piątek, 8 marca 2013

Rozdział 12

-Dziękuję, ale nie musisz się wysilać na zbędne komplementy- odparła przybita Danielle.
-Nigdy nie powiedziałbym Ci czegoś, co nie jest prawdą, a tak poza tym żadnym komplementem nie mógłbym Ci pochlebić tak bardzo, jakbym chciał- odparł podając jej menu.
-W takim razie miło mi- gdy wypowiadała te słowa lekko podniosły się jej kąciki ust.
-Jeśli pozwolisz nie będę owijać w bawełnę- zobaczywszy jej skinienie głowy ciągnął dalej- Tęsknię za tobą. Czas pokazał, że nie mógłbym wytrzymać bez Ciebie więcej niż wytrzymałem dotychczas. Jeśli teraz mi odmówisz nie wiem, co ze mną będzie, ponieważ cały czas o Tobie myślę. Wszystko w moim życiu się układało, dopóki byłaś przy mnie.- Dani popatrzyła w jego oczy i wiedziała, że sama nie wytrzyma dłużej bez jego obecności.
-Liam kocham Cię. Nawet przez myśl mi nie przyszło, żeby Ci odmówić. Jesteś najwspanialszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałam. Przykro mi, ale się ode mnie nie uwolnisz- roześmiała się.
-Ja też Cię kocham Danielle- powiedział, po czym nachylił się nad stołem i ją pocałował.

-Polej setkę Niall- poprosił lekko wstawiony Harry. Był załamany i nie miał pomysłu jak z tego wybrnąć. Zayn właśnie próbował wymierzyć strzał w białą bilę, jednak procenty dawały się we znaki. Po niedanym uderzeniu zdenerwował się i położył na stół do bilardu. Harry, który również zrezygnował z gry usiadł kolo niego chwytając do ręki trunek, który podał mu Horan, jednocześnie podrzucał żółtą bilę nad głową Zayn'a. Strasznie zastanawiało go to, co się stanie jeżeli ją puści. Niall wyrwał go jednak z zamyślenia.
-Ej co masz zamiar teraz zrobić z tą sytuacją?
-A o co Ci chodzi?- spytał patrząc na niego nietęgim wzrokiem. Zayn postanowił się podnieść i przez przypadek uderzył głową w bilę trzymaną przez Styles'a. Złapał się za głowę pocierając miejsce, w które dostał.
-Styles! Za co?- Wymamrotał, ale w odpowiedzi dostał jedynie kolejny kieliszek od blondyna.
-Ostatnia kolejka, bo wyglądacie nie ciekawie- Zaśmiał się Irlandczyk widząc jak jego przyjaciele zgonują.
-Mam pomysł!- Krzyknął zadowolony z siebie Hazza- Jebnę sobie tatuaż!
-Po co Ci kolejny?- Spytał Horan. Widocznie ilość alkoholu spożytego przez blondyna nie była na tyle wysoka, by przestać trzeźwo myśleć.
-Zrobię go dla Oliv! I chuj!- Dodał nie zważając na dobór słów. Horan zaśmiał się pod nosem widząc, że jego interwencje nic, przynajmniej dziś, nie pomogą- Jutro! Jutro rano! Przysięgam! Zrobię go!- Zaczął obiecywać obracając się do Zayna i mówiąc to wprost do niego- A Ty Malik zrobisz sobie jak zdobędziesz Amelię!
-Stary, masz to jak w banku!- Niall przysłuchiwał się ich wymianie zdań ze zdziwieniem, że Zayn ma taką słabą głowę. Dawno nie mieli okazji, żeby się porządnie napić. W tym dość chaotycznym dialogu wyłapał jednak coś ciekawego.
-Harry! Nawet nawalony umiesz wpaść na genialny pomysł!

