoś po nas przyjedzie?
-Kto? Owen jest na wyjeździe z ojcem Joy czyli szofera nie mamy- ludzie w sklepie patrzyli na nie ze zdziwieniem szepcząc. Oliv nagle chwyciła przyjaciółkę za rękę ciągnąc do przymierzalni. Zasłoniła materiał i usiadła na krześle. Amelia stała na przeciwko niej przeglądając się w lustrze.
-Nie wyglądam na divę.
-A chcesz?
-Chyba nie, ale wyglądać jakoś muszę.
-Nie ważne... musimy się jakoś stąd wydostać. Zadzwonię do Joy- powiedziała Oliv przykładając do ucha komórkę.
-Chora sytuacja...nie móc wyjść do centrum handlowego, ponieważ robią ci zdjęcia, wrzeszczą i grożą zabiciem...
-Gdy zamawiałaś kawę dałam dwa autografy -pochwaliła się blondynka-...Grr Joy nie odbiera. Może Harry- dziewczyna odgarnęła lok z czoła za ucho i spojrzała w sufit ze zdenerwowaniem- Nie dokończyłaś... Ty i Zayn?
-Nie wiem no. Chyba się zaprzyjaźniliśmy. Naprawdę dobrze się z nim rozmawia. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, to Zayn Malik może mieć każdą, którą chce!
-Sory ale pieprzysz... Nie, nie, nie! Harry to nie do ciebie! Mógłbyś załatwić nam transport? Jesteśmy w centrum handlowym i utknęłyśmy bez ochrony....nie...noo...przepraszam...ok...ok będziemy czekać, dzięki baby!- Oliv odłożyła słuchawkę i z uśmiechem siedziała w ciszy.
-I co?- spytała zniecierpliwiona Amelia rozkładając bezwładnie ręce.
-Za 10 minut przyjedzie po nas Harry. Mamy czekać przed głównym wejściem- powiedziała wkładając telefon do kieszeni.
-10 minut w garderobie? Może szybkie zakupy? Takie błyskawiczne... bez przymierzania?- spytała Amel z błyskiem w oku.
-Ok, więc tak wychodzimy z przymierzalnie szybko zwijamy jakieś rzeczy, kasa, wyjście, parking- podsumowała Oliv na co Amelia przytaknęła i zaczęła odliczanie do wyjścia.
-Trzy, dwa, jeden, go!- szybkim krokiem wyszły z przymierzalni przed którą stał tłum ludzi zasypujących dziewczyny pytaniami. Te jednak nie odpowiadały. Szybko przeszły przez stoiska z ubraniami rzucając na ręce rzeczy w swoim rozmiarze, po czym podeszły do kasy.
-6228$- powiedziała kasjerka ze zdziwieniem patrząc na nabitą sumę. Jej zdziwienie wzrosło po zobaczeniu złotej karty.
-Wiesz, że szczerze można kochać tylko jedną osobę?- spytała Joy.
Leżeli na ziemi opierając głowy o pufy. Chłopak bawił się rękom brunetki, która z zamyśleniem wpatrywała się w pianino stojące obok nich.
-Wiem...
-Kochasz Eleanor?- pytała ze spokojem. Wiedziała że nie ma o co się kłócić, obrażać. Tego było już w dostatku.
-Myślałem, że ją kocham...
-Miłość jest, albo jej nie ma. Dlaczego nie umiesz się określić?
-Lew Tołstoj powiedział że "prawdziwie kocha się tylko wtedy, gdy nie wiesz dlaczego". Ja nie wiem dlaczego, ale pokochałem cię bardziej niż ją... - Joy wzięła rękę z dłoni Louisa i nerwowo otarła ją o drugą-dlaczego się boisz?
-Nie boję się...-Louis spojrzał na nią wymownie na co ta wywróciła oczyma.
-Przecież ja cię nie skrzywdzę- w uszach Joy zabrzmiało to tak, jakby czytał w jej myślach. Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Jego słowa obijały się w jej głowie. Wypowiedział to tak jakby było to dla niego tak oczywiste, że śmieszne było dla niego samo wypowiadanie to słów.
-Wole nienawiść, ona boli mniej...
-Nie wiem co ten koleś przede mną ci zrobił, ale możesz być pewna że ja tego nie zrobię. Wiem, że dużo przeżyłaś i moim marzeniem od kilku dni jest to, żebyś nie musiała do tego wracać...Życie jest piękne. I co jak co, ale ty powinnaś o tym wiedzieć Panno Joy Life!- W życiu dziewczyny pierwszy raz pojawiła się osoba z zewnątrz, która zachowywała się bezinteresownie. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Chłopak leżał koło niej wpatrując się w jej zielone oczy. Pocałowała go delikatnie w usta.
