Wszędzie były butelki po wódce i innych procentowych trunkach. W domu unosił się zapach dymu papierosowego i shishy, pomieszczenie wypełniała głośna muzyka, do której tańczyli otumanieni ludzie. Nikt nie myślał o przeszłości ani przyszłości, wszyscy żyli tym co działo się właśnie w tej chwili. Nikogo nie interesowało, która jest godzina, liczyła się dobra zabawa. Można było dostrzec miziających się ludzi, królową parkietu i oczywiście barmana, który odpowiadał za tak mocne drinki. Kto był winny imprezie? Joy. Po bitwie na spaghetti stwierdziła, że przydałoby się zwołać kilku ludzi i zrobić prawdziwą domówkę, z okazji przyjazdu Olivii i Amelii. Mając wiele znajomości podzwoniła, tak jak i chłopcy zapraszając sporą grupę ludzi, która zaprosiła z kolei swoich znajomych. Niespodziewanie zeszło się około czterdziestu ludzi. Nad konsolą co jakiś czas falował indiański pióropusz i na pół mokre jeszcze włosy Joy, po zbiorowym prysznicu w ubraniach. To, że byli mokrzy nie przeszkadzało im jednak ani trochę. Amelia wyginała się ponętnie na środku salonu do bitów muzyki, a na około niej stali ludzie z czerwonymi kubeczkami pełnymi alkoholu. Olivia tańczyła na stole w ręce trzymając swój napój. Gwar. Ciemność, którą przebijały jedynie kolorowe lampy i świecące szyldy na ścianach pokoju. Każdy był we własnym świecie zamkniętym między własnymi myślami, a muzyką. Joy siedziała na tylnym oparciu głównej sofy nogi mając przerzucone przez ramiona siedzącego niżej Louisa, który błądził rękoma po jej łydkach i udach, obserwując gości z uśmiechem. W oczy momentalnie rzucało się, że to Life i Tomlinson tu rządzą. Uniesione kubki z alkoholem. Toasty. Pocałunki nieznających się ludzi. Ocierające się o siebie ciała. Słodko pachnący dym z shishy wymieszany z tytoniem i alkoholem. Ciało poprzez płynący w nim alkohol odmawiało niektórym posłuszeństwa przez co nie raz zostawała wyciągana do nich ręka z pomocą przy wstawaniu. Słabsi odsypiali po kątach. Olivia ni z ta ni zowąd przemieszczała się na rękach ludzi, nad ich głowami całkowicie im ufając. Liam i Danielle dołączyli się do Amelii, Niall stał na wysepce pryskając ludzi bitą śmietaną z krzykiem, Harry polewał alkohol z butelek, które miał w dłoniach prosto do ust ludzi, obok których przechodził. Oczywiście każdemu towarzyszył wrzask szczęścia wychodzący z ich gardeł.
Zayn widząc, że za konsolą nikt się nie znajduje podbiegł do niej kołysząc się na prawo i lewo. Oczywiście nie miał pojęcia co robi, chciał po prostu pobawić się w dj`a. Ponaciskał co się dało, a Joy widząc to momentalnie wstała podbiegając do niego, po czym uregulowała to co zniszczył.
-Ej, ej, ej! Ja nad wszystkim bardzo dobrze panuje ....- Zapewnił uspokajając ręką, co wyglądałoby się zabawnie dla trzeźwej osoby. Joy wskazała najpierw na swoje oczy, po czym na jego dając do zrozumienia że go obserwuje.
-Nie dotykaj mojego sprzętu, tak?- powiedziała kładąc rękę na jego ramieniu. Malik przytaknął.
-Ok!- Odparł nie wyraźnie. Sekundę później podbiegła do niego rozbawiona Amelia ciągnąc na parkiet. Joy ustawiła stałą play listę, by nie musieć ślęczeć przy sprzęcie. Chodź kompletnie nie trzeźwa, obsługiwania sprzętu w tym stanie nauczył ją czas. Przeszła do lady barku przepychając się pomiędzy półnagimi ludźmi. Niall był wdany w rozmowę z Andym, który robił za barmana, więc Joy sama zrobiła dwa drinki, dla siebie i Lou. Roztańczonym krokiem trzymając w jednej ręce dwa kubki przybijała piątki gościom w karnawałowych maskach. Podeszła do Lou, podając trunek, a następnie usiadła na jego kolanach.
-Impreza w Amerykańskim stylu- Stwierdził Louis.
-Najlepsza jaką miałeś- dogryzła Joy przechylając swój kubek. Louis zrobił to samo.
-Nie- powiedział dopijając drink, a kubek wyrzucając gdzieś na bok. Joy spojrzała w jego oczy, które mówiły tylko jedno. Obróciła się na jego kolanach tak, że siedziała na nim okrakiem mając twarz na wprost jego.
-Brakuje ci czegoś?- Spytała podjudzając go. Usta zbliżyła do jego ust tak, że ten zamkną oczy w oczekiwaniu na pocałunek. Ta jednak pod jego nos przystawiła swój kubek alkoholu, przechylając go. Alkohol polał się po jego ustach i brodzie, a Joy zaczęła go zlizywać. Louis normalnie nie wiedziałby jak na to zareagować, chcąc być choć w pewnym stopniu okrzesany. Teraz jednak o tym nie myślał, w czym pomogły mu procenty- Jesteś mokry, może zdejmiesz koszulkę?- Była kompletnie pijana. Jemu jednak to odpowiadało. Patrzył na jej usta, które zdradzały o czym myślała. Przygryzała je patrząc jak ten ściąga koszulkę. Tłum ludzi obok nich nie istniał.
-Jesteś kurewsko seksowna...- stwierdził, a ta uśmiechnęła się słysząc to. Chłopak mając w dupie konwenanse grzecznego chłopca chwycił za jej pośladki lekko ją podnosząc i kładąc na kanapie, na której siedział. Gdy jej dłonie znajdowały się w jego włosach, jego wędrowały pod jej szorty. Uśmiechnął się nie przerywając pocałunku. Joy zaparło dech w piersiach. To chyba właśnie to tak w nim kochała. Lekką bezczelność i pewność siebie. Nagle poczuli jak jak ktoś spycha ich na ziemię. Louis na chwilę tracąc orientacją gdzie góra gdzie dół, przykucną łapiąc się za głowę.
-Co z tobą?- Spytała z wyrzutem Joy patrząc na roześmianą Olivię, która ledwo co położyła się na kanapie śmiejąc się głupio. Zza kanapy wyszedł Harry wymachując rękami do muzyki. Louis pomógł wstać chyboczącej się Joy. Chcieli dokończyć to co zaczęli, ale ludzie wokół nich nie pozwolili na żaden inny ruch, niż ten w kierunku rozbujanych do muzyki ludzi. Amelia widząc, że udają się odbijani przez ludzi w kierunku jej, Zayna, Liama i Danielle podeszła do nich i chwyciła za ręce wciągając w taniec.
-Aaaaa..- Przeciągnęła głośno Amelia. Otworzyła delikatnie oczy obracając się na bok, po czym z piskiem spadła z kuchennego blatu. Zayn wrzasnął też przestraszony nie wiedząc co się dzieje, ponieważ dziewczyna wylądowała na nim. Szybko się z niego sturlała, po czym przykurczyła do siebie nogi patrząc na niego, a następnie wokół siebie- Przepraszam!- Mruknęła przestraszona.
-Spoko, nic mi nie jest- Zapewnił masując ramie. Wstał wyłaniając się zza wysepki w kuchni. Z jego ust wydobyło się tylko krótkie- haha- po czym chwycił się za tył głowy z uśmiechem. Parkiet w bliżej nieokreślonych substancjach, wszędzie kubki i flaszki po alkoholu, serpentyny, ludzie leżący po kontach. We wszystkim był jednak najzabawniejszy Liam. Dlaczego? Stał na przeciwko ściany i bełkotał coś pod nosem.
-Ja nie chciałem tego zrobić. Lou mnie zabije. On mnie zabije- powtarzał patrząc na duży zasprejowany obraz. Widocznie Liam bawił się wczoraj w Picassa.
-Gdzie reszta?- Spytała Amelia powoli dochodząc do siebie po pobudce- O mój Boże!- Zaśmiała się. Na głównej kanapie leżał Harry z rozpiętą koszulą, a na nim Olivia w samych jeansach i staniku. Amelia podeszła do nich i zaczęła dziecinnie dzióbać w policzek dziewczyny.
-Jeszcze nie- szepnęła Donnelly. Po chwili jednak zorientowała się że leży w niecodziennej pozycji i wstała jak oparzona. Amelia podała jej bluzkę która leżała pod sofą, a ta szybko zawstydzona ją ubrała.
-Hello- powiedział Harry zaspanym głosem siadając na kanapę. W tym momencie cisza była najbardziej komiczna.
-Horan?- Szepnęła Amelia widząc jak pół jego ciała leży na łóżku za kurtyną, a pół wisi próbując dotknąć parkietu.
-On żyje?- spytała Olivia.
-Zaraz się przekonamy- Harry podszedł do przyjaciela po czym uderzył go w krocze. Ten wzdrygnął zsuwając się całkiem na podłogę.
-Za co?- jęknął powoli stając na nogi. Reszta spojrzała na niego śmiejąc się lekko przestraszona, tego co jeszcze mogą zobaczyć. Mijając ciała ludzi leżących na ziemi przeszli do łazienki. Tam kompleta powódź. Jednak to jeszcze pamiętali. Chcąc spłukać z siebie spaghetti pryskali się prysznicem. Teraz jednak leżały w nim jakieś wtulone w siebie dziewczyny. Przeszli dalej. W pokoju gościnnym na łóżku leżała Danielle. Liam kazał jej nie przeszkadzać i wygonił wszystkich z pokoju. Przeszli dalej. Łazienka obok pokoju gościnnego. W niej spała Joy. Oczy zasłaniał jej pióropusz. Obok wanny, na miękkim dywanie leżał Louis nadal bez bluzki. Reszta nastolatków odetchnęła z ulgą mając świadomość że ich skład jest cały i zdrowy.
-Joy- Powiedział Niall ruszając jej ramieniem. Ta ocknęła się, poprawiając nakrycie głowy. Louis został przebudzony przez Amelię.
-Co ja tu robię...- mruknęła wychodząc z wanny ospale. Louis wstał uśmiechając się do samego siebie.
-Czy ktoś pamięta co się wczoraj działo?- Spytał Liam.
-Piąte przez dziesiąte- Odparła Amelia, a reszta stwierdziła to samo. Z powodu tego że łazienka była jedynym wolnym miejscem, zostali w niej myśląc nad dalszym postępowaniem i tym co się stało.
Każdy odtwarzała powoli urywki imprezy. Joy nagle zrobiła wielkie oczy po czym spojrzała na Tomlinsona, który puścił jej oczko. Dziewczyna zasłoniła usta dłonią z uśmiechem. Amelia zaczęła śmiać się na myśl o tym jak spoliczkowała jakąś dziewczynę za to że rozlała jej drinka. Liam uśmiechał się myśląc o wspaniale spędzonej imprezy z Danielle, Zayn zaczął durnie uśmiechać się patrząc na Tomlinsona, ten na Harrego. Tylko oni wiedzieli o co chodzi, jednak po chwili wszyscy wybuchli śmiechem.
-Dobra. To była najlepsza domówka na jakiej byłem!- Stwierdził Harry.
-Zdecydowanie!- Potwierdził Niall.
-Kto to wszystko posprząta?- Spytał Liam.
-Sprzątaczki?- Spytała retorycznie Joy ściągając z głowy pióra.
-Nie mamy sprzątaczek- burknął Niall- a przydały by się!
-Zamówi się...- Stwierdził Harry- Jak narazie trzeba tylko wygonić ludzi.
Rozproszyli się po budynku przebudzając gości, którzy wstawali ospale, lecz po chwili z wrzaskiem dziękowali za wspaniałą imprezę. Harry zamówił sprzątaczki, które przyjechały i pomogły uporządkowywać dom. Pewnych szkód nie dało się jednak tak łatwo naprawić. Po kilku godzinach wszyscy zebrali się w czystym już salonie. Niall zamówił pizze, która na szczęście paczki dotarła szybko. Zajadali się nią w milczeniu nadal trawiąc ostatnią noc.
-Dziś sesja- wspomniała Oliv patrząc na Joy, która o mało co nie zadławiła się kawałkiem jedzenia.
-Co!? To dziś?- Spytała, po czym spojrzała na zegarek- No nie... 15.47, za nie całą godzinę muszę być w centrum!- Krzyknęła odkładając kawałek pizzy. Wbiegła do łazienki. Zimny prysznic, szybki makijaż i wybór jakichkolwiek ciuchów. W tym czasie gdy ona się przygotowywała reszta też nie miała mało zajęć. Chłopakom przypomniało się, że powinni również się ogarnąć, bo mają próbę. Oliv razem z Amelią zastanawiały się co ze sobą począć, gdyż na razie nie miały pomysłów na jakieś konkretne zajęcia. W każdym razie i tak musiały się odświeżyć i ubrać w coś czystego. Na szczęście Joy przez drzwi łazienki dała im pozwolenie na pożyczenie jej rzeczy. Harry był gotowy jako pierwszy, więc zapukał do pokoju, w którym była Olivia. Ona szybko otworzyła drzwi pewna iż zobaczy w nich Amelię. Trochę się speszyła ujrzawszy chłopaka głównie ze względu na to, że była tylko w staniku i ręczniku opasanym na biodrach. W końcu wpuściła go do środka. Usiadł na dużej sofie ustawionej na przeciwko okna. Dziewczyna szybko skryła się w łazience i pośpiesznie się ubrała.
- O co chodzi? - spytała wchodząc do pokoju.
- Po prostu byłem już gotowy i stwierdziłem, że nie chce mi się samemu w pokoju siedzieć, no chyba, że Ci przeszkadzam? - zapytał z nadzieją, że jednak jest mile widziany.
- Oczywiście, że nie przeszkadzasz, ale poczekaj chwilę, bo muszę jeszcze się pomalować- wzięła kosmetczkę i zrobiła delikatny makijaż- Już jestem gotowa - oznajmiła dziewczyna.
- Może byśmy pojechali z Joy na tą sesję? Bo znając życie na próbie spotkamy Adriena, a tak szczerze to nie mam ochoty z nim rozmawiać, później po sesji możemy tam pojechać. Co ty na to?
- Jeśli Joy nie będzie miała nic przeciwko to ja jestem za- uśmiechnęła się do niego ciepło po czym dodała- w sumie to mamy jeszcze trochę czasu zanim wszyscy się zbiorą- spojrzała na niego znacząco.
- Zgadzam się z tobą- odpowiedział jej i posadził ją sobie na kolanach. Zaczął całować ją po szyi. Po chwili przeniósł się na usta i delikatnie je muskając zaczął całować ją namiętnie. Oliv oddała się pocaunkowi bez reszty i zatraciła się w jego ustach. Tak bardzo brakowało jej chłopaka podczas tych dwóch tygodni rozłąki. Starała się czerpać z tej chwili jak najwięcej, gdyż to wszystko było takie ulotne. Zastanawiała się jak jej życie wyglądałoby bez niego. I czy jeśli go kiedyś straci, jak się z tym pogodzi. Przecież nic nie trwa wiecznie. Wiadomo, nie chciała go stracić, ale jakby tak się stało, czy wpadłaby w depresję i nie potrafiła się z tym pogodzić, czy może olałaby go i zaczęła żyć od nowa. Zawsze gdy była z nim blisko, w głowie kłębiły jej się takie pytania. Gdy ma się tak skarb, myśli się tylko o tym, by go nie stracić. Dla niej Harry był właśnie tym skarbem. Nie potrzebowała nic więcej. Jednak beztroską chwilę przerwała myśl wypowiedziana z ust dziewczyny.
-Sky...Sky żyje prawda?- Spytała oddalając swoje usta od jego. Zaśmiał się uderzając swoim nosem o jej.
-Tak. Nasz kotek ma się dobrze. Jest cały i zdrowy u mnie w domu- zapewnił, po czym chciał kontynuować pocałunek. Olivia uświadomiła go jednak że Joy nie wie o tym że chcą jechać z nią, więc zeszli na dół. Ta przerzucała sobie właśnie przez ramie plecak rozmawiając o czymś z Louisem.
-Jedziemy z Tobą!- Krzyknęła Oliv podchodząc do niej.
-Ty też?- Spytał Louis wskazując na przyjaciela który zadowolony przytaknął- W takim razie ja też chcę!- Dodał obrażony.
-Dojedziemy na tą próbę, chce poprostu zdenerwować Adriena- powiedział zadowolony.
-Ok, ok, później wszystko sobie wyjaśnicie. Zaraz się spóźnimy- pośpieszyła Joy.
-Pożyczam auto!- Krzyknął Harry łapiąc za klucze wiszące obok wyjścia.
-No chyba nie..- zaczął Lou, jednak ten razem z Olivią wyszli. Joy podbiegła w tym czasie do lady kuchenki gdzie zostawiła telefon, następnie do Lou chcąc pocałować go przelotnie w policzek. Ten złapał jednak za jej podbródek całując ją namiętnie w usta. Zaskoczona jego stanowczością uśmiechnęła się do niego szeroko puszczając oczko, następnie wybiegła z domu słysząc klakson auta. wsiadła na tylne siedzenie, a Harry odrazu ruszył śmiejąc się z czegoś z Olivią. Joy zaczęła cykać coś na komórce nie zwracając uwagi na śmiejącą się parę siedzącą z przodu. Szybko znaleźli się w centrum miasta, gdzie wysiedli przed jednym z wieżowców.
-Na samej górze- powiedziała Joy ze zwątpieniem patrząc na szczyt budynku. Nie wiadomo skąd wyszło kilku fotografów. Pewnie Juergen- fotograf, puścił farbę że się dziś zjawią. Harry chwycił za rękę Olivię. Przeszli szybko do środka budynku. Weszli do windy, gdzie leciała dość irytująca melodyjka. Joy rozmasowywała skronie.
-Źle się czujesz?- Spytał Harry.
-Kac?- Spytała z uśmiechem Oliv.
-Nie, poprostu boli mnie głowa- Sprostowała Joy- zróbmy to szybko. Juergen, dużo gada więc nie zagadujcie go za bardzo bo nie wyjdziemy stąd do jutra.
-Znasz go?
-Kilka lat temu miałam przyjemność go poznać...
Wyszli z windy, podeszli przed biurko za którym siedziała kobieta rozmawiająca przez telefon.
-Byłam umówiona z Juergenem Tellerem na 16.30- powiadomiła Life włączając swoją manierę damy.
-Tak, tak, tak! Witam Panne Life!- Powiedziała podekscytowana kobieta- Panie Juergen! Panna Life czeka. Tak. Dobrze- mówiła przykładając do ucha słuchawkę telefonu.
-Witam także Pana Stylesa i Pannę Donnelly! Proszę to te drzwi- Powiedziała wskazując na te, obok których stały dizajnerskie rzeźby. Nastolatkowie zapukali po czym weszli do środka. Wnętrze studia było duże i jasne. Na środku ustawiona była biała płachta na którą skierowane były spore lampy. Zza jednego z parawanów wyszedł Juergen.
-Witam moją kochaną Joy! Ależ ty wyrosłaś no, no, no..- Olivia ledwo powstrzymała śmiech. Mężczyzna był typem dziewiczego artysty. Był lekko po czterdziestce, był szpakowaty, jego brodę zdobiła kozia bródka. Głos akcentował kobieco, a gdy dochodziły do tego ruchy rękoma, nie sposób było nie zauważyć jego innej orientacji.\
-Witaj przyjacielu!- Grała Joy z szerokim uśmiechem- Poznaj Olivię i jej chłopaka Harrego. Mężczyzna rzucił okiem na uśmiechniętą parkę.
-Kochana! Ależ ty masz nogi! No nie wierzę!- Zaczął krzyczeć uchylając się i okrążając Olivią.
-Dziękuję...- Odparła ze speszonym uśmiechem.
-Wyraźne rysy twarzy...yhhmm..- ciągnął dalej przyglądąc się blondynce- Usiądźcie sobie wygodnie- dodał wskazując na sofę obok nich.
-Mistrzu. Wiesz dlaczego przychodzę- Zaczęła Joy.
-Tak, tak malutka! Może herbatki wpierw?
-Nie- odparła odrazu Joy.
-Tak, poproszę- odpowiedziała Olivia.
-Ja też. Z chęcią- rzucił Harry, a Joy rzuciła w ich kierunku mordercze spojrzenie.
-To rozumiem- Odparł Juergen szeroko się uśmiechając, co uwydatniło jego kurze łapki obok oczu- Izy, trzy herbatki. Migiem, śmigiem!- Powiedział naciskając na słuchawkę którą miał założoną za ucho- Joy, soczku, kawki?
-Wody- odparła ciężko siadając na sofie.
-I wody! Rapidement!-Zaakcentował po francusku. Oivia szczerzyła się od ucha do ucha. Juergen przypadł jej do gustu z charakteru.
-Joy, zapomniał bym- Powiedział odrazu, zanadto wyginając usta- kondolencje składam! Nie mogłem przylecieć na pogrzeb ponieważ byłem wtedy we Francji, tak. Zaszczytem będzie dla mnie zrobienie dla ciebie tej okładki!- Powiedział siadając obok dziewczyny i ją przyduszając.
-Spoko..- wychrypła, ponieważ naciskał na jej krtań.
-Proponuje, zdjęcie twarzy. Sama twarz. Ty masz piękną symetryczną twarz i hipnotyzujące oczy. Baaardzo hipnotyzujące- zaznaczył chwytając jej twarz w objęcia i przekręcając ją na prawo i lewo.
-Jak uważasz- dodała widocznie zirytowana. Olivia i Harry dostali swoje napoje od Izy.
-Zawołaj Vicky i Joela, trzeba naszą gwiazdeczkę przymalować i z włosków coś wyhaftować- zalecił, tym razem ciągnąc za jej włosy. Oliv cały czas chichotała widząc jakie Joy robi miny. Harry śmiał się z Juergena i jego kobiecego akcentowania. Fotograf myślał że jest poprostu zabawny i śmieją się z nim. Jednak para śmiała się bardziej z niego. Do pomieszczenia weszło dwoje młodych ludzi, a Juergen porwał Joy za jeden z parawanów. Harry, który obejmował Oliv ramieniem pocałował ją w czoło.
-Dziś starcie z Adrienem- powiedział, po czym wziął łyk herbaty.
-Boisz się?- Spytała.
-Głupi by się tylko nie bał- stwierdził.
-Juergen!- Krzyknęła Joy- powtarzam po raz dokładnie siódmy. Nie chce żadnych sesji rozbieranych!- Olivia i Harry wybuchli śmiechem. Żałowali że nie mogą widzieć jej miny. Było słychać żę jest zirytowana, a Juergen namawia ją dalej.