Joy zaraz po obudzeniu się zobaczyła, że Lou wpatruje się w nią. Trochę ją to onieśmieliło, ponieważ rano nie czuła się zbyt atrakcyjnie.
-Witaj- powiedział cicho- Jak Ci się spało?
-Nawet dobrze, ale wolałabym, żebyś się na mnie nie gapił, bo zapewne wyglądam koszmarnie- powiedziała chowając twarz w poduszce.
-Dla mnie jesteś zawsze piękna- powiedział patrząc na nią rozmarzonym wzrokiem. Dziewczyna nagle się poderwała i poduszką, którą  miała w rękach walnęła go w twarz. Tomlinson patrzył na nią najpierw zaskoczony- jesteś słodka, kiedy się denerwujesz- powiedział po chwili. Ona patrzyła na niego zdenerwowana.
-Przestań, bo zaraz rzygnę!- krzyknęła, po czym Tomlinson znowu dostał poduszką. Jednak zobaczywszy jego minę nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem.
-Mam dla Ciebie złą wiadomość- powiedział Lou ze smutkiem.
-Jaką?- spytała zdezorientowana.
-Dzisiaj musimy się rozstać na parę godzin, ponieważ idę się spotkać z Eleanor. Muszę jej to wszystko wytłumaczyć.
-Nie martw się, wszystko się jakoś ułoży. Ja i tak muszę dzisiaj spotkać się z facetem od apartamentów. Przez telefon mówił, że ma kilka ofert- Powiedziała z zamyśleniem- A właśnie potrzebuję jakieś auto, najlepiej, żeby było w komplecie z  szoferem, bo całkiem inaczej się prowadzi jak ma się prawie wszystko na odwrót- zaśmiała się.
-Pewnie panienko Life. Załatwię Ci wszystko, czego będziesz potrzebować- wyszczerzył się i dostał całusa w policzek od dziewczyny.
-Dziękuję. Dobra chyba trzeba wstawać, bo pierwsze spotkanie mam już o dwunastej- powiedziała zbierając się z łóżka.
-Ale ja bym chciał jeszcze sobie z Tobą poleżeć- chłopak zaczął robić minę smutnego pieska.
-Jak się sprężymy to zdołamy później jeszcze coś zrobić. Może pójdziemy do restauracji na kolację?- zapytała ucieszona.
-Bardzo chętnie!- Odparł z entuzjazmem- Nasza pierwsza randka.
-No nie do końca, bo weźmiemy też chłopaków.
-No ewentualnie się zgodzę- powiedział tak, jakby to od niego zależało z uśmiechem- ale później pójdziemy do domu i będziesz do mojej dyspozycji- powiedział z zadziornym uśmiechem.
-To zależy w jaki sposób masz zamiar mnie wykorzystać- odgryzła się.
-Na pewno w bardzo przyjemny- powiedział zaskakująco pociągającym głosem.
-W takim razie czekam z niecierpliwością- odpowiedziała, po czym wstała z łóżka i poszła do łazienki przygotować się do wyjścia, przedtem wyciągając z jednej z walizek kilka ciuchów. Louis też wstał i stwierdził, że zrobi coś do jedzenia. Nie jedli od czasu pobytu w samolocie, gdzie poczęstowano ich marnym kawałkiem kurczaka z surówkami. Złapał się za przygotowanie naleśników, lecz najpierw dał cynk kierowcy, żeby za pół godziny czekał przed jego domem, tak jak prosiła Joy.
-Widzę, że nie próżnujesz- Pochwaliła go Joy pojawiając się w kuchni. Tomlinson przerzucał ostatni naleśnik na talerz dziewczyny, po czym dodał biały ser, zawinął i okrasił go czekoladą.
-Nigdy. Smacznego!- Powiedział podając jej talerz- ślicznie wyglądasz- dodał.
-Cały czas mi komplementujesz- zauważyła poprawiając pedantycznie czapkę - I tak. Wiem o tym- zaśmiała się. Co jak co, ale na image zwracała dużą uwagę.
-Przeszkadza ci to szakalu?- Joy w odpowiedzi wysłała jedynie nieśmiały uśmiech. Po chwili jednak odpowiedziała pytaniem.
-Dlaczego mówisz na mnie szakal?
-No nie wiem, mógł bym mówić lis, wilk, ale to zbyt oklepane.
-Aż tak przypominam psowate?- Spytała robiąc obrażoną minę
-Jesteś cwana, wyszczekana, przebiegła i słodka- mówił kończąc swój posiłek.
-Znowu to robisz- zauważyła Joy wstając od stołu i obchodząc wysepkę. Włożyła talerz do zmywarki.
-Co?- spytał obracając się do niej na hokerze z talerzem w ręce.
-Komplementujesz- zaśmiała się- to ja lecę, nie rozrabiaj za bardzo idioto!- Powiedziała, po czym pocałowała go w policzek i złapała za plecak, który był położony na blacie wysepki.
-Będę jak zawsze- uśmiechnął się szeroko.