-Nienawidzę cię- szepnęła. Ich twarze cały czas dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
-Ze wzajemnością, to się chyba nigdy nie zmieni- odpowiedział oddając jej pocałunek z taką samą delikatnością .
-Możesz mnie nienawidzić, byle byś mnie kochał.
Nudy- wybaczcie.
Mamy ostatnio małe problemy osobiste i szkolne co przyczynia się do rzadkiego pisania.
Mamy nadzieje że pomimo tego zostaniecie z nami i będziecie czytać tego bloga, a my postaramy się wypełniać nasze obowiązki co do niego lepiej. W następnym rozdziale jeden z bohaterów odejdzie, a wam pozostaje zgadywać o kogo chodzi ;D
-Jeśli chciałaś mnie przestraszyć to Ci się udało- odparł Zayn z obrażoną miną.
-Nie, nie, nie, przepraszam, nie chciałam!
-Nic nie szkodzi, żartowałem głuptasie- zaśmiał się widząc że dziewczyna jest bardziej przestraszona od niego.Zaczął ją łaskotać w bok.
-Jezu, nienawidzę tego!- dziewczyna nie mogła przestać się śmiać-Przestań już, bo wszystkich obudzimy!-Krzyczała starając ratować się przed atakiem chłopaka.
-No dobra przekonałaś mnie. Lepiej ty mi powiedz, czemu nie śpisz?
-W sumie to nie wiem. Po prostu się obudziłam
-To dobrze że się obudziłaś, bo chciałem z tobą porozmawiać- powiedział z tajemniczym uśmiechem.
-Mam się bać?- Amelia spoglądała na chłopaka wpatrzonego w morze. W jego oczach odbijały się światełka gwiazd.Co chwilę ich włosy przeczesywał ciepły wiatr.
-Nie sądzę. Nie wiem tylko jak ubrać to w słowa- powiedział śmiejąc się pod nosem. Amelia była naprawdę zdziwiona jego zachowaniem.
-Ja ci w tym nie pomogę...- powiedziała dziewczyna lekko poirytowana. Przez dzień strach było się do niego odezwać, a w nocy wyglądał na tętniącego życiem. Co prawda jego twarz wyglądała na zmęczoną, a oczy cały czas były zaszklone, ale jego uśmiech emitował energią.
-Nie lubisz mnie prawda?- spytał widząc jej reakcję.
-Nie! Skąd ci to przyszło do głowy?
-Unikasz mnie.
-To nie tak...Po prostu myślałam że potrzebujesz być teraz sam- powiedziała speszona.
-Więc mnie lubisz?
-Nie musisz nawet pytać.
-Więc mogę ci zaufać?- spytał uśmiechając się. Amelia przytaknęła mu.
-Perrie zadzwoniła do mnie wczoraj wieczorem z płaczem. Przepraszała mnie. Chce do mnie wrócić....- powiedział to tak, jakby sam nie mógł w to uwierzyć.
-To dobrze! Cieszę się-westchnęła ze sztucznym uśmiechem. Lubiła Perrie, naprawdę nic do niej nie miała, ale po tym co zrobiła Zaynowi nie myślała o niej zbyt miło.
-Ale jest problem- dziewczyna spojrzała na niego z frustracją- ja nie wiem czy chcę do niej wrócić.
-Dlatego siedzisz tu sam?- chłopak przytakną. Zapadła cisza. Słychać było jedynie stukanie kropel wody o altanę pod którą siedzieli- dlaczego nie chcesz już z nią być?
-Gdy spytał czy spróbujemy jeszcze raz, rozłączyłem się. Zachowałem się jak ostatni palant, ale nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. Tak kotku, nic się nie stało? Będzie dobrze? Prędzej czy później i tak by się to stało- powiedział ze spokojem w głosie. Wyglądał na pogodzonego z tą sytuacją.
-Czyli nie chcesz do niej wrócić?- spytała całkowicie zbita z tropu Amelia ziewając ze zmęczenia.