-Wiesz jakby twoja popularność wzrosła?
-Juergen?!
-No dobrze, dobrze! Nie ufasz jednemu z najlepszych fotografów na świecie, dobrze- odparł obrażony- Nie odzywam się do ciebie. Robię to tylko ze względu że przyjaźniłem się kiedyś z twoim ojcem- powiedział dziecinnym, obrażonym tonem. Wyszli zza parawanu, a Joy przekręciła oczami patrząc na Oliv i Harrego, którzy dali jej wzrokowy znak by go przeprosiła.
-Siadaj- nakazał sucho Juergen, a dziewczyna siadła na krześle przy białym płótnie.
- Nie obrażaj się na mnie- powiedziała Joy, ten jednak z surową miną włączał lampy które momentalnie ją oświetliły- Co mam zrobić żebyś się odezwał?- Spytała trzepana po twarzy pędzlami z pudrem.
-Mówiłem.
-Nie rozbiorę się do sesji. Człowieku!- Powtórzyła.
-W pół?
-Nie.
-Dobra, zrobię ci kilka zdjęć do mojego magazynu, może być w bieliźnie.
-Co cie tak wzięło na rozbieranie...- Westchnęła Joy, krzywiąc się na ból głowy.
-To znaczy że się zgadzasz?
-Tak- Jurgen podszedł do niej zadowolony podnosząc podbródek.
-Uśmiech!- Krzyknęła Oliv.
-Nie, nie uśmiech. Uchyl lekko usta- nakazał- Olivio moja mała, może ty też chciała byś kilka zdjęć? Będę kazał zrobić o was artykuł.
-Brzmi nieźle. Osobny artykuł..- Mówiła Joy.
-Nie odzywaj się, uchyl usta- Kazał- Tak, z wywiadem i tym podobne- Mówił oślepiając Joy fleszem aparatu.
-Ok, to dobry pomysł. Promocja płyty- myślała głośno Life.
-Co mówiłem?- Przypomniał Juergen, a Joy uchyliła na powrót usta- a tak swoją drogą. Oliv, czym zajmujesz się na co dzień?
-Niczym konkretnym.
-Nie była byś zainteresowana kastingiem do pokazu Oscara de la renty? Rozmawiałem z nim ostatnio i ponoć szuka modelek. Ty moja droga nadawała byś się i-de-al-nie.
-No..jaa...- zaczęła się jąkać.
-Powiesz mu że cię przysyłam, to weźmie Cię na bank! Bez gadania. Ja tek chcę i tak będzie. Nie ruszaj się- Nakazywał dalej Joy, której widocznie nie sprawiało to przyjemności.
-Nienawidzę Cie- szepnęła Life.
-Też Cię kocham biedroneczko- zachichotał Juergen, przez co Harry parsknął śmiechem.
-Przepraszam- rzucił.
-Ale sobie śmieszka znalazłaś Olivio. No proszę, proszę- Powiedział z damską manierą- Skończyłem radości moje. Usiądź na sekundę, opracuję wstępny projekt, to zajmie minutkę- Powiedział po czym podszedł do biurka stojącego na przeciw szklanej ściany pokoju. Joy usiadła obok Olivi, po czym złapała za szklankę wody. Wypiła ją duszkiem.
-No to teraz będziesz modelką- powiedziała przykładając do czoła zimną szklankę.
-Nie..
-Tak, powiedział że będziesz modelką, to nie masz już wyjścia.
-Moja dziewczyna będzie modelką. Ha! Szpan..- Zaśmiał się Harry, a Olivia walnęła go w ramię.
-Podejdź tu! Myślę że ci się spodoba. Okładka jest piękna, bo ty jesteś piękna aniołku!- Powiedział
Tak więc zwyciężczynią konkursu jest Bella Horan! Gratulujemy! Okładka jest prosta, szara, ale według nas wyszła naprawdę dobrze! W blogu pojawi się bohaterka Belli. Sami przekonacie się, jakie cechy wybrała jej zwyciężczyni konkursu! DZIĘKUJEMY WSZYSTKIM ZA UDZIAŁ! Całujemy i życzymy wesołych świąt!
Ps. Komentujcie! Mówcie co wam się podoba, a co nie. Jesteśmy wdzięczne za to, że znajdujecie czas na czytanie "naszych wypocin". Kochamy was ! xx
niedziela, 31 marca 2013
Przedsmak konkursu
Witamy serdecznie!
@JuliaFednar :
To właśnie ten dzień w którym dowiecie się czy to wasza okładka wygrała w konkursie!
Przed tym, chciałyśmy jednak podziękować za takie zainteresowanie tą konkurencją. Myślałyśmy że zgłosi się może jedna, dwie osoby, a tu prosze!
Pokażemy wam wszystkie okładki dzięki czemu będziecie mogli stwierdzić czy wygrana jest zasłużona, czy też nie.
Emilly Foresster:
Olivia:
Laura:
Kreashawnfan:
Bella Horan:
Niestety możemy wybrać tylko jedną więc...
W rozdziale który pojawi się jeszcze dziś zobaczycie wygraną okładkę!
Wybór był naprawdę trudny, ponieważ jest nas 3 i każdej podobał się inny projekt. Ostatecznie jednak jakoś się dogadałyśmy :)
W rozdziale który pojawi się jeszcze dziś zobaczycie wygraną okładkę!
Wybór był naprawdę trudny, ponieważ jest nas 3 i każdej podobał się inny projekt. Ostatecznie jednak jakoś się dogadałyśmy :)
niedziela, 24 marca 2013
Rozdział 14
Obudziła się. Leżała pod kołdrą, otworzyła najpierw jedno, potem drugie oko. Czuła się tutaj obco, lecz po chwili ujrzała twarz chłopka, jednak nie był on tak jak dziewczyna pod kołdrą, widocznie musiał się położyć obok niej i przysnąć. Był jedynie w spodniach od dresu przez co Oliv przeszedł dreszcz. Nawet nie pamiętała jak dokładnie minęła ta noc. W jacuzzi trochę się wstawiła, a później jeszcze doszła do tego gorąca para unosząca się nad wodą. Otumaniło ją to. Usiadła na łóżku. Poparzył na niego i przypomniały jej się te wszystkie chwile z nim związane, nawet te zanim go osobiście poznała. Czuła się jednak paskudnie. Paskudnie, ponieważ zostawiła tak daleko przyjaciółkę, z którą była nierozłączna praktycznie od zawsze. Powinna to wszystko przeżywać razem z nią. To było ich wspólne marzenie. Po chwili zwlekła się z łóżka, wzięła z krzesła koc i się nim okryła. Było dość zimno, zwłaszcza, że ledwo co wyszła spod ciepłej kołdry. Podeszła do okna i odchyliła firankę, by spojrzeć na zewnątrz. Wszystko zaczynało budzić się do życia. Niebo rozjaśniało się, a trawa wydawała się coraz jaśniejsza i pełna koloru. Popatrzyła na zegarek, było około czwartej nad ranem. Nie miała pojęcia, czemu się obudziła. Harry jeszcze głęboko spał. Szczerze, to mu się nie dziwiła. Podeszła, by na niego spojrzeć i postanowiła okryć go kocem, który miała na ramionach. Gdy to zrobiła praktycznie musnęła swoimi wargami jego policzek. Wiedziała, że nie jest w stanie od czegoś takiego się obudzić, więc cicho wyszła z pokoju i skierowała się do łazienki. Znalazła tam wiszący na wieszaku szlafrok, szybko go ubrała i spojrzała w lustro. Miała rozmazany makijaż, ale nie było najgorzej. Przeczesała włosy, umyła twarz i poszła do kuchni. W lodówce nic nie było, znalazła tylko brzoskwinie w puszce. Zjedzenie tego było chyba najlepszym rozwiązaniem. Otworzyła je i nałożyła sobie do miseczki. Zjadła i zaczęła bawić się łyżeczką. Co teraz? Porozmawiałaby z Joy, ale kompletnie nie wiedziała, gdzie znajduje się dom Louisa. Nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić. Miała dużo możliwości, ale jakoś nic sensownego nie przychodziło jej w tym momencie do głowy. Weszła na chwilę do swojego pokoju i poszperała w walizce, po chwili znalazła to, czego szukała i cicho wyszła. Ubrała klapki i wyszła w szlafroku na taras. Na szczęście był ogrodzony, więc nie było szans, by ktokolwiek mógł ją zobaczyć. Usiadła na jednym z leżaków i położyła sobie zeszyt na kolanach. Wyciągnęła ołówki i nagle odpłynęła w rozmyślaniach. Zawsze, gdy rysowała czuła się jakby w innym świecie. Po chwili spod jej ołówka zaczął wyłaniać się widok na dom, w którym miała mieszkać. To było jak na razie dla niej zbyt nierealne. Dlatego właśnie postanowiła to wszystko zapisać w swoich rysunkach. Wszystkie historie, wspomnienia miały pozostać na zawsze w jej pamięci. Częściej szkicowała, gdy była przygnębiona tym razem jednak miała skrajne uczucia i kompletnie nie wiedziała jak sobie z tym poradzić. Z jednej strony wreszcie się zakochała, znalazła swoją drugą połówkę, ale ceną rozłąki z bliskimi. Czy jest tego warte? Na razie nie wiedziała jak odpowiedzieć na to pytanie. Myśli ciągle kłębiły się w jej głowie, a śpiew ptaków budzących miasto zadziałał jak kołysanka, dzięki której zasnęła.
*w tym samym czasie*
Chłopak przekręcił klucz w drzwiach i gestem ręki wskazał dziewczynie, by weszła do środka.
- Rozgość się, ja wniosę walizki- Zajęło mu to tylko chwilę, zastawił dziewczynę patrzącą na jego zdjęcie z rodziną. Podszedł do niej i powiedział- Chodź, pokażę Ci łazienkę, pewnie chcesz się umyć?
- Szczerze to marzę o gorącej kąpieli! - poszli do łazienki, a Zayn dał jej ręcznik i szlafrok. Przedtem zdążyła jeszcze wziąć piżamę z walizki. Zayn podczas, gdy ona się kąpała poszedł do drugiej łazienki. Nie myślał o niczym innym jak położyć się obok niej w łóżku i po prostu zasnąć. Marzył tylko i wyłącznie o tym. Choć wiedział, że Paul, chłopaki i cała ekipa wychodzi ze skóry zastanawiając się gdzie się podziewa, miał to w głębokim poważaniu. Ochłodził zmęczone ciało wodą, po czym wytarł się i włożył bokserki. Ospale wyszedł z łazienki wycierając włosy ręcznikiem. Przerzucił go sobie przez ramie udając się do kuchni. Szybko przypomniał sobie dlaczego tak rzadko jada w domu. W lodówce świeciło pustką, a że nie chciało mu się taszczyć siatek z zakupami wolał wyskoczyć do pobliskiej restauracji. Teraz nie miał na to najmniejszej ochoty. Nalał do dwóch szklanek soku pomarańczowego, a z półki z pieczywem zwycięsko wyłożył na dwa talerze po croissancie. Usiadł na blacie w kuchni jak to miał w zwyczaju i nareszcie podłączył komórkę do ładowarki, która znajdowała się obok niego. Westchnął ciężko widząc ile nieodebranych połączeń i wiadomości ukazało się na ekranie wyświetlacza.
-Stało się coś?- Spytała Amelia delikatnie kładąc gołe stopy na panelach podłogi. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
-Nic ważnego- Odparł zeskakując z blatu. Usiedli przy stole jadalnym w kuchni. Światło z okna przy stole rzucało zimne jeszcze promienie słońca- Nie ma to jak śniadanie przed snem- podsumował.
Zjedli tyle, alby tylko nie słyszeć swoich żołądków. Na więcej nie mieli ochoty. Gdy oboje skończyli posiłek wolnym krokiem zmierzali do sypialni Zayna. Amelia nie mając za bardzo ochoty i sił na gry typu " nie będę z tobą spała w jednym łóżku" położyła się obok chłopaka, który widocznie był zadowolony jej postępowaniem. Wdrapała się pod kołdrę, a Zayn od razu objął ją od tyłu.
-Dobranoc- szepnął topiąc nos w jej włosach. Czuł słodki zapach truskawek, jej ciepło, spokojne bicie jej serca. Tyle wystarczyło. Było idealnie.
-Dobranoc- Amelia chwyciła rękę Zayna oplatającą jej talię- Zayn?- spytała chcąc usłyszeć jeszcze raz jego głos.
-Tak?
-Dziękuje- szepnęła całując jego dłoń zaplecioną na swojej.
-Jak go nie będzie, to trzeba powiadomić policję- Stwierdził Liam. Paul siedział na przednim siedzeniu vana przekrzykując się z kimś przez telefon. Nie miał w zwyczaju podnosić głosu, przez co chłopcy siedzieli w ciszy i zakłopotaniu. Niall przed oczami miał najgorsze scenariusze.
-To nie będzie potrzebne. Może chce być sam? Który z was nie byłby wściekły na jego miejscu?- Spytał Lou.
-Właśnie, jest wściekły.. mógł sobie coś zrobić- Rzucił Harry z przestraszoną miną.
-No weź.. Zayn? To nie w jego stylu- pocieszył go Tomlinson. Gdy auto zatrzymało się, chłopaki otworzyli energicznie przesuwane drzwi i jak stado popędzili w kierunku jego domu. Było około godziny szesnastej. Od dwóch dni się nie odzywał, próbowali się do niego dzwonić, pisać, ale on nie dawał znaku życia. Mieli pewną niepisaną umowę, jeżeli któryś z nich się nie odzywał- mogli wejść do jego domu. Każdy miał klucze do każdego z domów.
-Zayn!- Krzyknął Louis wchodząc jako pierwszy. Paul przepchnął się pomiędzy chłopakami wychodząc na przód. Zaczął otwierać po kolei drzwi. Łazienka, pokój gościnny, dopiero gdy wparował nerwowo do sypialni odetchnął ciężko chwytając się za tył głowy i odchodząc kilka kroków do tyłu. Chłopcy wybiegli zza jego pleców i parsknęli śmiechem wskazując na śpiącą parę. Chłopak przebudził się patrząc przestraszony na Paula, który widocznie z chęcią by go uszkodził w odwecie za nerwy. Ciemnowłosy wstał z łóżka.
-Ooo shit- szepnął zakopując się o prześcieradło, które zahaczyło się o jego nogę. Pociągnął je za sobą odkrywając spod kołdry Amelię. Spojrzała na grupkę chłopaków, Paula i ochroniarzy patrzących się na nią ze zdziwieniem i niedowierzaniem.
-Wyjdźcie stąd!- krzyknął Zayn zbierając się z podłogi. Chłopcy nie mogli powstrzymać się od śmiechu widząc jak się przestraszył. Zayn zatrzasnął drzwi wypychając ze śmiechem ochroniarza, co nie było proste przy jego posturze.
-To o ich reakcje nie musisz się już martwić- Zaśmiała się Amelia poprawiając bluzkę. Wstała wygrzebując z torby jakieś ubrania. Zayn ubrał w pośpiechu jeansy i bluzkę.
-Idę z nimi pogadać, nie musisz się śpieszyć- powiedział widząc jak dziewczyna denerwuje się nie mogąc znaleźć tego co chce.
-Nie muszę, ale chcę! Chcę ich uściskać!- powiedziała podekscytowana wyciągając triumfalnie ciuch, którego szukała- Zaraz do was przyjdę!- powiedziała wbiegając do łazienki. Zayn zaśmiał się pod nosem. Nabrał głęboki wdech otwierając drzwi sypialni. Wszedł do salonu.
-No cześć- rzucił siadając obok Liama, który objął go ramieniem.
-Masz nam coś do powiedzenia- Spytał Paul. Był wściekły. Z resztą nie dziwota. Malik cmoknął.
-No, zrobiłem sobie wycieczkę do Australii, przywiozłem Amelię. To chyba tyle. Tak to tyle- powiedział zadowolony z siebie. Chłopcy patrzyli na niego z uśmiechem i niedowierzaniem, że był w stanie to zrobić. Paul cały czerwony ze złości już miał zamiar podnieść głos, gdy do pokoju wbiegła z piskiem Amelia. Chłopcy wstali ciesząc się na jej widok, a dziewczyna rzucała się im po kolei na szyje mocno ściskając.
-Dziesięć wystarczy.
-Nie, minimum czternaście!
-Nie zdążysz... Założę się..
-Czemu wszyscy się ze mną ostatnio zakładają?
-Bo rzeczy, których chcesz się podjąć są nierealne.
-Pfff... Chyba mnie nie znasz!
-Ok, ok.. Więc.. Zdążysz w tydzień nagrać jeszcze pięć kawałków?
-Yup. Pierwszy album zawsze musi być wypasiony- stwierdziła stukając ołówkiem o notes. Joy podjęła decyzję. Wydaje album. Przez ostatnie dwa tygodnie jej myśli zmierzały w złym kierunku i za radą Lou, postanowiła wydać płytę. Oczywiście nikt nie spodziewał się, że będzie chciała zrobić to tak szybko, ale nacisk mediów uważających, że jest w Londynie tylko i wyłącznie dla rozgłosu i żerowania na sławie One Direction zrobił swoje. Chciała jak najszybciej udowodnić to, że jest swoje warta i nie da się wcisnąć do rubryki celebrytów.
-Masz zezwolenie? Czy co to tam..ehh.. nie znam się ale wiem, że tak sobie nie wezmą twojej płyty i nie będą jej sprzedawać...
-Wszystko załatwione. Poo.. ymm.. śmierci taty...- zamyśliła się, ale od razu się otrząsnęła- jego kontrakt z wytwórnią Sony przeszedł na mnie. Travis wszystko załatwił. Jedyne co muszę zrobić to iść na sesję zdjęciową, wybrać okładkę, zrobić trochę szumu w prasie, ustalić termin trasy- wymieniała.
-Trasy?- Zdublowała Olivia. Dziewczyny znajdowały się w domu Louisa słuchając losowych utworów lecących na jednej ze stacji muzycznych w telewizji. Joy leżała rozciągnięta na kanapie patrząc na daty, podpunkty i inne notatki zapisane w notesie, który trzymała na kolanach. Olivia za to siedziała w fotelu trzymając nogi na małym stoliczku przed nią. Bawiła się włosami z zamyśleniem.
-No przydałoby się. Jeden z uroków pracy w muzyce.
-Ale pojedziesz w trasę z chłopakami prawda? I ze mną?- Spytała z pretensją. Joy zrobiła dzióbek z ust i wykrzywiła go kilka razy.
-Wiesz, że nie przepadam za ich muzyką.
-A Louis? Chłopcy? Nie zrobisz tego dla nich?- Spytała zdziwiona.
-Przecież menagment nie pozwoli nam jechać z nimi. A nawet jeśli... będę miała swoją trasę- ciągnęła z zamyśleniem.
-Louis o tym wie?- Olivia była w wielkim szoku. Myślała, że po przyjeździe do Londynu wszyscy będą zwartą grupą- jaja sobie robisz... Chcesz od nas uciec?
-Czemu od razu uciec? Chcę odbudować nazwisko. Ciebie nie wyzywają od ćpunów- powiedziała z zamieszaniem.
-Przecież plotki o śmierci twojego taty zostały rozwiane. Wszyscy wiedzą co tak naprawdę mniej więcej zaszło. Co chcesz udowodnić?
-Że nie jestem celebrytką, tak? To najgorsze co może być. Według magazynu The Times żeruję na sławie ojca i chłopakach. Nie mam zamiaru czytać o sobie takich bzdur. Chodź na dzień dzisiejszy jest to prawda- usiadła na sofie rzucając notes na stoliczek.
-Nie musisz niczego udowadniać, a trasa może zaczekać. Nie musisz jej rozpoczynać od razu po wakacjach jak chłopacy...
-Ludzie mnie nienawidzą- wtrąciła- Nie wiesz jak to jest.
-Może i nie wiem, ale czy opłaca się poświęcać Lou?- Joy uchyliła głowę w dół drapiąc się po rozpuszczonych włosach- Nas? Płyta nie wystarczy?
Joy wiedziała, że poświęca bardzo dużo. Wiedziała też jednak, że po wydaniu pierwszej płyty nie wystarczy się ładnie uśmiechać do kamer i aparatów. Jeżeli chce się coś osiągnąć w tej branży trzeba startować z kopyta.
-Nie mówmy o tym, do końca wakacji jest jeszcze sporo czasu- stwierdziła, choć wiedziała, że to bzdura. Trasę trzeba było planować już teraz, jednak nie miała sił na rozmowy na ten temat. Olivia lekko zbita z tropu po tym, co usłyszała nie wiedziała jak zacząć. Co teraz powiedzieć.
-Ymm..Co robiłaś przez te dwa tygodnie?- Do głowy jednak przyszła jej myśl, która dręczyła ją od przyjazdu- Mieszkałaś z Tomlinsonem!- Zaśmiała się, po czym zabawnie poruszyła brwiami. Wstała i usiadła na kanapie obok przyjaciółki. Wiedziała, że temperament Joy i Louisa nie pozwoliłby im usiedzieć spokojnie.
-Byłam tam i tu.. Nic ciekawego...- Odpowiedziała wymijająco.
-Ej! Wiesz o co mi chodzi!
-Ok, ok...- Powiedziała z zawstydzonym uśmiechem- Przez dzień spędzałam dzień z chłopakami...
-A wieczorami...- wtrąciła Oliv głupio się szczerząc.
-Wychodziłam do klubów.
-Co robiłaś?- Spytała. Zachowanie Joy było dla niej mało mówiąc dziwne- A Louis!?
-Czasami wychodził ze mną, ale gdy ja byłam za konsolą, on siedział w boksie i ... siedział w boksie. Nudził się. Oczywiście na początku wydurniał się, ale później nudziło mu się i zaczął zostawać w domu.
-Kurde! Joy! Mieszkałaś przez dwa tygodnie z Louisem Tomlinsonem pod jednym dachem i tego nie wykorzystałaś?!- Spytała bijąc ją w ramię.
-Tego nie powiedziałam- rzuciła, na co Olivia zaczęła cieszyć się jak dziecko- Ale chyba powinnam.
-Żartujesz sobie?- Powiedziała, a Joy zaczęła śmiać się z jej min. Wyraz jej twarzy zmieniał się strasznie szybko.
-Szczerze mówiąc, to zawsze kiedy jesteśmy sam na sam robi się naaaaprawdę ciepło! Ale zazwyczaj jest to czas, w którym chłopcy postanawiają nas odwiedzić. Zauważyłam, że nie potrafią bez siebie żyć- zaśmiała się- Czas, w którym ja i Lou jesteśmy sam na sam to jakaś godzina. Do tego złapałam jakiegoś dołka, nie wiem. Wole o tym nie mówić, bo i tak wszystko zmierza do tego samego tematu.
-Tata?
-Taa...