Eleanor była już na miejscu. Czekała dokładnie w tym miejscu, gdzie się pierwszy raz spotkali. Była to ławka ustawiona przed balustradą wokół Tamizy. Ta rzeka przepływała praktycznie przez środek Londynu. Jednakże rzadko można ją było zobaczyć w całej okrasie, gdyż pogoda na to nie pozwalała. Jedynie w rzadkie słoneczne dni w Londynie pięknie odbijała słońce. Podszedł do niej i tak jak i ona usiadł na ławce. Uważał, że jeśli gdzieś się coś rozpoczęło, to w tym samym miejscu powinno się skończyć. Postanowił, że musi zacząć.
-Cześć Eleanor.
-Cześć- powiedziała i obróciła się lekko w jego stronę -Długo się nie odzywałeś.
-Ty też nie dzwoniłaś- powiedział, jednak po chwili stwierdził, że mógł się ugryźć w język, ponieważ patrząc w jej oczy zrozumiał wszystko. Ona wiedziała, że Tomlinson chce się spotkać, by z nią zerwać.
-Dzwoniłam raz, czy dwa i stwierdziłam, że oddzwonisz. Nie zrobiłeś tego i za pierwszym razem i za drugim. Wtedy już wiedziałam, że jest coś nie tak. Później w gazetach pojawiły się plotki o Twoim romansie z Life. Nie chciałam tego słuchać, stwierdziłam, że nie byłbyś w stanie tego zrobić, jednak w tym momencie już sama nie wiem, co o tym myśleć- skończyła łapiąc go za rękę. Louis zmieszał się i z wahaniem ją odsunął.
-Eleanor- Zaczął nie pewnym głosem. Chciał coś powiedzieć, ale cholernie trudno było się przyznać do tego, że miała rację. Jest skurwielem, który jak by nie było ją zdradził. Może ich związek nie był zależny od nich, ale rozstania zawsze bolą. Tym bardziej, że Eleanor była naprawdę miłą dziewczyną.
-Lou, przestań.. Wiem o co chodzi- przerwała mu jego starania o wypowiedzenie chodź jednego słowa.
-Przepraszam- Zdołał powiedzieć tylko tyle. Chociaż nie czuł do niej tego, co do Joy, serce bolało go naprawdę mocno- Wiem, że zachowałem się jak palant- dodał. Dziewczyna miała łzy w oczach. Była przygotowana na to co usłyszy, ale tak jak już było wspomniane rozstania bolą.
-Mało powiedziane- odparła.
-Jest szansa na to, że rozejdziemy się w zgodzie?- spytał roztrzęsionym głosem, nad którym nie umiał zapanować. El oddaliła wzrok w przeciwnym kierunku. Usta wykrzywiły się delikatnie w sposób, który zapowiadał nadchodzący atak płaczu.
-Na co liczysz? Zachowałeś się jak ostatni skurwysyn Louis! Spotkałam się z tobą, bo miałam nadzieję, że będziesz o mnie walczył. Wiem jestem naiwna. Z resztą... Może i nawet tak samo jak ty. Zaprosiłeś do domu tą sukę. Nie widzisz, że cię wykorzystuje? Będzie mieszkała pod twoim dachem, robiła karierę w europie i gdy się już tobą znudzi i będzie tu na tyle popularna rzuci cię jak szmatę. To amerykanka Lou.
-Możesz przestać? Może i jestem czasem naiwny, ale nie głupi. Nie osądzaj jej bo jej nie znasz. El naprawdę mi przykro.
-Mi też Tommo- Odparła wstając z ławki- co nie zmienia faktu, że jesteś skurwielem- Powiedziała, po czym ze łzami w oczach odeszła. Louis całkowicie załamany swoim postępowaniem siedział dalej zastanawiając się skąd w nim tyle chamstwa. Wiedział, że zachowuje się jak idiota. Nie wiedząc, co robi siedział tak z dziesięć minut po czym zadzwonił do Harrego. Nie chciał wracać do pustego domu, ponieważ Joy zapewne szukała domu dla przyjaciółek, a loczek wydawał się doskonałym towarzyszem do wspólnego narzekania na swój los i na samego siebie.
-Gdzie jesteś młody?- Spytał Lou. W tle głosu Harrego było słychać muzykę i rozmowy Zayna z Liamem.
-Tatuaż robię! Wbijaj jak możesz- dodał rozbawionym głosem. Tomlinson zdziwił się tak szybkiego powrotu nastroju kolegi, ale zamiast pytać odpowiedział szybkie- zaraz będę- i włożył telefon do tylnej kieszeni spodni.