-Nie- odparł opierając głowę o leżak na którym siedział- definitywnie. Musimy ułożyć sobie życie osobno. Normalne życie, z normalną osobą- po tych słowach obrócił głowę w stronę Amel która siedziała na leżaku z podwiniętymi nogami. Podpierała głowę o kolana wpatrując się w krople rozbijające się o morze. Zayn zastanawiał się czy nie przeszkadzają jej w tym włosy które wiatr zwiewał na jej twarz. Ta jednak siedziała nie poruszona złośliwością żywiołów. Chłopak uśmiechną się sam do siebie. Brakowało mu normalności. Przez kilka dni pobytu w Willi Faith czuł się spokojny. Tak po prostu. Odpoczynek od sławy, wrzasku fanek. Czas na przemyślenia dobrze mu zrobił, zresztą nie tylko mu ponieważ reszta chłopców na pewno też dostała szansę na przemyślenie kilku spraw.
-Jest ci zimno?- zapytał z troską- przyniosę ci koc- nie czekając na odpowiedz wszedł do budynku wychodząc z dwiema poduszkami i kocami ledwo mieszcząc je w rękach. Amelia uśmiechnęła się do niego odbierając swój koc i poduszkę.
-Nigdy nie spałam pod gołym niebem- powiedziała układają się wygodnie. Chłopak przesuną swój leżak bliżej koleżanki i zrobił to samo.
*Rano*
Joy obudził śmiech chłopaków. Przeciągnęła się mrucząc pod nosem. Wstała z łóżka, wykonała poranną toaletę i ubrała czerwony top, czarne spodnie z wysokim stanem nad pępek, ramoneskę z ćwiekami a na nogi wciągnęła ukochane lity. Nie była typem słodkiej delikatnej dziewczyny. W każdym razie na taką nie wyglądała. Zeszła na dół spinając włosy w luźnego koka i szybko dowiedziała się co było przyczyną głośnego śmiechu. Chłopcy dobrali się do albumów jej ojca, które były ustawione na ściennej półce pod schodami. Ojciec wkładał do tych albumów zdjęcia z gwiazdami z którymi pracował, wycinki z gazet i tym podobne. W gruncie rzeczy robiła to tak naprawdę Abby. Kobieta zamieszkała w Willi Fight po narodzeniu Joy. Nie miała pieniędzy, a Pan Willey wyciągną do niej rękę z pomocą, zdaniem Abby nie wycenioną. Wszystko co robiła było pełne wdzięczności.
Gdy usłyszeli stukanie butów Joy speszyli się.
-Pozwolił wam ktoś ich dotykać?- spytała patrząc na Louisa tak, jakby miała pretensje tylko i wyłącznie do niego. Obok niego stał Harry i Oliv.
-Wybacz to moja wina- powiedziała- możemy do oglądać? Kto to?- spytała dalej przewracając strony albumu.Wskazała palcem na wycinki gazet. Na każdym widniała sylwetka młodej kobiety. Louis speszył się ponieważ zauważył nagłówki z wytłuszczonymi napisami "Nie poważne zachowanie Courtney ", "Courtney ćpa będąc w ciąży"," Life w szpitalu", "Willey domaga się praw rodzicielskich" i w końcu "Courtney Life przedawkowała, zginęła w wieku 39 lat". Chłopak wiedział że jest to matka Joy, jej głos jednak się nie załamał.
-Nie wiem, nie zdążyłam jej poznać- odparła wyrywając album z rąk dziewczyny chcąc odłożyć go na miejsce,ona dalej ciągła temat.
-Piosenkarka? Aktorka?- pytała z ciekawością- może modelka? Bardzo ładna!- w tym momencie Joy przystanęła. Zagryzła wargę. Te wspomnienia były za świeże. Wszystko wróciło. Kłótnie, krzyki, szarpaniny. Joy zamknęła oczy i oparła się bezwładnie o ścianę, obarczona ciężarem tych wspomnień. Schowała twarz w dłoniach. Zaczęła szlochać. Nie mając sił myśleć, a co dopiero mówić o swojej matce spuściła się na podłogę kryjąc twarz w skrzyżowanych ramionach opartych o kolana. To co działo się w tym domu wie tylko ona i jej ojciec. Nie przespane noce, bolesne pytania reporterów i kłamliwe artykuły, ból fizyczny i psychiczny.
Ktoś ją objął. Nie wiedziała kto, ponieważ zacisnęła oczy jeszcze mocniej starając się zatrzymać łzy które płynęły coraz mocniej. Po sekundzie wiedziała czyi to uścisk. Tylko jego perfum umiała rozpoznać.