Dziewczyny postanowiły obejrzeć jakiś film. Miały do oplotkowania dwa tygodnie rozłąki. Olivia opowiedziała Joy o ostatniej nocy z Harrym i obie dochodziły do tego, czy coś się wydarzyło, czy też nie. Przy wszystkim było tyle śmiechu, że Olivię rozbolał brzuch i położyła się na podłodze rozprostowana, a Joy masowała zmęczone policzki. Dochodziła godzina dwudziesta, co oznaczało, że chłopaki wrócą za kilka minut z próby. Z powodu tego, że Louis miał najbardziej przestrzenny dom, kolację i wspólne posiłki zawsze jadali u niego. Olivia dyrygowała Joy. Wyciągnij to, pokrój tamto, pomieszaj. Joy nie mając pojęcia o gotowaniu z uznaniem patrzyła jak Olivia radzi sobie za blatem kuchni. Przygotowywały spaghetti. Po kilku minutach usłyszały głos chłopaków i przekręcanie kluczy w drzwiach.
-Żarcie!- Krzyknął Niall wchodząc jako pierwszy, za nim Liam starając się kopnąć go w tyłek, na co blondyn podskoczył jak dziewczynka uciekając za Olivię, za nimi Harry śmiejący się z czegoś z Louisem, a za nimi Zayn z czymś kimś na plecach. Louis wrócił się, by zamknąć za nim drzwi. Rozeszli się po pokoju, każdy miał widok na każdego, ale najważniejsza w tym momencie była reakcja Oliv i Joy. Na plecach Zayna siedziała jakaś dziewczyna, co można było poznać po szczupłych nogach i damskim obuwiu. Głowę i całą resztę ciała miała jednak przykryta kocem, który podskakiwał z powodu, albo płaczu, albo śmiechu. Dziewczyny podejrzewały jednak to drugie, ponieważ Malik ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
-Masz jakąś narośl na plecach- Stwierdziła Joy ze śmiechem. Oliv zaczęła piszczeć i podskakiwać w miejscu. Szybko przytuliła się do Harrego, który stał koło niej, po czym podbiegła do Zayna zrzucając z nieznajomej koc. Amelia zaczęła się głośno śmiać i zanim zdążyła zeskoczyć z pleców Zayna, Olivia pociągnęła ją za ręce i Amelia wylądowała na niej.
-Summers!- Krzyknęła Joy. Przez kilka minut w pokoju, choć dużym, zrobiło się ciepło jak w łaźni. Dużo ruchu, skakania, śmiania się, ściskania.
-Dream team znów razem!- Krzykną Niall bezsensownie skacząc po Harrym.
-Zbiorowy miś!- Zarządził Liam szeroko rozkładając ręce. Wszyscy zbiegli się jak dzieci do taty rozdającego cukierki.
-Harry, gnieciesz mi jaja - jęknął Louis.
-Sorry- chrypnął przyduszony przez Oliv i Nialla Harry.
-Ałałał Zayn nadepnąłeś mi na palec głupku- Warknął Niall.
-To nie ja bucu- odparł.
-Miłość- zaśmiał się Liam- Wszędzie miłość.
Po nietypowym okazywaniu sobie uczuć wszyscy w śmiechu zasiedli przy stole. Joy i Oliv nałożyli do stołu.
-Starczy kotku- Powiedział Louis wtapiając w Joy słodkie spojrzenie, które odwdzięczyła.
-Jeszcze, jeszcze, jeszcze, jeszcze....- powtarzał Niall, gdy Joy nakładała mu porcje makaronu. Patrzyła na niego ze zdziwieniem i krzywym uśmiechem.
-Co z ciebie za kelnerka? Nałóż mi porządną porcję!- Powiedział władczo Niall. Chciał za wszelką cenę, żeby mu się odgryzła- W kuchni nie będziesz miał z niej pożytku- dodał patrząc na Louisa. Ten zaśmiał się widząc minę Joy.
-Grabisz sobie Horan- powiedziała ze sztucznym uśmiechem. Nakładając ostatnią porcję Liamowi.
-Dziękuję- podziękował- Nasza pierwsza w Londynie wieczerza rodzinna- dodał.
-Ale następnym razem niech nie gotuje Joy....Przesoliłaś sos!- Wytknął Niall śmiejąc się. Był w stanie wymyślić największą głupotę, byleby tylko wyszła z równowagi.
-Ja gotowałam sos- powiedziała poważnie Olivia, na co wszyscy oprócz Nialla parsknęli śmiechem.
-Może tylko mi się wydaje- dodał również po czasie się śmiejąc. Joy widząc, że Horan nie da za wygraną i nie da wytatuować sobie jej twarzy na tyłku stwierdziła, że zagra w jego grę.
-Niall, spróbuj mojego sosu- powiedziała znienacka rzucając w jego twarz wiązką makaronu pomieszanego z sosem pomidorowym.
-Ooooo!- rozległ chórek po chwili wpadając w napad śmiechu. Blondyn otarł jedną ręką twarz.
-Nie mówiliśmy nic o ręko czynach przyjacielu- Stwierdziła Joy. Horan zaśmiał się drwiąco oblizując majestatycznie dłoń, po czym szybkim ruchem chwycił za makaron na swoim talerzu i rzucił w Life, która przewidując, że będzie chciał się odwdzięczyć uchyliła się, a jedzenie wylądowało na ziemi za nią.
-Ha!- krzyknęła krótko, jednak radość nie trwała krótko, ponieważ Louis stwierdził, że należy jej się nauczka i uderzył ją w twarz swoją porcją. Liam chwycił się za tył głowy widząc do czego to zmierza. Joy oblizała usta i tak jak Niall zrzuciła z twarzy resztę makaronu. Niall śmiał się jak opętany. Joy chwyciła porcję z miski przed sobą i wylała na głowę Tomlinsona. Amelia widząc, że Zayn śmieje się z zamkniętymi oczyma postanowiła też się zabawić. Jej porcja wylądowała na jego twarzy, oczywiście skończyło się odwetem.
-Nie! Przestańcie! Kto to posprząta!- Krzyczał Liam widząc jak walka na jedzenie się rozkręca. Narzekanie przerwała mu porcja lądująca przez przypadek w okolicy jego krocza.
-Sorry!- Krzyknęła Olivia momentalnie po tym napadnięta przez Harrego. Leżeli na ziemi smarując się sosem po twarzy ze śmiechem. Niall gonił za Zaynem próbując wrzucić mu do spodni makaron. Totalny bałagan.
-Nie waż się!- powiedziała Joy widząc jak Louis schyla się pod stół.
-Odważę się. Miał być koniec z tchórzostwem- przypomniał podchodząc do niej na czworaka wzdłuż stołu.
-Cholera!- Zaśmiała się. Zbierając do rąk makaron leżący wokół niej. Chłopak podszedł do niej. Dzielił ich metr- Rozejm spytała wyciągając do niego rękę. W drugiej nadal trzymała amunicję. Tomlinson spojrzał na nią nieufnie.
-Ale jeżeli jeszcze raz we mnie rzucisz to będzie kara!- Zagroził wysuwając w jej stronę palec. Joy wtopiła spojrzenie w jego palec będący tuż przed jej nosem, po czym powoli oblizała go od sosu. Louis patrzył na to otumanionym wzrokiem. Wyglądał jak pod wpływem ekstazy. Joy widząc jego wyraz twarzy brnęła dalej. Oblizała jego nos od sosu, a następnie wpiła się w jego usta, co on zachłannie się odwdzięczył.
Tym razem krótko. Nie jesteśmy zadowolone z tego rozdziału.... Wybaczcie przynudzanie, ale tym razem pisało się ciężko :/ W nagrodę mamy do was informację, że za tydzień w niedzielę (31 marca) pojawi się kolejny post z dalszymi perypetiami naszej kochanej paczki, który będzie zawierał także rozwiązanie konkursu na okładkę płyty! Okładki jako tako możecie wysyła do soboty :) Kochamy i pozdrawiamy xx
*w tym samym czasie*
Chłopak przekręcił klucz w drzwiach i gestem ręki wskazał dziewczynie, by weszła do środka.
- Rozgość się, ja wniosę walizki- Zajęło mu to tylko chwilę, zastawił dziewczynę patrzącą na jego zdjęcie z rodziną. Podszedł do niej i powiedział- Chodź, pokażę Ci łazienkę, pewnie chcesz się umyć?
- Szczerze to marzę o gorącej kąpieli! - poszli do łazienki, a Zayn dał jej ręcznik i szlafrok. Przedtem zdążyła jeszcze wziąć piżamę z walizki. Zayn podczas, gdy ona się kąpała poszedł do drugiej łazienki. Nie myślał o niczym innym jak położyć się obok niej w łóżku i po prostu zasnąć. Marzył tylko i wyłącznie o tym. Choć wiedział, że Paul, chłopaki i cała ekipa wychodzi ze skóry zastanawiając się gdzie się podziewa, miał to w głębokim poważaniu. Ochłodził zmęczone ciało wodą, po czym wytarł się i włożył bokserki. Ospale wyszedł z łazienki wycierając włosy ręcznikiem. Przerzucił go sobie przez ramie udając się do kuchni. Szybko przypomniał sobie dlaczego tak rzadko jada w domu. W lodówce świeciło pustką, a że nie chciało mu się taszczyć siatek z zakupami wolał wyskoczyć do pobliskiej restauracji. Teraz nie miał na to najmniejszej ochoty. Nalał do dwóch szklanek soku pomarańczowego, a z półki z pieczywem zwycięsko wyłożył na dwa talerze po croissancie. Usiadł na blacie w kuchni jak to miał w zwyczaju i nareszcie podłączył komórkę do ładowarki, która znajdowała się obok niego. Westchnął ciężko widząc ile nieodebranych połączeń i wiadomości ukazało się na ekranie wyświetlacza.
-Stało się coś?- Spytała Amelia delikatnie kładąc gołe stopy na panelach podłogi. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
-Nic ważnego- Odparł zeskakując z blatu. Usiedli przy stole jadalnym w kuchni. Światło z okna przy stole rzucało zimne jeszcze promienie słońca- Nie ma to jak śniadanie przed snem- podsumował.
Zjedli tyle, alby tylko nie słyszeć swoich żołądków. Na więcej nie mieli ochoty. Gdy oboje skończyli posiłek wolnym krokiem zmierzali do sypialni Zayna. Amelia nie mając za bardzo ochoty i sił na gry typu " nie będę z tobą spała w jednym łóżku" położyła się obok chłopaka, który widocznie był zadowolony jej postępowaniem. Wdrapała się pod kołdrę, a Zayn od razu objął ją od tyłu.
-Dobranoc- szepnął topiąc nos w jej włosach. Czuł słodki zapach truskawek, jej ciepło, spokojne bicie jej serca. Tyle wystarczyło. Było idealnie.
-Dobranoc- Amelia chwyciła rękę Zayna oplatającą jej talię- Zayn?- spytała chcąc usłyszeć jeszcze raz jego głos.
-Tak?
-Dziękuje- szepnęła całując jego dłoń zaplecioną na swojej.
-Jak go nie będzie, to trzeba powiadomić policję- Stwierdził Liam. Paul siedział na przednim siedzeniu vana przekrzykując się z kimś przez telefon. Nie miał w zwyczaju podnosić głosu, przez co chłopcy siedzieli w ciszy i zakłopotaniu. Niall przed oczami miał najgorsze scenariusze.
-To nie będzie potrzebne. Może chce być sam? Który z was nie byłby wściekły na jego miejscu?- Spytał Lou.
-Właśnie, jest wściekły.. mógł sobie coś zrobić- Rzucił Harry z przestraszoną miną.
-No weź.. Zayn? To nie w jego stylu- pocieszył go Tomlinson. Gdy auto zatrzymało się, chłopaki otworzyli energicznie przesuwane drzwi i jak stado popędzili w kierunku jego domu. Było około godziny szesnastej. Od dwóch dni się nie odzywał, próbowali się do niego dzwonić, pisać, ale on nie dawał znaku życia. Mieli pewną niepisaną umowę, jeżeli któryś z nich się nie odzywał- mogli wejść do jego domu. Każdy miał klucze do każdego z domów.
-Zayn!- Krzyknął Louis wchodząc jako pierwszy. Paul przepchnął się pomiędzy chłopakami wychodząc na przód. Zaczął otwierać po kolei drzwi. Łazienka, pokój gościnny, dopiero gdy wparował nerwowo do sypialni odetchnął ciężko chwytając się za tył głowy i odchodząc kilka kroków do tyłu. Chłopcy wybiegli zza jego pleców i parsknęli śmiechem wskazując na śpiącą parę. Chłopak przebudził się patrząc przestraszony na Paula, który widocznie z chęcią by go uszkodził w odwecie za nerwy. Ciemnowłosy wstał z łóżka.
-Ooo shit- szepnął zakopując się o prześcieradło, które zahaczyło się o jego nogę. Pociągnął je za sobą odkrywając spod kołdry Amelię. Spojrzała na grupkę chłopaków, Paula i ochroniarzy patrzących się na nią ze zdziwieniem i niedowierzaniem.
-Wyjdźcie stąd!- krzyknął Zayn zbierając się z podłogi. Chłopcy nie mogli powstrzymać się od śmiechu widząc jak się przestraszył. Zayn zatrzasnął drzwi wypychając ze śmiechem ochroniarza, co nie było proste przy jego posturze.
-To o ich reakcje nie musisz się już martwić- Zaśmiała się Amelia poprawiając bluzkę. Wstała wygrzebując z torby jakieś ubrania. Zayn ubrał w pośpiechu jeansy i bluzkę.
-Idę z nimi pogadać, nie musisz się śpieszyć- powiedział widząc jak dziewczyna denerwuje się nie mogąc znaleźć tego co chce.
-Nie muszę, ale chcę! Chcę ich uściskać!- powiedziała podekscytowana wyciągając triumfalnie ciuch, którego szukała- Zaraz do was przyjdę!- powiedziała wbiegając do łazienki. Zayn zaśmiał się pod nosem. Nabrał głęboki wdech otwierając drzwi sypialni. Wszedł do salonu.
-No cześć- rzucił siadając obok Liama, który objął go ramieniem.
-Masz nam coś do powiedzenia- Spytał Paul. Był wściekły. Z resztą nie dziwota. Malik cmoknął.
-No, zrobiłem sobie wycieczkę do Australii, przywiozłem Amelię. To chyba tyle. Tak to tyle- powiedział zadowolony z siebie. Chłopcy patrzyli na niego z uśmiechem i niedowierzaniem, że był w stanie to zrobić. Paul cały czerwony ze złości już miał zamiar podnieść głos, gdy do pokoju wbiegła z piskiem Amelia. Chłopcy wstali ciesząc się na jej widok, a dziewczyna rzucała się im po kolei na szyje mocno ściskając.
-Dziesięć wystarczy.
-Nie, minimum czternaście!
-Nie zdążysz... Założę się..
-Czemu wszyscy się ze mną ostatnio zakładają?
-Bo rzeczy, których chcesz się podjąć są nierealne.
-Pfff... Chyba mnie nie znasz!
-Ok, ok.. Więc.. Zdążysz w tydzień nagrać jeszcze pięć kawałków?
-Yup. Pierwszy album zawsze musi być wypasiony- stwierdziła stukając ołówkiem o notes. Joy podjęła decyzję. Wydaje album. Przez ostatnie dwa tygodnie jej myśli zmierzały w złym kierunku i za radą Lou, postanowiła wydać płytę. Oczywiście nikt nie spodziewał się, że będzie chciała zrobić to tak szybko, ale nacisk mediów uważających, że jest w Londynie tylko i wyłącznie dla rozgłosu i żerowania na sławie One Direction zrobił swoje. Chciała jak najszybciej udowodnić to, że jest swoje warta i nie da się wcisnąć do rubryki celebrytów.
-Masz zezwolenie? Czy co to tam..ehh.. nie znam się ale wiem, że tak sobie nie wezmą twojej płyty i nie będą jej sprzedawać...
-Wszystko załatwione. Poo.. ymm.. śmierci taty...- zamyśliła się, ale od razu się otrząsnęła- jego kontrakt z wytwórnią Sony przeszedł na mnie. Travis wszystko załatwił. Jedyne co muszę zrobić to iść na sesję zdjęciową, wybrać okładkę, zrobić trochę szumu w prasie, ustalić termin trasy- wymieniała.
-Trasy?- Zdublowała Olivia. Dziewczyny znajdowały się w domu Louisa słuchając losowych utworów lecących na jednej ze stacji muzycznych w telewizji. Joy leżała rozciągnięta na kanapie patrząc na daty, podpunkty i inne notatki zapisane w notesie, który trzymała na kolanach. Olivia za to siedziała w fotelu trzymając nogi na małym stoliczku przed nią. Bawiła się włosami z zamyśleniem.
-No przydałoby się. Jeden z uroków pracy w muzyce.
-Ale pojedziesz w trasę z chłopakami prawda? I ze mną?- Spytała z pretensją. Joy zrobiła dzióbek z ust i wykrzywiła go kilka razy.
-Wiesz, że nie przepadam za ich muzyką.
-A Louis? Chłopcy? Nie zrobisz tego dla nich?- Spytała zdziwiona.
-Przecież menagment nie pozwoli nam jechać z nimi. A nawet jeśli... będę miała swoją trasę- ciągnęła z zamyśleniem.
-Louis o tym wie?- Olivia była w wielkim szoku. Myślała, że po przyjeździe do Londynu wszyscy będą zwartą grupą- jaja sobie robisz... Chcesz od nas uciec?
-Czemu od razu uciec? Chcę odbudować nazwisko. Ciebie nie wyzywają od ćpunów- powiedziała z zamieszaniem.
-Przecież plotki o śmierci twojego taty zostały rozwiane. Wszyscy wiedzą co tak naprawdę mniej więcej zaszło. Co chcesz udowodnić?
-Że nie jestem celebrytką, tak? To najgorsze co może być. Według magazynu The Times żeruję na sławie ojca i chłopakach. Nie mam zamiaru czytać o sobie takich bzdur. Chodź na dzień dzisiejszy jest to prawda- usiadła na sofie rzucając notes na stoliczek.
-Nie musisz niczego udowadniać, a trasa może zaczekać. Nie musisz jej rozpoczynać od razu po wakacjach jak chłopacy...
-Ludzie mnie nienawidzą- wtrąciła- Nie wiesz jak to jest.
-Może i nie wiem, ale czy opłaca się poświęcać Lou?- Joy uchyliła głowę w dół drapiąc się po rozpuszczonych włosach- Nas? Płyta nie wystarczy?
Joy wiedziała, że poświęca bardzo dużo. Wiedziała też jednak, że po wydaniu pierwszej płyty nie wystarczy się ładnie uśmiechać do kamer i aparatów. Jeżeli chce się coś osiągnąć w tej branży trzeba startować z kopyta.
-Nie mówmy o tym, do końca wakacji jest jeszcze sporo czasu- stwierdziła, choć wiedziała, że to bzdura. Trasę trzeba było planować już teraz, jednak nie miała sił na rozmowy na ten temat. Olivia lekko zbita z tropu po tym, co usłyszała nie wiedziała jak zacząć. Co teraz powiedzieć.
-Ymm..Co robiłaś przez te dwa tygodnie?- Do głowy jednak przyszła jej myśl, która dręczyła ją od przyjazdu- Mieszkałaś z Tomlinsonem!- Zaśmiała się, po czym zabawnie poruszyła brwiami. Wstała i usiadła na kanapie obok przyjaciółki. Wiedziała, że temperament Joy i Louisa nie pozwoliłby im usiedzieć spokojnie.
-Byłam tam i tu.. Nic ciekawego...- Odpowiedziała wymijająco.
-Ej! Wiesz o co mi chodzi!
-Ok, ok...- Powiedziała z zawstydzonym uśmiechem- Przez dzień spędzałam dzień z chłopakami...
-A wieczorami...- wtrąciła Oliv głupio się szczerząc.
-Wychodziłam do klubów.
-Co robiłaś?- Spytała. Zachowanie Joy było dla niej mało mówiąc dziwne- A Louis!?
-Czasami wychodził ze mną, ale gdy ja byłam za konsolą, on siedział w boksie i ... siedział w boksie. Nudził się. Oczywiście na początku wydurniał się, ale później nudziło mu się i zaczął zostawać w domu.
-Kurde! Joy! Mieszkałaś przez dwa tygodnie z Louisem Tomlinsonem pod jednym dachem i tego nie wykorzystałaś?!- Spytała bijąc ją w ramię.
-Tego nie powiedziałam- rzuciła, na co Olivia zaczęła cieszyć się jak dziecko- Ale chyba powinnam.
-Żartujesz sobie?- Powiedziała, a Joy zaczęła śmiać się z jej min. Wyraz jej twarzy zmieniał się strasznie szybko.
-Szczerze mówiąc, to zawsze kiedy jesteśmy sam na sam robi się naaaaprawdę ciepło! Ale zazwyczaj jest to czas, w którym chłopcy postanawiają nas odwiedzić. Zauważyłam, że nie potrafią bez siebie żyć- zaśmiała się- Czas, w którym ja i Lou jesteśmy sam na sam to jakaś godzina. Do tego złapałam jakiegoś dołka, nie wiem. Wole o tym nie mówić, bo i tak wszystko zmierza do tego samego tematu.
-Tata?
-Taa...
Dziewczyny postanowiły obejrzeć jakiś film. Miały do oplotkowania dwa tygodnie rozłąki. Olivia opowiedziała Joy o ostatniej nocy z Harrym i obie dochodziły do tego, czy coś się wydarzyło, czy też nie. Przy wszystkim było tyle śmiechu, że Olivię rozbolał brzuch i położyła się na podłodze rozprostowana, a Joy masowała zmęczone policzki. Dochodziła godzina dwudziesta, co oznaczało, że chłopaki wrócą za kilka minut z próby. Z powodu tego, że Louis miał najbardziej przestrzenny dom, kolację i wspólne posiłki zawsze jadali u niego. Olivia dyrygowała Joy. Wyciągnij to, pokrój tamto, pomieszaj. Joy nie mając pojęcia o gotowaniu z uznaniem patrzyła jak Olivia radzi sobie za blatem kuchni. Przygotowywały spaghetti. Po kilku minutach usłyszały głos chłopaków i przekręcanie kluczy w drzwiach.