-Pięć minut Harry i biorę Cię pod igłę- oznajmił Tom. Był zaufanym tatuażystą, u którego chłopcy lubili robić kolejne ozdobniki swojej skóry. Siedzieli na kanapie przy ścianie studia i obserwowali jak Tom dokańcza tatuaż na plecach jakiejś kobiety.
-Adrien się porządnie zdenerwuje!- Powiedział z zadowoleniem Harry. Myśl o tym, że może w jakikolwiek sposób zaleźć za skórę tego wrednego mężczyzny sprawiała, że chciało mu się wrzeszczeć z radości.
-Musimy częściej pić! To jakiś znak chłopaki- stwierdził Niall.
-To znaczy, że pod wpływem alkoholu wpadliście na ten pomysł?- zapytał zdziwiony Louis.
-Tak, w sumie Styles to wymyślił- powiedział bez wahania Niall. Był bardzo podekscytowany pomysłem.
-Brawo za inwencję twórczą- Louis był pod wrażeniem tego, że Harry, a raczej Niall wymyślił coś takiego. Może sam plan nie był zbyt skomplikowany, ale wydawał się skuteczny.
-Harry zapraszam- Lokowaty podskoczył z entuzjazmem zrzucając koszulkę z pleców. Usiadł na fotelu, a Tom wziął się do pracy. Adrien wiedział, że większość fanek nie lubi kiedy chłopcy mają nowe tatuaże, a tak się składa, że w ich umowie nie było żadnego słowa o ozdabianiu swojego ciała tatuażami. Plan był prosty. Stary dobry szantaż. Harry miał zamiar robić sobie tatuaże do czasu, aż Modest się zgodzi na to, by spotykał się z Oliv. Był gotowy poświęcić swój wygląd dla niej. Chodź musiał przyznać, że lubi fundować sobie nowe tatuaże to wiedział, że umiar to ważna rzecz.
Na obojczyku Harrego zaczął pojawiać się czarny tusz wymieszany z krwią. Nie bolało na tyle by marszczyć nos, ani na tyle by było to przyjemne.
-Wypełnić kolorami?- Spytał Tom- czy przyjdziesz jutro?
-Wypełniaj- nakazał Harry.
-Dzielny chłopczyk- Zaśmiał się Louis, a Tom zabrał się za wypełnianie kolorami dwóch jaskółek na obojczykach chłopaka- Zapomniał bym! Joy zaprasza nas dziś na kolację.
-Randka w szóstkę?- Zaśmiał się Niall, a Zayn zdzielił go ręką po głowie.
-Może zrobimy z tego obiado-kolację? Jestem głodny, a nie chce mi się gotować- rzucił Zayn z głupim uśmiechem.
-Bardzo dobry pomysł! Idziemy jeść drodzy przyjaciele!- Zadecydował Niall- Tom szybciej! Jestem głodny!- zaśmiał się blondyn.

-Za jakie grzechy?- szepnęła Joy słuchając jak sprzedawca opowiada "ciekawą" historię jednego z domów, do którego zmierzali.
-... Jest wybudowany w modnej dzielnicy miasta! Myślę, że tego domu nie odrzuci Panienka na miejscu jak reszty.
-Były okropne- rzuciła Joy wystukując melodię, która leciała w aucie. Mężczyzna zmieszał się.
-Pokazałem jedne z najlepszych w Londynie- odparł zakłopotany oblizując usta. Joy bez większego przejęcia tym, że może wprawić go w zakłopotanie ciągnęła dalej.
-Okropne, bez gustu, nudne...- wyliczała.
-Ten się spodoba, na pewno- zaklinał mężczyzna.
-Tiiaa- przeciągła arogancko. Patrzyła przez szybę auta zauważając, że zmierzają w okolicę dzielnicy, na której mieszkali chłopcy. Kąciki ust uniosły się automatycznie do góry, gdy auto zatrzymało się kilka uliczek dalej od domu Louisa.
-Panienka Joy pozwoli- mężczyzna otworzył jej drzwi auta, a ta wyszła i krokiem modelki zmierzyła do drzwi. Dom przyciągał uwagę.