-Joy o co chodzi?- spytała Oliv stając za plecami Louisa starającego się uspokoić Joy. Harry również przykucną kładąc rękę na plecach dziewczyny. Oliv patrzyła na przyjaciółkę z przerażeniem. Nie wiedziała o co chodzi. Speszona spojrzała na album szukając czegoś co mogło by ją naprowadzić. Serce zabiło jej mocniej i szybciej gdy zaczęła czytać jeden z artykułów "Courtney Life umarła na skutek przedawkowania, jej mąż Willey Life, sławny producent muzyczny odmawia udzielania wywiadów. Co stanie się z ich siedemnastoletnią córką? Czy ten incydent odbije się na karierze Willeya?" .
-Joy, ja, ja przepraszam. Nie wiedziałam- szepnęła podchodząc do przyjaciółki która starała się uspokoić. Pokiwała przecząco głową patrząc na guziki koszuli Louisa klęczącego przed nią. Wyglądała jakby przed jej oczyma przewijał się film.
-To już za tobą. Nie wracaj do tego- szepną Louis pocierając jej ręce.
-Przepraszam- powiedziała nadal patrząc przed siebie. Zamknęła oczy. Czuła zapach perfum pomieszanych z alkoholem. Szarpanie za włosy. Spuchnięte oczy od płaczu. Wrzaski reporterów będących światkami przepychanek z ojcem. Poczuła rękę matki na policzku. Widziała obcych mężczyzn w jej domu. Narkotyki zniszczyły ją doszczętnie. Nie rozróżniała rzeczywistości od swojej chorej wyobraźni- To już rok- powiedziała wzdychając głęboko. Łzy przestały płynąć, a te z policzków wytarł Louis swoimi palcami. Harry spojrzał na niego z zamyśleniem. Nie nadążał za ich humorkami.
-Aż rok. Nie myśl o tym- powiedział Louis uśmiechając się do niej. Nie zareagowała. Jej głowa była spuszczona w dół. Tomlinson chwycił za jej podbródek podnosząc jej wzrok do góry. Wysłał jej ten sam uśmiech. Ciepły. Joy odwdzięczyła go.
-I tak cię nienawidzę- odparła uśmiechając się do niego. Nie wiedziała czemu, ale nie była już na niego zła.
-Miałem nadzieję, że to powiesz- powiedział z radością w głosie całując jej rękę.
-Teraz to ja już kompletnie nic nie rozumiem!- powiedział Hazza bezradnie rozkładając ręce.
-Nie tylko ty- dodała Oliv patrząc na tą sytuacje z boku. Wymieniła z Harrym spojrzenia i udali się na taras zostawiając ich samych na podłodze.
* Zayn & Amelia*
-Dzień dobry!- powiedział wesoło na co Amel zareagowała szerokim uśmiechem. Nadal nie mogła pojąć jakim cudem leży właśnie na zwykłym leżaku z niezwykłym chłopakiem w miejscu, do którego chciała zawsze pojechać. Na początku jak tu przyjechała bała się. Bała się, że za chwilę obudzi się z tego snu, że to wszystko pęknie jak bańka mydlana. Teraz jednak przestała się tym przejmować. Nie myślała o tym, tylko napawała się każdą chwilą spędzoną w tym miejscu. Tutaj każdego dnia budziła się z dobrym humorem i zasypiała z pewnością, że jutro będzie jeszcze lepsze.
-Dzień dobry- odpowiedziała mu dziewczyna- Chyba już pora wstawać, tak?- zapytała.
-Niestety- powiedział, jednak Amel nie była zasmucona tą wiadomością, wręcz cieszyła się nią. Kiedyś lubiła spać, ponieważ to przybliżało ją do marzeń. Teraz jednak tego nie potrzebowała.
Louis & Joy
-Czuję się jak idiota- powiedział. Siedzieli obok siebie na ziemi. Joy trzymała w objęciu swoje kolana, a chłopak swoje nogi miał wyprostowane i założone jedną na drugą. Potrząsał jedną z nich nerwowo.
-Bo nim jesteś...- westchnęła Joy bez większego wysiłku z obojętnością w głosie.
-Przepraszam.
-Za co mnie przepraszasz? Za ten pocałunek, kłótnie? Za to że ze mną rozmawiasz?- chłopak spojrzał na nią z niepokojem.
-Nigdy nie będę przepraszał za to że z tobą rozmawiam. Choćbyś tego nie chciała ja i tak będę to robił.
-Nie pogrywaj ze mną. Nie mam sił na takie rzeczy...- Louis nie przyjmował do siebie nawet takiej myśli.