-Żarcie!- Krzyknął Niall wchodząc jako pierwszy, za nim Liam starając się kopnąć go w tyłek, na co blondyn podskoczył jak dziewczynka uciekając za Olivię, za nimi Harry śmiejący się z czegoś z Louisem, a za nimi Zayn z czymś kimś na plecach. Louis wrócił się, by zamknąć za nim drzwi. Rozeszli się po pokoju, każdy miał widok na każdego, ale najważniejsza w tym momencie była reakcja Oliv i Joy. Na plecach Zayna siedziała jakaś dziewczyna, co można było poznać po szczupłych nogach i damskim obuwiu. Głowę i całą resztę ciała miała jednak przykryta kocem, który podskakiwał z powodu, albo płaczu, albo śmiechu. Dziewczyny podejrzewały jednak to drugie, ponieważ Malik ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
-Masz jakąś narośl na plecach- Stwierdziła Joy ze śmiechem. Oliv zaczęła piszczeć i podskakiwać w miejscu. Szybko przytuliła się do Harrego, który stał koło niej, po czym podbiegła do Zayna zrzucając z nieznajomej koc. Amelia zaczęła się głośno śmiać i zanim zdążyła zeskoczyć z pleców Zayna, Olivia pociągnęła ją za ręce i Amelia wylądowała na niej.
-Summers!- Krzyknęła Joy. Przez kilka minut w pokoju, choć dużym, zrobiło się ciepło jak w łaźni. Dużo ruchu, skakania, śmiania się, ściskania.
-Dream team znów razem!- Krzykną Niall bezsensownie skacząc po Harrym.
-Zbiorowy miś!- Zarządził Liam szeroko rozkładając ręce. Wszyscy zbiegli się jak dzieci do taty rozdającego cukierki.
-Harry, gnieciesz mi jaja - jęknął Louis.
-Sorry- chrypnął przyduszony przez Oliv i Nialla Harry.
-Ałałał Zayn nadepnąłeś mi na palec głupku- Warknął Niall.
-To nie ja bucu- odparł.
-Miłość- zaśmiał się Liam- Wszędzie miłość.
Po nietypowym okazywaniu sobie uczuć wszyscy w śmiechu zasiedli przy stole. Joy i Oliv nałożyli do stołu.
-Starczy kotku- Powiedział Louis wtapiając w Joy słodkie spojrzenie, które odwdzięczyła.
-Jeszcze, jeszcze, jeszcze, jeszcze....- powtarzał Niall, gdy Joy nakładała mu porcje makaronu. Patrzyła na niego ze zdziwieniem i krzywym uśmiechem.
-Co z ciebie za kelnerka? Nałóż mi porządną porcję!- Powiedział władczo Niall. Chciał za wszelką cenę, żeby mu się odgryzła- W kuchni nie będziesz miał z niej pożytku- dodał patrząc na Louisa. Ten zaśmiał się widząc minę Joy.
-Grabisz sobie Horan- powiedziała ze sztucznym uśmiechem. Nakładając ostatnią porcję Liamowi.
-Dziękuję- podziękował- Nasza pierwsza w Londynie wieczerza rodzinna- dodał.
-Ale następnym razem niech nie gotuje Joy....Przesoliłaś sos!- Wytknął Niall śmiejąc się. Był w stanie wymyślić największą głupotę, byleby tylko wyszła z równowagi.
-Ja gotowałam sos- powiedziała poważnie Olivia, na co wszyscy oprócz Nialla parsknęli śmiechem.
-Może tylko mi się wydaje- dodał również po czasie się śmiejąc. Joy widząc, że Horan nie da za wygraną i nie da wytatuować sobie jej twarzy na tyłku stwierdziła, że zagra w jego grę.
-Niall, spróbuj mojego sosu- powiedziała znienacka rzucając w jego twarz wiązką makaronu pomieszanego z sosem pomidorowym.
-Ooooo!- rozległ chórek po chwili wpadając w napad śmiechu. Blondyn otarł jedną ręką twarz.
-Nie mówiliśmy nic o ręko czynach przyjacielu- Stwierdziła Joy. Horan zaśmiał się drwiąco oblizując majestatycznie dłoń, po czym szybkim ruchem chwycił za makaron na swoim talerzu i rzucił w Life, która przewidując, że będzie chciał się odwdzięczyć uchyliła się, a jedzenie wylądowało na ziemi za nią.
-Ha!- krzyknęła krótko, jednak radość nie trwała krótko, ponieważ Louis stwierdził, że należy jej się nauczka i uderzył ją w twarz swoją porcją. Liam chwycił się za tył głowy widząc do czego to zmierza. Joy oblizała usta i tak jak Niall zrzuciła z twarzy resztę makaronu. Niall śmiał się jak opętany. Joy chwyciła porcję z miski przed sobą i wylała na głowę Tomlinsona. Amelia widząc, że Zayn śmieje się z zamkniętymi oczyma postanowiła też się zabawić. Jej porcja wylądowała na jego twarzy, oczywiście skończyło się odwetem.
-Nie! Przestańcie! Kto to posprząta!- Krzyczał Liam widząc jak walka na jedzenie się rozkręca. Narzekanie przerwała mu porcja lądująca przez przypadek w okolicy jego krocza.
-Sorry!- Krzyknęła Olivia momentalnie po tym napadnięta przez Harrego. Leżeli na ziemi smarując się sosem po twarzy ze śmiechem. Niall gonił za Zaynem próbując wrzucić mu do spodni makaron. Totalny bałagan.
-Nie waż się!- powiedziała Joy widząc jak Louis schyla się pod stół.
-Odważę się. Miał być koniec z tchórzostwem- przypomniał podchodząc do niej na czworaka wzdłuż stołu.
-Cholera!- Zaśmiała się. Zbierając do rąk makaron leżący wokół niej. Chłopak podszedł do niej. Dzielił ich metr- Rozejm spytała wyciągając do niego rękę. W drugiej nadal trzymała amunicję. Tomlinson spojrzał na nią nieufnie.
-Ale jeżeli jeszcze raz we mnie rzucisz to będzie kara!- Zagroził wysuwając w jej stronę palec. Joy wtopiła spojrzenie w jego palec będący tuż przed jej nosem, po czym powoli oblizała go od sosu. Louis patrzył na to otumanionym wzrokiem. Wyglądał jak pod wpływem ekstazy. Joy widząc jego wyraz twarzy brnęła dalej. Oblizała jego nos od sosu, a następnie wpiła się w jego usta, co on zachłannie się odwdzięczył.
Tym razem krótko. Nie jesteśmy zadowolone z tego rozdziału.... Wybaczcie przynudzanie, ale tym razem pisało się ciężko :/ W nagrodę mamy do was informację, że za tydzień w niedzielę (31 marca) pojawi się kolejny post z dalszymi perypetiami naszej kochanej paczki, który będzie zawierał także rozwiązanie konkursu na okładkę płyty! Okładki jako tako możecie wysyła do soboty :) Kochamy i pozdrawiamy xx
sobota, 16 marca 2013
Rozdział 13
-Dlaczego się spóźnia! Nie powinien no..- Marudził Harry.
-Zaraz przylecą, nie martw się- Uspokajał Liam. Lotnisko nie było zatłoczone. Grupka artystów siedziała na krzesełkach przed szybą wyglądającą na pas startowy. Oczywiście cały czas w towarzystwie ochrony. Harry miział się płatkami tulipana po ustach. Miał zamiar dać go Olivi zaraz po tym jak ją mocno przytuli. Nic więcej. Żadnych pocałunków do czasu aż zostaną sami. Musiał jej jakoś przekazać wiadomość o decyzji Modest. Zayn tak jak i Harry trzymał w ręce kwiat. Stukał nerwowo nogą. Amelia nie odbierała jego telefonów od wczorajszego dnia po niespodziewanym rozłączeniu ich rozmowy.
-To one!- Stwierdził Niall wpatrując się w samolot który powoli stawał się coraz większy i większy, aż jego ogrom zasłonił zachodzące słońce. Wielka maszyna uderzyła kołami o asfalta powoli wytracając prędkość. Chłopaki i Joy zeszli na parter czekając aż dziewczyny wyjdą. Harry i Zayn stali obok siebie krok przed resztą. Harry przełykał ciężko ślinę kołysząc się na piętach z uśmiechem. Zayn zagryzł dolną wargę powstrzymując się żeby nie uśmiechać się jak głupi do sera. Każdy czekał na te moment, kiedy przyjadą i wszystko zacznie się uspokajać i iść w dobrym kierunku. Jednym spokojnym kierunku. Z samolotu wyszła duża grupa ludzi, która szła w stronę szklanych drzwi. Harry stanął na palcach wypatrując blond główki. Ludzie przeszli, a Olivi i Amelii nie było widać. Harry stał wpatrując się w przód. Zayn kiwał z niedowierzaniem głową.
-Zaraz przyjdą...- szepnął z panicznym uśmiechem ciemnowłosy. Joy wiedziała że jest coś nie tak poczuła że zaraz wybuchnie płaczem. Zagryzła dolną wargę na myśl że może już nie zobaczyć swoich przyjaciółek. Louis widząc strach w jej oczach przytulił ją.
-One tu są. Wylądowały i zaraz tu wejdą tak?- szeptał, a ta nie chcąc żeby widział że jest słaba przytaknęła zbierając się w sobie. Nagle Zayn szybkim krokiem wyszedł z budynku wchodząc na asfalt lotniska. Zaraz za nim wyszedł Harry i reszta. Ich oczom ukazała się Olivia która podnosiła z ziemi swój szkicownik, rozrzucone kartki i ołówek mamrocząc przy tym pod nosem. Widać było że jej się śpieszy.
-Oliv!- Krzyknął Harry a dziewczyna podniosła wzrok. Gdy zobaczyła swojego ukochanego pod wpływem emocji upuściła przed chwilą pozbierane rzeczy podbiegając do niego. On także podbiegł w jej stronę z impetem wpadając w jej ramiona. Po policzkach blondynki pociekły łzy.
-Nie zostawiaj mnie więcej!- wyjęczała przez łzy wbijając palce w jego koszulę. Harry zapomniał o zasadach wyznaczonych przez Modest. Złożył kilkadziesiąt pocałunków na jej czole, policzkach i ustach.
-Kocham Cię Olivio- Powiedział obejmując jej twarz w dłonie. Złączyli czoła, a chłopak wytarł jej łzy kciukami uśmiechając się do niej szeroko. W jego oczach było tyle szczęścia, że Olivia nie mogła nie odwdzięczyć się tym samym. Po chwili wtopiła się w jego usta. Zapomnieli o wszystkim. W tym momencie wszystko wydawało się być idealne.
-Amelia- Powiedział Zayn. Stał za plecami Harrego będąc krok przed resztą grupy- Gdzie jest Amelia!?
Olivia spojrzała na niego zza pleców Harrego który momentalnie obrócił się w kierunku przyjaciół- Gdzie do cholery Amelia!?- Krzyknął z zaszklonymi oczyma. Olivia sama powstrzymując zły pokiwała przecząco głową sarając się coś powiedzieć. Za pierwszym razem jej nie wyszło przez ściśnięte gardło.
-Nie przyleci...- Szepnęła po czym po jej policzkach spłynęły kolejne łzy. Malik spuścił wzrok na ziemię z uchylonymi ustami. Pojedyncza łza szybko spadał na ziemię. Resztę szybko przetarł ręką. Podniósł głowę zagryzając wnętrze policzka po czym obrócił się i wolnym krokiem poszedł w kierunku wejścia na halę lotniska po drodze wpychając do rąk Joy tulipana przeznaczonego dla Amelii. Reszta stała przez chwilę wryta w ziemię.
-Nie pozwolili jej?- Spytała Joy swoją przyjaciółkę. Podeszła do niej mocno ją ściskając i patrząc przed siebie zaszklonymi oczyma. Mrugnęła kilka razy starając się pozbyć łez w oczach.
-Uparci jak osły...- stwierdziła. Była już spokojniejsza. Wiadomość o tym że Amelia nie jedzie przyjęła bardzo ciężko. Teraz jednak nie miała sił na nic więcej niż dojazd do domu i drzemka. Ochroniarze odprowadzili ich do walizek, następnie wyjścia i wana który zawiózł ich do domu kupionego przez Joy.
Zayn nie wie co zrobić ze swoim ciałem. Nie wiedział gdzie iść, co zrobić, co powiedzieć. Szedł wzdłuż ciemnej ulicy. Słońce dawno zaszło a on okryty kapturem bezpiecznie zmierzał do parku. Usiadł na ławce podtrzymując podbródek na złożonych dłoniach. Odpowiedź na pytania tłoczące się w jego głowie była prosta "poleć po nią". Nie było jednak pewności, czy Amelia będzie chciała z nim wrócić do Londynu, a raczej czy zmieni to stosunek ich rodziców do tego wyjazdu. Przeczesał nerwowo włosy rękoma pod koniec łapiąc za nie i ciągnąc najmocniej jak umiał. Kompletna bezradność. Wstał i energicznie kopnął w kamień leżący przed nim. Kolejny złapał do ręki i wyrzucił najdalej jak umiał. Nie zważał na to co pomyślą ludzie. Wywrzeszczał coś na całe gardło kopiąc ostatni raz w przypadkowy kamień.
Wszedł do swojego domu trzaskając drzwiami. Nie był w stanie zrobić nic więcej niż usiąść na blacie kuchni łapiąc do ręki komórkę. Miał nadzieję, że chociaż tym razem odbierze telefon. Nie zważał na to, że u niej panowała zupełnie inna godzina. Chciał usłyszeć jedynie jej jedwabny głos.
-Amel! Błagam, powiedz że to tylko żart... Jesteś w Londynie tak? To durny żart?!- zaczął krzyczeć po tym gdy odebrała komórkę.
-Nie dzwoń na ten numer. Amelia śpi u siebie w łóżku. Nigdzie nie leci, za miesiąc zaczyna studia w Sydney- powiedziała jakaś kobieta. Była to pewnie jej matka. W tle jej głosu było jednak słychać Amelię.
-Kto to?... Mamo... Nie!... Daj!... Błagam daj mi z nim porozmawiać!....- Chodź było słychać co drugie słowo, do tego nie wyraźnie, Zayn nie mógł ich słuchać. Bolały go. Połączenie zerwało się a on rzucił komórką w fotel. Łapiąc się za tył głowy. Podjął decyzję. Może to zabrzmi głupio, ale tak jak powiedziała mu wróżba z ciasteczka "życie nie toczy się tylko pracą". Pora posłuchać tego co dyktuje mu serce. To, że opuści kilka prób nic nie zmieni, a zdanie Adriena miał w głębokim poważaniu. Na plecy narzucił ramoneskę, a przez ramię przerzucił plecak wcześniej wkładając do niego paszport, jabłko, sok, portfel i wcześniej rzuconą na fotel komórkę. Szybko włączył laptop i znalazł najbliższy samolot do Sydney. Zabukował lot. Szybko wykręcił numer do kierowcy, ten od razu odebrał i powiedział, że za pięć minut będzie pod domem. Lot miał za pół godziny, a dojazd do lotniska zajmie około piętnaście minut. Powinien zdążyć. Tym razem musi zawalczyć o to co najważniejsze. Nie był głupi, nie mógł jej stracić. Tej jedynej nie zostawia się tak po prostu.
Już w samolocie zastanawiał się nad decyzją, którą podjął. Emocje już opadły, teraz pozostała rzeczywistość. Ale to wszystko nie miało znaczenia, wiedział, ze dobrze robi, że musi ją odzyskać i że nie wytrzyma bez niej kolejnych dni ciągnących się w nieskończoność. Nagle z zamyślenia wybiła go rozmowa nastolatków. Mówili o tym, że on bardzo przypomina Zayn'a z One Direction. Automatycznie naciągnął kaptur na swoją głowę. Zwrócił wzrok do okna. Zawsze mógł się wyprzeć, że to nie on, ale czy ludzie mu uwierzą. Nie było pewności. Po chwili usłyszał komunikat, iż ma zapiąć pasy bo samolot zbliża się do lotniska. Posłusznie wykonał polecenie. Był coraz bardziej zdenerwowany. Nie miał żadnego planu, wszystko zrobił pod wpływem impulsu. Ale obiecał, obiecał, że przyjedzie.
*trochę wcześniej*
Harry zabrał Olivię do jej nowego domu. Reszta się porozjeżdżała do swoich. Joy jeszcze nie mówiła Lou o swoich planach, by zamieszkać z przyjaciółką. Podjechali z szoferem pod drzwi. Było prawie jak w bajce. Cholernie brakowało jej Amelii. W tym momencie chciała, by ona też była przy niej. Zawsze musiało się coś spieprzyć. Starała się tego nie okazywać. Kiedy wysiadła z samolotu rozejrzała się i ogarnęło ją przygnębienie, nie chciała tego tak przeżywać. To nie miało sensu. Nie mogła już wytrzymać, rozpłakała się i do tego jeszcze rozsypały się jej ołówki i kartki, na których szkicowała w trakcie podróży. Zaczęła je zbierać i przeklinać pod nosem, że wszystko się jej nie udaje. Wtem go zobaczyła, zapomniała o wszystkim. Tak bardzo za nim tęskniła. Przytulił ją i przez pewien czas wszystko było idealnie. Ze stanu błogości wytrącił ich jednak Zayn.
-Jak się podoba?- Spytał Harry zamykając drzwi domu. Objął ją od tyłu kładąc na jej ramieniu swoją brodę.
-Pięknie- powiedziała rozglądając się po jasnym salonie. Było idealnie. Harry usiadł na kanapie pod dużym oknem.
-Idź zaklepać pokój. Tylko szybko, bo muszę Ci o czymś powiedzieć- Oliv zrobiła to co zaproponował. Weszła na piętro wybierając jeden z pokoi, co nie było zbyt trudne. Joy miała widocznie czas, by sama wybrać. Pokój przeznaczony dla niej był cudowny. Nie przypuszczała że Life zna ją na tyle dobrze, by wiedzieć w jakiej tematyce urządzić to pomieszczenie. Oliv nie miała jednak głowy do takich przemyśleń. Rzuciła swoją torebkę na duże łóżko i zbiegła na dół chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, o tym co chciał powiedzieć jej Harry.
-Siadaj- nakazał chłopak przesuwając się nieco w bok. Oliv grzecznie posłuchała uśmiechając się do niego. On nie odwdzięczył jednak uśmiechu. Był czymś zdenerwowany, a pierwsze co przyszło Olivii do głowy to sytuacja z Amelią przez co i ona się zdołowała.
-Stało się coś?- Spytała.
-Kocham Cię. Wiesz o tym prawda?- Spytał znienacka. Olivia przestraszyła się jego wyrazu twarzy. Był skoncentrowani w napięciu na nią patrzył.
-Głupio pytasz. Kocham Cię!
-Co byś zrobiła, gdybym Ci powiedział, że nie możemy się spotykać?- Spytał pocierając jedną dłonią o drugą. Oliv zastygła patrząc w jego oczy.
-Nie każ mi sobie tego wyobrażać.. Ale nie powiesz mi tego prawda?- Chłopak widocznie nie wiedział, co odpowiedzieć. Cholernie bał się tego, że może ją stracić.
-Nie. Modest tak- powiedział krótko, po czym wbił się w nią wzrokiem. Patrzyła na niego z uchylonymi ustami i wzrokiem pełnym strachu.
-Jak to?- Spytała z niewyraźną miną.
-Zdaniem menagmentu powinienem być singlem. Fanki nie chcą żebym miał dziewczynę- Powiedział łapiąc za jej dłoń. Oliv zagryzła dolną wargę powstrzymując się od wybuchu płaczu. Po jej policzku spłynęła jednak łza. Zdecydowanie za dużo się działo- ale ważniejsze jest to co ja czuję.
-Harry ja nie chcę, żeby zespół się rozpadł- powiedziała roztrzęsionym głosem- ...przeze mnie ...
-Nie rozpadnie się.
-To znaczy, że ich posłuchasz?- Spytała już całkiem zbita z tropu. W jej głowie tłoczyły się myśli typ "w co ja się wpakowałam".
-Nie- odparł stanowczo.
-Harry nie pogrywaj proszę! Jeżeli będziemy się spotykać wiesz co się stanie- odparła. Doskonale wiedziała, o co chodzi w kontrakcie. Jakby nie było Directioner wie to i owo.
-Och.. Wybacz rozmawiam z Tobą jak idiota. Chodzi o to, że mam plan. A raczej mamy- powiedział po czym wstał- Zrobiłem coś dla Ciebie- powiedział po czym ściągnął bluzę, a następnie zabrał się za koszulkę.
-Harry?- Spytała nie pewnie dziewczyna nie wiedząc, co myśleć o tej sytuacji.
-Przecież nic Ci nie zrobię głuptasie- zaśmiał się widząc jej minę, po czym zrzucił z pleców koszulkę. Oczom dziewczyny ukazały się dwie jaskółki zwrócone ku sobie.
-Harry..wow!- powiedziała delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po jego obojczyku.
-Podobają Ci się? Ta większa to ja, a mniejsza to ty...
-Tak! I to bardzo. Ale co to ma do całej sytuacji.. Nic nie rozumiem.
-Widzisz, wpadliśmy na pewnien pomysł, a dokładniej podstęp. W umowie z modest nie ma nic wspomniane o tatuażach, chodź Adrien i reszta menagmentu nienawidzi kiedy je robimy. Tak samo z resztą jak fanki. Reasumując, będę robił tatuaże do czasu aż pozwolą nam się spotykać. Choćbym miał zatuszować sobie całą twarz- wyznał przytulając się do niej.
-Kocham Cię- Powiedziała ściskając go jak najmocniej potrafi lekko go przyduszając- Ale nie rób sobie tatuażu na twarzy dobrze?- Harry zaśmiał się cicho.
-Może oprowadzę Cię po domu?- Zaproponował.
-Ok- Odparła z uśmiechem. Choć była zmęczona nie mogła mu odmówić. Strefy czasowe to najgłupsza rzecz pod słońcem. Zwiedzanie zaczęli od górnego piętra, które było przeznaczone dla pokoi Oliv, Amelii i Joy. Wszystkie urządzone w stylu dziewczyn. Połączone były z toaletami. Następnie Parter. Przestronna kuchnia z dużym stołem jadalnym, wysepką i od mnoga sprzętami kuchennymi. Za jednymi z drzwi w salonie znajdowała się mała salka gimnastyczna z lustrami na ścianie. Oliv już widziała minę Amelii, kiedy zobaczy to pomieszczenie. Oczywiście miała nadzieję, że to nastąpi.
-Nie wierzę...- szepnęła.Wyszła na taras. Leżaki, basen, wszystko odgrodzone wysokimi choinkami. Chodź wydawało się to dość nie potrzebne i dziwne, ponieważ Londyńska pogoda nie pozwalała na tego typu wodne zabawy, wyglądało wspaniale. Chodź było nieco ponad 20 stopni, Oliv aż paliła się, aby wskoczyć do basenu. Harry zaśmiał się widząc, że dziewczyna daje mu znak, że chce skoczyć do basenu w ubraniach.
-Czekaj, czekaj. Jest jeszcze jeden pokój. Moim zdaniem najlepszy- powiedział chwytając ją za rękę i ciągnąc do drzwi domu. Były one obok szklanych drzwi wejścia na taras. Chłopak otworzył drzwi dając Olivii wejść pierwszej. Zeszła kilka stopnie w dół. Była to piwnica. Nie byle jaka. Jej ściany były obite deskami i kamieniami. Na środku pokoju znajdywał się spory basen oświetlany żółtymi lampkami. W rogu stało jacuzzi, które zaczęło bulgotać. Woda wylewała się brzegami wielkiej okrągłej wanny.