Nie ukrywała, że jest zadowolona z tak wygodnego położenia domu. Poszukiwania zajęły trzy godziny, ale opłacało się. Pozostawało tylko czekać na reakcję dziewczyn. Szła spacerkiem głęboko oddychając letnim Londyńskim powietrzem, które wydawało się być cieplejsze niż w dzień przyjazdu. Dla Joy i tak było to jeszcze za mało i ciarki były mocno widoczne na jej skórze. Nienawidziła zimna. Gdyby mogła to leżałaby cały czas w gorącej wannie, łóżku, plaży, saunie, czy choćby klubie. Jak na razie jej nerwy nie pozwalały na nic innego jak myśl o czymś ciepłym do jedzenia i ciepłej bluzie. Teraz pozostawało tylko wysłać papiery do Trenta, czekać aż przeczyta wszystko wyszukując kruczków i można się wprowadzać. Doszła do drzwi jego domu, które o dziwo były otwarte.
-No nareszcie! Idziemy jeść!- Wrzasnął Niall podbiegając do niej i wypychając znów na zewnątrz. Reszta również wstała, a dziewczyna nie miała odwrotu. Louis objął ją ramieniem z szerokim uśmiechem.
-Co wy na chińskie żarcie?- Spytał Zayn, a reszta nie mając nic przeciwko przytaknęła. Knajpka była nie daleko.
-Jak poszukiwanie?- Spytał Tomlinson.
-Wspaniale! Nie licząc tego, że Londyn jest straszny. Zimno, brudno, nudno- powiedziała na jednym wdechu. Chłopcy popatrzyli na nią spode łba- Ok, ok... Jest ładnie. Po prostu jest mi cały czas zimno. Nie lubię jak jest mi zimno, bo powoduje to, że mam zły humor.. Ok?!- Spytała z dziecinnym zmieszaniem, a chłopcy uśmiechnęli się wiedząc, że jej zły humor nie jest spowodowany czymś poważnym.
-Trzeba było mówić od razu!- Powiedział Lou ściągając z pleców jeansową kurtkę po czym narzucił ją na dziewczynę.
-Przepraszam- dodała Joy z głupim uśmiechem- postaram się być bardziej...
-Miła?
-Tak..W Anglii  będę zachowywać się jak na grzeczną dziewczynkę przystało- przysięgła uśmiechając się ciepło do Horana. Chciała zrobić wszystko byle by się jej nie bał. Tak. Czuła się z tym źle.
-Nie wytrzymasz..- stwierdził blondyn, a reszta przyznała mu rację.
-Załóżcie się ze mną- stwierdziła wkładając ręce do kieszeni z kompletnym luzem w głosie.
-Zakład, że nie wytrzymasz bez przeklinania i bycia miłą do początku naszej trasy- rzucił Horan wyciągając w jej stronę rękę. Tymczasem cała ekipa znajdowała się już przed małą restauracją.
-To znaczy...
-Do końca wakacji.
-To nie wykonalne- podpuszczał Zayn.
-Nie wytrzymasz- dodał Lou, a dziewczyna spojrzała na niego z oburzeniem.
-Horan! O co chcesz się założyć?
-Jeżeli wygram, pojedziesz z nami w trasę- powiedział zadowolony otwierając drzwi budynku. Uderzył ich słodki zapach.
-Ale za to jeżeli wygram ja, zrobisz sobie tatuaż na tyłku z moim imieniem- powiedziała siadając na miejscu wskazanym przez kelnera. Reszta chłopców zaczęła śmiać się z miny Nialla, który widocznie był przestraszony. Po chwili podjudzony przez chłopaków wyciągnął rękę nad stołem.
-Miło się robi interesy- powiedział, a dziewczyna odwdzięczyła uścisk.
-To będzie pewnie wspaniałe uczucie, kiedy twoja przyszła laska będzie zdziwiona pytać o jaką to Joy chodzi kiedy ściągnie twoje gacie.... Ojej...- westchnęła dziewczyna patrząc na chłopaka, który momentalnie zbladł. Przed oczami miał scenę, którą właśnie przedstawiła mu Life. Nie za bardzo podobała mu się ta historia.
-Joy to nie było miłe- stwierdził Lou.
-Już przegrałaś- Stwierdził Zayn.
-Nie,nie ja chciałam tylko opowiedziałam mu krótką historyjkę przedstawiającą jego przyszłość.
-A więc od teraz. Każdy z nas będzie Cię pilnował. Jeżeli będziesz nie miła do któregoś z nas jedziesz z nami w trasę- Podsumował Louis wysyłając na koniec szeroki uśmiech szczypiąc ją w policzek. Ta wysłała mu sztuczny uśmiech szybko zasłaniając się kartą dań, a następnie wywracając oczami.
Rozmowa zajęła ją na tyle, by nie zwrócić uwagi na otaczające ją rzeczy. Chińskie napisy na  wiśniowych ścianach, zielone rośliny w kątach i  spokojna melodia nadawały melancholijny wygląd pomieszczeniu. Obiado-kolacja przebiegła w bardzo miłej atmosferze. Wszyscy próbowali zapomnieć o problemach. Louis prześladował przechodzącego obok nich kelnera rzucając w niego małymi krewetkami, Harry i Zayn udawali rodowitych skośnookich, Niall denerwował się nie umiejąc poradzić sobie z pałeczkami, więc po chwili zaczął jeść rękoma. Joy zastanawiała się nad  szczęściem jakie dostała od losu. Czuła, że na nie nie zasługuje.
-Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz mu o swoich planach- przeczytał Harry zastanawiając się nad sensem przeczytanej wróżby z ciasteczka- Dlaczego kojarzy mi się to z Oliv?- Spytał z wyrzutem do własnego siebie.
-Nie trudno jest odnaleźć zwycięstwo, ważne by trwałe było- Powiedziała z Amerykańskim akcentem Joy. patrząc na reakcję innych.
-Życie nie toczy się tylko w pracy- Powiedział Zayn przytakując do kawałka papierka.
-Kto umie się ograniczać jest prawdziwie bogaty- Powiedział szybko Niall, spojrzał na puste talerze przed sobą- Biada mi- zaśmiał się.
-Każdy dobry uczynek ma swoją nagrodę- Powiedział Louis. Na stole zostało jeszcze jedno ciasteczko które szybko porwał Harry.
-Dla Oliv!-Powiedział rozłupując je na pół.
-Bliska śmierci będziesz, ale to niewinność Cię uratuje....- Harry spojrzał krzywo na wróżbę, która zdecydowanie różniła się od reszty- Jakaś zepsuta ta wróżba- powiedział z lekkim zawodem wydymając dolną wargę.
-Wszystkie są zepsute. Same głupoty- Podsumowała Joy, chodź zauważyła, że nie licząc wróżby Oliv i swojej, w reszcie wróżb było ziarenko prawdy.