-Joy, ja nie pogrywam. Na pewno nie z tobą. To co się stało. Jaaa...- Joy zmierzyła go wzrokiem.
-Myślę że coś do ciebie czuje Joy. Przepraszam- powiedział, to ostatnie dodając z ciepłym i nieco przestraszonym uśmiechem.
-Masz do cholery dziewczynę! Ogarnij się...- powiedziała zdenerwowana. Wstała i szybkim krokiem udała się w kierunku schodów. Louis poszedł za nią. Prosił aby stanęła, ale ta nie chciała. Weszli na górę. Chłopak nie był jeszcze w tej części budynku.
-Dlaczego nie chcesz mnie wysłuchać!- krzyczał. Nie odpowiadała. Szedł za nią tak długo, aż zatrzasnęła się w jednym z pokoi. Wielkie drzwi zatrzasnęła zaraz przed jego nosem. Walił w nie bez powodzenia ręką. Nic to nie dawało- Jak do ściany!
-Odejdź stąd!- warknęła.
Czas mijał szybko a żaden z nich nie chciał ustąpić. Na początku mówił tylko chłopak, produkował się, a dziewczyna gasiła go jednym słowem co powodowało ciszę.
-Joy, wiem że postąpiłem głupio. Zresztą nie tylko ja! To przez ciebie...-powiedział siedząc pod drzwiami, lekko bijąc w nie swoją głową.
-Moja wina?!- Joy siedziała tak jak on tyle że po drugiej stronie.
-Mogłaś mnie odepchnąć... Nie wiem, cokolwiek...-powiedział podłamany. Joy zastanawiała się dlaczego tego nie zrobiła. Po chwili ciszy odpowiedziała.
-Musiałeś tu przyjeżdżać? Louis nie odepchnęłam cię bo ty nie odepchnąłeś mnie. Wiem dziwnie to brzmi.
-Nie odepchnąłem cię bo lubię cię bardziej niż powinienem. Wiem że ci się to nie podoba. Uwierz że gdybym mógł to w ogóle bym z tobą nie rozmawiał, ale nie mogę... Coś do ciebie czuje- rozmowa przeszła z krzyków i kłótni do normalnej rozmowy. Joy nie chciał się zakochać. Po prostu się tego bała. W przeszłości miała chłopaka, a przynajmniej tak myślała. Był przy niej ze względu na pieniądze nie czując do niej nic wykorzystywał jej sławę, a ona nie wiedziała tego będą pod jego urokiem.
-Przepraszam- szepnęła na tyle głośno by mógł usłyszeć, a na tyle cicho by dźwięczało delikatnością. Wstała i przekręciła klucz w drzwiach. Nie otworzyła ich. Przeszła kilka kroków dalej i siadła na czerwonej pufie. Chłopak po usłyszeniu zamka w drzwiach wstał, nabrał głęboki oddech z myślą by nie zepsuć swojej szansy. Wszedł i pierwsze co rzuciło mu się w oczy to duże okno za którym widniała długa ulica prowadząca do miasta. Pomieszczenie do którego wszedł było studiem. Po prawej stronie pokoik oddzielony szybą przed którym stał sprzęt, kilka krzeseł. Po lewej stronie masa instrumentów oraz pufy. Na jednej z nich, tej przy ścianie siedziała Joy. Louis chwycił jedną z lekkich puf i rzucił ją zaraz obok dziewczyny. Nie usiadł, najpierw rozłożył swoje ramiona i zbliżył się do Life, która podniosła się szybko i przyległa swoim ciałem do jego.
-Przepraszam idioto...ok?- powtórzyła. Chłopak wbił swoje palce w jej włosy przyciągając ją bliżej. Zapach jej włosów połaskotał jego nos. Chłopak oddalił twarz od jej ramiona spojrzał na nią z miną wskazującą na to że nie podoba mu się miano jakie nadała mu dziewczyna. Joy spojrzała na niego z niezrozumieniem.
-Słyszałaś o tym że idioci lubią gryźć?- spytał z powagą w głosie.
-Doprawdy? Myślałam że jesteś czysto krwistym idiotą... Chyba się pomyliłam- Nagle chłopak przechylił ją do tyłu i obaj wylądowali na pufach.
-Przecież ty się nigdy nie mylisz- szepną podgryzając materiał jej bluzki obok karku.