-Może miała byś ochotę na kąpiel?- spytał uwodzicielskim tonem. Oliv poczuła wypieki na twarzy.
-Z chęcią- odparła. Harry wskazał jej drzwi które były wejściem do salonu. Dziewczyna nie miała problemu z szybkim dotarciem do pokoju. Wygrzebała z torby strój kąpielowy , ręcznik i niem Harry zdołał się obejrzeć, ta była z powrotem w piwnicy.
Ciemne ulice były oświetlony jedynie przez kilka latarni. Było około godziny 3 w nocy, czego Zayn nie przewidział. W Londynie była aktualnie równa 16 jak wskazywała jego komórka Mówi się trudno. W Sydney było coś magicznego. Zayn zastanawiał się czy tylko mu się tak wydaje, ponieważ nie zna tego miasta, czy to przez nerwy zaczyna bzikować. W ręce miał jedynie skrawek kartki z adresem jej domu. Szedł mijając kolorowe bliźniacze domy zastanawiając się co jej powie gdy ją zobaczy, nagle poczuł wibracje w kieszeni spodni.
-Halo?- Spytał jeszcze raz patrząc na kartkę z adresem.
-Zayn! Jak ja się cieszę, że odebrałeś!
-Amelia!?- Chłopaka sparaliżowało. Zaczął cieszyć się jak dziecko słysząc jej głos.
-Nie mogłam spać, poszłam porozmawiać z Williamem i ukradłam jego komórkę. Przez dzień jest to trudne, bo traktuje ten durny smartfon jak swoje dziecko- powiedziała na jednym wydechu.
-Ymm....Kiedy przylatujesz?- Spytał, po czym bezgłośnie przeklął karcąc się. Skoro już tu się pofatygował to stwierdził, że zrobi jej niespodziankę.
-Nie wiem. Możliwe, że nigdy- Odparła smutno.
-Bzdury.
-A nie? Moi rodzice mnie nie puszczą.
-Zawsze ich słuchasz?- Ciągnął dalej starając się połapać w ulicach koło, których przechodził.
-W poważnych decyzjach biorę ich zdanie pod uwagę. Nie mam za bardzo wyjścia.
-Jesteś dorosłą dziewczynką.
-Dla nich nie.
-Dla nich...- zdublował- Jesteś na tyle dorosła na ile sama się czujesz- dodał szeroko się uśmiechając. Zauważył szukany przez niego adres. Patrzył na dom, w którym znajdowało się jego szczęście. Jego cel.
-Czuję się dorosła- Powiedziała po chwili ciszy. Zayn rozejrzał się wokół jej domu. Usiadł na schodach przed drzwiami.
-Ale się ich boisz- podpuszczał.
-Nie- odparła stanowczo- po prostu szanuję.
-Nie umiałabyś o siebie zawalczyć?
-Umiałabym.
-Jeżeli bym cię poprosił uciekła byś z domu?- Spytał śmiejąc się do samego siebie.
-Dla ciebie tak.
-Nawet teraz? W tym momencie?- Dopytywał.
-Tak- odparła niepewnie.
-Bałabyś się. Nie zrobiłabyś tego...- Dalej podpuszczał.
-Dlaczego mi nie wierzysz? - Zażenowała się.
-Uwierzę Ci jeżeli hmmm.. Pomyślmy. Wyjdziesz przez swój dom i wykrzyczysz na całe gardło, że mnie kochasz- Zaśmiał się.
-Skąd bierzesz takie głupie pomysły?- Zaśmiała się- Ok! Na pewno obudzę rodziców, ale to już mi wisi.. Może chociaż dojdzie do nich to, że mi na Tobie naprawdę zależy- powiedziała czule- Czekaj, już wychodzę przed dom!
-Czekam- Zayn wstał ze schodów zastanawiając się, czy się skryć, a może po prostu stanąć w drzwiach. Sumienie jednak nie pozwoliło mu na dalsze wkręcanie dziewczyny i stanął za drzwiami czekając aż Amelia wpadnie w jego ręce. Po chwili zobaczył, że klamka lekko pochyla się w dół. Było ciemno więc gdy tylko dziewczyna obróciła się by zamknąć drzwi chłopak złapał ją od tyłu zasłaniając usta by nie krzyczała. Zaczęła się jednak szarpać.
-Dobry wieczór!- wyszeptał jej do ucha po czym wypuścił. Zdezorientowana dziewczyna obróciła się szybko, po czym nabrała głęboki wdech nie mogąc uwierzyć własnym oczom, z których natychmiast popłynęły łzy szczęścia.
-..Zayn...- Płakała. W życiu nie spodziewałaby się, że po nią przyjedzie. Chłopak widząc jej radość rozpromieniał. Cały stres zszedł z jego barków.
-Obiecałem, że po Ciebie przylecę- przypomniał- zawsze dotrzymuję obietnic- Stali wtuleni w siebie przez minutę, może dwie po czym weszli do środka. Dziewczyna nadal była na tyle oszołomiona, że nie wiedziała co mu powiedzieć. Co zrobić. Mogłaby stać i po prostu się w niego wpatrywać. Stała wtulona do niego zadając mnóstwo pytań.
-Mam nadzieję, że jesteś spakowana- szepnął. Amelia trzymała ręce na jego barkach, a on swoje ręce miał zaplecione na jej tali.
-Uciekamy?- Spytała ocierając swoim nosem o jego nos.
-Amelia!- Krzyknął kobiecy głos. Na schodach prowadzących na piętro stała mama dziewczyny. W jej oczach paliła się złość- Co tu się dzieje?!- Amelia wzdrygnęła się słysząc jak krzyczy, a Zayn zamiast ją puścić przytulił ją jeszcze mocniej.
-Amelia leci ze mną do Londynu Pani Summers. Może mnie Pani podać do sądu. Niech Pani robi co chce, ale ona i tak poleci ze mną. I zostanie ze mną- To ostatnie mocno zaznaczył. Kobieta podeszła do nich łapiąc za nadgarstek dziewczynę i wyciągając z objęć chłopaka. Amelia głośno protestowała, ale matka użyła siły więc wolała się bardziej nie narażać, by nie zarobić w twarz.
-Wynoś się!- Krzyknęła w stronę Zayna. Amelia nie wiedziała co robić. Zawsze była grzeczną dziewczynką, a jej brat był tym, który uciekał z domu, balował po nocach. Była tą porządną. Bała się postawić rodzicom. Nie umiała wytłumaczyć dlaczego. Zawsze wymawiała się na to, że po prostu ich szanuje.
-Daj mi z nim jeszcze porozmawiać mamo. Proszę!- Poprosiła cała we łzach. Kobieta, że serca ze skały nie miała, zgodziła się. Spojrzała karcącym wzrokiem na Malika. Amelia podeszła do chłopaka, który patrzył na nią z wyrzutem. Z jego perspektywy wyglądało to tak, jakby się poddała. Jakby nie był dla niej wystarczająco ważny. Nachylił się do niej lekko.
-Czekaj przed domem- szepnęła do jego ucha, po czym namiętnie pocałowała go w usta. Nie chciała tego przerywać. Robiąc na złość matce nie przerywali pocałunku do czasu, gdy ta podniosła znów głos. Amelii przeszło przez myśl, że był to ich pierwszy tak pełen uczuć pocałunek. Uśmiechnęła się do niego po kryjomu zagryzając dolną wargę. Widziała, że chłopak był zmęczony. Zamknął za sobą drzwi wysyłając jej ostatni uśmiech, a dziewczyna pobiegła do pokoju. Pani Summers krzyknęła tylko, że rano dowie się jaka czeka ją kara, ale Amelii już to nie obchodziło. Nie miała zamiaru znajdywać się rano w tym budynku. Zbiegła po schodach w jej pokoju, po czym z pod łóżka wyciągnęła walizkę. Pakując się przed oczyma miała twarz zmęczonego Zayna. Nie wierzyła w to, że przeleciał dla nie cały świat. Wszystko było jak w bajce. Oklepane? Nie. Każda bajka wygląda inaczej. W każdej jest inny książę, inna królewna, koniec bajki nie zawsze jest taki sam. Tak. Amelia właśnie o tym myślała podczas pakowanie się. O tym jak to wszystko się rozwiąże. Gdy zasunęła zamek walizki przebrała się w jakieś ciuchy rzucając piżamę na łóżko. Do ręki chwyciła płaszcz domyślając się, że w Londynie nie ma zbyt wysokich temperatur nawet w lecie. Walizki położyła obok okna, po czym usiadła przy biurku chwytając do ręki długopis i kartkę papieru.
Amelia położyła kartkę na przedtem pościelonym łóżku, po czym otworzyła okno swojego pokoju. Już nie raz przez nie uciekała. Zaraz pod nim znajdowały się krzaki, na które zrzuciła delikatnie walizkę, następnie sama na nie skoczyła. Wyszła z nich wyciągając z włosów kawałki małych gałązek, po czym wygramoliła walizkę. Znajdowała się na tyłach domu. Obeszła go, po czym zobaczyła palącego papierosa Zayn`a stojącego obok latarni.
-Polecę z tobą pod jednym warunkiem- powiedziała zachodząc go od tyłu. Ten obrócił się do niej chcąc ją przytulić.
-Jakim?- Spytał wyrzucając na bok wypalonego peta, a następnie wplatając palce w jej włosy mocno ją do siebie przytulił.
-Przestaniesz palić- Powiedziała wdychając perfumy pomieszane z tytoniem. Podobał jej się ten zapach, choć nienawidziła zapachu papierosów to ten tytoń, który wdychał mogła wdychać razem z nim.
-Przyrzekam- oznajmił, po czym namiętnie ją pocałował. Powoli zaczęli udawać się w kierunku miasta w poszukiwaniu taksówki na lotnisko.
-Choć tak czy siak byś poleciała, bo miałem zamiar Cię porwać- zaśmiał się.
-Już jesteśmy piękna- Amelia poczuła delikatny dotyk jego ust na płatku ucha. Szybko przebudziła się czując jak samolot uderza kołami o asfalt.
-Zapiąłeś mnie?- Chłopak potwierdził, a w odpowiedzi dostał kolejnego buziaka.
Wszystko działo się bardzo szybko. Odebrali walizki i o dziwo nie postrzeżenie dostali się do taksówki po drodze dając jeden autograf dziewczynie, która zdołała ich rozpoznać. Tym razem to w Londynie była noc. Zegarek Zayn`a wskazywał godzinę 4 nad ranem. W taksówce chłopak położył głowę na ramieniu Amelii przysypiając. Dziewczyna obudziła go tak samo jak on ją w samolocie. Uśmiechnął się szeroko.
-Będziesz mnie tak budzić codziennie?
-Będziemy to robić na zmianę- odpowiedziała z obiecującym uśmiechem i błyskiem w oku. Zapłacili kierowcy, po czym stanęli przed drzwiami domu Zayna.
TADA! Amelia i Zayn znajdują się już w Londynie. Czyżby wszystko zmierzało do happy endu? Sami się przekonacie :) Jak zawsze chciałyśmy podziękować czytelnikom <3
-Zaraz przylecą, nie martw się- Uspokajał Liam. Lotnisko nie było zatłoczone. Grupka artystów siedziała na krzesełkach przed szybą wyglądającą na pas startowy. Oczywiście cały czas w towarzystwie ochrony. Harry miział się płatkami tulipana po ustach. Miał zamiar dać go Olivi zaraz po tym jak ją mocno przytuli. Nic więcej. Żadnych pocałunków do czasu aż zostaną sami. Musiał jej jakoś przekazać wiadomość o decyzji Modest. Zayn tak jak i Harry trzymał w ręce kwiat. Stukał nerwowo nogą. Amelia nie odbierała jego telefonów od wczorajszego dnia po niespodziewanym rozłączeniu ich rozmowy.
-To one!- Stwierdził Niall wpatrując się w samolot który powoli stawał się coraz większy i większy, aż jego ogrom zasłonił zachodzące słońce. Wielka maszyna uderzyła kołami o asfalta powoli wytracając prędkość. Chłopaki i Joy zeszli na parter czekając aż dziewczyny wyjdą. Harry i Zayn stali obok siebie krok przed resztą. Harry przełykał ciężko ślinę kołysząc się na piętach z uśmiechem. Zayn zagryzł dolną wargę powstrzymując się żeby nie uśmiechać się jak głupi do sera. Każdy czekał na te moment, kiedy przyjadą i wszystko zacznie się uspokajać i iść w dobrym kierunku. Jednym spokojnym kierunku. Z samolotu wyszła duża grupa ludzi, która szła w stronę szklanych drzwi. Harry stanął na palcach wypatrując blond główki. Ludzie przeszli, a Olivi i Amelii nie było widać. Harry stał wpatrując się w przód. Zayn kiwał z niedowierzaniem głową.
-Zaraz przyjdą...- szepnął z panicznym uśmiechem ciemnowłosy. Joy wiedziała że jest coś nie tak poczuła że zaraz wybuchnie płaczem. Zagryzła dolną wargę na myśl że może już nie zobaczyć swoich przyjaciółek. Louis widząc strach w jej oczach przytulił ją.
-One tu są. Wylądowały i zaraz tu wejdą tak?- szeptał, a ta nie chcąc żeby widział że jest słaba przytaknęła zbierając się w sobie. Nagle Zayn szybkim krokiem wyszedł z budynku wchodząc na asfalt lotniska. Zaraz za nim wyszedł Harry i reszta. Ich oczom ukazała się Olivia która podnosiła z ziemi swój szkicownik, rozrzucone kartki i ołówek mamrocząc przy tym pod nosem. Widać było że jej się śpieszy.
-Oliv!- Krzyknął Harry a dziewczyna podniosła wzrok. Gdy zobaczyła swojego ukochanego pod wpływem emocji upuściła przed chwilą pozbierane rzeczy podbiegając do niego. On także podbiegł w jej stronę z impetem wpadając w jej ramiona. Po policzkach blondynki pociekły łzy.
-Nie zostawiaj mnie więcej!- wyjęczała przez łzy wbijając palce w jego koszulę. Harry zapomniał o zasadach wyznaczonych przez Modest. Złożył kilkadziesiąt pocałunków na jej czole, policzkach i ustach.
-Kocham Cię Olivio- Powiedział obejmując jej twarz w dłonie. Złączyli czoła, a chłopak wytarł jej łzy kciukami uśmiechając się do niej szeroko. W jego oczach było tyle szczęścia, że Olivia nie mogła nie odwdzięczyć się tym samym. Po chwili wtopiła się w jego usta. Zapomnieli o wszystkim. W tym momencie wszystko wydawało się być idealne.
-Amelia- Powiedział Zayn. Stał za plecami Harrego będąc krok przed resztą grupy- Gdzie jest Amelia!?
Olivia spojrzała na niego zza pleców Harrego który momentalnie obrócił się w kierunku przyjaciół- Gdzie do cholery Amelia!?- Krzyknął z zaszklonymi oczyma. Olivia sama powstrzymując zły pokiwała przecząco głową sarając się coś powiedzieć. Za pierwszym razem jej nie wyszło przez ściśnięte gardło.
-Nie przyleci...- Szepnęła po czym po jej policzkach spłynęły kolejne łzy. Malik spuścił wzrok na ziemię z uchylonymi ustami. Pojedyncza łza szybko spadał na ziemię. Resztę szybko przetarł ręką. Podniósł głowę zagryzając wnętrze policzka po czym obrócił się i wolnym krokiem poszedł w kierunku wejścia na halę lotniska po drodze wpychając do rąk Joy tulipana przeznaczonego dla Amelii. Reszta stała przez chwilę wryta w ziemię.
-Nie pozwolili jej?- Spytała Joy swoją przyjaciółkę. Podeszła do niej mocno ją ściskając i patrząc przed siebie zaszklonymi oczyma. Mrugnęła kilka razy starając się pozbyć łez w oczach.
-Uparci jak osły...- stwierdziła. Była już spokojniejsza. Wiadomość o tym że Amelia nie jedzie przyjęła bardzo ciężko. Teraz jednak nie miała sił na nic więcej niż dojazd do domu i drzemka. Ochroniarze odprowadzili ich do walizek, następnie wyjścia i wana który zawiózł ich do domu kupionego przez Joy.
Zayn nie wie co zrobić ze swoim ciałem. Nie wiedział gdzie iść, co zrobić, co powiedzieć. Szedł wzdłuż ciemnej ulicy. Słońce dawno zaszło a on okryty kapturem bezpiecznie zmierzał do parku. Usiadł na ławce podtrzymując podbródek na złożonych dłoniach. Odpowiedź na pytania tłoczące się w jego głowie była prosta "poleć po nią". Nie było jednak pewności, czy Amelia będzie chciała z nim wrócić do Londynu, a raczej czy zmieni to stosunek ich rodziców do tego wyjazdu. Przeczesał nerwowo włosy rękoma pod koniec łapiąc za nie i ciągnąc najmocniej jak umiał. Kompletna bezradność. Wstał i energicznie kopnął w kamień leżący przed nim. Kolejny złapał do ręki i wyrzucił najdalej jak umiał. Nie zważał na to co pomyślą ludzie. Wywrzeszczał coś na całe gardło kopiąc ostatni raz w przypadkowy kamień.
Wszedł do swojego domu trzaskając drzwiami. Nie był w stanie zrobić nic więcej niż usiąść na blacie kuchni łapiąc do ręki komórkę. Miał nadzieję, że chociaż tym razem odbierze telefon. Nie zważał na to, że u niej panowała zupełnie inna godzina. Chciał usłyszeć jedynie jej jedwabny głos.
-Amel! Błagam, powiedz że to tylko żart... Jesteś w Londynie tak? To durny żart?!- zaczął krzyczeć po tym gdy odebrała komórkę.
-Nie dzwoń na ten numer. Amelia śpi u siebie w łóżku. Nigdzie nie leci, za miesiąc zaczyna studia w Sydney- powiedziała jakaś kobieta. Była to pewnie jej matka. W tle jej głosu było jednak słychać Amelię.
-Kto to?... Mamo... Nie!... Daj!... Błagam daj mi z nim porozmawiać!....- Chodź było słychać co drugie słowo, do tego nie wyraźnie, Zayn nie mógł ich słuchać. Bolały go. Połączenie zerwało się a on rzucił komórką w fotel. Łapiąc się za tył głowy. Podjął decyzję. Może to zabrzmi głupio, ale tak jak powiedziała mu wróżba z ciasteczka "życie nie toczy się tylko pracą". Pora posłuchać tego co dyktuje mu serce. To, że opuści kilka prób nic nie zmieni, a zdanie Adriena miał w głębokim poważaniu. Na plecy narzucił ramoneskę, a przez ramię przerzucił plecak wcześniej wkładając do niego paszport, jabłko, sok, portfel i wcześniej rzuconą na fotel komórkę. Szybko włączył laptop i znalazł najbliższy samolot do Sydney. Zabukował lot. Szybko wykręcił numer do kierowcy, ten od razu odebrał i powiedział, że za pięć minut będzie pod domem. Lot miał za pół godziny, a dojazd do lotniska zajmie około piętnaście minut. Powinien zdążyć. Tym razem musi zawalczyć o to co najważniejsze. Nie był głupi, nie mógł jej stracić. Tej jedynej nie zostawia się tak po prostu.
Już w samolocie zastanawiał się nad decyzją, którą podjął. Emocje już opadły, teraz pozostała rzeczywistość. Ale to wszystko nie miało znaczenia, wiedział, ze dobrze robi, że musi ją odzyskać i że nie wytrzyma bez niej kolejnych dni ciągnących się w nieskończoność. Nagle z zamyślenia wybiła go rozmowa nastolatków. Mówili o tym, że on bardzo przypomina Zayn'a z One Direction. Automatycznie naciągnął kaptur na swoją głowę. Zwrócił wzrok do okna. Zawsze mógł się wyprzeć, że to nie on, ale czy ludzie mu uwierzą. Nie było pewności. Po chwili usłyszał komunikat, iż ma zapiąć pasy bo samolot zbliża się do lotniska. Posłusznie wykonał polecenie. Był coraz bardziej zdenerwowany. Nie miał żadnego planu, wszystko zrobił pod wpływem impulsu. Ale obiecał, obiecał, że przyjedzie.
*trochę wcześniej*
Harry zabrał Olivię do jej nowego domu. Reszta się porozjeżdżała do swoich. Joy jeszcze nie mówiła Lou o swoich planach, by zamieszkać z przyjaciółką. Podjechali z szoferem pod drzwi. Było prawie jak w bajce. Cholernie brakowało jej Amelii. W tym momencie chciała, by ona też była przy niej. Zawsze musiało się coś spieprzyć. Starała się tego nie okazywać. Kiedy wysiadła z samolotu rozejrzała się i ogarnęło ją przygnębienie, nie chciała tego tak przeżywać. To nie miało sensu. Nie mogła już wytrzymać, rozpłakała się i do tego jeszcze rozsypały się jej ołówki i kartki, na których szkicowała w trakcie podróży. Zaczęła je zbierać i przeklinać pod nosem, że wszystko się jej nie udaje. Wtem go zobaczyła, zapomniała o wszystkim. Tak bardzo za nim tęskniła. Przytulił ją i przez pewien czas wszystko było idealnie. Ze stanu błogości wytrącił ich jednak Zayn.
-Jak się podoba?- Spytał Harry zamykając drzwi domu. Objął ją od tyłu kładąc na jej ramieniu swoją brodę.
-Pięknie- powiedziała rozglądając się po jasnym salonie. Było idealnie. Harry usiadł na kanapie pod dużym oknem.
-Idź zaklepać pokój. Tylko szybko, bo muszę Ci o czymś powiedzieć- Oliv zrobiła to co zaproponował. Weszła na piętro wybierając jeden z pokoi, co nie było zbyt trudne. Joy miała widocznie czas, by sama wybrać. Pokój przeznaczony dla niej był cudowny. Nie przypuszczała że Life zna ją na tyle dobrze, by wiedzieć w jakiej tematyce urządzić to pomieszczenie. Oliv nie miała jednak głowy do takich przemyśleń. Rzuciła swoją torebkę na duże łóżko i zbiegła na dół chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, o tym co chciał powiedzieć jej Harry.
-Siadaj- nakazał chłopak przesuwając się nieco w bok. Oliv grzecznie posłuchała uśmiechając się do niego. On nie odwdzięczył jednak uśmiechu. Był czymś zdenerwowany, a pierwsze co przyszło Olivii do głowy to sytuacja z Amelią przez co i ona się zdołowała.
-Stało się coś?- Spytała.