Reszta tych dwóch tygodni minęła bardzo szybko. Wydarzyło się kilka nie miłych rzeczy. Joy miała ze sobą mały problem. Ale nie tylko ona. Zayn był przybity wiadomością o tym, że jego kochana Amel nie uzyskała jeszcze zgody na wyjazd do Londynu, a on nie mogąc poradzić sobie nerwami zaczął częściej palić. Nałóg wzrastał. Joy pierwszy raz od poznania go była z nim tak blisko. Rozumiała jego ból, bo również za kimś tęskniła. Za ojcem, Oliv, Amelią, ciepłym LA. Do tego dołączyły nocne koszmary, w których główną rolę miał pistolet trzymany w jej ręce i wyzwiska z każdej strony. Fani nie zaakceptowali jej. Sądzili że chce wykorzystać sławę One Direction do rozwinięcia własnej kariery. Poskutkowało to tym, że również wpadła w nikotynowe gówno. Niestety to nie wystarczało. Nie miała problemów z dostawaniem "zielonego towaru", więc gdy chłopcy jeździli na próby ona zostawała w domu Lou robiąc to, dzięki czemu świat stawa się mniej szary i przybijający. Harry rozmawiając z Olivią przez Skypa nie mógł zebrać się w sobie, by powiedzieć jej o planach menagmentu i jego chytrym planie z tatuażami. Bał się jej reakcji. Niall na jednej z prób podczas jednego ze swoich markowych wyskoków źle upadł, co spowodowało nie groźne, ale niestety bolesne bóle kolana. Liam za to jako jedyny nie miał problemów w ogóle. Co chwilę wychodził gdzieś z Danielle, śmiał się, pocieszał i nareszcie był sobą. Tym sprzed wyjazdu do LA. Gdy Joy była na konferencji prasowej podczas której tłumaczyła wydarzenia z felernej nocy, nie wytrzymała i kilka razy przerywała swoje wypowiedzi dając je dokończyć Liam`owi. Chociaż też reagował emocjonalnie na te wspomnienia przedstawił całą sytuację bardzo dobrze i na tyle dokładnie, na ile mu i Joy pozwolono. Był wszędzie gdzie go potrzebowano.