Oliv & Amelia
Całe do południe spędziły na wygłupianiu się z chłopakami. Niall grał na gitarze reszta śpiewała i wydurniała się tańcząc. Po obiedzie dziewczyny postanowiły przejść się na miasto. Same, bez chłopaków. Ubrały się na wyjście i weszły do pokoju Joy z zamiarem poinformowania o wyjściu.
-Gdzie ona jest? Myślałam że siedzi tu z Louisem- powiedziała Amelia wchodząc w głąb jej pokoju.
-Boje się pomyśleć co robią. Albo urywają sobie łby albo wręcz przeciwnie...- dodała Oliv po czym stanęła jak wryta ponieważ jej przyjaciółka zaczęła piszczeć wskazując na złoty prostokącik leżący na toaletce.
-Złota karta! Złota karta! Proszę powiedz że ty też ją widzisz!- powiedziała podekscytowana biorąc ją ro ręki.
-No kurde widzę!
-Idziemy na zakupy moja droga! LA nas jeszcze nie widziało!- powiedziała pewnie ruszając w stronę drzwi z kartą w ręku.
-Amel! Zwariowałaś? To nie nasze- powiedziała Oliv łapiąc ją gwałtownie za luźną białą koszulkę, tak że okulary przeciw słoneczne spadły z jej głowy.
-Spokojnie! To złota karta, nawet nie zauważy...- powiedziała podnosząc nieszczęsne okulary.
-Nie podoba mi się to.
-Nie panikuj. Nie wyczerpane środki!
-Nie masz kodu! - powiedziała zwycięsko Oliv robiąc cwaną minę. Na co Amel podniosła mały notesik z toaletki który był otwarty akurat na nim.
-Ta da! Nawet się nie zmęczyłam szukaniem. Idziemy bez gadania- jak powiedziała tak zrobiły. Olivia z niezadowoloną miną szła przez aleję palm. Na nosach miały przeciw słoneczne okulary. Słońce grzało, a powietrze stało w miejscu. Po pewnym czasie dziewczyny szły już pomiędzy plażą, tłumem ludzi i budynkami z kolorowymi szyldami.
-To ludzie dziwnie się patrzą czy mam schizy przez tą kartę?- spytała Oliv zauważając że ludzie przystają na ich widok.
-Wydaje ci się...- powiedziała Amelii idąc pewnie przed siebie w kierunku kiosku z kolorowymi pisemkami.
Weszły do małego sklepiku i stanęły przed stojakiem z pisemkami. Odruchowo szukały swoich wyszukanych, które czytują w Australii.
-Oczywiście połowy nie ma- burknęła Oliv. Nagle jej policzki zapłonęły- O nie... Nie, nie, nie, nie!- powiedziała nerwowo patrząc na sprzedawczynie wykładającą świeże czasopisma na półki
-Oliv!- zaśmiała się Amelia- No nie wierze! Jesteś w gazecie-dziewczyna śmiała się z przyjaciółki biorąc do ręki jeden z egzemplarzy. Na okładce widniało zdjęcie Oliv z Harrym leżących na plaży i śmiejących się.
-Chyba nie pożyjesz już sobie w spokoju- powiedział Amelia.
-Nie bądź taka cwana! Patrz na to!- powiedziała wskazując na nią i Nialla siłujących się z fanką.
-O Joy też...- zaczęła Oliv nie dokańczając ponieważ jej szczęka odmówiła posłuszeństwa.
-Chodźmy stąd. Usiądziemy w galerii przy kawie i spokojnie to obgadamy- Oliv przytaknęła. Dziewczyny kupiły kilka pism i udały się w kierunku centrum handlowego leżącego w głębi miasta.
-Nie nadążam. Naprawdę! Za dużo się tu dzieje...- marudziła Amelia, wjeżdżając ruchomymi schodami na pierwsze piętro zatłoczonej galerii. Po chwili siedziały już przy stole czekając na zamówione napoje.
-Może podsumujemy ten bałagan?- spytała Amelia przecierając rękoma twarz.
-A więc tak, ja i Harry chyba jesteśmy razem.
-Chyba?
-To zawiłe. To znaczy dla nas nie, ale dla menagmentu tak...pfff sama nie wiem. To nie zależy od nas.
-Patrząc na te zdjęcia chyba sami podjęliście decyzje.
-Z tej strony patrząc to redaktor tej gazety oddał nam przysługę- odparła z uśmiechem odbierając kawę od kelnerki.
-Teraz ty- powiedziała Oliv oblizując usta z kawowej pianki.
-Nic
-Nic?
-No nic...