-Kocham Cię. Wiesz o tym prawda?- Spytał znienacka. Olivia przestraszyła się jego wyrazu twarzy. Był skoncentrowani w napięciu na nią patrzył.
-Głupio pytasz. Kocham Cię!
-Co byś zrobiła, gdybym Ci powiedział, że nie możemy się spotykać?- Spytał pocierając jedną dłonią o drugą. Oliv zastygła patrząc w jego oczy.
-Nie każ mi sobie tego wyobrażać.. Ale nie powiesz mi tego prawda?- Chłopak widocznie nie wiedział, co odpowiedzieć. Cholernie bał się tego, że może ją stracić.
-Nie. Modest tak- powiedział krótko, po czym wbił się w nią wzrokiem. Patrzyła na niego z uchylonymi ustami i wzrokiem pełnym strachu.
-Jak to?- Spytała z niewyraźną miną.
-Zdaniem menagmentu powinienem być singlem. Fanki nie chcą żebym miał dziewczynę- Powiedział łapiąc za jej dłoń. Oliv zagryzła dolną wargę powstrzymując się od wybuchu płaczu. Po jej policzku spłynęła jednak łza. Zdecydowanie za dużo się działo- ale ważniejsze jest to co ja czuję.
-Harry ja nie chcę, żeby zespół się rozpadł- powiedziała roztrzęsionym głosem- ...przeze mnie ...
-Nie rozpadnie się.
-To znaczy, że ich posłuchasz?- Spytała już całkiem zbita z tropu. W jej głowie tłoczyły się myśli typ "w co ja się wpakowałam".
-Nie- odparł stanowczo.
-Harry nie pogrywaj proszę! Jeżeli będziemy się spotykać wiesz co się stanie- odparła. Doskonale wiedziała, o co chodzi w kontrakcie. Jakby nie było Directioner wie to i owo.
-Och.. Wybacz rozmawiam z Tobą jak idiota. Chodzi o to, że mam plan. A raczej mamy- powiedział po czym wstał- Zrobiłem coś dla Ciebie- powiedział po czym ściągnął bluzę, a następnie zabrał się za koszulkę.
-Harry?- Spytała nie pewnie dziewczyna nie wiedząc, co myśleć o tej sytuacji.
-Przecież nic Ci nie zrobię głuptasie- zaśmiał się widząc jej minę, po czym zrzucił z pleców koszulkę. Oczom dziewczyny ukazały się dwie jaskółki zwrócone ku sobie.
-Harry..wow!- powiedziała delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po jego obojczyku.
-Podobają Ci się? Ta większa to ja, a mniejsza to ty...
-Tak! I to bardzo. Ale co to ma do całej sytuacji.. Nic nie rozumiem.
-Widzisz, wpadliśmy na pewnien pomysł, a dokładniej podstęp. W umowie z modest nie ma nic wspomniane o tatuażach, chodź Adrien i reszta menagmentu nienawidzi kiedy je robimy. Tak samo z resztą jak fanki. Reasumując, będę robił tatuaże do czasu aż pozwolą nam się spotykać. Choćbym miał zatuszować sobie całą twarz- wyznał przytulając się do niej.
-Kocham Cię- Powiedziała ściskając go jak najmocniej potrafi lekko go przyduszając- Ale nie rób sobie tatuażu na twarzy dobrze?- Harry zaśmiał się cicho.
-Może oprowadzę Cię po domu?- Zaproponował.
-Ok- Odparła z uśmiechem. Choć była zmęczona nie mogła mu odmówić. Strefy czasowe to najgłupsza rzecz pod słońcem. Zwiedzanie zaczęli od górnego piętra, które było przeznaczone dla pokoi Oliv, Amelii i Joy. Wszystkie urządzone w stylu dziewczyn. Połączone były z toaletami. Następnie Parter. Przestronna kuchnia z dużym stołem jadalnym, wysepką i od mnoga sprzętami kuchennymi. Za jednymi z drzwi w salonie znajdowała się mała salka gimnastyczna z lustrami na ścianie. Oliv już widziała minę Amelii, kiedy zobaczy to pomieszczenie. Oczywiście miała nadzieję, że to nastąpi.
-Nie wierzę...- szepnęła.Wyszła na taras. Leżaki, basen, wszystko odgrodzone wysokimi choinkami. Chodź wydawało się to dość nie potrzebne i dziwne, ponieważ Londyńska pogoda nie pozwalała na tego typu wodne zabawy, wyglądało wspaniale. Chodź było nieco ponad 20 stopni, Oliv aż paliła się, aby wskoczyć do basenu. Harry zaśmiał się widząc, że dziewczyna daje mu znak, że chce skoczyć do basenu w ubraniach.
-Czekaj, czekaj. Jest jeszcze jeden pokój. Moim zdaniem najlepszy- powiedział chwytając ją za rękę i ciągnąc do drzwi domu. Były one obok szklanych drzwi wejścia na taras. Chłopak otworzył drzwi dając Olivii wejść pierwszej. Zeszła kilka stopnie w dół. Była to piwnica. Nie byle jaka. Jej ściany były obite deskami i kamieniami. Na środku pokoju znajdywał się spory basen oświetlany żółtymi lampkami. W rogu stało jacuzzi, które zaczęło bulgotać. Woda wylewała się brzegami wielkiej okrągłej wanny.
-Może miała byś ochotę na kąpiel?- spytał uwodzicielskim tonem. Oliv poczuła wypieki na twarzy.
-Z chęcią- odparła. Harry wskazał jej drzwi które były wejściem do salonu. Dziewczyna nie miała problemu z szybkim dotarciem do pokoju. Wygrzebała z torby strój kąpielowy , ręcznik i niem Harry zdołał się obejrzeć, ta była z powrotem w piwnicy.
Ciemne ulice były oświetlony jedynie przez kilka latarni. Było około godziny 3 w nocy, czego Zayn nie przewidział. W Londynie była aktualnie równa 16 jak wskazywała jego komórka Mówi się trudno. W Sydney było coś magicznego. Zayn zastanawiał się czy tylko mu się tak wydaje, ponieważ nie zna tego miasta, czy to przez nerwy zaczyna bzikować. W ręce miał jedynie skrawek kartki z adresem jej domu. Szedł mijając kolorowe bliźniacze domy zastanawiając się co jej powie gdy ją zobaczy, nagle poczuł wibracje w kieszeni spodni.
-Halo?- Spytał jeszcze raz patrząc na kartkę z adresem.
-Zayn! Jak ja się cieszę, że odebrałeś!
-Amelia!?- Chłopaka sparaliżowało. Zaczął cieszyć się jak dziecko słysząc jej głos.
-Nie mogłam spać, poszłam porozmawiać z Williamem i ukradłam jego komórkę. Przez dzień jest to trudne, bo traktuje ten durny smartfon jak swoje dziecko- powiedziała na jednym wydechu.
-Ymm....Kiedy przylatujesz?- Spytał, po czym bezgłośnie przeklął karcąc się. Skoro już tu się pofatygował to stwierdził, że zrobi jej niespodziankę.
-Nie wiem. Możliwe, że nigdy- Odparła smutno.
-Bzdury.
-A nie? Moi rodzice mnie nie puszczą.
-Zawsze ich słuchasz?- Ciągnął dalej starając się połapać w ulicach koło, których przechodził.
-W poważnych decyzjach biorę ich zdanie pod uwagę. Nie mam za bardzo wyjścia.
-Jesteś dorosłą dziewczynką.
-Dla nich nie.
-Dla nich...- zdublował- Jesteś na tyle dorosła na ile sama się czujesz- dodał szeroko się uśmiechając. Zauważył szukany przez niego adres. Patrzył na dom, w którym znajdowało się jego szczęście. Jego cel.
-Czuję się dorosła- Powiedziała po chwili ciszy. Zayn rozejrzał się wokół jej domu. Usiadł na schodach przed drzwiami.
-Ale się ich boisz- podpuszczał.
-Nie- odparła stanowczo- po prostu szanuję.
-Nie umiałabyś o siebie zawalczyć?
-Umiałabym.
-Jeżeli bym cię poprosił uciekła byś z domu?- Spytał śmiejąc się do samego siebie.
-Dla ciebie tak.
-Nawet teraz? W tym momencie?- Dopytywał.
-Tak- odparła niepewnie.
-Bałabyś się. Nie zrobiłabyś tego...- Dalej podpuszczał.
-Dlaczego mi nie wierzysz? - Zażenowała się.
-Uwierzę Ci jeżeli hmmm.. Pomyślmy. Wyjdziesz przez swój dom i wykrzyczysz na całe gardło, że mnie kochasz- Zaśmiał się.
-Skąd bierzesz takie głupie pomysły?- Zaśmiała się- Ok! Na pewno obudzę rodziców, ale to już mi wisi.. Może chociaż dojdzie do nich to, że mi na Tobie naprawdę zależy- powiedziała czule- Czekaj, już wychodzę przed dom!
-Czekam- Zayn wstał ze schodów zastanawiając się, czy się skryć, a może po prostu stanąć w drzwiach. Sumienie jednak nie pozwoliło mu na dalsze wkręcanie dziewczyny i stanął za drzwiami czekając aż Amelia wpadnie w jego ręce. Po chwili zobaczył, że klamka lekko pochyla się w dół. Było ciemno więc gdy tylko dziewczyna obróciła się by zamknąć drzwi chłopak złapał ją od tyłu zasłaniając usta by nie krzyczała. Zaczęła się jednak szarpać.
-Dobry wieczór!- wyszeptał jej do ucha po czym wypuścił. Zdezorientowana dziewczyna obróciła się szybko, po czym nabrała głęboki wdech nie mogąc uwierzyć własnym oczom, z których natychmiast popłynęły łzy szczęścia.
-..Zayn...- Płakała. W życiu nie spodziewałaby się, że po nią przyjedzie. Chłopak widząc jej radość rozpromieniał. Cały stres zszedł z jego barków.
-Obiecałem, że po Ciebie przylecę- przypomniał- zawsze dotrzymuję obietnic- Stali wtuleni w siebie przez minutę, może dwie po czym weszli do środka. Dziewczyna nadal była na tyle oszołomiona, że nie wiedziała co mu powiedzieć. Co zrobić. Mogłaby stać i po prostu się w niego wpatrywać. Stała wtulona do niego zadając mnóstwo pytań.
-Mam nadzieję, że jesteś spakowana- szepnął. Amelia trzymała ręce na jego barkach, a on swoje ręce miał zaplecione na jej tali.
-Uciekamy?- Spytała ocierając swoim nosem o jego nos.
-Amelia!- Krzyknął kobiecy głos. Na schodach prowadzących na piętro stała mama dziewczyny. W jej oczach paliła się złość- Co tu się dzieje?!- Amelia wzdrygnęła się słysząc jak krzyczy, a Zayn zamiast ją puścić przytulił ją jeszcze mocniej.
-Amelia leci ze mną do Londynu Pani Summers. Może mnie Pani podać do sądu. Niech Pani robi co chce, ale ona i tak poleci ze mną. I zostanie ze mną- To ostatnie mocno zaznaczył. Kobieta podeszła do nich łapiąc za nadgarstek dziewczynę i wyciągając z objęć chłopaka. Amelia głośno protestowała, ale matka użyła siły więc wolała się bardziej nie narażać, by nie zarobić w twarz.
-Wynoś się!- Krzyknęła w stronę Zayna. Amelia nie wiedziała co robić. Zawsze była grzeczną dziewczynką, a jej brat był tym, który uciekał z domu, balował po nocach. Była tą porządną. Bała się postawić rodzicom. Nie umiała wytłumaczyć dlaczego. Zawsze wymawiała się na to, że po prostu ich szanuje.
-Daj mi z nim jeszcze porozmawiać mamo. Proszę!- Poprosiła cała we łzach. Kobieta, że serca ze skały nie miała, zgodziła się. Spojrzała karcącym wzrokiem na Malika. Amelia podeszła do chłopaka, który patrzył na nią z wyrzutem. Z jego perspektywy wyglądało to tak, jakby się poddała. Jakby nie był dla niej wystarczająco ważny. Nachylił się do niej lekko.
-Czekaj przed domem- szepnęła do jego ucha, po czym namiętnie pocałowała go w usta. Nie chciała tego przerywać. Robiąc na złość matce nie przerywali pocałunku do czasu, gdy ta podniosła znów głos. Amelii przeszło przez myśl, że był to ich pierwszy tak pełen uczuć pocałunek. Uśmiechnęła się do niego po kryjomu zagryzając dolną wargę. Widziała, że chłopak był zmęczony. Zamknął za sobą drzwi wysyłając jej ostatni uśmiech, a dziewczyna pobiegła do pokoju. Pani Summers krzyknęła tylko, że rano dowie się jaka czeka ją kara, ale Amelii już to nie obchodziło. Nie miała zamiaru znajdywać się rano w tym budynku. Zbiegła po schodach w jej pokoju, po czym z pod łóżka wyciągnęła walizkę. Pakując się przed oczyma miała twarz zmęczonego Zayna. Nie wierzyła w to, że przeleciał dla nie cały świat. Wszystko było jak w bajce. Oklepane? Nie. Każda bajka wygląda inaczej. W każdej jest inny książę, inna królewna, koniec bajki nie zawsze jest taki sam. Tak. Amelia właśnie o tym myślała podczas pakowanie się. O tym jak to wszystko się rozwiąże. Gdy zasunęła zamek walizki przebrała się w jakieś ciuchy rzucając piżamę na łóżko. Do ręki chwyciła płaszcz domyślając się, że w Londynie nie ma zbyt wysokich temperatur nawet w lecie. Walizki położyła obok okna, po czym usiadła przy biurku chwytając do ręki długopis i kartkę papieru.
-Pora wziąć życie we własne ręce. Kocham was, ale jestem już dorosła i mogę decydować o swoim życiu. Dobrze wiecie, że marzyłam o studiach w Londynie. Poznałam też wspaniałych ludzi, z którymi mam zamiar spędzić większość swojego życia, a już na pewno z jedną z nich. Zayn`em. Pewnie myślicie, że to szczeniackie zagranie z mojej strony. Chciałabym żebyście wzięli jednak pod uwagę to, że zawsze myślę nad wszystkim minimum dwa razy zanim coś zrobię. Kocham was i mam nadzieję, że chodź trochę mnie zrozumiecie.
-Polecę z tobą pod jednym warunkiem- powiedziała zachodząc go od tyłu. Ten obrócił się do niej chcąc ją przytulić.
-Jakim?- Spytał wyrzucając na bok wypalonego peta, a następnie wplatając palce w jej włosy mocno ją do siebie przytulił.
-Przestaniesz palić- Powiedziała wdychając perfumy pomieszane z tytoniem. Podobał jej się ten zapach, choć nienawidziła zapachu papierosów to ten tytoń, który wdychał mogła wdychać razem z nim.
-Przyrzekam- oznajmił, po czym namiętnie ją pocałował. Powoli zaczęli udawać się w kierunku miasta w poszukiwaniu taksówki na lotnisko.
-Choć tak czy siak byś poleciała, bo miałem zamiar Cię porwać- zaśmiał się.
-Już jesteśmy piękna- Amelia poczuła delikatny dotyk jego ust na płatku ucha. Szybko przebudziła się czując jak samolot uderza kołami o asfalt.
-Zapiąłeś mnie?- Chłopak potwierdził, a w odpowiedzi dostał kolejnego buziaka.
Wszystko działo się bardzo szybko. Odebrali walizki i o dziwo nie postrzeżenie dostali się do taksówki po drodze dając jeden autograf dziewczynie, która zdołała ich rozpoznać. Tym razem to w Londynie była noc. Zegarek Zayn`a wskazywał godzinę 4 nad ranem. W taksówce chłopak położył głowę na ramieniu Amelii przysypiając. Dziewczyna obudziła go tak samo jak on ją w samolocie. Uśmiechnął się szeroko.
-Będziesz mnie tak budzić codziennie?
-Będziemy to robić na zmianę- odpowiedziała z obiecującym uśmiechem i błyskiem w oku. Zapłacili kierowcy, po czym stanęli przed drzwiami domu Zayna.
TADA! Amelia i Zayn znajdują się już w Londynie. Czyżby wszystko zmierzało do happy endu? Sami się przekonacie :) Jak zawsze chciałyśmy podziękować czytelnikom <3
piątek, 8 marca 2013
Rozdział 12
-Dziękuję, ale nie musisz się wysilać na zbędne komplementy- odparła przybita Danielle.
-Nigdy nie powiedziałbym Ci czegoś, co nie jest prawdą, a tak poza tym żadnym komplementem nie mógłbym Ci pochlebić tak bardzo, jakbym chciał- odparł podając jej menu.
-W takim razie miło mi- gdy wypowiadała te słowa lekko podniosły się jej kąciki ust.
-Jeśli pozwolisz nie będę owijać w bawełnę- zobaczywszy jej skinienie głowy ciągnął dalej- Tęsknię za tobą. Czas pokazał, że nie mógłbym wytrzymać bez Ciebie więcej niż wytrzymałem dotychczas. Jeśli teraz mi odmówisz nie wiem, co ze mną będzie, ponieważ cały czas o Tobie myślę. Wszystko w moim życiu się układało, dopóki byłaś przy mnie.- Dani popatrzyła w jego oczy i wiedziała, że sama nie wytrzyma dłużej bez jego obecności.
-Liam kocham Cię. Nawet przez myśl mi nie przyszło, żeby Ci odmówić. Jesteś najwspanialszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałam. Przykro mi, ale się ode mnie nie uwolnisz- roześmiała się.
-Ja też Cię kocham Danielle- powiedział, po czym nachylił się nad stołem i ją pocałował.
-Polej setkę Niall- poprosił lekko wstawiony Harry. Był załamany i nie miał pomysłu jak z tego wybrnąć. Zayn właśnie próbował wymierzyć strzał w białą bilę, jednak procenty dawały się we znaki. Po niedanym uderzeniu zdenerwował się i położył na stół do bilardu. Harry, który również zrezygnował z gry usiadł kolo niego chwytając do ręki trunek, który podał mu Horan, jednocześnie podrzucał żółtą bilę nad głową Zayn'a. Strasznie zastanawiało go to, co się stanie jeżeli ją puści. Niall wyrwał go jednak z zamyślenia.
-Ej co masz zamiar teraz zrobić z tą sytuacją?
-A o co Ci chodzi?- spytał patrząc na niego nietęgim wzrokiem. Zayn postanowił się podnieść i przez przypadek uderzył głową w bilę trzymaną przez Styles'a. Złapał się za głowę pocierając miejsce, w które dostał.
-Styles! Za co?- Wymamrotał, ale w odpowiedzi dostał jedynie kolejny kieliszek od blondyna.
-Ostatnia kolejka, bo wyglądacie nie ciekawie- Zaśmiał się Irlandczyk widząc jak jego przyjaciele zgonują.
-Mam pomysł!- Krzyknął zadowolony z siebie Hazza- Jebnę sobie tatuaż!
-Po co Ci kolejny?- Spytał Horan. Widocznie ilość alkoholu spożytego przez blondyna nie była na tyle wysoka, by przestać trzeźwo myśleć.
-Zrobię go dla Oliv! I chuj!- Dodał nie zważając na dobór słów. Horan zaśmiał się pod nosem widząc, że jego interwencje nic, przynajmniej dziś, nie pomogą- Jutro! Jutro rano! Przysięgam! Zrobię go!- Zaczął obiecywać obracając się do Zayna i mówiąc to wprost do niego- A Ty Malik zrobisz sobie jak zdobędziesz Amelię!
-Stary, masz to jak w banku!- Niall przysłuchiwał się ich wymianie zdań ze zdziwieniem, że Zayn ma taką słabą głowę. Dawno nie mieli okazji, żeby się porządnie napić. W tym dość chaotycznym dialogu wyłapał jednak coś ciekawego.
-Harry! Nawet nawalony umiesz wpaść na genialny pomysł!
Joy zaraz po obudzeniu się zobaczyła, że Lou wpatruje się w nią. Trochę ją to onieśmieliło, ponieważ rano nie czuła się zbyt atrakcyjnie.
-Witaj- powiedział cicho- Jak Ci się spało?
-Nawet dobrze, ale wolałabym, żebyś się na mnie nie gapił, bo zapewne wyglądam koszmarnie- powiedziała chowając twarz w poduszce.
-Dla mnie jesteś zawsze piękna- powiedział patrząc na nią rozmarzonym wzrokiem. Dziewczyna nagle się poderwała i poduszką, którą miała w rękach walnęła go w twarz. Tomlinson patrzył na nią najpierw zaskoczony- jesteś słodka, kiedy się denerwujesz- powiedział po chwili. Ona patrzyła na niego zdenerwowana.
-Przestań, bo zaraz rzygnę!- krzyknęła, po czym Tomlinson znowu dostał poduszką. Jednak zobaczywszy jego minę nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem.
-Mam dla Ciebie złą wiadomość- powiedział Lou ze smutkiem.
-Jaką?- spytała zdezorientowana.
-Dzisiaj musimy się rozstać na parę godzin, ponieważ idę się spotkać z Eleanor. Muszę jej to wszystko wytłumaczyć.
-Nie martw się, wszystko się jakoś ułoży. Ja i tak muszę dzisiaj spotkać się z facetem od apartamentów. Przez telefon mówił, że ma kilka ofert- Powiedziała z zamyśleniem- A właśnie potrzebuję jakieś auto, najlepiej, żeby było w komplecie z szoferem, bo całkiem inaczej się prowadzi jak ma się prawie wszystko na odwrót- zaśmiała się.
-Pewnie panienko Life. Załatwię Ci wszystko, czego będziesz potrzebować- wyszczerzył się i dostał całusa w policzek od dziewczyny.
-Dziękuję. Dobra chyba trzeba wstawać, bo pierwsze spotkanie mam już o dwunastej- powiedziała zbierając się z łóżka.
-Ale ja bym chciał jeszcze sobie z Tobą poleżeć- chłopak zaczął robić minę smutnego pieska.
-Jak się sprężymy to zdołamy później jeszcze coś zrobić. Może pójdziemy do restauracji na kolację?- zapytała ucieszona.
-Bardzo chętnie!- Odparł z entuzjazmem- Nasza pierwsza randka.
-No nie do końca, bo weźmiemy też chłopaków.
-No ewentualnie się zgodzę- powiedział tak, jakby to od niego zależało z uśmiechem- ale później pójdziemy do domu i będziesz do mojej dyspozycji- powiedział z zadziornym uśmiechem.
-To zależy w jaki sposób masz zamiar mnie wykorzystać- odgryzła się.
-Na pewno w bardzo przyjemny- powiedział zaskakująco pociągającym głosem.