Nie najlepszy, ale jest :) Chciałyśmy wam gorąco podziękować za głosy w konkursie na najlepszego bloga miesiąca który wygrałyśmy! Jesteście naprawdę wspaniali! Dziękujemy za to że jesteście.
Tym razem nie będzie żadnego wyzwania z komentarzami, ale nie oznacza to, że się nie ucieszymy kiedy takowe zobaczymy haha ! Życzymy miłego czytania naszych "wypocin". 
PS. Przypominamy o konkursie na okładkę! Wyniki 31 marca! 

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, jak zwykle zresztą! :) musze przyznać, że macie ogrnoooomny talent do pisania, czyta sie lekko, nie nudzi, i tak trzymać! ^^ życzę weny i pomysłów, na kolejne rozdziały :)
    ~olivis_69 xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć :3
    Dopiero zaczęłam czytać Waszego bloga, ale od razu musiałam dołączyć do obserwatorów, bo mnie wciągnęło - jak mało co! :)
    Nie będę komentować poprzednich postów (niech stracę), bo jestem leniwą osobą oraz wolę się skupiać na teraźniejszości, więc... Tylko kilka słów o fabule, która jak na kilkunastorozdziałowe opowiadanie jest bardzo rozbudowana. Przede wszystkim mamy 3 bohaterki oraz 1D, nie licząc przykładowo rodziców Joy itd. W każdym razie, niezwykle wciągające :3
    Uff, Lou nareszcie zerwał z Eleanor. Lubię ją, ale jak się wczuwam w opowiadanie, to zawsze doszukuję się punktu widzenia bohaterów fikcyjnych, a nie tego, czy ich lubię w rzeczywistości. Więc, wiedziona instynktem paringowym, od razu dopasowałam:
    Zayn-Amelia
    Harry-Oliv (nawiasem mówiąc, czy nie lepszym zdrobnieniem byłoby po prostu "Liv"? Tak zwykle występuje we wszyskich książkach itp.)
    Louis-Joy
    Ta ostatnia para w każdym rozdziale mnie rozbraja! Uwielbiam ich przekomarzanie się :P
    Co jeszcze... Końcówka mnie zaskoczyła, ten cały ostatni akapit. Nie sądziłam, że aż tak to wszystko odreagują. Swoją drogą, kiedy Joy straciła ojca, to nie ćpała, a teraz nagle zaczęła? Coś tu nie pasuje...
    W każdym razie urzekło mnie i czekam na next!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :>
    Merr

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski, ale końcówka taka smutna ;/
    Ciekawe kto wygra ten zakład ;>

    Czekam na NN ;* Wenyyy <3333333

    OdpowiedzUsuń
  4. Też jestem ciekawa kto wygra zakład :P Chłopaki mieli dobry pomysł z tymi tatuażami :D Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. cudoooo ;)czekam z niecierpliwością na next jestem ciekawa kto wygra zakład xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisz szybko kolejny rozdział !!! :3 Boski blog <3 http://onedirection11111.blogspot.com/ zapraszam też do siebie :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na mojego nowego bloga, są już bohaterowie, prolog oraz pierwszy rozdział: http://iloovecreation.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, z resztą jak każdy poprzedni ;D Czekam na koejny c:

    OdpowiedzUsuń