-Jak nic jak wiem że.. że.. No że coś..- Oliv zaplątała się w pytaniu patrząc na dziwczynę siedzącą z plecami Amelii- nie oglądaj się ale za twoimi plecami chyba siedzi psychopatka która napadła ciebie i Nialla.
-Co ty gadasz? Nie proszę nie, może ci się wydaje...Zauważyła nas?- Amelii rozszerzyły się źrenice i zjechała niżej na krześle.
-Wiesz patrzy na nas jakby miała złamać nam kręgosłupy. Przynajmniej tak mi się wydaje gdy tak gestykuluje- Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo. Chwyciły kubki z kawą do rąk i podbiegły do kasy, by za nią zapłacić. Amelia przejechała złotą kartą po czytniku po czym wpisała kod i szybkim krokiem udały się ku pierwszemu lepszemu sklepu.
-Chyba nas nie lubi.
-Teraz wyobraź sobie że takich dziewczyn jest więcej, a my nieświadome swojej sławy stoimy w najbardziej zatłoczonym budynku jaki mogłyśmy wybrać- powiedziała Oliv jednym tchem.
-Może ktoś po nas przyjedzie?
-Kto? Owen jest na wyjeździe z ojcem Joy czyli szofera nie mamy- ludzie w sklepie patrzyli na nie ze zdziwieniem szepcząc. Oliv nagle chwyciła przyjaciółkę za rękę ciągnąc do przymierzalni. Zasłoniła materiał i usiadła na krześle. Amelia stała na przeciwko niej przeglądając się w lustrze.
-Nie wyglądam na divę.
-A chcesz?
-Chyba nie, ale wyglądać jakoś muszę.
-Nie ważne... musimy się jakoś stąd wydostać. Zadzwonię do Joy- powiedziała Oliv przykładając do ucha komórkę.
-Chora sytuacja...nie móc wyjść do centrum handlowego, ponieważ robią ci zdjęcia, wrzeszczą i grożą zabiciem...
-Gdy zamawiałaś kawę dałam dwa autografy -pochwaliła się blondynka-...Grr Joy nie odbiera. Może Harry- dziewczyna odgarnęła lok z czoła za ucho i spojrzała w sufit ze zdenerwowaniem- Nie dokończyłaś... Ty i Zayn?
-Nie wiem no. Chyba się zaprzyjaźniliśmy. Naprawdę dobrze się z nim rozmawia. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, to Zayn Malik może mieć każdą, którą chce!
-Sory ale pieprzysz... Nie, nie, nie! Harry to nie do ciebie! Mógłbyś załatwić nam transport? Jesteśmy w centrum handlowym i utknęłyśmy bez ochrony....nie...noo...przepraszam...ok...ok będziemy czekać, dzięki baby!- Oliv odłożyła słuchawkę i z uśmiechem siedziała w ciszy.
-I co?- spytała zniecierpliwiona Amelia rozkładając bezwładnie ręce.
-Za 10 minut przyjedzie po nas Harry. Mamy czekać przed głównym wejściem- powiedziała wkładając telefon do kieszeni.
-10 minut w garderobie? Może szybkie zakupy? Takie błyskawiczne... bez przymierzania?- spytała Amel z błyskiem w oku.
-Ok, więc tak wychodzimy z przymierzalnie szybko zwijamy jakieś rzeczy, kasa, wyjście, parking- podsumowała Oliv na co Amelia przytaknęła i zaczęła odliczanie do wyjścia.
-Trzy, dwa, jeden, go!- szybkim krokiem wyszły z przymierzalni przed którą stał tłum ludzi zasypujących dziewczyny pytaniami. Te jednak nie odpowiadały. Szybko przeszły przez stoiska z ubraniami rzucając na ręce rzeczy w swoim rozmiarze, po czym podeszły do kasy.
-6228$- powiedziała kasjerka ze zdziwieniem patrząc na nabitą sumę. Jej zdziwienie wzrosło po zobaczeniu złotej karty.
*Louis & Joy*
-Wiesz, że szczerze można kochać tylko jedną osobę?- spytała Joy.
Leżeli na ziemi opierając głowy o pufy. Chłopak bawił się rękom brunetki, która z zamyśleniem wpatrywała się w pianino stojące obok nich.
-Wiem...
-Kochasz Eleanor?- pytała ze spokojem. Wiedziała że nie ma o co się kłócić, obrażać. Tego było już w dostatku.
-Myślałem, że ją kocham...
-Miłość jest, albo jej nie ma. Dlaczego nie umiesz się określić?