-W takim razie czekam z niecierpliwością- odpowiedziała, po czym wstała z łóżka i poszła do łazienki przygotować się do wyjścia, przedtem wyciągając z jednej z walizek kilka ciuchów. Louis też wstał i stwierdził, że zrobi coś do jedzenia. Nie jedli od czasu pobytu w samolocie, gdzie poczęstowano ich marnym kawałkiem kurczaka z surówkami. Złapał się za przygotowanie naleśników, lecz najpierw dał cynk kierowcy, żeby za pół godziny czekał przed jego domem, tak jak prosiła Joy.
-Widzę, że nie próżnujesz- Pochwaliła go Joy pojawiając się w kuchni. Tomlinson przerzucał ostatni naleśnik na talerz dziewczyny, po czym dodał biały ser, zawinął i okrasił go czekoladą.
-Nigdy. Smacznego!- Powiedział podając jej talerz- ślicznie wyglądasz- dodał.
-Cały czas mi komplementujesz- zauważyła poprawiając pedantycznie czapkę - I tak. Wiem o tym- zaśmiała się. Co jak co, ale na image zwracała dużą uwagę.
-Przeszkadza ci to szakalu?- Joy w odpowiedzi wysłała jedynie nieśmiały uśmiech. Po chwili jednak odpowiedziała pytaniem.
-Dlaczego mówisz na mnie szakal?
-No nie wiem, mógł bym mówić lis, wilk, ale to zbyt oklepane.
-Aż tak przypominam psowate?- Spytała robiąc obrażoną minę
-Jesteś cwana, wyszczekana, przebiegła i słodka- mówił kończąc swój posiłek.
-Znowu to robisz- zauważyła Joy wstając od stołu i obchodząc wysepkę. Włożyła talerz do zmywarki.
-Co?- spytał obracając się do niej na hokerze z talerzem w ręce.
-Komplementujesz- zaśmiała się- to ja lecę, nie rozrabiaj za bardzo idioto!- Powiedziała, po czym pocałowała go w policzek i złapała za plecak, który był położony na blacie wysepki.
-Będę jak zawsze- uśmiechnął się szeroko.
Eleanor była już na miejscu. Czekała dokładnie w tym miejscu, gdzie się pierwszy raz spotkali. Była to ławka ustawiona przed balustradą wokół Tamizy. Ta rzeka przepływała praktycznie przez środek Londynu. Jednakże rzadko można ją było zobaczyć w całej okrasie, gdyż pogoda na to nie pozwalała. Jedynie w rzadkie słoneczne dni w Londynie pięknie odbijała słońce. Podszedł do niej i tak jak i ona usiadł na ławce. Uważał, że jeśli gdzieś się coś rozpoczęło, to w tym samym miejscu powinno się skończyć. Postanowił, że musi zacząć.
-Cześć Eleanor.
-Cześć- powiedziała i obróciła się lekko w jego stronę -Długo się nie odzywałeś.
-Ty też nie dzwoniłaś- powiedział, jednak po chwili stwierdził, że mógł się ugryźć w język, ponieważ patrząc w jej oczy zrozumiał wszystko. Ona wiedziała, że Tomlinson chce się spotkać, by z nią zerwać.
-Dzwoniłam raz, czy dwa i stwierdziłam, że oddzwonisz. Nie zrobiłeś tego i za pierwszym razem i za drugim. Wtedy już wiedziałam, że jest coś nie tak. Później w gazetach pojawiły się plotki o Twoim romansie z Life. Nie chciałam tego słuchać, stwierdziłam, że nie byłbyś w stanie tego zrobić, jednak w tym momencie już sama nie wiem, co o tym myśleć- skończyła łapiąc go za rękę. Louis zmieszał się i z wahaniem ją odsunął.
-Eleanor- Zaczął nie pewnym głosem. Chciał coś powiedzieć, ale cholernie trudno było się przyznać do tego, że miała rację. Jest skurwielem, który jak by nie było ją zdradził. Może ich związek nie był zależny od nich, ale rozstania zawsze bolą. Tym bardziej, że Eleanor była naprawdę miłą dziewczyną.
-Lou, przestań.. Wiem o co chodzi- przerwała mu jego starania o wypowiedzenie chodź jednego słowa.
-Przepraszam- Zdołał powiedzieć tylko tyle. Chociaż nie czuł do niej tego, co do Joy, serce bolało go naprawdę mocno- Wiem, że zachowałem się jak palant- dodał. Dziewczyna miała łzy w oczach. Była przygotowana na to co usłyszy, ale tak jak już było wspomniane rozstania bolą.
-Mało powiedziane- odparła.
-Jest szansa na to, że rozejdziemy się w zgodzie?- spytał roztrzęsionym głosem, nad którym nie umiał zapanować. El oddaliła wzrok w przeciwnym kierunku. Usta wykrzywiły się delikatnie w sposób, który zapowiadał nadchodzący atak płaczu.
-Na co liczysz? Zachowałeś się jak ostatni skurwysyn Louis! Spotkałam się z tobą, bo miałam nadzieję, że będziesz o mnie walczył. Wiem jestem naiwna. Z resztą... Może i nawet tak samo jak ty. Zaprosiłeś do domu tą sukę. Nie widzisz, że cię wykorzystuje? Będzie mieszkała pod twoim dachem, robiła karierę w europie i gdy się już tobą znudzi i będzie tu na tyle popularna rzuci cię jak szmatę. To amerykanka Lou.
-Możesz przestać? Może i jestem czasem naiwny, ale nie głupi. Nie osądzaj jej bo jej nie znasz. El naprawdę mi przykro.
-Mi też Tommo- Odparła wstając z ławki- co nie zmienia faktu, że jesteś skurwielem- Powiedziała, po czym ze łzami w oczach odeszła. Louis całkowicie załamany swoim postępowaniem siedział dalej zastanawiając się skąd w nim tyle chamstwa. Wiedział, że zachowuje się jak idiota. Nie wiedząc, co robi siedział tak z dziesięć minut po czym zadzwonił do Harrego. Nie chciał wracać do pustego domu, ponieważ Joy zapewne szukała domu dla przyjaciółek, a loczek wydawał się doskonałym towarzyszem do wspólnego narzekania na swój los i na samego siebie.
-Gdzie jesteś młody?- Spytał Lou. W tle głosu Harrego było słychać muzykę i rozmowy Zayna z Liamem.
-Tatuaż robię! Wbijaj jak możesz- dodał rozbawionym głosem. Tomlinson zdziwił się tak szybkiego powrotu nastroju kolegi, ale zamiast pytać odpowiedział szybkie- zaraz będę- i włożył telefon do tylnej kieszeni spodni.
-Pięć minut Harry i biorę Cię pod igłę- oznajmił Tom. Był zaufanym tatuażystą, u którego chłopcy lubili robić kolejne ozdobniki swojej skóry. Siedzieli na kanapie przy ścianie studia i obserwowali jak Tom dokańcza tatuaż na plecach jakiejś kobiety.
-Adrien się porządnie zdenerwuje!- Powiedział z zadowoleniem Harry. Myśl o tym, że może w jakikolwiek sposób zaleźć za skórę tego wrednego mężczyzny sprawiała, że chciało mu się wrzeszczeć z radości.
-Musimy częściej pić! To jakiś znak chłopaki- stwierdził Niall.
-To znaczy, że pod wpływem alkoholu wpadliście na ten pomysł?- zapytał zdziwiony Louis.
-Tak, w sumie Styles to wymyślił- powiedział bez wahania Niall. Był bardzo podekscytowany pomysłem.
-Brawo za inwencję twórczą- Louis był pod wrażeniem tego, że Harry, a raczej Niall wymyślił coś takiego. Może sam plan nie był zbyt skomplikowany, ale wydawał się skuteczny.
-Harry zapraszam- Lokowaty podskoczył z entuzjazmem zrzucając koszulkę z pleców. Usiadł na fotelu, a Tom wziął się do pracy. Adrien wiedział, że większość fanek nie lubi kiedy chłopcy mają nowe tatuaże, a tak się składa, że w ich umowie nie było żadnego słowa o ozdabianiu swojego ciała tatuażami. Plan był prosty. Stary dobry szantaż. Harry miał zamiar robić sobie tatuaże do czasu, aż Modest się zgodzi na to, by spotykał się z Oliv. Był gotowy poświęcić swój wygląd dla niej. Chodź musiał przyznać, że lubi fundować sobie nowe tatuaże to wiedział, że umiar to ważna rzecz.
Na obojczyku Harrego zaczął pojawiać się czarny tusz wymieszany z krwią. Nie bolało na tyle by marszczyć nos, ani na tyle by było to przyjemne.
-Wypełnić kolorami?- Spytał Tom- czy przyjdziesz jutro?
-Wypełniaj- nakazał Harry.
-Dzielny chłopczyk- Zaśmiał się Louis, a Tom zabrał się za wypełnianie kolorami dwóch jaskółek na obojczykach chłopaka- Zapomniał bym! Joy zaprasza nas dziś na kolację.
-Randka w szóstkę?- Zaśmiał się Niall, a Zayn zdzielił go ręką po głowie.
-Może zrobimy z tego obiado-kolację? Jestem głodny, a nie chce mi się gotować- rzucił Zayn z głupim uśmiechem.
-Bardzo dobry pomysł! Idziemy jeść drodzy przyjaciele!- Zadecydował Niall- Tom szybciej! Jestem głodny!- zaśmiał się blondyn.
-Za jakie grzechy?- szepnęła Joy słuchając jak sprzedawca opowiada "ciekawą" historię jednego z domów, do którego zmierzali.
-... Jest wybudowany w modnej dzielnicy miasta! Myślę, że tego domu nie odrzuci Panienka na miejscu jak reszty.
-Były okropne- rzuciła Joy wystukując melodię, która leciała w aucie. Mężczyzna zmieszał się.
-Pokazałem jedne z najlepszych w Londynie- odparł zakłopotany oblizując usta. Joy bez większego przejęcia tym, że może wprawić go w zakłopotanie ciągnęła dalej.
-Okropne, bez gustu, nudne...- wyliczała.
-Ten się spodoba, na pewno- zaklinał mężczyzna.
-Tiiaa- przeciągła arogancko. Patrzyła przez szybę auta zauważając, że zmierzają w okolicę dzielnicy, na której mieszkali chłopcy. Kąciki ust uniosły się automatycznie do góry, gdy auto zatrzymało się kilka uliczek dalej od domu Louisa.
-Panienka Joy pozwoli- mężczyzna otworzył jej drzwi auta, a ta wyszła i krokiem modelki zmierzyła do drzwi. Dom przyciągał uwagę.
Nie ukrywała, że jest zadowolona z tak wygodnego położenia domu. Poszukiwania zajęły trzy godziny, ale opłacało się. Pozostawało tylko czekać na reakcję dziewczyn. Szła spacerkiem głęboko oddychając letnim Londyńskim powietrzem, które wydawało się być cieplejsze niż w dzień przyjazdu. Dla Joy i tak było to jeszcze za mało i ciarki były mocno widoczne na jej skórze. Nienawidziła zimna. Gdyby mogła to leżałaby cały czas w gorącej wannie, łóżku, plaży, saunie, czy choćby klubie. Jak na razie jej nerwy nie pozwalały na nic innego jak myśl o czymś ciepłym do jedzenia i ciepłej bluzie. Teraz pozostawało tylko wysłać papiery do Trenta, czekać aż przeczyta wszystko wyszukując kruczków i można się wprowadzać. Doszła do drzwi jego domu, które o dziwo były otwarte.
-No nareszcie! Idziemy jeść!- Wrzasnął Niall podbiegając do niej i wypychając znów na zewnątrz. Reszta również wstała, a dziewczyna nie miała odwrotu. Louis objął ją ramieniem z szerokim uśmiechem.
-Co wy na chińskie żarcie?- Spytał Zayn, a reszta nie mając nic przeciwko przytaknęła. Knajpka była nie daleko.
-Jak poszukiwanie?- Spytał Tomlinson.
-Wspaniale! Nie licząc tego, że Londyn jest straszny. Zimno, brudno, nudno- powiedziała na jednym wdechu. Chłopcy popatrzyli na nią spode łba- Ok, ok... Jest ładnie. Po prostu jest mi cały czas zimno. Nie lubię jak jest mi zimno, bo powoduje to, że mam zły humor.. Ok?!- Spytała z dziecinnym zmieszaniem, a chłopcy uśmiechnęli się wiedząc, że jej zły humor nie jest spowodowany czymś poważnym.
-Trzeba było mówić od razu!- Powiedział Lou ściągając z pleców jeansową kurtkę po czym narzucił ją na dziewczynę.
-Przepraszam- dodała Joy z głupim uśmiechem- postaram się być bardziej...
-Miła?
-Tak..W Anglii będę zachowywać się jak na grzeczną dziewczynkę przystało- przysięgła uśmiechając się ciepło do Horana. Chciała zrobić wszystko byle by się jej nie bał. Tak. Czuła się z tym źle.
-Nie wytrzymasz..- stwierdził blondyn, a reszta przyznała mu rację.
-Załóżcie się ze mną- stwierdziła wkładając ręce do kieszeni z kompletnym luzem w głosie.
-Zakład, że nie wytrzymasz bez przeklinania i bycia miłą do początku naszej trasy- rzucił Horan wyciągając w jej stronę rękę. Tymczasem cała ekipa znajdowała się już przed małą restauracją.
-To znaczy...
-Do końca wakacji.
-To nie wykonalne- podpuszczał Zayn.
-Nie wytrzymasz- dodał Lou, a dziewczyna spojrzała na niego z oburzeniem.
-Horan! O co chcesz się założyć?
-Jeżeli wygram, pojedziesz z nami w trasę- powiedział zadowolony otwierając drzwi budynku. Uderzył ich słodki zapach.
-Ale za to jeżeli wygram ja, zrobisz sobie tatuaż na tyłku z moim imieniem- powiedziała siadając na miejscu wskazanym przez kelnera. Reszta chłopców zaczęła śmiać się z miny Nialla, który widocznie był przestraszony. Po chwili podjudzony przez chłopaków wyciągnął rękę nad stołem.
-Miło się robi interesy- powiedział, a dziewczyna odwdzięczyła uścisk.
-To będzie pewnie wspaniałe uczucie, kiedy twoja przyszła laska będzie zdziwiona pytać o jaką to Joy chodzi kiedy ściągnie twoje gacie.... Ojej...- westchnęła dziewczyna patrząc na chłopaka, który momentalnie zbladł. Przed oczami miał scenę, którą właśnie przedstawiła mu Life. Nie za bardzo podobała mu się ta historia.
-Joy to nie było miłe- stwierdził Lou.
-Już przegrałaś- Stwierdził Zayn.
-Nie,nie ja chciałam tylko opowiedziałam mu krótką historyjkę przedstawiającą jego przyszłość.
-A więc od teraz. Każdy z nas będzie Cię pilnował. Jeżeli będziesz nie miła do któregoś z nas jedziesz z nami w trasę- Podsumował Louis wysyłając na koniec szeroki uśmiech szczypiąc ją w policzek. Ta wysłała mu sztuczny uśmiech szybko zasłaniając się kartą dań, a następnie wywracając oczami.
Rozmowa zajęła ją na tyle, by nie zwrócić uwagi na otaczające ją rzeczy. Chińskie napisy na wiśniowych ścianach, zielone rośliny w kątach i spokojna melodia nadawały melancholijny wygląd pomieszczeniu. Obiado-kolacja przebiegła w bardzo miłej atmosferze. Wszyscy próbowali zapomnieć o problemach. Louis prześladował przechodzącego obok nich kelnera rzucając w niego małymi krewetkami, Harry i Zayn udawali rodowitych skośnookich, Niall denerwował się nie umiejąc poradzić sobie z pałeczkami, więc po chwili zaczął jeść rękoma. Joy zastanawiała się nad szczęściem jakie dostała od losu. Czuła, że na nie nie zasługuje.
-Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz mu o swoich planach- przeczytał Harry zastanawiając się nad sensem przeczytanej wróżby z ciasteczka- Dlaczego kojarzy mi się to z Oliv?- Spytał z wyrzutem do własnego siebie.
-Nie trudno jest odnaleźć zwycięstwo, ważne by trwałe było- Powiedziała z Amerykańskim akcentem Joy. patrząc na reakcję innych.
-Życie nie toczy się tylko w pracy- Powiedział Zayn przytakując do kawałka papierka.
-Kto umie się ograniczać jest prawdziwie bogaty- Powiedział szybko Niall, spojrzał na puste talerze przed sobą- Biada mi- zaśmiał się.
-Każdy dobry uczynek ma swoją nagrodę- Powiedział Louis. Na stole zostało jeszcze jedno ciasteczko które szybko porwał Harry.
-Dla Oliv!-Powiedział rozłupując je na pół.
-Bliska śmierci będziesz, ale to niewinność Cię uratuje....- Harry spojrzał krzywo na wróżbę, która zdecydowanie różniła się od reszty- Jakaś zepsuta ta wróżba- powiedział z lekkim zawodem wydymając dolną wargę.
-Wszystkie są zepsute. Same głupoty- Podsumowała Joy, chodź zauważyła, że nie licząc wróżby Oliv i swojej, w reszcie wróżb było ziarenko prawdy.
Reszta tych dwóch tygodni minęła bardzo szybko. Wydarzyło się kilka nie miłych rzeczy. Joy miała ze sobą mały problem. Ale nie tylko ona. Zayn był przybity wiadomością o tym, że jego kochana Amel nie uzyskała jeszcze zgody na wyjazd do Londynu, a on nie mogąc poradzić sobie nerwami zaczął częściej palić. Nałóg wzrastał. Joy pierwszy raz od poznania go była z nim tak blisko. Rozumiała jego ból, bo również za kimś tęskniła. Za ojcem, Oliv, Amelią, ciepłym LA. Do tego dołączyły nocne koszmary, w których główną rolę miał pistolet trzymany w jej ręce i wyzwiska z każdej strony. Fani nie zaakceptowali jej. Sądzili że chce wykorzystać sławę One Direction do rozwinięcia własnej kariery. Poskutkowało to tym, że również wpadła w nikotynowe gówno. Niestety to nie wystarczało. Nie miała problemów z dostawaniem "zielonego towaru", więc gdy chłopcy jeździli na próby ona zostawała w domu Lou robiąc to, dzięki czemu świat stawa się mniej szary i przybijający. Harry rozmawiając z Olivią przez Skypa nie mógł zebrać się w sobie, by powiedzieć jej o planach menagmentu i jego chytrym planie z tatuażami. Bał się jej reakcji. Niall na jednej z prób podczas jednego ze swoich markowych wyskoków źle upadł, co spowodowało nie groźne, ale niestety bolesne bóle kolana. Liam za to jako jedyny nie miał problemów w ogóle. Co chwilę wychodził gdzieś z Danielle, śmiał się, pocieszał i nareszcie był sobą. Tym sprzed wyjazdu do LA. Gdy Joy była na konferencji prasowej podczas której tłumaczyła wydarzenia z felernej nocy, nie wytrzymała i kilka razy przerywała swoje wypowiedzi dając je dokończyć Liam`owi. Chociaż też reagował emocjonalnie na te wspomnienia przedstawił całą sytuację bardzo dobrze i na tyle dokładnie, na ile mu i Joy pozwolono. Był wszędzie gdzie go potrzebowano.
Nie najlepszy, ale jest :) Chciałyśmy wam gorąco podziękować za głosy w konkursie na najlepszego bloga miesiąca który wygrałyśmy! Jesteście naprawdę wspaniali! Dziękujemy za to że jesteście.
Tym razem nie będzie żadnego wyzwania z komentarzami, ale nie oznacza to, że się nie ucieszymy kiedy takowe zobaczymy haha ! Życzymy miłego czytania naszych "wypocin".
PS. Przypominamy o konkursie na okładkę! Wyniki 31 marca!
-Nigdy nie powiedziałbym Ci czegoś, co nie jest prawdą, a tak poza tym żadnym komplementem nie mógłbym Ci pochlebić tak bardzo, jakbym chciał- odparł podając jej menu.
-W takim razie miło mi- gdy wypowiadała te słowa lekko podniosły się jej kąciki ust.
-Jeśli pozwolisz nie będę owijać w bawełnę- zobaczywszy jej skinienie głowy ciągnął dalej- Tęsknię za tobą. Czas pokazał, że nie mógłbym wytrzymać bez Ciebie więcej niż wytrzymałem dotychczas. Jeśli teraz mi odmówisz nie wiem, co ze mną będzie, ponieważ cały czas o Tobie myślę. Wszystko w moim życiu się układało, dopóki byłaś przy mnie.- Dani popatrzyła w jego oczy i wiedziała, że sama nie wytrzyma dłużej bez jego obecności.
-Liam kocham Cię. Nawet przez myśl mi nie przyszło, żeby Ci odmówić. Jesteś najwspanialszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałam. Przykro mi, ale się ode mnie nie uwolnisz- roześmiała się.
-Ja też Cię kocham Danielle- powiedział, po czym nachylił się nad stołem i ją pocałował.
-Polej setkę Niall- poprosił lekko wstawiony Harry. Był załamany i nie miał pomysłu jak z tego wybrnąć. Zayn właśnie próbował wymierzyć strzał w białą bilę, jednak procenty dawały się we znaki. Po niedanym uderzeniu zdenerwował się i położył na stół do bilardu. Harry, który również zrezygnował z gry usiadł kolo niego chwytając do ręki trunek, który podał mu Horan, jednocześnie podrzucał żółtą bilę nad głową Zayn'a. Strasznie zastanawiało go to, co się stanie jeżeli ją puści. Niall wyrwał go jednak z zamyślenia.
-Ej co masz zamiar teraz zrobić z tą sytuacją?
-A o co Ci chodzi?- spytał patrząc na niego nietęgim wzrokiem. Zayn postanowił się podnieść i przez przypadek uderzył głową w bilę trzymaną przez Styles'a. Złapał się za głowę pocierając miejsce, w które dostał.
-Styles! Za co?- Wymamrotał, ale w odpowiedzi dostał jedynie kolejny kieliszek od blondyna.
-Ostatnia kolejka, bo wyglądacie nie ciekawie- Zaśmiał się Irlandczyk widząc jak jego przyjaciele zgonują.
-Mam pomysł!- Krzyknął zadowolony z siebie Hazza- Jebnę sobie tatuaż!
-Po co Ci kolejny?- Spytał Horan. Widocznie ilość alkoholu spożytego przez blondyna nie była na tyle wysoka, by przestać trzeźwo myśleć.
-Zrobię go dla Oliv! I chuj!- Dodał nie zważając na dobór słów. Horan zaśmiał się pod nosem widząc, że jego interwencje nic, przynajmniej dziś, nie pomogą- Jutro! Jutro rano! Przysięgam! Zrobię go!- Zaczął obiecywać obracając się do Zayna i mówiąc to wprost do niego- A Ty Malik zrobisz sobie jak zdobędziesz Amelię!
-Stary, masz to jak w banku!- Niall przysłuchiwał się ich wymianie zdań ze zdziwieniem, że Zayn ma taką słabą głowę. Dawno nie mieli okazji, żeby się porządnie napić. W tym dość chaotycznym dialogu wyłapał jednak coś ciekawego.