-Lew Tołstoj powiedział że "prawdziwie kocha się tylko wtedy, gdy nie wiesz dlaczego". Ja nie wiem dlaczego, ale pokochałem cię bardziej niż ją... - Joy wzięła rękę z dłoni Louisa i nerwowo otarła ją o drugą-dlaczego się boisz?
-Nie boję się...-Louis spojrzał na nią wymownie na co ta wywróciła oczyma.
-Przecież ja cię nie skrzywdzę- w uszach Joy zabrzmiało to tak, jakby czytał w jej myślach. Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Jego słowa obijały się w jej głowie. Wypowiedział to tak jakby było to dla niego tak oczywiste, że śmieszne było dla niego samo wypowiadanie to słów.
-Wole nienawiść, ona boli mniej...
-Nie wiem co ten koleś przede mną ci zrobił, ale możesz być pewna że ja tego nie zrobię. Wiem, że dużo przeżyłaś i moim marzeniem od kilku dni jest to, żebyś nie musiała do tego wracać...Życie jest piękne. I co jak co, ale ty powinnaś o tym wiedzieć Panno Joy Life!- W życiu dziewczyny pierwszy raz pojawiła się osoba z zewnątrz, która zachowywała się bezinteresownie. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Chłopak leżał koło niej wpatrując się w jej zielone oczy. Pocałowała go delikatnie w usta.
-Nienawidzę cię- szepnęła. Ich twarze cały czas dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
-Ze wzajemnością, to się chyba nigdy nie zmieni- odpowiedział oddając jej pocałunek z taką samą delikatnością .
-Możesz mnie nienawidzić, byle byś mnie kochał.
Nudy- wybaczcie.
Mamy ostatnio małe problemy osobiste i szkolne co przyczynia się do rzadkiego pisania.
Mamy nadzieje że pomimo tego zostaniecie z nami i będziecie czytać tego bloga, a my postaramy się wypełniać nasze obowiązki co do niego lepiej. W następnym rozdziale jeden z bohaterów odejdzie, a wam pozostaje zgadywać o kogo chodzi ;D
Świetny rozdział :D ciekawe, który odejdzie :D szkoda, że rozdziały są rzadko dodawane, ale i tak będę czytać dalej! ;3 pozdrawiam ;) @5BoysAreMyDream .
OdpowiedzUsuńJezusieńku, jakie emocje :)
OdpowiedzUsuńLou i Joy po prostu razwalają mnie. ciągle się kłócą, ale widać, że im na sobe zależy. magiaaa *-*
serio podoba mi się ten blog i dzięki, że zostałam powiadomiona na twitterze :)
@anitkaa_1D
http://welcome-in-tomlinsons-house.blogspot.com/
oh, naprawdę świetne opowiadanie :3 brakuje mi słów!
OdpowiedzUsuńLubię wasz styl pisania. Jest taki lekki i przyjemny.
Tylko trochę nie zrozumiałam słów na końcu.. Joy jednocześnie kocha i nienawidzi Lou?
Ciekawa jestem co będzie dalej z Olivią i Harrym oraz Amelią. Szczerze? Bardziej ją wole z Niallem, wydaje mi się, że bardziej do siebie pasują :) i nie mogłam podczas tego napadu fanki! To było epickie. Olivia i Amelia się trochę brzydko zachowały, "pożyczając" złotą kartę, ale mam nadzieje, że ich nie nakryją, a jak już, to Joy nie będzie aż tak bardzo zła c:
Louis zerwie z Eleanor? Oby tak! Niech będzie z naszą kochaną Joy, bardzo ich razem lubię! <3
Nie wiem, kto w następnym rozdziale mógłby odejść i chyba nie będę zaprzątała sobie tym głowy. Poczekam na kolejny rozdział. :3
Życzę w takim razie wielkiej weny. Rozumiem, że szkoła trochę ogranicza, nauka, za niedługo kończy się pierwszy semestr i trzeba popoprawiać oceny, jednak mam nadzieje, że nowy odcinek pojawi się jak najszybciej.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://tillthewordsdryout.blogspot.com/
PS: dodaje się do obserwatorów C:
Fajny ;)
OdpowiedzUsuńhttp://everythingstartswithdream.blogspot.com/ Nowy rozdział . Zapraszamy ♥
omomo . Rozdział wspaniały ,bardzo mi sie podoba .Pozdrawiam @@CzEkOlaDaaaaa
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ten rozdział . Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń@Harrehxd