-Harry! Nawet nawalony umiesz wpaść na genialny pomysł!
Joy zaraz po obudzeniu się zobaczyła, że Lou wpatruje się w nią. Trochę ją to onieśmieliło, ponieważ rano nie czuła się zbyt atrakcyjnie.
-Witaj- powiedział cicho- Jak Ci się spało?
-Nawet dobrze, ale wolałabym, żebyś się na mnie nie gapił, bo zapewne wyglądam koszmarnie- powiedziała chowając twarz w poduszce.
-Dla mnie jesteś zawsze piękna- powiedział patrząc na nią rozmarzonym wzrokiem. Dziewczyna nagle się poderwała i poduszką, którą miała w rękach walnęła go w twarz. Tomlinson patrzył na nią najpierw zaskoczony- jesteś słodka, kiedy się denerwujesz- powiedział po chwili. Ona patrzyła na niego zdenerwowana.
-Przestań, bo zaraz rzygnę!- krzyknęła, po czym Tomlinson znowu dostał poduszką. Jednak zobaczywszy jego minę nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem.
-Mam dla Ciebie złą wiadomość- powiedział Lou ze smutkiem.
-Jaką?- spytała zdezorientowana.
-Dzisiaj musimy się rozstać na parę godzin, ponieważ idę się spotkać z Eleanor. Muszę jej to wszystko wytłumaczyć.
-Nie martw się, wszystko się jakoś ułoży. Ja i tak muszę dzisiaj spotkać się z facetem od apartamentów. Przez telefon mówił, że ma kilka ofert- Powiedziała z zamyśleniem- A właśnie potrzebuję jakieś auto, najlepiej, żeby było w komplecie z szoferem, bo całkiem inaczej się prowadzi jak ma się prawie wszystko na odwrót- zaśmiała się.
-Pewnie panienko Life. Załatwię Ci wszystko, czego będziesz potrzebować- wyszczerzył się i dostał całusa w policzek od dziewczyny.
-Dziękuję. Dobra chyba trzeba wstawać, bo pierwsze spotkanie mam już o dwunastej- powiedziała zbierając się z łóżka.
-Ale ja bym chciał jeszcze sobie z Tobą poleżeć- chłopak zaczął robić minę smutnego pieska.
-Jak się sprężymy to zdołamy później jeszcze coś zrobić. Może pójdziemy do restauracji na kolację?- zapytała ucieszona.
-Bardzo chętnie!- Odparł z entuzjazmem- Nasza pierwsza randka.
-No nie do końca, bo weźmiemy też chłopaków.
-No ewentualnie się zgodzę- powiedział tak, jakby to od niego zależało z uśmiechem- ale później pójdziemy do domu i będziesz do mojej dyspozycji- powiedział z zadziornym uśmiechem.
-To zależy w jaki sposób masz zamiar mnie wykorzystać- odgryzła się.
-Na pewno w bardzo przyjemny- powiedział zaskakująco pociągającym głosem.
-W takim razie czekam z niecierpliwością- odpowiedziała, po czym wstała z łóżka i poszła do łazienki przygotować się do wyjścia, przedtem wyciągając z jednej z walizek kilka ciuchów. Louis też wstał i stwierdził, że zrobi coś do jedzenia. Nie jedli od czasu pobytu w samolocie, gdzie poczęstowano ich marnym kawałkiem kurczaka z surówkami. Złapał się za przygotowanie naleśników, lecz najpierw dał cynk kierowcy, żeby za pół godziny czekał przed jego domem, tak jak prosiła Joy.
-Widzę, że nie próżnujesz- Pochwaliła go Joy pojawiając się w kuchni. Tomlinson przerzucał ostatni naleśnik na talerz dziewczyny, po czym dodał biały ser, zawinął i okrasił go czekoladą.
-Nigdy. Smacznego!- Powiedział podając jej talerz- ślicznie wyglądasz- dodał.
-Cały czas mi komplementujesz- zauważyła poprawiając pedantycznie czapkę - I tak. Wiem o tym- zaśmiała się. Co jak co, ale na image zwracała dużą uwagę.
-Przeszkadza ci to szakalu?- Joy w odpowiedzi wysłała jedynie nieśmiały uśmiech. Po chwili jednak odpowiedziała pytaniem.
-Dlaczego mówisz na mnie szakal?
-No nie wiem, mógł bym mówić lis, wilk, ale to zbyt oklepane.
-Aż tak przypominam psowate?- Spytała robiąc obrażoną minę
-Jesteś cwana, wyszczekana, przebiegła i słodka- mówił kończąc swój posiłek.
-Znowu to robisz- zauważyła Joy wstając od stołu i obchodząc wysepkę. Włożyła talerz do zmywarki.
-Co?- spytał obracając się do niej na hokerze z talerzem w ręce.
-Komplementujesz- zaśmiała się- to ja lecę, nie rozrabiaj za bardzo idioto!- Powiedziała, po czym pocałowała go w policzek i złapała za plecak, który był położony na blacie wysepki.
-Będę jak zawsze- uśmiechnął się szeroko.
Eleanor była już na miejscu. Czekała dokładnie w tym miejscu, gdzie się pierwszy raz spotkali. Była to ławka ustawiona przed balustradą wokół Tamizy. Ta rzeka przepływała praktycznie przez środek Londynu. Jednakże rzadko można ją było zobaczyć w całej okrasie, gdyż pogoda na to nie pozwalała. Jedynie w rzadkie słoneczne dni w Londynie pięknie odbijała słońce. Podszedł do niej i tak jak i ona usiadł na ławce. Uważał, że jeśli gdzieś się coś rozpoczęło, to w tym samym miejscu powinno się skończyć. Postanowił, że musi zacząć.
-Cześć Eleanor.
-Cześć- powiedziała i obróciła się lekko w jego stronę -Długo się nie odzywałeś.
-Ty też nie dzwoniłaś- powiedział, jednak po chwili stwierdził, że mógł się ugryźć w język, ponieważ patrząc w jej oczy zrozumiał wszystko. Ona wiedziała, że Tomlinson chce się spotkać, by z nią zerwać.
-Dzwoniłam raz, czy dwa i stwierdziłam, że oddzwonisz. Nie zrobiłeś tego i za pierwszym razem i za drugim. Wtedy już wiedziałam, że jest coś nie tak. Później w gazetach pojawiły się plotki o Twoim romansie z Life. Nie chciałam tego słuchać, stwierdziłam, że nie byłbyś w stanie tego zrobić, jednak w tym momencie już sama nie wiem, co o tym myśleć- skończyła łapiąc go za rękę. Louis zmieszał się i z wahaniem ją odsunął.
-Eleanor- Zaczął nie pewnym głosem. Chciał coś powiedzieć, ale cholernie trudno było się przyznać do tego, że miała rację. Jest skurwielem, który jak by nie było ją zdradził. Może ich związek nie był zależny od nich, ale rozstania zawsze bolą. Tym bardziej, że Eleanor była naprawdę miłą dziewczyną.
-Lou, przestań.. Wiem o co chodzi- przerwała mu jego starania o wypowiedzenie chodź jednego słowa.
-Przepraszam- Zdołał powiedzieć tylko tyle. Chociaż nie czuł do niej tego, co do Joy, serce bolało go naprawdę mocno- Wiem, że zachowałem się jak palant- dodał. Dziewczyna miała łzy w oczach. Była przygotowana na to co usłyszy, ale tak jak już było wspomniane rozstania bolą.
-Mało powiedziane- odparła.
-Jest szansa na to, że rozejdziemy się w zgodzie?- spytał roztrzęsionym głosem, nad którym nie umiał zapanować. El oddaliła wzrok w przeciwnym kierunku. Usta wykrzywiły się delikatnie w sposób, który zapowiadał nadchodzący atak płaczu.
-Na co liczysz? Zachowałeś się jak ostatni skurwysyn Louis! Spotkałam się z tobą, bo miałam nadzieję, że będziesz o mnie walczył. Wiem jestem naiwna. Z resztą... Może i nawet tak samo jak ty. Zaprosiłeś do domu tą sukę. Nie widzisz, że cię wykorzystuje? Będzie mieszkała pod twoim dachem, robiła karierę w europie i gdy się już tobą znudzi i będzie tu na tyle popularna rzuci cię jak szmatę. To amerykanka Lou.
-Możesz przestać? Może i jestem czasem naiwny, ale nie głupi. Nie osądzaj jej bo jej nie znasz. El naprawdę mi przykro.
-Mi też Tommo- Odparła wstając z ławki- co nie zmienia faktu, że jesteś skurwielem- Powiedziała, po czym ze łzami w oczach odeszła. Louis całkowicie załamany swoim postępowaniem siedział dalej zastanawiając się skąd w nim tyle chamstwa. Wiedział, że zachowuje się jak idiota. Nie wiedząc, co robi siedział tak z dziesięć minut po czym zadzwonił do Harrego. Nie chciał wracać do pustego domu, ponieważ Joy zapewne szukała domu dla przyjaciółek, a loczek wydawał się doskonałym towarzyszem do wspólnego narzekania na swój los i na samego siebie.
-Gdzie jesteś młody?- Spytał Lou. W tle głosu Harrego było słychać muzykę i rozmowy Zayna z Liamem.
-Tatuaż robię! Wbijaj jak możesz- dodał rozbawionym głosem. Tomlinson zdziwił się tak szybkiego powrotu nastroju kolegi, ale zamiast pytać odpowiedział szybkie- zaraz będę- i włożył telefon do tylnej kieszeni spodni.
-Pięć minut Harry i biorę Cię pod igłę- oznajmił Tom. Był zaufanym tatuażystą, u którego chłopcy lubili robić kolejne ozdobniki swojej skóry. Siedzieli na kanapie przy ścianie studia i obserwowali jak Tom dokańcza tatuaż na plecach jakiejś kobiety.
-Adrien się porządnie zdenerwuje!- Powiedział z zadowoleniem Harry. Myśl o tym, że może w jakikolwiek sposób zaleźć za skórę tego wrednego mężczyzny sprawiała, że chciało mu się wrzeszczeć z radości.
-Musimy częściej pić! To jakiś znak chłopaki- stwierdził Niall.
-To znaczy, że pod wpływem alkoholu wpadliście na ten pomysł?- zapytał zdziwiony Louis.
-Tak, w sumie Styles to wymyślił- powiedział bez wahania Niall. Był bardzo podekscytowany pomysłem.
-Brawo za inwencję twórczą- Louis był pod wrażeniem tego, że Harry, a raczej Niall wymyślił coś takiego. Może sam plan nie był zbyt skomplikowany, ale wydawał się skuteczny.
-Harry zapraszam- Lokowaty podskoczył z entuzjazmem zrzucając koszulkę z pleców. Usiadł na fotelu, a Tom wziął się do pracy. Adrien wiedział, że większość fanek nie lubi kiedy chłopcy mają nowe tatuaże, a tak się składa, że w ich umowie nie było żadnego słowa o ozdabianiu swojego ciała tatuażami. Plan był prosty. Stary dobry szantaż. Harry miał zamiar robić sobie tatuaże do czasu, aż Modest się zgodzi na to, by spotykał się z Oliv. Był gotowy poświęcić swój wygląd dla niej. Chodź musiał przyznać, że lubi fundować sobie nowe tatuaże to wiedział, że umiar to ważna rzecz.
Na obojczyku Harrego zaczął pojawiać się czarny tusz wymieszany z krwią. Nie bolało na tyle by marszczyć nos, ani na tyle by było to przyjemne.
-Wypełnić kolorami?- Spytał Tom- czy przyjdziesz jutro?
-Wypełniaj- nakazał Harry.
-Dzielny chłopczyk- Zaśmiał się Louis, a Tom zabrał się za wypełnianie kolorami dwóch jaskółek na obojczykach chłopaka- Zapomniał bym! Joy zaprasza nas dziś na kolację.
-Randka w szóstkę?- Zaśmiał się Niall, a Zayn zdzielił go ręką po głowie.
-Może zrobimy z tego obiado-kolację? Jestem głodny, a nie chce mi się gotować- rzucił Zayn z głupim uśmiechem.
-Bardzo dobry pomysł! Idziemy jeść drodzy przyjaciele!- Zadecydował Niall- Tom szybciej! Jestem głodny!- zaśmiał się blondyn.
-Za jakie grzechy?- szepnęła Joy słuchając jak sprzedawca opowiada "ciekawą" historię jednego z domów, do którego zmierzali.
-... Jest wybudowany w modnej dzielnicy miasta! Myślę, że tego domu nie odrzuci Panienka na miejscu jak reszty.
-Były okropne- rzuciła Joy wystukując melodię, która leciała w aucie. Mężczyzna zmieszał się.
-Pokazałem jedne z najlepszych w Londynie- odparł zakłopotany oblizując usta. Joy bez większego przejęcia tym, że może wprawić go w zakłopotanie ciągnęła dalej.
-Okropne, bez gustu, nudne...- wyliczała.
-Ten się spodoba, na pewno- zaklinał mężczyzna.
-Tiiaa- przeciągła arogancko. Patrzyła przez szybę auta zauważając, że zmierzają w okolicę dzielnicy, na której mieszkali chłopcy. Kąciki ust uniosły się automatycznie do góry, gdy auto zatrzymało się kilka uliczek dalej od domu Louisa.
-Panienka Joy pozwoli- mężczyzna otworzył jej drzwi auta, a ta wyszła i krokiem modelki zmierzyła do drzwi. Dom przyciągał uwagę.
Nie ukrywała, że jest zadowolona z tak wygodnego położenia domu. Poszukiwania zajęły trzy godziny, ale opłacało się. Pozostawało tylko czekać na reakcję dziewczyn. Szła spacerkiem głęboko oddychając letnim Londyńskim powietrzem, które wydawało się być cieplejsze niż w dzień przyjazdu. Dla Joy i tak było to jeszcze za mało i ciarki były mocno widoczne na jej skórze. Nienawidziła zimna. Gdyby mogła to leżałaby cały czas w gorącej wannie, łóżku, plaży, saunie, czy choćby klubie. Jak na razie jej nerwy nie pozwalały na nic innego jak myśl o czymś ciepłym do jedzenia i ciepłej bluzie. Teraz pozostawało tylko wysłać papiery do Trenta, czekać aż przeczyta wszystko wyszukując kruczków i można się wprowadzać. Doszła do drzwi jego domu, które o dziwo były otwarte.
-No nareszcie! Idziemy jeść!- Wrzasnął Niall podbiegając do niej i wypychając znów na zewnątrz. Reszta również wstała, a dziewczyna nie miała odwrotu. Louis objął ją ramieniem z szerokim uśmiechem.
-Co wy na chińskie żarcie?- Spytał Zayn, a reszta nie mając nic przeciwko przytaknęła. Knajpka była nie daleko.
-Jak poszukiwanie?- Spytał Tomlinson.
-Wspaniale! Nie licząc tego, że Londyn jest straszny. Zimno, brudno, nudno- powiedziała na jednym wdechu. Chłopcy popatrzyli na nią spode łba- Ok, ok... Jest ładnie. Po prostu jest mi cały czas zimno. Nie lubię jak jest mi zimno, bo powoduje to, że mam zły humor.. Ok?!- Spytała z dziecinnym zmieszaniem, a chłopcy uśmiechnęli się wiedząc, że jej zły humor nie jest spowodowany czymś poważnym.
-Trzeba było mówić od razu!- Powiedział Lou ściągając z pleców jeansową kurtkę po czym narzucił ją na dziewczynę.
-Przepraszam- dodała Joy z głupim uśmiechem- postaram się być bardziej...
-Miła?
-Tak..W Anglii będę zachowywać się jak na grzeczną dziewczynkę przystało- przysięgła uśmiechając się ciepło do Horana. Chciała zrobić wszystko byle by się jej nie bał. Tak. Czuła się z tym źle.
-Nie wytrzymasz..- stwierdził blondyn, a reszta przyznała mu rację.
-Załóżcie się ze mną- stwierdziła wkładając ręce do kieszeni z kompletnym luzem w głosie.
-Zakład, że nie wytrzymasz bez przeklinania i bycia miłą do początku naszej trasy- rzucił Horan wyciągając w jej stronę rękę. Tymczasem cała ekipa znajdowała się już przed małą restauracją.
-To znaczy...
-Do końca wakacji.
-To nie wykonalne- podpuszczał Zayn.
-Nie wytrzymasz- dodał Lou, a dziewczyna spojrzała na niego z oburzeniem.
-Horan! O co chcesz się założyć?
-Jeżeli wygram, pojedziesz z nami w trasę- powiedział zadowolony otwierając drzwi budynku. Uderzył ich słodki zapach.
-Ale za to jeżeli wygram ja, zrobisz sobie tatuaż na tyłku z moim imieniem- powiedziała siadając na miejscu wskazanym przez kelnera. Reszta chłopców zaczęła śmiać się z miny Nialla, który widocznie był przestraszony. Po chwili podjudzony przez chłopaków wyciągnął rękę nad stołem.
-Miło się robi interesy- powiedział, a dziewczyna odwdzięczyła uścisk.
-To będzie pewnie wspaniałe uczucie, kiedy twoja przyszła laska będzie zdziwiona pytać o jaką to Joy chodzi kiedy ściągnie twoje gacie.... Ojej...- westchnęła dziewczyna patrząc na chłopaka, który momentalnie zbladł. Przed oczami miał scenę, którą właśnie przedstawiła mu Life. Nie za bardzo podobała mu się ta historia.
-Joy to nie było miłe- stwierdził Lou.
-Już przegrałaś- Stwierdził Zayn.
-Nie,nie ja chciałam tylko opowiedziałam mu krótką historyjkę przedstawiającą jego przyszłość.
-A więc od teraz. Każdy z nas będzie Cię pilnował. Jeżeli będziesz nie miła do któregoś z nas jedziesz z nami w trasę- Podsumował Louis wysyłając na koniec szeroki uśmiech szczypiąc ją w policzek. Ta wysłała mu sztuczny uśmiech szybko zasłaniając się kartą dań, a następnie wywracając oczami.
Rozmowa zajęła ją na tyle, by nie zwrócić uwagi na otaczające ją rzeczy. Chińskie napisy na wiśniowych ścianach, zielone rośliny w kątach i spokojna melodia nadawały melancholijny wygląd pomieszczeniu. Obiado-kolacja przebiegła w bardzo miłej atmosferze. Wszyscy próbowali zapomnieć o problemach. Louis prześladował przechodzącego obok nich kelnera rzucając w niego małymi krewetkami, Harry i Zayn udawali rodowitych skośnookich, Niall denerwował się nie umiejąc poradzić sobie z pałeczkami, więc po chwili zaczął jeść rękoma. Joy zastanawiała się nad szczęściem jakie dostała od losu. Czuła, że na nie nie zasługuje.
-Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz mu o swoich planach- przeczytał Harry zastanawiając się nad sensem przeczytanej wróżby z ciasteczka- Dlaczego kojarzy mi się to z Oliv?- Spytał z wyrzutem do własnego siebie.
-Nie trudno jest odnaleźć zwycięstwo, ważne by trwałe było- Powiedziała z Amerykańskim akcentem Joy. patrząc na reakcję innych.
-Życie nie toczy się tylko w pracy- Powiedział Zayn przytakując do kawałka papierka.
-Kto umie się ograniczać jest prawdziwie bogaty- Powiedział szybko Niall, spojrzał na puste talerze przed sobą- Biada mi- zaśmiał się.
-Każdy dobry uczynek ma swoją nagrodę- Powiedział Louis. Na stole zostało jeszcze jedno ciasteczko które szybko porwał Harry.
-Dla Oliv!-Powiedział rozłupując je na pół.
-Bliska śmierci będziesz, ale to niewinność Cię uratuje....- Harry spojrzał krzywo na wróżbę, która zdecydowanie różniła się od reszty- Jakaś zepsuta ta wróżba- powiedział z lekkim zawodem wydymając dolną wargę.
-Wszystkie są zepsute. Same głupoty- Podsumowała Joy, chodź zauważyła, że nie licząc wróżby Oliv i swojej, w reszcie wróżb było ziarenko prawdy.
Reszta tych dwóch tygodni minęła bardzo szybko. Wydarzyło się kilka nie miłych rzeczy. Joy miała ze sobą mały problem. Ale nie tylko ona. Zayn był przybity wiadomością o tym, że jego kochana Amel nie uzyskała jeszcze zgody na wyjazd do Londynu, a on nie mogąc poradzić sobie nerwami zaczął częściej palić. Nałóg wzrastał. Joy pierwszy raz od poznania go była z nim tak blisko. Rozumiała jego ból, bo również za kimś tęskniła. Za ojcem, Oliv, Amelią, ciepłym LA. Do tego dołączyły nocne koszmary, w których główną rolę miał pistolet trzymany w jej ręce i wyzwiska z każdej strony. Fani nie zaakceptowali jej. Sądzili że chce wykorzystać sławę One Direction do rozwinięcia własnej kariery. Poskutkowało to tym, że również wpadła w nikotynowe gówno. Niestety to nie wystarczało. Nie miała problemów z dostawaniem "zielonego towaru", więc gdy chłopcy jeździli na próby ona zostawała w domu Lou robiąc to, dzięki czemu świat stawa się mniej szary i przybijający. Harry rozmawiając z Olivią przez Skypa nie mógł zebrać się w sobie, by powiedzieć jej o planach menagmentu i jego chytrym planie z tatuażami. Bał się jej reakcji. Niall na jednej z prób podczas jednego ze swoich markowych wyskoków źle upadł, co spowodowało nie groźne, ale niestety bolesne bóle kolana. Liam za to jako jedyny nie miał problemów w ogóle. Co chwilę wychodził gdzieś z Danielle, śmiał się, pocieszał i nareszcie był sobą. Tym sprzed wyjazdu do LA. Gdy Joy była na konferencji prasowej podczas której tłumaczyła wydarzenia z felernej nocy, nie wytrzymała i kilka razy przerywała swoje wypowiedzi dając je dokończyć Liam`owi. Chociaż też reagował emocjonalnie na te wspomnienia przedstawił całą sytuację bardzo dobrze i na tyle dokładnie, na ile mu i Joy pozwolono. Był wszędzie gdzie go potrzebowano.
Nie najlepszy, ale jest :) Chciałyśmy wam gorąco podziękować za głosy w konkursie na najlepszego bloga miesiąca który wygrałyśmy! Jesteście naprawdę wspaniali! Dziękujemy za to że jesteście.
Tym razem nie będzie żadnego wyzwania z komentarzami, ale nie oznacza to, że się nie ucieszymy kiedy takowe zobaczymy haha ! Życzymy miłego czytania naszych "wypocin".
PS. Przypominamy o konkursie na okładkę! Wyniki 31 marca!
Subskrybuj:
Posty (Atom)